czwartek, 29 stycznia 2009

165. Pradziadek Pavarotti


   Co to za zlot rodzinny beze mnie? Wasze niektóre Babcie i Dziadkowie tu przybyli, a mnie nie zaproszono? Mnie, tak widowiskowej Kociobistości?
Hmm, jestem pradziadkiem Ursusika, a jednocześnie moim synem jest Dream-Dandy. Nazywam się Pavarotti, hmm, pewnie się śmiejecie z mojego imienia, ale nie radziłbym! Takie imię, choć dla Was Ludzi, to bardziej nazwisko, bardzo zobowiązuje. Słyszałem Ursusie, że Twoi Ludzie jeszcze niedawno śpiewali w chórach. Hmm, może i mają słuch i chóralny głos, ale nie oszukujmy się- ja przeganiam ich w każdym calu, również tym śpiewaczym!!!!

 
fot.
http://www.chat-mainecoon.com/pages/reproducteurs/pavarotti.htm


U: Pradziadku, cieszę się, że mnie odwiedziłeś. To nieprawda, że Cię nie zaprosiłem, bowiem rozesłałem zaproszenia do wszystkich moich przodków, jakich udało mi się znaleźć na podstawie mojego rodowodu. Moja Pani mi pomaga, bo nie dałbym sobie sam rady. I cieszy mnie, że noszę Twoje geny Pradziadku. Teraz już wiem, po kim szczególnie odziedziczyłem moje niezwykłe cechy kociobowościowe, po kim jestem taką Kociobistością i tak pięknie "gadam" i śpiewam...hmm

P: Miło mi Prawnusiu. I pamiętaj, żebyś nie wyjadał z Mufasiej miski, bo to nie przystoi naszemu rodowi!!! Masz dawać przykład, a nie podkradać jedzonko! Trącam Cię łapką po pyszczku i głaszczę Ci futerko!!! Bądź grzeczny!!!

środa, 28 stycznia 2009

164. Kocia lekarska misja!

    Tak się jakoś złożyło, że aktualnie panująca nam pora roku przynosi ze sobą wirus grypy. Naszym Ludziom jeszcze nic nie jest, ale moje pędzelki na uszkach informują mnie, że u Pani w gardełku powoli zbierają się jakieś dziwne sprawy. A bo kasła, pije gorącą herbatę i owinęła sobie szyję apaszką. Pan na razie czuje się też dobrze, jednak zauważyliśmy, że zakupił sobie całe opakowanie chusteczek higienicznych i wydmuchuje katarek z nosa. Hmm.
  My Ursusik i Mufaska znani koci lekarze nie możemy czekać, aż nasi Ludzie się rozchorują na dobre. Trzeba szybko działać i zamiast leczyć, my chcemy zapobiegać. Dlatego też sytuacja jest podbramkowa i pilna, a nasze kocie ciałka stoją w pełnej gotowości. Nocą, kiedy nasi Ludzie śpią, ja Ursusik kładę się obok Pana, tak aby ogrzać mu klatkę piersiową moim futrem. Jestem tak długi, a Pan ma zdecydowanie więcej wzrostu niż Pani, więc mam sporo pracy z ochranianiem Pana przed grypopodobnymi wirusami. Do tego mruczę donośnie, a moja główka leży przed nosem mojego Właściciela. Z tej pozycji precyzyjnie kontroluję jego sytuację katarkową.
   Mufaska tak jak nasza Pani jest mniejszy gabarytowo ode mnie i naszego Pana, więc zajął się nią. Owinął się wokół jej głowy, niczym aureola jak u świętego i stamtąd nasłuchuje czy Pani nie kasła i nie boli ją gardło. Potem zmienia pozycję i kładzie się na jej klatce piersiowej, nasłuchując serca i czy oddycha jak należy. Oprócz tego pomrukuje i masuje jej głowę, aby dobrze jej się spało.
  Także moi mili mamy pełne łapki pracy nocą. Nasze nocne pogotowie bada i sprawdza stan zdrowia naszych Ludzi. Nie bagatelizujmy wirusów, podwyższonych temperatur, stanów zapalnych i innych oznak słabnącego zdrowia naszych Właścicieli, bo potem może być za późno. A ja nie lubię i nie dopuszczam myśli, żeby nasi Państwo chorowali na cokolwiek. Mają być zawsze chętni do zabawy w piórko, mają napełniać mi michę, mają mnie tulić, robić masażyk po grzbieciku i ze mną gadać!!! Dlatego Koty dbajcie o Waszych Ludzi. Najlepiej wtedy kiedy śpią, a za dnia sobie odbijecie i odpoczniecie na Waszych posłankach!

sobota, 24 stycznia 2009

163. Spóźnione odwiedziny Dziadków: Elvisa i Dream-Dandy


 
fot. http://www.russianblue.republika.pl/kocury.html

   Przepraszam Wnusiu, że dopiero teraz Cię odwiedzam, ale wiesz jak to bywa w hodowli. Niemniej chciałem się przedstawić Twoim Czytelnikom. Mam na imię Elvis i jestem Twoim drugim dziadkiem. Babcia- moja "żona" też Cię pozdrawia i całuski Wam przesyła. Bardzo się cieszymy, że masz Kudłatego Towarzysza w domku i że pomimo różnicy charakterów i wyglądu bardzo lubicie się z Ursusikiem. Nie trącaj go łapką przy jedzeniu, niech je, bo to wielki kocur...Dbaj o siebie Mufasku, a także o Twoich Ludzi i Olbrzyma.

(Hmm- zgadzam się z Twoim dziadkiem Niebieściuchu w kwestii mojego jedzonka...hmmm Także słuchaj się dziadka Elvisa, bo dobrze mruczy luzak )


  Jestem Dream-Dandy- dziadek Ursusa. Elvisie nie zachęcaj proszę mojego Wnusia Ursusika do obżartuchowania, bo w przeciwnym razie stanie się tłuścioszkiem. A do tego ani Jego rodzice, ani my dziadkowie nie chcielibyśmy dopuścić. Mamy być olbrzymami, ale bez nadwagi.
(Ojej mój dziadzio się wymądrza, niczym Mufasa)

-Witaj Dziadziusiu, aleś Ty duuuży i masz inny kolor sierści niż ja,,hmm
-Kochany Wnusiu, bo tak działa genetyka i część Twojego rodzeństwa również odziedziczyła po mnie rude umaszczenie, pamiętasz? A Twój kolorek sierści odziedziczyłeś po Twoim drugim dziadku, czyli Juconie.
Cieszę się, że tak urosłeś i jesteś takim mądrym kocurkiem. Trochę za często pałaszujesz miski, dlatego uważaj, żebyś trzymał wagę.
-Ale Dziadku jak ważyłem się ostatnio u weterynarza to moja waga raczej nie spodobała się moim Ludziom, bo zabrzmiała tak satanistycznie...hmm
6kg i 66 gram hmm
-No, nieciekawa sprawa, ale od czasu wizyty na pewno Pani podtuczyła Cię o ten 1gram. Jestem pewny.
-Hmm, mam nadzieję, ale Ty Dziadziusiu za to masz olbrzymie gabaryty.
-Podobnie, jak Twój tata Consul jestem większym kocurem od Ciebie Ursusiku, ale nie martw się. Nie każdy musi być tak wielki, a Ty i tak wyglądasz imponująco.
- To i Twoja waga Dziadziusiu jest większa od mojej?
-Ważyłem jakiś czas temu 8kg i 1 gram.
-Hmm, to ile to Niebieściuchów by trzeba było wstawić na wagę, żeby uzyskać taką imponującą wagę, jak Twoja Dziadku...hmm
- Trochę by ich było, ale nieładnie tak śmiać się z mniejszych kotków.
-Hmm, ja się nie śmieję, ja tylko się droczę z Ruskiem luzak 


(bardzo śmieszne Kupo Kłaków)

fot. http://www.chat-mainecoon.com/pages/reproducteurs/dandy2.htm

Moje Ursusikowe Babcie i Dziadkowie przedstawiani byli TUTAJ

162. Ursus Tygrys, Ursus Lew

  Niedawno moi Ludzie widzieli fragmenty pewnej bajki, w której niejaki Mufasa zostałem Królem Lwem. Hmm, nie zgadzam się, żeby tak nazywał się król. Przecież to imię Niebieściucha, który ma więcej kości niż sadełka, prawie nic nie je, a do tego wskoczenie na drzewko dla Niego to rzecz niemożliwa do wykonania, hmm. Tytył powinien brzmieć "Ursus Król" i to ja powinienem  zagrać główną rolę w tej produkcji, hmm..
   Od małego kociątka przejawiałem niezwykłe umiejętności. Wiedziałem też i czuję to do dziś, że kotem zwykłym nie jestem, bo noszę w sobie naturę tygryska, która przeobraziła się w lwią...
Mufasa już popukał mnie łapką w czółko, że nieprawdę Wam opowiadam, ale ja tam nie przejmuję się Ruska opiniami...hmm

  
Ja Ursusik jako tygrysek w wieku 3 miesięcy. Wystarczy spojrzeć na moją sierść z tyłu głowy i dzikie spojrzenie!

 
Tu ja jako Ursus Lew. Niczym się nie martwię i niczego się nie boję, a już na pewno nie tej Niebieskiej Kreatury, hmm

czwartek, 22 stycznia 2009

161. Dzień Babci i Dziadka

 Nie zapomnieliśmy o naszych Babciach i Dziadkach, a oni postanowili, choć nie wszyscy, wirtualnie nas odwiedzić. Nasi Ludzie- wciąż zahipnotyzowani- przygotowali serniczek, tylko że pewnie ja Ursusik nie skosztuję. Zgadnijcie, co oznaczają te dwie literki pomiędzy serduszkiem...hmm

  

 
http://www.flashpaws.net/gallery.html

Witam, jestem Dziadkiem Mufasy i nazywam się Starchild Heartbreaker. Bardzo się cieszę Mufasku, że wyrosłeś na takiego dzielnego i odpowiedzialnego Kocurka, że jesteś szczęśliwy z Ursusikem i Waszymi Ludźmi. Razem z Babcią śledzimy Wasze przygody i dziękujemy za pamięć o nas.

  
http://www.flashpaws.net/neuters.html

Witaj Wnusiu i Ursusiku! Jestem Babcią Mufasy i jednocześnie "Żoną" Starchild Heartbreakera. Mam na imię A Flashpaw's Raising Sun. Nie mogliśmy przybyć kociobiście, a Was samych- na miejscu Waszych Ludzi- nie wypuściłabym w podróż do nas, to też przesyłam buziaczki dla Was przez internet.
Niestety Wasi drudzy Dziadkowie nie mogli przyjechać, bo zapewne są bardzo zajęci, wystawy, hodowla i takie tam sprawy. Ale pamiętają o Was i kazali Was uścisnąć.



Urusiku, mnie Twoi Czytelnicy powinni pamiętać, a jeśli nie pamiętają, to się przedstawię jeszcze raz. Jestem Kelly i jestem Babcią Ursusika Olbrzyma. Wnusiu i Mufasko jak się cieszę, że mogę Was uścisnąć i zobaczyć poprzez Waszego bloga. Serniczka nie polecam dla mojego Kudłatego Wnusia, bo to niezdrowo i tucząco. Słuchajcie się Waszych Ludzi i hipnotyzujcie ich, ale z umiarem. Dziadek Jucon ma się dobrze, a Twoi drudzy Dziadkowie również są bardzo zajęci, ale przesyłają Ci i Mufiemu całuski i mruczą Wam do uszka.

wtorek, 20 stycznia 2009

160. Mufasa hipnotyzer


  Posiadam szczególne umiejętności hipnotyczne, o których chciałem Wam już dawno temu pomruczeć. Zawsze za podmiot mojej hipnozy biorę kogoś z moich Ludzi. Najpierw siadam wygodnie na przeciwko Pani lub Pana, otwieram oczka, które za chwilę mrużę, a potem jak gdyby nigdy nic, otwieram je z powrotem. Wyczekuję dobrego momentu, żeby ich złapać na tzw."oczko".
  
   W tym celu starannie i dokładnie wpatruję się w oczy moich Właścicieli i oczekuję, że któreś z nich odwzajemni moje mruganie. Kiedy nawiążę kontakt z którymś z nich dwojga, wymuszam na nich coś w rodzaju ludzkiego mrużenia oczami, po czym odpowiadam tym samym. Jeśli oni zamrużą, odpowiadam mrużeniem, jeśli ja zamrużę, oni muszą odmrużyć mi ponownie. Po minucie sprawdzam, czy hipnoza się powiodła, jeśli tak, nie mam wątpliwości, że są już moi.
  
   A potem tylko korzystać, bowiem tacy wytresowani Ludzie całkiem dobrze przydają się w życiu codziennym. Polecam. Wstają z fotela i bawią się ze mną w berka. Rzucają mi myszkę albo jakiś paseczek. Wywijają piórkiem, a ja poluję na nie. Biorą mnie na ręce, tulą i zanurzują swoje palce w moim niebieskim futerku. Odwdzięczam się, śpiewając im mruczankę do uszu, a Pani masuję głowę i "lepię ciasto" z jej włosów. Do tego wrzucają karmę i zawartość saszetki do miseczki, ale wątek jedzeniowy nie intryguje i nie wywołuje zamieszania w moim kocim życiu, jak w przypadku Olbrzyma. Dla mnie żywność to tylko miły dodatek, a nie główny motor i cel życia, jak u Ursusa Włochacza.
   Dlatego Koty zwracam się do Was z apelem- hipnotyzujcie Waszych Ludzi! Zobczycie, że warto! 

sobota, 17 stycznia 2009

159. Mufasa jako pogromca wirującej pralki- video

To się Mufasicho rozpisał poprzednim razem. Wciąż jednak widzę, że część posta zakodował, a ja zastanawim się, co On Wam tam wypisuje? Rusek coś knuje, ale ja Ursusik Olbrzym prędzej czy później wszystkiego się dowiem.
  Póki co przedstawiam Wam najnowszy thriller z Mufasą w roli głównej. Film ten nakręcony został jeszcze w starym domku, starej łazience, ale przynajmniej Pani Pralka wciąż jest z nami! Cwaniaczek wygrał sobie casting, tylko że też mi to sukces, skoro założył własną wytwórnię luzak

czwartek, 15 stycznia 2009

158. Mufasa rozważny

 


  Zauważyłem, że Ursus Kudłacz Wielki bardzo cieszy się z polecenia onetowego. Widzę, że ciekawi Go moja opinia na temat naszej blogowej kociej "kariery"..Hmm, o ile On ma głowę w chmurach i marzy Mu się statuetka Ursusa Roku, (wybaczcie, ale trochę przesadził), tak jak jestem bardzo sceptyczny i rozważny. Trzymam łapkę na pulsie i obserwuję całą sytuację z dystansem. Patrzę też uważnie na poczynania Olbrzyma moimi zielonymi oczkami i czuję się bardzo odpowiedzialny za mojego Współmieszkańca. Muszę dbać i pilnować, aby Ursusik nie rozczarował się, a tym samym nie wpędził się w depresyjny  nastrój w razie porażki.  Jest młodzikiem i nie do końca wie, jakie niebezpieczeństwa czyhają za rogiem. Mimo że nie okazuję Mu wielkiej miłości na co dzień to jednak to mój Kudłaty Kumpel, a kiedy on jest nieszczęśliwy to ja też się źle czuję.
A teraz pozwolicie, że oddalę się do szafy naszych Ludzi, aby odpocząć w samotności i zdrzemnąć 

środa, 14 stycznia 2009

157. Ursusik się cieszy!

 

  Siedzę sobie przed komputerkiem i myślę, co by tu napisać moimi kudłatymi łapkami. Takie rzeczy się wydarzyły kilka dni temu, że nawet ja Olbrzymia Kociobistość mam problemy z wyrażeniem moich Ursusikowych emocji. Nawet moim amerykańskim przodkom nie śniło się to, co mnie spotkało w niedzielę. Już Wam mruczę, o co chodzi.
  Mój pamiętnik, no i też Mufasi po części został zauważony i polecony, ale nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że na głównej stronie onetu widniało moje zdjęcie! Co to się działo w domku. Zamiast prowadzić z koszyka przy oknie obserwacje gołębi, czytałem tyle miłych opinii na nasz koci temat od nowych Gości. Pani nic nie wiedziała, ale nasze dwie Czytelniczki szybko ją powiadomiły. Zaskoczona Właścicielka otworzyła oczy szeroko i starała mi się pomóc w odpowiadaniu na komentarzyki.
Nie zdążyliśmy odpisać na każdy, ale bardzo dziękujemy i nawet Rusek przybiegł popatrzeć, co to się dzieje na naszym blogu.
  Może Kocioliwood do mnie nie napisało, może nie dostałem roli w najnowszym filmie, ale są w tym wirtualnym świecie Ludzie życzliwi mi i innym mruczącym Futrzakom...Jestem zachwycony, ciekawe czy Niebieściuch podziela moje zdanie...?

piątek, 9 stycznia 2009

156. Kocie Łazienki

 Kocie Łazienki przeżywają w ostatnim czasie oblężenie i spore zainteresowanie. Nawet Warszawskie Łazienki nie cieszą się taką popularnością luzak 


 

 

   

czwartek, 8 stycznia 2009

155. A teraz Ursusik wspomina...

Smutno mi się zrobiło, kiedy przeczytałem wspomnienia Mufaski z przeprowadzki do nowego domku. Nie mogę tylko rozszyfrować kilku zdań, które napisał. Hmm, na pewno specjalnie je ukrył, żebym nie mógł zobaczyć, co tam Niebieściuch kombinuje. Nie będę sobie zbytnio mojej główki zawracał, bo mi jeszcze pędzelki na uszkach opadną.

   Moje Ursuskowe wspomnienia są zupełnie inne, niż Ruskowe. Niektóre sprawy co prawda się zgadzają, bowiem ja też pomagałem naszym Ludziom przy pakowaniu i sprawdzaniu jakości kartonów. Tak bardzo chciałem asystować przy wynoszeniu śmieci, że pozwoliłem sobie wyjść poza drzwi wejściowe. No co, hmm, byłem ciekawy czegoś takiego, co to się śmietnikiem nazywa, lecz Państwo mnie zawrócili. W wolnych chwilach przysypiałem sobie na kołderce, której już nie mamy. Nie przeszkadzał mi ogólny chaos i bałagan w starym domku. Nie przeraziło mnie też puste mieszkanie i to, że nie będzie ogródka w następnym. Pomyślałem sobie, że przynajmniej Mufasa nie będzie miał dokąd chodzić, przez co nie będę musiał zostawać sam z naszymi Opiekunami.  😀
  A kiedy Pan wziął mnie na ręce i włożył na tylne siedzenie samochodu, nie czułem się zbyt komfortowo. Nie dlatego, że za chwilę wyruszymy w podróż, ale dlatego, że Mufasa dał niezły koncert miaukowy. Wytrzymać nie mogłem, uszka mnie bolały od Jego jęczenia. Pani uspokajała Niebieściucha i głaskała Go po grzbieciku. A ja to co, kukła jakaś?
  Kiedy Mufasa się uspokoił, mogłem w końcu odpocząć. Spoglądałem też od czasu do czasu przez okienko i podziwiałem różniste widoki, jak np. spacerujące gęsi, latające ptaszki, a także inne samochody wyprzedzające czy skręcające w inną stronę bądź stojące obok nas na czerwonym świetle. Niektórzy ludzie patrzyli wtedy na mnie i zapewne podziwiali moją rysią urodę, hmm.
  W końcu mi się znudziło takie obserwowanie krajobrazu i zapragnąłem być bliżej moich Ludzi. Podsłuchałem jak moi Opiekunowie mnie obgadują, hmm. A wiecie co mówili?
-Ale Ursusik to jest grzeczny podczas jazdy- szepnęła Pani
-No wiem, można z nim podróżować i nic się nie dzieje- odpowiedział Pan.

  Obrosłem wtedy w piórka, ale nie te czerwone z filmiku, taki byłem dumny. Zostawiłem więc drzemiącego Mufasę, który co jakiś czas musiał nas "obdarować" żałosnym jękiem i skierowałem się do skrzyni biegów. Hmm, zostałem stamtąd zabrany przez moją Właścicielkę, ale i tak do końca podróży siedziałem sobie z przodu, cały czas głaskany po pyszczku i grzbieciku. A co Pani mnie nachwaliła to moje! Mufasa chyba mi pozazdrościł wygodnego ułożenia się i za chwilę pojawił się na ramieniu naszego Właściciela i przytulił do jego głowy. W końcu zamilkł. Potem nasi Ludzie rozmawiali o Rusku i tym, czy sobie poradzi bez spacerków. Też mi wielki problem luzak
  Po dojechaniu na miejsce, również do nowego domku udałem się w transporterku, lecz jako drugi w kolejności po Niebieściuchu. Nie wyłem, ani nie jęczałem, jak Mufasa i dlatego spokojnie sobie poczekałem z moją Opiekunką na moją kolejkę do windy. Byłem bardzo grzeczny i muszę Wam się przyznać, że bardzo lubię podróżować samochodzikiem. Może powinienem się nazywać Ursus Podróżnik? 

  A w nowym domku było tyle do roboty, że nie odczułem zbytnio zmiany otoczenia. Ani mi brak ogródka nie przeszkadza, ani brak spacerków. Obwąchałem każdy zakamarek, otrarłem się noskiem o każdą rzecz, ale przede wszystkim zażądałem duużżoo jedzonka...Przecież nie będę pracował na głodniaka luzak. No i szczególnie zaprzyjaźniłem się z Panią Wanną, bo w starym domku mieszkał tylko Pan Prysznic, za którym
zbytnio nie przepadam. Pani Wanna obiecała nie częstować mnie nigdy przenigdy wodą...

niedziela, 4 stycznia 2009

154. Wspomnienia Mufasy z przeprowadzki

    Jako że Ursus Olbrzym zajął się wyjadaniem resztek z mojej miseczki, postanowiłem wykorzystać ten czas na napisanie moich wspomnień z przeprowadzki do nowego domku. Na pewno jest mi tu inaczej, niż choćby mojemu Współmieszkańcowi, a to dlatego, że nie mam jak wyjść na spacerek.
  Przez ostatnie kilka tygodni nasi Ludzie pakowali swoje rzeczy do kartonów, a wiele niepotrzebnych wyrzucali. Starałem się im pomagać, jak mogłem. Sprawdzałem noskiem, czy wszystko zostało zabrane, wskakiwałem do pudełka, upewniając się, że nadaje się do użytku. Na bieżąco informowałem moich Właścicieli na temat przydatności pudełek, grzbiecikiem ocierając się o ich nogi. Potem, kiedy nasi Opiekunowie załadowali samochodzik i stare mieszkanie opustoszało, zacząłem podejrzewać, że i ja będę musiał je opuścić. Nie pomyliłem się, bo przecież nie mógłbym zostać tam sam, bez moich bliskich Ludzi i tego Kudłatego Ursusa. Pan tylko powiedział do Pani: "bierz Mufaskę, a ja wezmę Ursusa" i wtedy już wiedziałem, że idę na tylne siedzenie auta. Przestraszyłem się i zacząłem miauczeć, a w żargonie moich Opiekunów- śpiewać. Nasi Właściciele położyli dwa kocyki, abyśmy mogli sobie na nich leżeć i żeby nasza niedługa podróż minęła w miłym nastoju. Nie podobało mi się i dlatego co jakiś czas pomiaukiwałem sobie, aż w końcu uspokoiłem się, kiedy siedząc na ramieniu mojego Opiekuna, przytuliłem się do jego głowy. Nie lubię jazdy samochodem, ani żadnym innym środkiem transportu. Najbardziej na świecie uwielbiam ogródek, no i domek z moimi Ludźmi i tym olbrzymim Włochaczem. Nie będę się przyznawał głośno do mojej Ursusowej sympatii, ale chciałbym, żebyście wiedzieli, że Go lubię, jednak Kupa Kłaków nie musi wiedzieć.
  Po dotarciu na nowe miejsce, Pan umieścił mnie w transporterku, z którego obserwowałem, dokąd jestem niesiony. Najpierw zobaczyłem jakiś podziemny garaż i mnóstwo innych aut, aż w końcu Pan otworzył drzwi i znaleźliśmy się przed windą. Nie lubię żadnych wind, bo hałasują i są takie dziwne, jadą szybko do góry i w dół, potem zatrzymują się, żeby znowu ruszyć w danym kierunku, a do tego ktoś mówi z głośnika, na którym piętrze jesteśmy...Okazałem mojemu Właścicielowi moją niechęć przemieszczania się tym żelaznym dziwadłem i żałośnie zamiauczałem. Kiedy wysiedliśmy, Pan skierował się do naszych nowych drzwi i kluczem otworzył zamek. Po wejściu do nowego domku, mogłem spokojnie opuścić kocią klatkę i rozpocząłem zwiedzanie i obwąchiwanie.
W tym czasie Ursus czekał w samochodzie z naszą Opiekunką, która pilnowała bagaży i samego Kudłacza. On sam Wam na pewno opowie swoje wrażenia, a ja chciałem tylko dodać, że po przeprowadzeniu się stałem się jeszcze bardziej przywiązany do moich Ludzi i jeśli nie przysypiam w koszyku lub pudełku po odkurzaczu to najchętniej bawiłbym się z nimi, tulił do nich i mruczał im do ucha. Państwo myślą, że dlatego tak się zachowuję, ponieważ mogłem się przestraszyć, że mnie porzucą lub oddadzą komuś innemu. Nigdy w życiu tak nie zrobią- zapewnili mnie wielokrotnie. Minie zapewne jeszcze kilka dni, zanim przystosuję się do nowej sytuacji, ale w tej chwili jestem jeszcze lekko zagubiony...

sobota, 3 stycznia 2009

153. Ursusik i Mufaska wrócili

  Jest późno, dlatego też tylko kilka słów napiszemy. Jesteśmy z powrotem i teraz będzimy mogli opowiadać Wam dalej nasze kocie przygody. Nowy domek jest innym domkiem od poprzedniego, ale ja Ursusik czuję się wszędzie dobrze, byle z moimi Ludźmi. Mufasa podziela moje zdanie, choć widać, że brakuje mu spacerków na zewnątrz. Chcieliśmy podziękować za życzenia i to, że mamy takich wspaniałych Czytelników. Pozdrawiamy też Panią Anię, Adę i Elę oraz Pana Michała, którzy w rozmowie przez skype z naszą Właścicielką, wyrażali się o nas w bardzo ładny sposób!
  A my już kończymy, bo musimy jeszcze przytulić się do naszej Opiekunki, pomruczeć jej do ucha, otrzeć się o jej nogę, a wszystko to po to, bo obchodziła swoje urodziny...