czwartek, 30 września 2010

354. Ursusik po powrocie z Zakotanego ;-)



  
  Drodzy Czytelnicy, wróciłem z Zakotanego, gdzie spędziłem cudowny czas wraz z moją Narzeczoną. Poza wspinaczką na Kociogiewont, odwiedzeniem Kociomorskiego Oka i spaceru po Kociokrupówkach luzak, postanowilismy też zadbać o nasze brzuchy i podniebienia. Skorzystaliśmy z porady Pradziadzia Pavarottiego i odwiedziliśmy pewną, tajemniczą karczmę "Koci wąsik", w której mogliśmy skosztować do woli różnego rodzaju potraw, w tym zasmażane ważki! Muszę co jakiś czas pilnować mojej formy pędzlingowej i kontrolować, czy robię postępy. Wszystko po to, gdyż od jutra czeka mnie czas wytężonej nauki na Kociarvardzie i Kociej Akademii Wychowania Kociofizycznego, a tam jak wiadomo nie ma przelewek i bardzo szybko można zostać wydalonym z kociouczelni...
 hehe 
Kot_Ursus
23 łapek (comments)

sobota, 25 września 2010

353. Olbrzym w ZaKOTanem;)




    Tu Mufi-Mufasa. Chciałem Wam pomruczeć drodzy Czytelnicy, iż Olbrzym postanowił zrobić sobie wycieczkę do Zakotanego. ZaKOTane luzak to stolica Kocich Tatr, często odwiedzana przez wszystkie kociobistości świata, a że nigdy tam nie był to wyruszył sam lub  wspólnie z Narzeczoną. Tego się nie dowiem. Podobno miejscowość ta sprzyja spacerom, pieszym wycieczkom i kocim wspinaczkom, a górski krajobraz cieszy swym pięknem, powodując niejeden mruczący zachwyt. Kudłacz zapragnął odpocząć, zapewne po ciężkim okresie wzmożonych harówek i przygotowań na egazminy kociowstępne. Jest tak uradowany faktem dostania się na swoje wymarzone kociostudia, że zapomniał mi pomruczeć, iż marzy mu się kilkudniowy wyjazd. Co więcej umieścił tylko karteczkę z informacją na moim tronie haha , na której napisał, że niebawem wraca i abym za nim nie jechał. No cóż. Smutno mi, że tak szybko dorósł. Posiada co prawda dowód kociobisty, decyduje sam za siebie, choć o czym nigdy się nie dowie, zawsze będę się o niego troszczył i trochę martwił. Ciężko mi się też kociopublicznie przyznać, ale to mój nalepszy Kumpel! Cwaniakuje i podprowadza mi jedzonko z miski, ale i tak go lubię! nie powiem 

 Ja tymczasem trochę nabroiłem, gdyż wymknąłem się na kilka godzin, korzystając z małej szpary w płocie. Ludziowate szukały mnie i wołały, denerwowały się, bo nie wracałem. A ja po prostu chciałem sprawdzić, co się dzieje za ogródkiem i do tego poznałem kilka sąsiedzkich kociobistości. Nic mi się nie stało, a tu takie wielkie halo....
 
 hehe  
Kot_Ursus
35 łapek (comments)

czwartek, 16 września 2010

352. Wierszyk "Maine coonowe Kołtuny"


   Drodzy Czytelnicy, podejrzewamy, że to nasza Pańcia wkrada się do bloga i zostawia po sobie ślady w postaci wierszyków. W związku z tym zakodowałem wszystkie wpisy z kociostudiami, Piwnicą pod Kocurrami i Klubem Szafa tak, aby przypadkiem czegoś nie przeczytała. luzak Tak więc się dzieje...

http://pu.i.wp.pl/k,MzcxMDM4MDksODA2ODUx,f,Image1-2uit.jpg

Maine coonowe Kołtuny

Bywają takie maine coony,
którym nieobce są kołtuny.
Tworzą się stale na łapkach i grzbieciku
potem osiadają na dywaniku,
w ogrodzie na trawniku,
na pańciowym notesiku,
i są sprawcą domowego mętliku. 
Grube, nierozczesywalne, brzydkie
tempo ich powstawania jest dość szybkie,
A mnie przyznaję, już nerwy puszczają,
bo nie dość, że kotu bardzo dokuczają
 to jego piękno zakłócają,
na zdrowym futerku bałaganią
 i  na szkody jego wyglądu wciąż czyhają.
Ja, pomimo że się staram, wyczesuję, dbam, doglądam 
za nic moje trudy kołtuny mają
a ja współpracy od nich żądam!
Czuję się wtedy taka bezradna,
kiedy kocia sierść taka nieładna,
bo cóż zrobić? 
kiedy na nowo objętość swą podwajają, 
ledwo znikną, a już następne wyrastają!

Kiedy widzę kolejnego kłaka
wzbiera we mnie złość taka,
że opisać jej się nie da.
Lecz przyznaję uroczyście
znam ja takiego kota osobiście,
co kołtuni się i kłaczy
i choć żaden środek wyrzucić ich nie uraczy
powiadam: żaden kłąb mnie nie przestraszy!

 hehe 
Kot_Ursus
19 łapek (comments)

środa, 15 września 2010

351. Wierszyk "Kocie mycie"


  Drodzy Czytelnicy, znowu do naszego bloga nadesłałano nam wierszyk....Podejrzewamy kogoś z grona znanych nam Ludzi, hmm myśli 



Kocie mycie
Kocia to natura
i codzienny rytuał
umyć swe futerko
niewidzialną balsamu iskierką.
Nic tak kotu snu z powiek nie spędza
jak brudna, brzydka sierść, słowem nędza!
Kocie mycie: ważna sprawa
należą się kotu wielkie brawa!
Bo o zmierzchu, czy poranku,
na kanapie czy na ganku,
przed południem i w południe
kot swe łapki czyści dumnie,
potem ogon, grzbiet i brzuch
i od razu zdrowy koci duch!
A pod wieczór w świetle zachodzących słońca promieni
kocie futerko schludnie się mieni,
pachnące, wymyte, zadbane,
tak bardzo przez człowieka kochane,
pomrukujące i wtulone w jego twarz,
z radością przez niego głaskane
i dotykane tak,
że człowieku nie wiesz nawet,
jakie szczęście masz!

 hahaha 
Kot_Ursus
23 łapek (comments)

wtorek, 14 września 2010

350. Kocioegzamin na KAWK;)


  Pozostało mi jeszcze pochwalić się Wam Drodzy Czytelnicy, iż równolegle z Żarłologią Stosowaną na Kociarvardzie, będę też studiował pędzling na czas na Kociej Akademii Wychowania Kociofizycznego, w skrócie KAWK. luzakKociouczelnia ta na szczęście mieści się niedaleko Klubu Szafa, jedynie w przeciwnym kierunku do Filii Kociarvardu i zamiast kierować się w lewo, będę musiał iść prosto hahaha . Egzamin na tę drugą kociouczelnię, choć z pozoru łatwy, wcale się takim nie okazał. Poza konkursem świadectw musiałem zdać egzamin z wybranej przeze mnie dyscypliny kociosportowej, w której nie mam za bardzo doświadczenia. Tak więc nie mógł to być ani pędzling, kociarate, warczing, karczing, skok wzwyż na drzewo ani przez płot, a także czołganie się. Pływanie odpadało, gdyż w dalszym ciągu nie zakopałem toporu wojennego z Panią Wodą, Panią Wanną i Panem Prysznicem, to też poszedłem za radą Mufasy i zdecydowałem się pokazać przed komisją kocich egzaminatorów coś, czego jeszcze nie widzieli. Trochę ryzykowałem, ale kto, jak mruczy Pradziadzio Pavarotti, nie ryzykuje, ten nie ma. I tak po trwającym kilka tygodni treningu pod okiem moich Przodków w Piwnicy pod Kocurrami, zaprezentowałem gimnastykę kociartystyczną z hula hopem. luzak  


Najpierw zaprezentowałem technikę lewostronnego kręcenia hula hopem z jedną wysuniętą łapką  hehe To taka sztuczka, choć jednocześnie pomagałem sobie moim kudłatym ogonem.


Następnie przerzuciłem koło na przednią część ciała, wystawiłem dwie przednie łapki i wykonałem skomplikowany popis kotakrobatyczny. hahaha  Zadanie wykonałem bardzo precyzyjnie, a entuzjazm i pozytywny wyraz pyszczków kocich egzaminatorów świadczył tylko o tym, że mam wielkie szanse na zdobycie indeksu KAWK. I tak też się stało. Równolegle z Żarłologią Stosowaną w trybie nocnym zaczynam kociostudia na Wydziale Pędzlingu na czas.

Drodzy Czytelnicy, pokładam wielkie nadzieje w moim kociostudiowaniu. To moje dwie kociożyciowe pasje i mam zamiar być w nich najlepszy!
 hehe 
Kot_Ursus
8 łapek (comments)

piątek, 3 września 2010

349.Egzaminy kociowstępne na Kociarvard;-)


   Jestem już po egzaminach kociowstępnych na Kociarvard University. luzak  Nie pomruczę, ale wpadłem w wir przygotowań do tego stopnia, że zatonąłem w książkach, które od czasu do czasu naciskały na moje pędzelki. Czasem zasypiałem na moich pomocach kocionaukowych, gdyż opanowanie materiału w tak krótkim czasie, wymagało ode mnie ponadprzeciętnej umiejętności harówkowej. Powtarzałem, zapisywałem sobie najważniejsze informacje, a w razie jakichkolwiek wątpliwości i pytań stale kontaktowałem się z moim Pradziadziami, Prababciami, Dziadkami, Babciami, Rodzicami i wszystkimi moimi Przodkami, których udało mi się poznać kociobiście. Posiadam tak wszechstronnie utalentowany Olbrzymowy Ród, iż każdy jego członek specjalizuje się w różnego rodzaju kocionauce, a wiedząc że mogę zostać spytany o dosłownie wszystko, każdego wkład i kocioosoba była i jest dla mnie na wagę złota. Poza wiedzą, zadbałem też, abym moja Olbrzymowa prezencja do idealnych należała i za radą mojej Narzeczonej Pusii i mojej Mamy Emilii przyodziałem czerwoną muszkę, w której już kiedyś zawitałem na blogu.

http://pu.i.wp.pl/?k=MzcxMDM4MDksODA2ODUx&f=MC2b.jpg


  Musiałem zadbać o każdy szczegół mojego kociowyglądu, dlatego też starannie wyczyściłem futerko, tak aby na grzbieciku nie było oznak żadnego oklapnięcia, poddałem się też łapicure, a nadkrzywione pędzelki nawilżyłem “Żelem i balsamem do pędzelków 2 w 1”. hahaha

  Kiedy już wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, w towarzystwie całej mojej Rodziny, w tym mojej Narzeczonej i Mufasy, udaliśmy się do kociokampusu Kociarvard University. Tam skierowaliśmy się do Gmachu Głównego. Po odczytaniu na liście, w której sali odbędzie się mój egzamin, w towarzystwie innych kotowatych oczekiwałem na moją kolej. Choć kociobistość ze mnie poważna to jednak tamtego dnia moje tylne łapki uginały mi się pode mną ze stresu, a lekko tworzące się kłaczki, natychmiast poskramiałem. Przed wejściem do sali na drzwiach doczytałem, że każdy koci kandydat musi odpowiedzieć na trzy pytania przed kociokomisją złożoną z trzech członków. W moim przypadku była to jedna kocia profesor i koci doktor , natomiast przewodniczącym kociokomisji okazał się pewien koci profesor. Prawie każdy wychodzący koci kandydat narzekał na tę kocią profesor, zarzucając jej pytania wręcz z kosmosu. Przestraszyłem się, ale Pradziadzio Pavarotti mnie uspokoił. Kiedy nadeszła moja kolej, pewnym krokiem przestąpiłem próg sali. Pomruczałem “dzień dobry” i przedstawiłem się. Kiedy usiadłem wygodnie przed kociokomisją, moim oczom ukazała się w pełnej krasie wspomniana wymagająca i nieustępliwa kocia profesor. Nie był to nikt inny jak jak Filemoncia, panosząca się Biała Dama, która nigdy mnie nie zaakceptowała i nie polubiła.  nie powiem
-”Witam”- odpowiedziała chłodno i zmrużyła swe niebieskie oko. Poczułem, że całe przygotowania do egzaminu wzięły w łeb, odnosiłem też wrażenie, że to, czego się nauczyłem powoli odpływało z mojej pamięci, nie wspominając już o moich lekko opadających pędzelkach i tworzącym się po cichu czupurku na grzbieciku. Czułem w kościach, że nie mam czego szukać w Kociarvardzie, gdyż na pewno Białaska wymysli takie pytania, abym oblał, a do tego moją Ursusikową głowę zaprzątała myśl, co prof. Filemoncia Biała- bo tak brzmi jej nazwisko, tu robi? Nic to. Pomyślałem o trudzie, jaki włożyłem w przygotowania do egzaminu, pomyślałem też o oczekujących na mnie za drzwiami członkach mojego Olbrzymowego Rodu, pomyślałem też o mojej Narzeczonej, ściskającej za mnie pazurki, o wspierającym Mufasie i mało tego moich Kocich Przyjaciołach blogowych! Nie mogłem się poddać i dać satysfakcję Białej Hrabinie. Na szczęście dla mnie kociokomisja składała się z trzech członków, gdzie każdy wystawiał swoją ocenę. Sprężyłem się i na pytanie przewodniczącego kociokomisji, kociego profesora swoją drogą o porządnym gabarycie, czy jestem gotowy, stanowczym głosem odmruczałem, że tak.
  Pytanie kociego doktora dotyczące rybołóstwa i wędkarstwa i co według mnie jest ważniejsze, okazało się dla mnie bułką z masłem. Na pytanie kociego profesora jak powinien odżywiać się świat kociomody i czy dieta trzech misek jest w mojej kocioopinii warta zachodu, czy nie, ponownie okazało się być niczym trudnym. luzak  Widząc entuzjazm na pyszczkach kocurrowej części kociokomisji, czułem, że jestem już coraz bliżej celu dostania się na Żarłologię Stosowaną. Musiałem tylko odpowiedzić na pytanie prof. F. Białej, które zaskoczyło mnie, gdyż nie wiedzieć czemu zapytała mnie o kociohistorię i rządy króla Ursusa Pobożnego i Ursusa Wąsatego, do których jeszcze miałem się ustosunkować. luzak  I tu ją miałem, gdyż nie przewidziała, że w wolnych chwilach czytuję Kociohistorię i co nieco wiem. Kiedy sprawnie wyraziłem moją kocioopinię, zmrużyła swe niebieskie oczęta, chrząknęła, opanowując tym samym warczing, a jej grzbiet walczył z coraz to powiększającym się kołtunem. Podczas gdy wymienialiśmy się spojrzeniami i to niezbyt przyjaznymi, koci profesor- przewodniczący kociokomisji podał mi łapkę i poinformował, że jeszcze tego samego dnia, zostaną ogłoszone wyniki.
  Ku niechęci prof. Białej, wywyższającej się i panoszącej, umieszczono moje imię i nazwisko na pierwszym miejscu, choć maksymalnej puli punktów nie dostałem, prawdopodobnie wiedząc kto za tym stoi, to nie miało tu już dla mnie takiego znaczenia, gdyż jedno  było pewne: dostałem się na moje wymarzone kociostudia i od października zaczynam w trybie nocnym moją przygodę z Kociarvardem na Wydziale Żarłologii Stosowanej. hahaha  Moi Przodkowie, Mufasa, a przede wszystkim Narzeczona Pusia cieszą się razem ze mną, choć odnoszę wrażenie, że Niebieściuchowi jakoś smutnawo....
Kot_Ursus
29 łapek (comments)