czwartek, 31 października 2013

582. Mufasa jesienny o smyczy

   O ile Olbrzymo wychodzi na spacerki na smyczy, o tyle ja postanowiłem się przeciwstawić. Dla mnie ten kawałek sznurka zakończony blokadą godzi w mój Mufaskowy honor i obraża moją kocioosobę! Odbiera mi godność i niezależność, a także sprowadza do roli poddanego!!! Smyczom, czy to pism, czy kocim mruczę stanowcze: NIE. Dobrze, że chociaż nie każe mi się zakładać kagańca na pyszczek, bo to dopiero byłby zamach na moją wolność! Dałem wyraźnie do zrozumienia moim Ludziom, że nie życzę sobie żadnych uwięzi na futerku- poza obróżką-  i kiedy tylko trzymali w ręku smycz, natychmiast wycofywałem się. Albo spacerek bez smyczy albo nigdzie nie wychodzimy. Oboje należą podobno do istot rozumnych i potrafią myśleć, więc się domyślili, o co mi chodziło. Nie mieli wyjścia, to też zgodzili się na moje warunki. Ursus spacerował jak psowaty, natomiast ja elegancko stąpałem w nagrodę przy łydkach Pańci i Pańcia. I tak ma być!!! 

Sprawdziłem jeszcze, jak się ma Pani Jesień. 






wtorek, 29 października 2013

581. Jeszcze jeden spsiompromitowany;)

Szanowna Psia Koleżanko! Ja gdyby nie kraty to pobiegłbym do tego Kocura i pobawił się z nim! Taka psiompromitacja! Na jego widok zacząłem merdać ogonem i nawet stać na dwóch łapach! W ogóle nie interesował mnie jego podniesiony grzbiet, ani warczingowo-syczingowe techniki w moim kierunku. Niestety przyszli moi ludzie i zabrali mnie. Teraz pozostaje mi tylko patrzeć na oddalającego się Kocura i jego właścicielkę. Może następnym razem uda się zapoznać Olbrzyma.
luzak hehe 

poniedziałek, 28 października 2013

580. Jesienne spacerki

  Pogoda bardzo sprzyja spacerkom, choć ostatnio powiewa za bardzo. Do tego jest tak kolorowo od jesiennych liści, że aż trudno oderwać od nich wzrok. Mnie jednak bardziej interesują ptaki i inni napotkani po drodze nieznajomi. Liście zaś stanowią wygodny grunt pod łapkami. Co prawda muszę chodzić na smyczy, ale nie przeszkadza mi to. Robię furorę wśród innych ludzi, choć nie tylko! Niektóre osoby czasem nawet zatrzymują się i pytają, czy jestem kotem, czy psem! Skandal! A do tego wszystkiego jeszcze moi Ludzi mnie obgadują, zastanawiając się, do której grupy zwierząt futrzaście domowych należę: kocio-kociej, czy psio-psiej i naśmiechują się z mojej kocioosoby podczas przechadzek. 





   Bywa, że nie tylko inni ludzie próbują się ze mną zapoznać. Czasem psowate okazują mi sympatię, a ja nie pomruczę, niektórym odwzajemniam tym samym. Kociompromitacja! Ale spokojnie. Zawsze najpierw muszę im pomruczeć, kto tu rządzi i przedstawić moje Ursusowe zasady ;) 


 Podnoszę wtedy grzbiet, stosuję technikę warczingowo-syczingową, po czym psowaty ma dwa wyjścia: albo akceptuje mnie i moje reguły albo wycofujemy się z gry i nie wchodzimy sobie w drogę ;)


  Że też musiałam polubić tego Kocura! Niby Olbrzym, a jakiś taki mały przy mnie. Jak mogłam merdać przed nim ogonem i pokazać mową ciała, że chciałabym się z nim bawić? Jak mogłam przyjaźnie do niego zaszczekać? Tak się spsiompromitować! Dobrze, że nie było innych Psów w pobliżu.
Chociaż z drugiej strony chodzą słuchy, że to nie kotowaty, tylko pies przebrany w kocie futro ;) A na dokładkę nosi psie szelki i smycz oraz mieści się tylko w drzwiczkach dla psów, gdyż te przeznaczone dla kotów są dla niego za małe. Może więc jakoś sprawa rozejdzie się po kościach i nikt mi nie poszczeka, że się zbłaźniłam...


piątek, 25 października 2013

579. Zagadka nr 1

   Niedawno Pańcia poprosiła naszego Pańcia, aby odgadł pewną zagadkę, którą  kilka dni temu wymyśliła:

-Jak nazywa się ulubiony poeta Ursusa?
-PUSZKIN :)

Co prawda Pańcio nie zgadł, ale od razu "załapał" o co chodziło, po czym ludziowate miały śmiechu co nie miara. Bardzo śmieszne! Hmm...
:)

niedziela, 20 października 2013

578. Lustereczko powiedz przecie..

Lustereczko powiedz przecie, kto najszybciej pędzluje miski i jest najbardziej żarłoczny na całym świecie?

Hej, lustereczko! 
To jakaś podpucha! Żadnej odpowiedzi, czy te lustro na czymś się zna? Czy milczy, bo obawia się przyznać, że są ode mnie lepsi? Hmm Może okno na koci świat coś wie...

 


środa, 9 października 2013

577. Okno na (koci) świat


   Skoro są drzwiczki na koci świat, to nie może też zabraknąć okna na świat. Właściwie okna z siatką! Hmm. Siatka od lata chroni Ludzi przed komarami, które jeszcze ciagle nie wiadomo skąd sporadycznie się pojawiają. Ale znalazła też inne zastosowanie- kocie zastosowanie. Blokuje mnie przed wyskokiem, a nie pomruczę- kusi mnie. Pańcia i Pańcio dobrze mnie znają moje wybryki i nie wiedzieć skąd, doskonale wiedzą, co mi siedzi w głowie i na pędzelkach. Hmm :) W przeciwieństwie do Mufasy nigdy mi nie ufają, jeśli chodzi o moje Olbrzymowe zamiary wobec okna- nawet z siatką!
 Hmm Podglądywanie ptaków z tej perspektywy bezcenne. Szkoda, że nie mogę ich chwycić łapą i przytulić do mojego maine coonowego serca...
:)

poniedziałek, 7 października 2013

576. Drzwiczki na świat :)

  Zapomniałem wspomnieć, że obok kociorvette i nowej kuwety do rzeczy umilających nam życie, dołączyły drzwiczki, które nazwaliśmy drzwiczkami na świat. W końcu możemy wychodzić i wracać kiedy chcemy,  bez nawoływania naszych Właścicieli, bez trącania klamką, bez ocierania się łapami o drzwi. I Ludziom łatwiej i nam. Cóż za ulga i wielka frajda. Drzwiczki na świat mają tę zaletę, że mogą zostać zablokowane na wejście obcych kotów nocą, w naszym przypadku sąsiadki Luny. Na nas blokada nie działa, gdyż pewna opcja w drzwiczkach rozpoznaje tylko nas, poprzez nasze czipy. Ludzie wcześniej "kazali" programowi zapamiętać nas, który od razu wykrył "coś" w naszych grzbietach. Drzwiczki mogą być całkiem odblokowane, również dla innych kotów, mogą być też zablokowane z dwóch stron, kiedy nasi Ludzie nie chcą, abyśmy w ogóle wychodzili. Taka sytuacja na szczęście nie zdarza się, w przeciwnym razie po co te drzwiczki? Mogą też być automatycznie zamykane natychmiast po naszym wejściu, jak i dopiero po 10 sekundach.  Jak to mruczą: żyć, nie umierać. :)
Zanim jednak nauczyliśmy się korzystać z naszego nowego wejścia i wyjścia na świat, nasze ludziowate poświęciły nam kilka dni na naukę. Z uwagi na to, że nie znaliśmy takiego urządzenia wcześniej- nie to co Luna- nie wiedzieliśmy, co robić. Ich technika polegała na tym, że Pańcio pokazywał nam, jak otwiera się drzwiczki i lekko nas wypychał na zewnątrz, zaś po drugiej stronie czekała Pańcia ze smakołykami, gdzie za każde udane wyjście dostawaliśmy nagrodę. Potem role się odwróciły i za każde udane wejście do środka z Pańci pomocą, Pańcio obdarowywał nas kocią niespodzianką. Muszę przyznać, że ja Olbrzymo nauczyłem się szybciej całej procedury, gdyż tak bardzo zależało mi na dodatkowym jedzonku, że nawet nie spostrzegłem, kiedy się nauczyłem. 
Niebieściuch nie jest tak łasy na smakołyki, stąd u niego proces trwał trochę dłużej. 
A aktualnie należymy do starych wyjadaczy, hmm, wyjadaczy??? Mniam, mniam:) Potrafimy nawet ganiać się z ogródka do domu, nie zwracając uwagi, że istnieje jakaś przeszkoda w postaci drzwiczek. Hmm. Lunę nasi Ludzie wpuszczają do środka, odchylając okienko, ale zawsze jej powtarzają, że jak wyjdzie, to będzie problem z powrotem, a ona wszystko rozumie! Ja wiem, że po prostu nie chce im się każdego dnia odblokowywać drzwiczek, specjalnie dla Czarnulki.

Ciekawa jestem, kiedy zamierzają mi otworzyć! 
Stanę trochę dalej, to na pewno mnie zauważą, hmmm. 



środa, 2 października 2013

575. Profesor Rus-Mufasow i jego asystent dr Lew-Olbrzymo ;)



 Są takie chwile w życiu człowieka, że nie potrafi on powstrzymać śmiechu. Śmieje się i śmieje i nic na to nie poradzi. To spotkało wczoraj Pańcię, bo tak chichrała i chichrała, że trudno jej było złapać oddech...hmm Wszystkiego byśmy się spodziewali, ale nie tego, że to nasz kociolekarski wizerunek wywoła w niej takie emocje.. Dla niej żarty, dla nas poważna sprawa. Pańcio zresztą nie lepszy. Zamiast doceniać futrzaście medyczny wkład w ich zdrowie, to oni się podśmiechują...