środa, 23 grudnia 2009

290. Życzenia od Ursusika i Mufaski


    Drodzy Koci Czytelnicy i Przyjaciele! Chcielibyśmy z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzyć Wam wszystkiego dobrego, pełnych miseczek do czyszczenia, harowania na tronach, kocykach i kołderkach. Życzymy Wam, aby Wasi Ludzie głaskali Was po grzbiecikach i za uszkami częściej niż każdego dnia, a Wy mruczcie dla nich, ile macie sił.
Spędźcie cudowny czas z Ludziowatymi i wybaczcie im wszelkie przewinienia i to, że czasem chcą być mądrzejsi od nas. luzak  Naszym Człowieczym Czytelnikom życzymy zdrowia i pomyślności oraz Wesołych i Radosnych Świąt! 

  Postanowiliśmy zaprezentować się w muszce na tronie Króla Mufasy....
Podczas świąt my kotowate musimy być eleganckie. luzak 


Kot_Ursus
28 łapek (comments)

wtorek, 22 grudnia 2009

289. Gerwazy


  

   Podpatruję wpisy Białej panoszącej się Filemoncii, Pana Szaraczkiewicza, Gładkiego, Brunatniaczki, Miśka, Rudolfa i Suma, po czym postanowiłem, że ja również chciałbym dodać coś od siebie. Imię i ludziowatych posiadałem, a bezdomnośćbyła mi obca. Natomiast Państwo tego amerykańskiego Kudłacza i tego mikroskopijnego Ruska nazwali mnie po prostu Gerwazym. Hmm, żebym ja wiedział, dlaczego? myśli  No cóż, nie zawsze pomysły homo sapiens są zbieżne z naszymi: kocimi. Bywało, że podczas samotnych wędrówek zachodziłem w TE progi domowe, o których mruczała cała kocia podwórkowa ferajna. No prawie cała, bo wszystkich nie znałem. Słyszałem, że ciężko bylo się dostać do TEGO domku, gdyż przemądrzałe kotowate z sąsiedztwa zarezerwowały sobie do niego dostęp. Sprytnie osaczyly Panią i Pana tego Olbrzyma i tego małego Niebieściucha, a harówka tronowa stała się wręcz niemożliwa do wykonania. Tak więc poza miłym przywitaniem i głaskaniem po grzbieciku ze strony Ludzi Ursusa i Mufasy, nic więcej na mnie nie czekało. Wiem, że te ludziowate chciały mnie zaprosić do środka i poczęstować jakimś kocim smakołykiem, ale kiedy Białaska z tym Czarno-Białym lub Biało-Czarnym Stworem zajęli sobie fotel i kocyk, musiałem zadowolić się jedynie murkiem. Ale nawet dłuższe przesiadywanie w tym miejscu nie gwarantowało spokoju, ani nie należało do bezpiecznych, gdyż obserwujący mnie Jegomość Szaraczkiewicz podchodzil mnie zza krzaczka. Niejeden raz doszło do stoczenia pojedynku pomiędzy nami na warczing i syczing. 



A czasem wyczekiwaliśmy na powrót tych Ludzi w krzakach pomimo naszych porachunków i rywalizacji...
Jednak ci Ludzie zostaną w mojej pamieci, jak i ja w ich i żadne inne kotowate nie są w stanie tego zmienić...O tej zarozumiałej Białej Markizie nawet nie wspomnę. Swoją drogą zastanawiam się, co te ludziowate w niej widziały...
Kot_Ursus
10 łapek (comments)

niedziela, 13 grudnia 2009

288. W kocim studio nagraniowym Kotuniversal...


  Witajcie Drodzy Czytelnicy i Koci Przyjaciele. Problemy dwoją się i troją, sprawy się skomplikowały, gdyż poza harówkami, swoją drogą męczącymi, sprawiającymi wrażenie niekończących się, spędzam wszystkie dni tygodnia w kocim studio nagraniowym wytwórni Kotuniversal luzak . Przygotowuję kociopłytę, o której jakiś czas temu Wam wspominałem. Do tego koci menadżer i agent wymagają ode mnie rzeczy wręcz niemożliwych. Mam zaśpiewać zwrotkę basem, a refren sopranem! Na zajęciach kociemisji głosu próbuję rozszerzyć moje możliwiości, ale czy dam radę? Czy moje pędzelki są w stanie udźwignąć ciężar takich kłopotów?
  A i jeszcze dawne sąsiedzkie kotowate, panoszące się swoją drogą, włamują się do naszego bloga, przechwalają się co to nie one, a do tego obrażają moją Ursusikową kocioosobę, a także nie pozostawiają suchej nitki na Niebieściuchowej. Kto to widział! Jedynie Brunatniaczka zachowała resztki przyzwoitości i kultury. Do tego myślą, że my nie wiemy, iż włamują się tu stale i wypisują te swoje bazgroły. Postanowiłem nie denerwować się i nie przejmować ich obecnością, póki co mam co robić.
Ota ja w kocim studio nagraniowym luzak 





 hehe 
Kot_Ursus
35 łapek (comments)

piątek, 11 grudnia 2009

287. Misiek i Rudolf, czyli Rudaski witają!


  Po dwójce panoszących się Białasów, czyli Filemoncii i Gładkim, Biało-czarnym cwaniaczku Szaraczkiewiczu,  szylkretowej Brunatniaczce, a i nawet Czarnym Sumiku przyszła kolej na nas Rudasków. Choć krótko i na chwilę to i nam udało się zapoznać z Ludźmi tych przemądrzałych Niebieściuchów. Z fotelu zwanego kocim tronem królewskim niestety nie skorzystaliśmy, ale to nieważne. Istotne, że mogliśmy przestąpić  próg TEGO parapetu, a i czasem posiedzieć na nim, kiedy nikogo nie zastaliśmy, o głaskanku przez tych ludziowatych nie zapominając.



  Mnie nazwali Miśkiem, gdyż posiadałem niemałe brzucho, choć ja się wcale z tym nie zgadzam. Jednak pieszczot po grzbieciku i pyszczku nie potrafiłem sobie odmówić, kiedy spoczęła na nim ręka TEGO Pana. Ci Państwo wiedzieli, że mam domek i właścicieli, zresztą nie wyglądałem na przestraszonego, ani zagłodzonego. Choć próbowałem na dłużej zagrzać miejsca u TYCH miłych homo sapiens, to jednak łatwo nie było, gdyż atakująca i warująca z każdej strony Białaska Filemoncia robiła z każdym -w jej rozumieniu kocim intruzem- porządki. Konkurencja do zajęcia fotela na tyle wzrosła, że mogłem witać się i mruczeć TYM Ludziom jedynie na dworze, podczas przechadzek lub na ich parapecie. 
   Ja również chciałem się przedstawić. Mnie Państwo Mufasy i Ursusa nazwali Rudolfem, zwyczajnie na cześć rudego futerka. Podobnie jak Misiek nie skorzystałem z okazji poharowania w fotelu należącym dziś do tych Niebieskich Kreatur, ale co dostałem od ich Właścicieli, czyli pieszczoszki i smakołyki, to zachowam dla siebie. Ja również bezdomności nie znałem, lecz mimo to od czasu do czasu zaglądałem w znajome okna. Kiedy spojrzycie Szanowni Czytelnicy na Miśka i na mnie wydamy Wam się identyczni, ale to nieprawda. On posiada więcej białego kolorku na pyszczku i tylko na tej podstawie ci Ludzie nas rozróżniali.
   W oczekiwaniu na parapecie, a tam w oddali Sum, który mógł być moim Współmieszkańcem. Pani nie jest pewna, a ja Wam nie pomruczę prawdy. Często przychodziliśmy we dwóch na TE okno i żądaliśmy, aby wpuszczono nas do TEGO domku.

  Tymczasem dowiedzieliśmy się, że wśród kocich Czytelników Olbrzyma i Ruska jest kocurro z rudym umaszczeniem futerka. To Rudi! Cieszymy się i pozdrawiamy.
Kot_Ursus
17 łapek (comments)

środa, 9 grudnia 2009

286. Pozdrowienia od Brunatniaczki



   Mruczę wszystkim Czytelnikom bloga Mufasy i Ursusa dzień dobry. Kiedyś przedstawiałam się już tutaj, ale jeśli ktoś nie pamięta to zrobię to jeszcze raz. Ci Państwo nazwali mnie Brunatniaczką, ale również ta Pani wołała do mnie Cappuccino- że niby kolorek mojego futerka tak się jej kojarzył hahaha . TEN Pan, z którym łączyła mnie ponadprzeciętna więź, z czym na pewno nie zgodzi się Filemoncia, nazywał mnie pieszczotliwe Bruntanym Stworzeniem, po czym często nosił mnie na rękach, a ja mu chętnie mruczałam. Kiedy pierwszy raz nieśmiało pojawiłam się na parapecie TEGO domku, bo słyszałam z pyszczków kocich sąsiadów, że mieszkają tam pewni homo sapiens, lubiący nas kotowate, ci Ludzie oniemieli z wrażenia, gdyż podobnie jak w przypadku Białej Hrabiny, nie widzieli na żywo takiego umaszczenia-jak moje- u kota. Takiego szylkretowego, chyba że ktoś uważa inaczej.
   Ja również odwiedzałam TEN domek od czasu do czasu, zaznałam wygody i zaszczytu przesiadywania na tym kocim królewskim tronie, tulona, głaskana i podkarmiana tęsknię za tymi ludziowatymi, że aż trudno to opisać. 

    Państwo Mufasy i Ursusa nauczeni, że każdy z odwiedzających ich kotów do bezdomnych nie należał i w moim przypadku tak pomyśleli. Tym razem racji nie mieli, gdyż ja rzeczywiście mieszkałam na ulicy, w śmietniku albo piwnicy. Dziś już nie pamiętam gdzie. Być może się zgubiłam lub zostałam wyrzucona przez moich prawdziwych właścicieli? Naprawdę nie wiem. Niestety spanka na ich klatkach piersiowych ani w nogach nie zaznałam, gdyż stale bywałam wyganiana przez panoszącą się Białą Damę, Pana Szaraczkiewicza, a czasem i Gładkiego. Zawsze byłam ta ostatnia, najgorsza i najsłabsza. Potem przez dłuższy czas nie pojawiałam się w progach parapetowych TEGO jak i innych domków, gdyż inne ludziowate również mnie podkarmiały i głaskały, a kiedy wróciłam okazało się, że niebawem urodzę i jeszcze tego samego dnia, na posesji sąsiada tych miłych Ludzi, przyszły na świat moje cztery kociątka. Wspólnie zadecydowali, aby powiadomić schronisko, które zajęło się mną i znalazło dla mnie i moich dzieci nowe domy. Wtedy było za wcześnie, abym mogła zostać u TYCH Państwa na zawsze, gdyż jak już mruczałam kiedyś, dla nich decyzja o przygarnięciu kota pod swój dach wiązała się z odpowiedzialnością, na którą jeszcze wtedy nie byli przygotowani. Wiadomym jest, że nie przygarnia się zwierzęcia, aby potem je wyrzucić jak niepotrzebną rzecz. Musieli dorosnąć, pomimo że są przecież dorośli. haha Wiem, że czasem żałują i im przykro, ale oni dopiero wtedy zaczęli nas poznawać, a wiecie szanowni Czytelnicy, że miłość do kotów rodziła się w nich stopniowo.
    Nie mam im za złe, przeciwnie cieszę się, że i ja przyczyniłam się do rozbudzenia w TYCH ludziowatych miłości do nas kotów na zawsze.W przeciwieństwie do Markizy, Szaraczkiewicza czy Gładkiego bardzo mi miło, że sprowdzili sobie Mufasę i Ursusa, którzy dziś ubarwiają i urozmaicają im życie. Wiem, że gdyby nie każdy odwiedzający ich Ludzi kot, dziś nie byłoby tego bloga, a te dwa Niebieskie Kocurra, nigdy by się nie poznały. Z pewnością mieszkałyby w innych domkach, a TA Pani i TEN Pan wiele by stracili...I do tego niezmiernie raduje mnie fakt, że i ja posiadam specjalne miejsce w sercach TYCH Państwa. Niech sobie Filemoncia nie myśli, że tylko ona jest taka ważna. Hmm, no dobrze, ona była pierwsza, ale to nic.


Pan Szaraczkiewicz często obdarzał mnie warczingiem, a kiedy został niewinnie oskarżony o to, że jest ojcem moich dzieci, bardzo się zdenerwował. On jest kastratem, więc sami wiecie, że to niemożliwe...A kto jest Tatką moich Dzieci to moja tajemnica. kocham 

Filucha nie akceptowała mnie również...

Byłam taka malutka i filigranowa. Mniejsza od Mufasy Niebieściucha!
Jednak wszystkie krzywdy i upodlenia ze strony innych kotowatych odchodziły w zapomnienie, kiedy mogłam odpocząć na niebieskim kocyku i być pogłaskaną ręką TEGO Pana....

Kochanej Brunatniaczce, Panu Szaraczkiewiczowi i Gładkiemu Autorka bloga!
Kot_Ursus
11 łapek (comments)

piątek, 4 grudnia 2009

285. Gładki Dzikus


   
    Skoro Białaska (Tu Filemoncia: przyganiał kocioł garnkowi w kwestii białego futerka!) ważniak   i ten Biało-czarny Stwór włamali się do bloga tych dwóch panoszących się kocurów, postanowiłem i ja dodać kilka słów. Na co dzień mieszkam w tym samym domku co wyniosła Hrabina, ale pomimo że żyjemy razem to jednak osobno. Dzieli nas spora różnica wieku, a także i cechy kociobowościowe przez co m.in. nigdy mnie nie zaakceptowała, a jedynie toleruje przez wzgląd na naszego właściciela. Nie staram się o jej względy, widząc że i jej nie zależy, gdyż nie zamierzam zniżać się do jej poziomu. F:Phi!- to prędzej ja do Twojego Białasie!
  Również miałem okazję poznać TYCH Państwa kociobiście i mogę pomruczeć, że ich też polubiłem, choć w ich nogach czy na klatkach piersiowych nigdy nie spałem. Podobnie jak moja współmieszkanka Filucha ja także wychodziłem na przechadzki, zaglądając w sąsiedzkie okna. Kiedyś, usiadłem na pararpecie TEGO domku, a Pani Mufasy i Ursusa, kocurów których swoją drogą nie znosiłem i warczałem na nich, ile tylko mogłem, pomyliła mnie z Markizą Damulką Fildegardą. Kiedy zbliżyła się do okna, z radością oznajmiła Panu tego Ruska i Kotamerykańca luzak , że ich kochana Filemoncia przyszła z wizytą. Po chwili jednak zmieniła zdanie, mówiąc że ten kot, czyli ja, jest jakiś taki inny, jakiś taki gładki w porównaniu z Hrabiną. I stąd pomimo iż nazywam się Ali, ci Ludzie wołali do mnie Gładki, Gładkonosze, a czasem Dzikus. Hmm myśli . Pomimo że na dłużej nie zagrzałem miejsca na tym sławnym już kocim fotelu ani kanapie TYCH homo sapiens to jednak i ja mile wspominam nasze kontakty. Na ich widok na ulicy czy chodniku zawsze radośnie i donośnie miauczałem, zawsze podszedłem i dałem się pogłaskać. Mogłem liczyć na małe przekąski i drapanko po grzbieciku, jednak mój charakter do łagodnych nie należał, stąd określenie Dzikus. TA Pani raczej z rezerwą mnie podnosiła i tuliła, gdyż uważała, że jestem nieprzewidywalny i nieobliczalny. Miała rację. Wolała zachować ostrożność po tym jak ją drachnąłem w rękę, podczas zabawy sznurkiem. Początkowo nie wiedziała, kim jestem, a że wstępowałem w progi domowe TEGO domku i wyjadałem resztki ze stołu, a potem karmę i puszki, którą ci Ludzie dla nas kupowali i ja nauczyłem się im ufać. Dopiero potem okazało się, że mieszkam z tą panoszącą się Białaską. Przyznam, że kiedy się poznaliśmy cierpiałem z powodu nadwagi, do tego nie dbałem o mój wygląd. Bywało, że odwiedzałem TYCH ludziowatych w brudnym futerku, ale o ile pozwoliłem to zostałem przez nich wyczesany.  Potrafiłem znikać na kilka tygodni i czatować w zaroślach w celach łowiecko-konsumpcyjnych. Tu akurat rozumiem Olbrzyma, gdyż i ja lubię dobrze zjeść, pomimo mniejszych gabarytów. 
   Podczas moich polowań, stoczyłem niejedną bitwę z pewnymi kocurami i któregoś dnia zawitałem na parapet TYCH Ludzi. Państwo Mufasy i Ursusa złapali się za głowę, kiedy mnie zobaczyli, gdyż prawa strona mojego pyszczka była we krwi i wymagała szycia. Zdjęć Wam oszczędzę, bo to nieładny widok. Mój właściciel zawiózł mnie do weterynarza na zabieg, po którym z zszytą raną na głowie i kilkoma szwami, siedziałem w domu bez możliwości wyjścia, do czasu kiedy wyzdrowieję...Wyczułem, że Ludzie Niebieskich Kreatur zdenerwowali się na mojego pana, iż pozwala on mi na takie oddalanie się. TA Pani któregoś dnia poszła biegać, a będąc oddaloną o jakiś kilometr od domku spotkała mnie warującego w zaroślach. Na jej widok miauknąłem radośnie, a ona mnie zapytała, co ja tu robię. 
   Sporo by tu opowiadać Szanowni Czytelnicy, jednak mój charakter różni się od charakteru Pana Szaraczkiewicza, Mufasy, Ursusa czy Filemoncii, która swoją drogą wypraszała mnie z domku i kuchni TYCH homo sapiens.

  Ale nie narzekam, bowiem i ja znalazłem sobie innych miłych Państwa, kiedy mojego właściela nie było w domu. Pomimo to ja też mam swoje miejsce w sercach TYCH Ludzi, choć wiadomo że to Markiza ich zaczarowała pierwsza.

Pod oknem, zapomniałem pomruczeć, że ja słyszę, jedno oko mam niebieskie, drugie bursztynowe...


Mogłem się myć nawet na podłodze, ale panosząca się Hrabina prędko mnie wypraszała za pomocą warczingu i syczingu... luzak

Kot_Ursus
22 łapek (comments)

czwartek, 3 grudnia 2009

284. Pan Szaraczkiewicz chce coś dodać...


   Poprzednim razem zapomniałem wspomnieć o tym, iż ja też gorszy od Białaski nie byłem, jeśli chodzi o kwestię spanka w nogach Pana tych dwóch Niebieskich Kreatur. Niech sobie panosząca się Filucha nie myśli, że tylko ona zajmowała te zaszczytne miejsce, które dziś mogą piastować mikroskopijny Mufasa i olbrzymi Ursus luzak . Przyznam, że jeszcze bym w taki sposób podrzemał, ale mam moich Ludzi, to na nich wypróbuję metodę skomplikowanej harówki w człowieczych stopach, którą wyniosłem z domku TYCH Państwa. 




A poza spankiem w nogach TEGO Pana przykryty niebieskim kocykiem śniłem najpiękniejsze kocie sny...

Sny były tak piękne, że aż unosiłem tylną łapkę za zachwytu...
Kot_Ursus
16 łapek (comments)