środa, 31 marca 2010

311. W Piwnicy pod Kocurrami, cz.2


  Trzecia wydzielona strefa łączyła w sobie sekcję kociosportową oraz żywieniową. Takiej kombinacji nigdy bym się nie spodziewał, a ten który ją wymyślił na pewno przejdzie do kociohistorii sportu  . Praprapradziadzia ostrzegli nas, szczególnie Mufasę, że możemy zaniemówić, gdyż każdy kto tu wchodzi nie może w pierwszej chwili dojść do siebie. Słysząc te słowa Niebieściuchowe wąsiki opadły, w przeciwieństwie do moich Ursusikowych, które wraz z pędzelkami stały nastroszone, a wszystko z ciekawości. 
  Praprapradziadziowie zaprosili nas do środka. Nie mylili się, bowiem to co zobaczyliśmy wprawiło nas w osłupienie. Sala wypełniona była przeróżnymi maszynami czy też cudami kociotechniki, usprawniającymi produkcję pożywienia. Każda z nich odpowiadała za inne składniki i każda pełniła inną funkcję. Jedna kroiła je, druga siekała, trzecia łączyła z sosami lub galaretą, czwarta dbała o proporcje, piąta doprawiała przyprawami, szósta mieszała, siódma gotowała, ósma smażyła itd. Nie mogłem zliczyć, ile różnych sprzętów pracuje naraz, ponieważ dostałbym oczopląsu. Całość połączona była ze strojącymi nieopodal miskami, talerzykami czy też salaterkami, które w cudowny sposób napełniały się same. 
  Widok samonapełniających się misek napawał mnie kociooptymizmem i radością, gdyż oczami wyobraźni ujrzałem te niespotykane zjawisko, przeniesione na łono każdego kociego domku, w tym mojego. Och, gdyby mogłoby się tak ziścić moje pragnienie! Nie musiałbym prosić Ludzi ani Pani Lodówki o łaskawe podanie mi jedzonka, a wystarczyłoby naciśnięcie guzika w miseczce, aby ta sama się napełniła.
-Oprócz produkcji przekąsek i różnych kocich smakołyków w miejscu tym odbywają się się też niespotykane kociozawody- oznajmił Praprapradziadzio Chief Two Moons, po czym skinął do nas, abyśmy podeszli jeszcze bliżej. 
http://www.faydark-coon.com/animal.php?n=guldfakse-chief-two-moons&id=196&lc=en_US

   Naszym oczom ukazał się w pełnej krasie kolejny niecodzienny widok. Kilkanaście Olbrzymów, z czego większość to moi zacni Przodkowie, brało udział w treningu czyszczenia miski na czas! Fenomenalna prędkość, z jaką pędzlowali swoje naczynia, sprawiła, że zastygłem w miejscu i nie potrafiłem się ruszyć. Moje łapki stały się jak z waty, a czupurek na grzbieciku nabrał nieokreślonego kształtu. Nie wspominam już, jak wyglądał Rusek, który nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. O ile ja prezentuję każdego dnia umiejętności czyszczące i posiadam talent wrodzony, tak przy moich Przodkach wypadam bardzo kiepsko. Rozczarowany moimi słabymi wynikami w czyszczingu, nie zwracałem nawet uwagi na rozstawione wokół mnie wypełnione salaterki i talerzyki. Praprapradziadziowie widząc moją smutną minę, pocieszyli mnie mrucząc:

-Nie martw się Ursusiku, zaczniesz trenować w Piwnicy pod Kocurrami pod okiem Twojego kociobistego trenera, a niebawem będziesz mógł startować w kocich zawodach i konkursach. Na pewno wygrasz nie jeden puchar i zdobędziesz medale. Wrodzone ku temu umiejętności już posiadasz, ale trzeba je tylko ukierunkować, poprawić, a złe nawyki zlikwidować. Prawdopodobnie zostaniesz wysłany też na kurs pędzlowania miski w tempie torpedy, tak abyś mógł zostać dyplomowanym czyścicielem wszelkich naczyń... 

  Słowa Praprapradziadziów bardzo mnie ucieszyły, poczułem po nich ulgę i satysfakcję, że jeszcze nie wszystko stracone. Po delikatnym opędzlowaniu -stojącej koło mnie samotnie- salaterki, przeszliśmy do następnej strefy, by kolejny raz pozytywnie się zaskoczyć....

 😃 c.d.n..
Kot_Ursus
12 łapek (comments)


poniedziałek, 29 marca 2010

310. W Piwnicy pod Kocurrami, cz.1


  Wąskimi i stromymi schodkami zeszliśmy na dół. Mieliśmy trzymać się drogi, która prowadziła ku tajemniczym drzwiom, a które znajdowały się na końcu korytarza. Praprapradziadkowie stąpali jako pierwsi, a my zaraz za nimi. Wokół nas panował półmrok, a także od czasu do czasu kapnęła kropla wody z podniszczonego sufitu. Niebieściuchowy, podejrzwliwy nos pracował pełną parą, obwąchując każdy możliwy zakamarek, w efekcie czego dziś pokichuje. Moja Olbrzymowa kocioosoba nie mogła być gorsza i dlatego również sprawdzała wszystko, co tylko może. Poza wyspecjalizowanymi nozdrzami, mogłem liczyć na moje pędzelki, wąsiki i kudłaty ogon.  Trzymałem też przygotowane pazurki, to na wypadek, gdyby jakaś podejrzana kreatura zaskoczyła nas od tyłu.
  Na szczęście obyło się bez żadnych przykrych niespodzianek i za chwilę znaleźliśmy się przed wielkimi, pancernymi drzwiami.
-To tutaj znajduje się Piwnica pod Kocurrami- pomruczał Praprapradziadzio Skywalker, po czym łapką pchnął sporej wielkości klamkę.
  Drzwi rozpostarły przed nami niecodzienny widok. Ogromna przestrzeń, wypełniona po brzegi wszelkimi kocimi przyjemnościami, robiła wrażenie. Pomyślałem, że to w końcu Olbrzymowe miejsce spotkań, tak więc małe nie powinno być. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to wydzielone miejsce na harówki, spanko i odpoczynek. Wokół stały bogato zdobione fotele i trony, kocie kanapy wysadzone kożuszkiem, których jakość i elegancja w żaden sposób nie mogła się porównywać z tym, co mam do dyspozycji w domku. Mój kociobisty Pan Fotel czy Tron Króla Mufasy nie umywał się klasą do tego, co zobaczyłem właśnie w Piwnicy pod Kocurrami.
  Przechodząc wokół Kociooazy odprężenia, a które to miejsce zostało właśnie tak nazwane, poczułem, że przez mój grzbiecik przeszedł dreszcz. Wywołał on lawinowo postawienie moich pędzelków na baczność i do końca wizyty nie opadły ani razu. Zresztą jak tu się dziwić, kiedy moim oczom wyłonił się kolejny relaksujący widok.
-To Kocie Spa- pomruczał Praprapradziadzio Chief Two Moons, widząc mój zaskoczony wzrok. - Mamy tu do dyspozycji kociomasaże, kociakuzzi ,kocią saunę i prysznice- kontynuował.


-Ależ Praprapradziadziu, biorąc pod uwagę moje złe wspomnienia z Panem Prysznicem, Panią Wodą i Panią Wanną, kiedy to we troje postąpili przeciwko mnie, wywołując wstyd, zażenowanie oraz doprowadzając mnie do kompromitacji przed Mufasą i moimi Ludźmi, przyrzekłem sobie, już nigdy nie nawiązywać z nimi przyjaźni.
-Nie ma co się tak denerwować Prapraprawnusiu. Te prysznice nie zawierają wody, a jedynie taki odprężający podmuch, który powiewa nam na futerko.
-Nie wiedziałem, a nie lepiej zatrudnić Panią Suszarkę?
-Myślimy o tym, pamiętaj jednak, że kiedy powstawała Piwnica pod Kocurrami, nie istniały jeszcze takie wynalazki.
-Rozumiem Praprapradziadziu.


   Zachwyt i ciekawość, które ogarnęły nasze kocioosoby, sprawiały wrażenie niekończących się. Nie mogliśmy doczekać się, co jeszcze zobaczymy i zwiedzimy. Kiedy przeszliśmy do kolejnej wydzielonej strefy, nawet Mufasę przeszył dreszcz i zaniemówił...

  😆 c.d.n.
Kot_Ursus
14 łapek (comments)

piątek, 26 marca 2010

309. W drodze do Piwnicy pod Kocurrami, cz.2


   Pewnym krokiem przedostałem się z wyjścia Klubu Szafa do sklepiku, który niegdyś prowadził mój Praprapraprapradziadek Casco. Wystawę zdobiły kocie torebki, walizki, plecaki i kotetui, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nadal sprzedawana jest tam galanteria kocioskórzana, mimo że mój zacny Przodek od lat przebywa na kociej emeryturze. Uradowany spotkaniem się z kocurrową częścią mojego Olbrzymowego Rodu, nie podejrzewałem, że moja radość za chwilę się skończy. Otóż, przechodząc na drugą stronę ulicy, mój prawy pędzelek usłyszał podejrzany hałas. Jakby ktoś nieuważnie wskoczył do kartonu. Natychmiast odwróciłem głowę, a moim żółtym oczom ukazał się znajomy widok. Co prawda nie zidentyfikowałem od razu kocioosobnika depczącego mi po łapkach, ale zdradziło go liściaste ponczo od Mufasy Walentino, które przez chwilę mignęło mi przed oczyma. Cofnąłem się, aby sprawdzić, kto mnie śledzi i czego chce. Bazując na moim doskonałym węchu, a którego perfekcja współgra z moimi wyspecjalizowanymi Olbrzymowymi nozdrzami luzak , doszedłem do pudeł, które stały ułożone jeden na drugim na tyłach sklepiku . W jednym z nich dostrzegłem najpierw wspomniane ponczo, pod nim niebieskie futro, a potem dwa zielona oczyska, które patrzyły na mnie! Wiedziałem, że nie mogą należeć do nikogo innego, jak do mojego Współmieszkańca Mufasy Niebieściucha Mądrali. Zdenerwowany do granic wytrzymałości, wskutek czego pędzelki opadły mi na uszka, zapytałem:

-Co tu robisz Rusku? O ile pamiętam to spałeś w nogach Ludzi.
-Sprawdzam, dokąd idziesz i po co Ci te komiczne przebranie kociognito?- odmruczał Rusek.
-Nie Twoja sprawa. Mam moje tajemnice, o których nie musisz wiedzieć.
-Tak? A niby co mam pomruczeć naszym Ludziom, jeśli nie pojawiłbyś się w domku? A jeżeli grozi Ci niebezpieczeństwo? W końcu to ja mam się Tobą opiekować i to ja odpowiadam za nas przed naszymi Właścicielami.
Nie wiedziałeś tego?
-Nie. 
-To teraz już wiesz. Nie ma już odwrotu, albo mruczysz mi, co to za kociosekrety skrywasz przede mną albo wracamy do domku!

   Kłótnia z Niebieściuchem sprawiła, że moje futerko na grzbieciku nastroszyło się, a na tylnych łapkach pojawiły się dwa dodatkowe kłaczki. Nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy, nie miałem pojęcia, co robić. Z jednej strony mogłem zataić tajemnicę Praprapradziadziów, bo i obiecałem im  to, ale z drugiej pokusa i chęć odwiedzenia Piwnicy pod Kocurrami była nie do poskromienia. Na szczęście z opresji i moich Ursusikowych dylematów uwolnili mnie kroczący w naszym kierunku Praprapradziadzio Skywalker i Chief Two Moons.

-Prapraprawnusiu, wyczekiwaliśmy Twojej kocioosoby, a że koci sprzedawca w sklepie nie zna Cię jeszcze, ani Ty jego, a do wejścia do naszego klubu potrzebne jest hasło wstępu, postanowiliśmy po Ciebie wyjść.

Spojrzeli na Mufasę i kontynuowali:

-Przepraszamy, że przez nasze nieodpowiedzalne zachowanie i prośbę niewyjawiania prawdy o Piwnicy pod Kocurrami naraziliśmy Cię Ursusiku na niepotrzebne kłótnie z Twoim Współmieszkańcem oraz kłamstwo. To bardzo nie w porządku wobec Mufasy.
-Nic się nie stało- odparł Niebieściuch. Choć szpiegowanie Olbrzyma do miłych nie należy, to wyboru za dużego nie miałem. To młodzik, nie zna jeszcze  i mam nadzieję, że nigdy nie pozna, niebezpieczeństw czyhających na Jego kocioosobę, których przecież pełno wokół nas. Muszę trzymać łapkę na pulsie i strzec Kudłacza.
-Rozsądnie mruczysz Mufaso. Teraz, kiedy już wiesz o naszym kocurrowym klubie, nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Cię do jego środka. Jednak uprzedzamy Cię, że nie bierzemy odpowiedzialności za Twoje odczucia, bowiem jak sam wiesz my Olbrzymy i Wy Ruski znacznie się różnimy w pewnych kwestiach kociego życia.
-Nie sądzę, abym ujrzał tam coś, czego jeszcze nie widziałem. Życie z Ursusem i Jego wybrykami nauczyło mnie i pokazało, że przy Was Olbrzymach nie można się nudzić, choć czasem ciężko co nieco zaakceptować, hmm sami wiecie co Szanowni Praprapradziadkowie.... luzak 
-O tak, są pewne kwestie, których nie da się przeskoczyć. Tymczasem chodźmy.

 Przysłuchując się, jakże interesującej kociorozmowie pomiędzy moimi Przodkami a Niebieściuchem, odniosłem wrażenie, że mój Współmieszkaniec bardzo spoważniał. Zaskoczył mnie też tym, iż troszczy się o mnie i jakoś Mu na mnie zależy. Ciekawiło mnie, jak przyjmie Piwnicę pod Kocurrami i czy mu się tam spodoba. Sam byłem jej ciekawy i wrażeń z nią związanych.
 Podczas gdy różne myśli kłębiły się mojej Olbrzymowej głowie, we czwórkę przekroczyliśmy próg sklepiku z galanterią kocioskórzaną, by po podaniu hasła, zejść w jego podziemie...

c.d.n hehe  hahaha 
Kot_Ursus
12 łapek (comments)

wtorek, 23 marca 2010

308. W drodze do Piwnicy pod Kocurrami, cz.1


  Choć od powrotu z Piwnicy pod Kocurrami minęło kilka dni, wciąż nie mogę pozbyć się nadmiaru wrażeń, jakich tam doświadczyłem. Czupurek, który utworzył mi się na grzbieciku z racji owych niesamowitych przeżyć, jak dotąd nie  został poskromiony i w efekcie chodzę roztrzepany.  luzak 
   Musiałem też wyjawiać prawdę Mufasie, przed którym nic nie dało się ukryć. Wszystko wywęszył Niebieściuch jeden, choć początkowo niczego się nie domyśliłem. Owszem, zaniepokoiły Go moje harówki u boku Pani Szafy, ale po chwili machnął łapką na moje wybryki, sądząc że znowu chcę sobie zająć dobre miejsce w kolejce do gratisowego klubowego rarytasu i o nic mnie nie pytał. Mimo to stał się odrobinę podejrzliwy, ale się nie przyznał. 
   Nocą kiedy nasi Ludzie spali już snem twardym, dodatkowo oplecionym w Kołysanki Traktorowe mojego kocioautorstwa luzak ,  postanowiłem, iż nadszedł czas, aby wyruszyć w drogę i w końcu odwiedzić Piwnicę pod Kocurrami. Przed wyjściem sprawdziłem, czy wszyscy moi Domownicy zasnęli. Rusek zawinięty w kuleczkę, z zamkniętymi oczami i poruszającymi się od czasu do czasu wąsikami, sprawiał wrażenie śniącego coś przyjemnego, co okazało się niestety oszustwem z Jego strony. Zamiast śnić o swojej Narzeczonej, czy np.miseczce z kurczaczkiem, nasłuchiwał i sprawdzał, co porabiam na moim tronie, czyli Panu Fotelu. 
   Niczego nie podejrzewając, bezszelestnie udałem się w kierunku Klubu Szafa. Nigdy bym nie podejrzewał, że mój Współmieszkaniec okaże się taki spostrzegawczy, a jednocześnie upadnie tak nisko, bowiem zaczął mnie śledzić! Kto to widział?! Nieświadomy kroczącej Jego kocioosoby za mną, przedostałem się przez zatłumione miejsce naszych tajnych spotkań, które na szczęście z racji  trwającego tam minikoncertu w wykonaniu pewnej kociej piosenkarki, zwróciło uwagę i skierowało oczy wszystkich Gości na scenę.  Mogłem więc z łatwością przedostać się do wyjścia Klubu Szafa. Jako że jestem tam bardzo popularną kociobistością, postanowiłem pojawić się kociognito luzak , tak abym nie został przypadkiem rozpoznany. W tym celu przyodziałem okulary przeciwsłoneczne od Ursusa Versacze , a moją Olbrzymową głowę zdobiła chusta od Mufasy Walentino. Nie udało mi się ukryć jedynie pędzelków, ale szczęśliwie nikt mnie nie zauważył. Inaczej sprawy mogłyby potoczyć się bardzo nieciekawie, gdybym wpadł w obiektyw jakiegoś psiego paparazzi.

Kiedy w końcu dotarłem do drugiego wyjścia Szafy, w którym szczerze mrucząc nigdy nie byłem, łapką nacisnąłem na klamkę, a drzwi delikatnie się uchyliły. Wystawiłem ostrożnie jeden pędzelek, potem drugi, a następnie całą moją kocioosobę. Mój wzrok utkwił na niepozornej witrynie maleńkiego sklepiku znajdującego się naprzeciwko Klubu Szafa, w którego stronę się skierowałem. Za mną wciąż stąpał Mufasa...

 c.d.n.hahaha 
Kot_Ursus
12 łapek (comments)

sobota, 13 marca 2010

307. Tajemnica Praprapradziadków: Skywalkera i Chief Two Moons;) cz.2


  Nie mogłem uwierzyć w to, co się wokół mnie dzieje. Nie wiedziałem, co za chwilę usłyszę i jak ta informacja wpłynie na moje dalsze Ursusikowe życie. Wsłuchiwałem się więc uważnie w słowa Praprapradziadziów, a z każdym ich zdaniem moja ciekawość wzrastała. Żrenice w oczach rozszerzyły mi się, a pędzelki i wąsiki ani drgnęły. Praprapradziadek Chief Two Moons kontynuował:
-...Widzisz Ursusiku, my don Kocurra czasem potrzebujemy odrobiny samotności i spokoju. Kiedy założyliśmy kółka na pazurki i założyliśmy rodzinę, nagle skończyły się nasze wydłużone harówki koszykowo-łóżeczkowe, chwila pobycia samym ze sobą, o naszych kocich zainteresowaniach nie wspominając. Musieliśmy współpracować z naszymi Kocimi Żonami przy trudzie, jakim jest wychowanie kociątek. A kiedy nasze dzieci dorosły i poszły do nowych domów i ludziowatych, czuliśmy, że potrzebujemy odpoczynku i odprężenia. Kocim Damom z naszego rodu nie podobało się, że tyle śpimy, wyrażały też dezaprobatę, kiedy włączała się nasza rodzinna obżartuchowatość. Nie chciały też słuchać o tym, że marzy nam się udoskonalanie naszych ponadprzeciętnych umiejętności, jak  choćby nocny połów ryb, ptaków i myszy... luzak 
-I co zrobiliście Praprapradziadziu?
-Już Ci mruczę. W tamtym czasie mój zacny Dziadek Casco, a Twój Praprapraprapradziadek;), prowadził mały sklepik z galanterią kocioskórzaną, który mieści się naprzeciwko Klubu Szafa. Sklep ten posiadał sporej wielkości niewykorzystaną piwnicę, gdzie poza kilkoma magazynowanymi drobiazgami nic nie stało. Dziadek wpadł na genialny pomysł, aby utworzyć w tym podziemu tajny klub tylko dla nas don Kocurrów. Miało to być miejsce, gdzie moglibyśmy się spotykać, mruczeć na poważne tematy, relaksować się i odprężać, a także rozwijać swoje zainteresowania i umiejętności. Tymczasem kółka z pazurków ściągaliśmy, tak aby nam nie przeszkadzały podczas różnych gier i zabaw.  Klub nazwany został “Piwnicą pod Kocurrami” na cześć nas don Kocurrów, a wstęp do niego miała tylko nasza Olbrzymowa kociospołeczność. Każdy z nas posiadał legitymację kocioczłonkowską oraz tajne hasło wstępu. W początkach jej istnienia oczywiście nie była tak rozwinięta jak dziś, ale stale rozszerzamy jej ofertę i można pomruczeć, że “Piwnica pod Kocurrami” stale ewoluuje. Natomiast Dziadek Casco jest tam Gościem Honorowym.

http://www.russicoon.ru/kun_pedigree/Mtkittery_Casco.jpg
           Pozdrawiam mojego Prapraprapraprawnusia Ursusika! Casco.


- Moi drodzy Praprapradziadkowie cóż za piękna tradycja kocurrowa w naszym Rodzie! Tylko, że dlaczego mam trzymać to wszystko w tajemnicy? I co z Mufasą i moimi Kocimi Przyjaciółmi, którzy codziennie mnie odwiedzają na blogu? Co mam pomruczeć mojej Narzeczonej?
-Widzisz Prapraprawnusiu na razie prosimy Cię o dyskrecję.  Planujemy zaprosić też Twoich Przyjaciół w przyszłości, jednak pod pewnymi warunkami: nikt z ludziowatych i naszych Żon nie może się dowiedzieć....Nie chcemy słuchać mruczanek na temat naszego łakomstwa ani wzmożonych harówek. “Piwnica pod Kocurrami” to oaza kociospokoju, a nie ciągłej dyskusji, kto ma nosić kółko na pazurku, a kto nie.
-Praprapradziadziu, nie musisz mi tego mruczeć. Sam nie daję się Praprababci i innym Kocim Damom z naszego Rodu. A moja Narzeczona i Mufasa oraz moi Koci Przyjaciele mnie popierają.
-Cieszę się Ursusiku. Czekamy więc dziś na Ciebie...


 hehe 
Kot_Ursus
29 łapek (comments)

środa, 10 marca 2010

306. Tajemnica Praprapradziadków: Skywalkera i Chief Two Moons;) cz.1


  Podczas wczorajszej wieczornej harówki tronowej, rozmyślałem jeszcze o  kocioślubnym podstępie mojej Praprababci Cosimy. Zamiast miło wspominać Ruskowe urodziny, w które włożyłem sto procent mojej kocioosoby, wciąż nie mogłem pozbyć się kółkowych refleksji z mojej głowy i pędzelków. Brewki nad oczami powywijały mi się w dwie strony, a wąsiki ponownie opadły. Choć udało mi się poskromić roztrzepanie mojego futerka, czułem, że należy podjąć kocurrową decyzję i raz na zawsze przestać się przejmować. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Od tej pory- przykładem mojego brata Vancouvera- wpuszczam jednym pędzelkiem, a drugim wypuszczam to, co mruczy Praprababcia i inne szacowne Kocie Damy z mojego Olbrzymowego Rodu na temat porzucenia życia na kocią łapę. luzak 
    Jestem jednak świadomy czyhającego niebezpieczeństwa, gdyż Praprababcia, pomimo że zależy nam obojgu na sobie i szanujemy się wzajemnie, nie popuści i nie podda się. Z racji bycia na kociej emeryturze, dysponuje większą ilością wolnego czasu. Dlatego też będzie nawiedzać Klub Szafa-pomimo Jej wieku dopóty, dopóki choć jedna Kocia Panna nie zostanie przez Nią przekonana i zdecyduje się na kółko na pazurku. Nasze tajne miejsce spotkań staje się więc odrobinę zagrożone. Naturalnie nie boję się konfrontacji z moją zacną Przodkinią, choć nie ukrywam, że wieczory w Szafie powinny do miłych należeć. Przydałoby się od czasu do czasu nowe miejsce, aby poskromić zapędy  Praprababci i raz na jakiś czas odpocząć od Jej, jakby nie mruczeć, przynudzania....
Ale gdzie?

     Dokładnie w tym samym momencie, w którym zadałem sobie te pytanie, zadzwoniła moja mała komórka, ukryta w górnej kieszonce mojego futerka. Odebrałem, po czym ktoś miło się odezwał:

-Halo, czy to Ursusik?
-Tak, a kto mruczy?
-Tu Twoi Praprapradziadziowie: Skywalker i  Chief Two Moons;)

http://www.russicoon.ru/kun_pedigree/skywalker.jpg

...Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać, ale chcielibyśmy Ci Prapraprawnusiu coś przekazać.
-Praprapradziadziowie? Oj, jak mi miło. Szkoda, że nie mogłem Was poznać kociobiście w Klubie Szafa...
-Nic się nie stało, nadrobimy to, choć wiek mamy poważny to jednak zachowaliśmy młodość kociego ducha...Słyszeliśmy o podstępie Praprababci Cosimy i możemy Ci pomruczeć jedno: Kocie Damy  w naszym Olbrzymowym Rodzie zawsze musiały mieć ostatnie słowo. My don Kocurra ustępowaliśmy im i dawaliśmy się ponieść ich czarowi i powabowi...Zakładaliśmy kółka na pazurki, ale koci ślub nie był dla nas, aż tak istotny.  Wpuszczaliśmy jednym pędzelkiem, a wypuszczaliśmy drugim, kiedy mruczały, że za dużo jemy bądź za często harujemy w koszykach. Ale to tak między nami....Żeby odgrodzić się na chwilę od codziennych problemów, postanowiliśmy wymyślić coś, co chcielibyśmy Ci teraz przekazać... Uważamy bowiem, że nadszedł czas, abyś dowiedział się o naszej tajemnicy...


c.d.n. hehe 
Kot_Ursus
19 łapek (comments)

czwartek, 4 marca 2010

305. Refleksje o kółku na pazurku...


  Chytry i podstępny plan mojej Praprababci Cosimy spowodował tylko niepotrzebny spadek mojego Ursusikowego nastroju. Pędzelki, o które przecież tak bardzo dbam, pomimo używania "Żelu i balsamu do mycia pędzelków 2 w l" luzak , straciły swój powab i blask, przez co nie prezentowały się najlepiej. Kiedy je poprawiłem to opadały, a wraz z nimi wąsiki. Futerko na grzbeciku oklaplo mi na tyle, że musiałem poprosić Panią o pomoc. Przy współpracy z Pani Szczotką zostałem wyczesany i znowu wyglądałem jak kociobistość. Nie mogłem przecież pozwolić, abym ja nieprzeciętna kocioosoba, przejmował się jakimś nakazem noszenia kółka na pazurku i porzucenia życia na kocią łapę. Próbowałem też wyżalić się Pradziadziowi Pavarottiemu oraz Pradziadziowi Radio Ga-ga, lecz szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Oni obaj popierają Praprababcię Cosimę, co często już podkreślali.Prapradziadzio Calvin i Pradziadzio Coutdown również odpadają. Nie mogę nawet pomruczeć mojemu Panu, co mi leży na Ursusikowej wątrobie luzak  , gdyż jak się okazuje on w przeciwieństwie do mnie, chciał nosić kółko na palcu i żeby było śmieszniej, jeszcze zapytał Panią, czy i ona nie zgodziłaby się na to, aby współnie je zakładali. Po jednym dla każdego z nich obojga, na co oczywiście przystała. Kto to widział? Dziś noszą te okrągłe dziwadło i do tego oboje się cieszą. Hmm. I to mają być istoty myślące? To ma być ten cały homo sapiens?  ważniak Coś mi się wydaje, że takich jak oni jest więcej...

  Podpatrzyłem, że nawet zakupili sobie mały pojemniczek, w którym kółka pomieszkują, kiedy Ludzie wykonują takie czynności, które mogłyby je zniszczyć, jak np. ugniatanie ciasta, mycie garnka, grzebanie w ziemi u kwiatów itp. Skandal, żeby tak przesadnie dbać o tego okrąglaka?! Podobno można go czyścić specjalnym preparatem! Co to ludziowate nie wymyślą...
  A wiecie Drodzy Czytelnicy, po co ta skrytka na kółka? Abyśmy my, czyli Mufasa i ja Olbrzymo, czasem nie zawładnęli nimi i nie zaczęli nimi grać w kociego hokeja. A co my poradzimy, że świetnie nadają się na takie gry? luzak Dobrze, że choć w Rusku mam sprzymierzeńca, inaczej nie wychodziłbym z budki od drapaka, a i wygląd mój nie należałby do najciekawszych.
http://www.chat-mainecoon.com/pages/reproducteurs/photos/MAINE03%20-%20copie.JPG
zdj.http://www.chat-mainecoon.com/pages/reproducteurs/dandy2.htm

Wnusiu, tu Dziadek Dream-Dandy ja co prawda nie podzielam Twojego zdania co do kółek, ale nie smuć się. Zwróć uwagę, że gdybym nie ożenił się z Twoją Babcią Emy Shou nie urodziłaby się Twoja Mama Emilia. A gdyby nie było mojej Córki, a Twojej Mamy, świat nie poznałby takiej kociobistości jaką bez wątpienia jesteś...A tak Twoi Ludzie mają z Ciebie pociechę, nie wspominając o Mufasie i nas wszystkich...
Kot_Ursus
23 łapek (comments)