piątek, 25 stycznia 2013

525. Luna na posterunku

Tu Luna- sąsiadka Niebieściuchów, ostatnio nawiasem mrucząc przezywana przez ich Właścicieli Umcią! Nie zostałam poinformowana o wyjeździe tej Pańci, ani nikt tego ze mną nie przedyskutował! A szkoda, bo tylko ja decyduję o tym, kto i kiedy znika. Za karę nie pokazywałam się w tym domu przez dwa dni, po czym kiedy ci Ludzie- mam nadzieję- zrozumieli swój błąd, zasiadłam w krześle przy stole naprzeciw nich i postanowiłam wyjaśnić sprawę raz na zawsze. Bez mojego pozwolenia nikt nigdy już donikąd nie wyjedzie, a mój przekaz dopełniłam odpowiednim spojrzeniem...
Będę trwała na posterunku i obserwowała tych Ludzi.

-Niestety Umciu, niczego nie możemy obiecać. Ludzie Niebieściuchów.

czwartek, 24 stycznia 2013

524. Koty na walizkach ;)


  Brakowało nam Pańci, kiedy wyjechała. Zanim wyszła z rana zostawiła nam zapaloną lampkę, żebyśmy wieczorem nie przebywali w ciemnościach. Zdążyłem zasiąść na parapecie, z którego zobaczyłem ją w autobusie miejskim. Ona też mnie zauważyła, wzruszyła się, co po powrocie opowiedziała Pańciowi. Potem chodziłem po domu od okna do okna, szukając jej, a kiedy wieczorem Pańcio przekręcił klucz w zamku drzwi wejściowych, od razu pobiegliśmy go przywitać.  Prawda jest taka, że nie przepadamy za tym, kiedy naszych Ludzi nie ma z nami. Podczas nieobecności naszej Właścicielki towarzyszyliśmy-szczególnie ja- wszelkim czynnościom naszemu człowieczemu Opiekunowi. Pańcio karmił nas, bawił się z nami, sprzątał w kuwetach i piaskownicy, od czasu do czasu wypuszczał na małe przechadzki po śniegu, hmm tzn. mnie, bo Rusek ugrzązł pokryty kołdrą, kocem i jeszcze miśkiem!!! Cóż ktoś musiał!


  Dzień wcześniej, kiedy Pańcia się pakowała i lekko nerwowo krzątała się pod domu, aby niczego nie zapomnieć, postanowiliśmy trochę jej poprzeszkadzać. Właściwie to Mufasa, który obsiadał jej walizkę. Ja co prawda zająłem inny bagaż, ale go Pańcia nie zabierała. Śmiała się z naszych wybryków, ale my traktowaliśmy sprawę bardzo poważnie!

   Kiedy po powrocie stanęła w drzwiach od razu pobiegliśmy się przywitać, po czym obwąchaliśmy jej walizkę. Wyczuliśmy zapach jakiegoś psowatego, którego- poza innymi ludziowatymi- Pańcia odwiedziła. Nie gniewaliśmy się, bo przecież ona to tylko człowiek i ma prawo błądzić i popełniać błędyluzak...jak te związane z głaskaniem i zachwalaniem jakiegoś merdającego ogonem psa!

czwartek, 17 stycznia 2013

523. Wieczorne pogawędki Ursusa i Mufasy


Ursus: Jak dobrze Niebieściuchu przysypiać wraz z Tobą na miśku w fotelu, podczas gdy za oknem mroźno i śnieżnie...
Mufasa: Oj tak Olbrzymie, ale nie sądzisz, że mógłbyś opuścić tylną łapę? Grzbiet mi się poczochra...
U: Nic się nie martw, jeszcze nikomu nigdy nic się nie stało z powodu czupurka na grzbieciku. Wiem to z doświadczenia!
M: Nie wątpię.
U: Przy okazji Cię ogrzeję i będzie Ci ciepło. Pańcia podprowadziła nasze czapki uszatki, więc co nam pozostało? Tylko misiek, kocyk i nasze własne futra.
M: Jak to podprowadziła?
U: Zimno jej, nie słyszałeś, jak marudziła?
M: Coś wiem, ale niewiele, bo czas spędzam na harówkach tunelowych i tronowych luzak
U: To rzeczywiście możesz nic nie wiedzieć, tyle masz pracy, że nie dziwię się, że nie zauważyłeś znikających czapek i tzw. podróżniczych roszad naszych Ludzi.
M: Podróżniczych roszad?
U: Pańcia jutro wyjeżdża tam, gdzie znajduje się dzielnica mojego imienia, a wieczorem wraca Pańcio. Natomiast Pańcia wraca w poniedziałek, a Pańcio tego samego dnia wyjeżdża wieczorem. Rozumiesz coś z tego?
M: Tylko tyle, że ułożyli te wyjazdy pod nas, czyli pod koty, a to oznacza, że jesteśmy dla nich ważni. 
U: Nie chcą, żebyśmy zostali sami?
M: Oczywiście.
U: A co z jedzeniem?
M: Olbrzymie, a Ty znowu o jedzeniu. Szkoda mruczeć. Przecież to oczywiste, że zostawią nam pełne miski, szczególnie dla Ciebie. Poza tym już wieczorem wróci Pańcio. Damy radę.
U: Damy, damy...

Pomimo napięcia pomiędzy naszymi krajami przodków, nasze relacje są bardzo w porządku. Hmm, no może do następnego pojedynku kociarate....

wtorek, 15 stycznia 2013

522. Klub "Biała Doniczka" nieczynny!

Tu ponownie Mufasa. Póki nie zaatakował nas śnieg, mogłem delektować się naturalną wodą w Klubie "Biała Doniczka". Właściwie codziennie nowa dostawa i to prosto z nieba! Klub ten położony jest niedaleko domu, do którego najczęściej zaglądają Ruski, choć nie tylko. Pomimo że kojarzy się raczej moją rasę z kocią arystokracją, a przynajmniej pogląd ten dotyczy moich Ludzi, to nie przeszkadza mi spożywanie wody zwanej deszczówką prosto z doniczki właśnie. Ursus nie rozumie do końca mojego zachowania i rzadko kiedy odwiedza ten klub. Nie szkodzi. To moja odskocznia od codziennych kocich spraw. luzak


  Ostatnio jednak klub stoi nieczynny. Wszystko przez to, że Pani Zima rozgościła się na dobre i zamiast serwowania niebiańskiej wody, tudzież deszczówki, wszystko zasypał biały puch. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby już stopniał i "Biała Doniczka" mogła z powrotem być czynną. Nie widzi mi się wychodzenie na dwór i chodzić po śniegu, nawet Olbrzymo kręci wąsem i woli oglądać świat zza okna. Czyżby chciał dołączyć do klubu antyzimowego, w którego skład wchodzę ja i Pańcia? 
Tymczasem muszę sobie jakoś radzić. Najczęściej haruję w kocim tunelu lub grzeję futerko pod kocykiem. Współczuję moim Ludziom, bo oni niestety muszą wychodzić z domu. No cóż, ktoś musi zarabiać na nasze puszki i karmę. Ja mogę- co najwyżej- zająć się zarządzaniem bieżących spraw, w tym pracą kociomagisterką Ursusa i szkoleniem sąsiadki Luny, to też praca w domu bardzo mi odpowiada. A na otwarcie klubu czekam z niecierpliwością!

niedziela, 6 stycznia 2013

521. Mufasa- lekarz DOMOWY PIERWSZEGO KONTAKTU

Tu Mufi-Mufasa. O moich umiejętnościach w zakresie medycyny kocio-niekonwencjonalnej wspominałem już kilka razy, ale że zostanę nazwany przez Pańcię jej lekarzem pierwszego KONTAKTU i DOTYKU, wyczuwającym ból, czy chorobę, zanim się pojawi, to nie podejrzewałbym. Moja Właścicielka jakby postawiła mnie przed prawdziwego człowieczego lekarza, choć wydaje mi się, że jednak wolałaby- w razie czego- skorzystać z jej/ jego porady, niż mojej. Nie mam nic przeciwko, ale moją kociowiedzę i kocie wyczucie również posiadam, co dobrze wdrażać w życie.  Kiedy około tygodnia temu ułożyłem się wokół głowy mojej Opiekunki, tzn. zastosowałem technikę kociej aureologii:), a robię to bardzo sporadycznie, bo wolę spanko w nogach moich Ludzi, od razu powiedziała do Pańcia, że jej DOMOWY futrzasty lekarz już jest na posterunku i chyba coś niedobrego wyczuwa, mimo że nic ją nie boli. Hmm, bo jeszcze nie bolało, ale miało zamiar! Można pomruczeć, że wyprzedziłem choróbsko i swoją kocioosobą postanowiłem wysłać je tam, gdzie pieprz rośnie. Dlatego też czuwałem całą noc nad głową mojej Właścicielki, a następnego dnia Pańcia obudziła się zdrowa bez gorączki, ani bólu.
   Olbrzym postanowił iść w moje ślady, choć jemu idzie leczenie trochę gorzej, to pewnej nocy zaskoczył mnie pozytywnie. Precyzyjnie wsunął się na poduszkę Pańci, po czym lekko zsunął się w dół, odwrócił się do niej grzbiecikiem tak, aby nim dotykać jej pleców. Dzięki całej operacji nie zmarzła, a co więcej całą noc mogła liczyć na ogrzanie ich przy pomocy Ursusowego futra. A na drugi dzień uradowana napełniła nam miski, szczególnie Olbrzymowi, bo mnie jedzenie nie interesuje zanadto. Ja mogłem liczyć na przytulanko oraz wyśpiewanie przez nią  do mojego ucha dwóch zwrotek i refrenu hymnu kraju moich Przodków. Także warto! 

piątek, 4 stycznia 2013

520. Już po...

Święta minęły, trudny dzień fajerwerkowy również, urodziny Pańci także, tak więc w końcu możemy odsapnąć. Skończyło się chodzenie w muszkach, które zakładamy tylko na specjalne okazje. Co prawda powróciliśmy już do naszych starych zajęć, do których m.in. należy harówka łóżeczkowa, ale tym razem postanowiliśmy ściśle współpracować Zostaliśmy nakryci przez Ludzi, chociaż Mufasa sam się przykrył! Na dokładkę podśmiechiwali się z nas, nie rozumiejąc, ile pracy i obciążeń przeszliśmy obaj podczas ostatnich dni.
No i mamy Nowy Rok, nowe kocie wyzwania i nie tylko...luzak