wtorek, 30 października 2012

504. Ragdolka

  Ja też zostałam ostrzeżona przed złymi ludźmi i w ogóle już nie wychodzę z domku. Spotkałyśmy się z tą Pańcią tylko dwa razy, a wywijałam się przed nią, jak nie wiem co...Hmm...
:)












niedziela, 28 października 2012

503. Ocicatka :)



A ja jestem kotką rasy ocicat. Miałam również okazję spotkać tę Pańcię i natychmiast zwróciłam jej uwagę moim-według niej- niesamowitym umaszczeniem. Oczywiście szybko zrobiła mi zdjęcie telefonem,  na którym swoją drogą uchwyciła nie tylko moją kocioosobę. Co prawda nie szwędam się po ulicach, ale zdążyła mnie ostrzec przed złymi ludźmi. Na co dzień mieszkam z jeszcze dwoma kotkami mojej rasy, ale dwie z nas walczą ze sobą o władzę w domku. Ten mały Niebieściuch to nasz idol, jeśli chodzi o zarządzanie, a z Olbrzymem z kolei łączy nas ten sam kraj przodków. Jako że Właścielka Mufasy i Ursusa zapomniała moje imię, hmm, to też nazwała mnie Ocicatką. A o to ja:





czwartek, 25 października 2012

502. Teddy

  Bywa, że nasz Pańcio od czasu do czasu wspomina, że pomimo popularności kotów rasy maine coon, jakoś rzadko je widać. Z kolei Pańcia uważa, że to dobrze, bo oznaczałoby to, że wszystkie- są nie tylko ozdobą swoich domów, ale również ich ludzie dbają, aby nie łazikowały zanadto z racji naszego ufnego charakteru oraz obawy przed kontaktem ze złym człowiekiem. Niestety takich ludzi nie brakuje. Pomądrzyła się, aż tu proszę pewnego dnia spotkała na swojej drodze takiego oto Kociego Jegomościa i to mojej Olbrzymowej rasy. Zdążyła się tylko dowiedzieć, że nazywa się Teddy i podobnie jak ja liczy sobie 5 lat. Szybko telefonem, bo nic innego pod ręką nie było, uwieczniła go sobie na pamiątkę. Co ciekawe on wygląda na dużego kocura, jednak według relacji Pańci, należy do maine coonów miniaturek, bo w porówaniu ze mną jest malutki, choć wątpię, żeby takowe istniały. Ponoć waży tylko 5 kg. Ale oczywiście gabaryty Teddiego mnie nie interesują, ważne, że obaj należymy do tej samej rasy i kotowatych w ogóle.



Witam, to prawda. Za duży to ja nie jestem, choć na zdjęciu tego nie widać, ale to nieważne. Podczas spotkania się z tą Pańcią, najpierw domagałem się od niej drapanek za uszami i po grzbiecie, pomimo że za bardzo się nie znamy, a kiedy mnie wygłaskała, odpłaciłem jej donośną mruczanką. Potem, kiedy nikt nie widział, przykucnęła i powiedziała mi coś ważnego do pędzelka:
" Co Ty tak sobie chodzisz po ulicy Teddy, nie wiesz, że źli ludzie grasują tu i ówdzie? Gdybyś wiedział, co spotkało Lunę, moją kocią sąsiadkę albo jak nam grożono wywiezeniem Ursusa, to z pewnością nie wychyliłbyś pyszczka poza próg Twoich drzwi. Fajny z Ciebie Kocuuro, ale dam Ci radę, nigdy nie łazikuj sobie, lepiej siedź w domku i zajmuj zaszczytną funkcję kanapowca. Haruj, pędzluj miski i mrucz Twoim Ludziom. Wierz mi, że to wszystko dla Twojego dobra".

Wziąłem sobie jej słowa głęboko do serca i od tamtej pory już nie wychodzę. 

sobota, 20 października 2012

501. Filemoncia poirytowana


   Tu Filemoncia Biała. A może jeszcze dwie trzecie Kota?  Phi, dla mnie to te dwa Niebieściuchy, wraz z tą Czarną Luną mogą sobie mnożyć, dzielić, pierwiastkować, całkować, różniczkować, jak za dawnych dobrych czasów pewni kosmici z Matplanety i tak nic im to nie da. Prawda jest taka, że kotomania Ludzi Mufasy i Ursusa zaczęła sie ode mnie i nigdy się to nie zmieni. Sam fakt, że moje zdjecie wisi na ich ścianie, na które ukradkiem spoglądają, do tego ich myśli i powracające rozmowy na mój temat, tylko potwierdzają, jak Pańcia i Pańcio za mną tęsknią. Wypraszam więc sobie, aby mruczano o mnie "pół Kota"!!!
Czuję, jak nostalgia dopadła tych Ludzi....

poniedziałek, 15 października 2012

500. Dwa i pół Kota ;)

Usłyszeliśmy, że gdzieś, na którymś z kanałów nadawany jest film o dwóch i pół, czy jakoś tak. Nigdy go nie oglądaliśmy, ale tytuł ten sprawił, że naszej Pańci pomyślało się, iż ona, (Pańcio też), zmaga się z podobnie brzmiącą sytuacją, którą można by określić "Dwa i pół Kota". Niebieścuch i ja jesteśmy Kotami naszych Ludzi w stu procentach, a Luna to przecież kotka sąsiadów. Jednak przez to, że tak bardzo lubi do nas zaglądać i bywa, że trudno ją wyrzucić z naszego domku,  doszło do tego, że nasi Właściciele myślą i rozmawiają o niej. Co więcej wypatrują, czy może siedzi pod drzwiami albo na płocie, wzruszają się, kiedy ich wita i odprowadza na np. przystanek autobusowy. Pozwalają jej wyjadać resztki po nas i bawią się z nią. Coś podobnego!  Mimo wszystko wiedzą gdzie jest granica, pomiędzy nami a nią, jednak czują, że w połowie to ich Kot! Jak niegdyś Biała Filemoncia. Biało-Czarna sprawa Very Happy


Filemoncia

sobota, 6 października 2012

499. Czyżby?

   Kto to widział! Pańcia natrafiła przypadkiem na to zdjęcie, szukając czegoś w sieci. Pochichrała, choć nie wiem z czego, nie mogła uwierzyć w pewien zbieg okoliczności i natychmiast powiadomiła nas, szczególnie Mufasę! To skandal! No cóż, Rusek tylko spojrzał i zapytał: czyżby? 

http://ryjbuk.pl/mufasa-302059

piątek, 5 października 2012

498. Gdyby Lunka miała być politykiem....



   Tu ponownie sąsiadka Luna. Widzę, że Niebieściuchy postanowiły sobie popolitykować i zaprezentować, które stanowiska objęliby, gdyby musieli. Ja również widziałabym się w kociopolityce, ale mimo że nie lubię, kiedy ktoś mną zarządza, to i tak zgodziłabym się być częścią rządu Mufasy. Bo wiem, że dbałby o dobro wszystkich swoich podwładnych kotów, mimo jego uwielbienia władzy kocioabsolutnej. Objęłabym resort Ministerstwa Sportu, w którym poza jego kierowaniem, zajęłabym się promocją płotkarstwa i skoków, nie wspominając o regulacji populacji ptaków, gryzoni i owadów. Mrucząc konkretniej każdy kotowaty mógłby uprawiać płotkarstwo bez ograniczeń, tj. skacząc z płotów na płoty, wspinając się i zeskakując z nich w dowolnych ilościach, a także przeskakiwać z dachów na dachy. Nigdy nie zagroziłby mu żaden zły człowiek, a gdyby tylko spróbował, to by szybko pożałował. 
   Na razie wszystko to, o czym piszę, pozostaje w strefie marzeń, wszak najpierw muszę skończyć kociostudia na wydziale płotkarstwa i skoków Kociej Akademii Wychowania Kociofizycznego, (KAWK) tej samej, którą w tym roku akademickim kończy Ursus, tyle że na pędzlingu na czas. Nie chwaliłam się wcześniej, bo jakoś nie było okazji. Tak mnie przygotowania do egzaminów wymęczyły, a uczyłam się pod zielonym okiem Ruska, że nie mam sił otworzyć oczu....




😄


wtorek, 2 października 2012

497. Ursus o dzielnicy Ursus :)

Phi! To się Niebieściuch nawymądrzał! Prawda jest taka, że nasi Ludzie nie jechali tylko przez miasto urodzenia Mufasy, czyli Zgierz. Przejeżdżali również przez pewną dzielnicę w stolicy kraju ich przodków o tej samej nazwie, co moje imię! To dopiero zaszczyt! Mimo że wtedy harowałem w fotelu i byłem gdzie indziej, to i tak wyczułem, że mnie obgadują i naśmiechują się. Wąsiki mnie paliły, a pędzelki na uszach stały dęba!!! Pańcia i Pańcio rozmawiali ze sobą szyframi, żeby inni się nie domyślili, twierdząc że cała dzielnica jest pod moim panowaniem i że być może jestem jej burmistrzem. Szkoda, że to nieprawda, bo na pewno rozdmuchałbym w niej konsumpcję i wprowadził moje nietuzinkowe metody rządzenia. Jednak podejrzewam, że żaden ludziowaty nie widziałby mnie w roli przewodniczącego, czy kogoś takiego, ale kto jak nie ja znałby się lepiej na problemach dzielnicy Ursus? Chyba tylko Panowie Traktorzy. 
:)