środa, 30 kwietnia 2014

639. Fryzjerzy...nocą

  Italianiści to nie jedyne określenie jakim obdarowała nas Pańcia. Choć sądziła, że się nie domyślimy, to ku jej zdziwieniu szybko odgadliśmy, że chodzi o Fryzjerów. Stale powtarzała te słowo, kiedy tylko zbliżyliśmy się do jej włosów. Nazwa ta wzięła się prawdopodobnie z tego, co potrafiliśmy nocą stworzyć na głowie naszej śpiącej Właścicielki. No cóż, założyliśmy mały i tajny zakład usług kociofryzjerskich nocą! Szczególnie Mufasa mógłby się tu pochwalić niebywałymi trendami kociofryzjerskimi, uzyskanymi jedynie za pomocą jego dwóch, a czasem i czterech łapek. Najważniejsza fryzura to ta na tzw. kołtuna i tapira tylko po jednej stronie głowy, druga część pozostawała gładka.  Przy okazji masaż głowy i szyi gratis, a do tego mruczące kołysanki do ucha. Moja działka ograniczała się jedynie do przygotowania włosów ludziowatej pod Niebieściuchowe fryzjerstwo w postaci ich zwilżenia za pomocą mojego języka. Niestety, ale te praktyki często Pańcię wybudzały ze snu i albo nakrywała się kołdrą albo zrzucała nas z poduszki. Kto to widział! Nigdy nie zrozumieliśmy, dlaczego cały proces nie przypadł jej do gustu. Bo nie lubiła, kiedy próbowałem umyć jej głowę! A kiedy wstawała z najoryginalniejszą przecież fryzurą na kołtuna i tapira, zamiast się ucieszyć, ona natychmiast biegła do łazienki, prosząc o pomoc Pana Prysznica i Panią Szczotkę!!! Ludziom nigdy nie dogodzimy!


P.S. Jako że Ludzie nigdy nie uwiecznili na pamiątkę naszego nocnego kociofryzjerskiego profesjonalizmu i ponadprzeciętnej pomysłowości, będziemy się posiłkować (posiłkować? Hmm-czas coś zjeść), zdjęciem innej Pani znalezionym w sieci. Mniej więcej tak sama fryzura, tylko inny kolor włosów. Jak mogła nie spodobać się naszej Właścicielce? Zastanawiam, czy ta osoba z fotografii również korzystała z usług kotowatych nocą? 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

638. Mufasa Italianista :)

Gdybym miał wymienić kilka ulubionych rzeczy Niebieściucha z pewnością należałoby wspomnieć o włosach Pańci. Temat ten przechodzi sam siebie, gdyż nawet Bambosz, kurczaczek w misce, czy zabawa w berka z Pańciem nie są w stanie tak zafascynować Ruska, jak właśnie owa, że tak pomruczę, długa ozdoba głowy naszej Właścicielki. Od dnia, w którym te rosyjskie niebieskie kocięcie zostało zabrane do nowego domu, co dla mnie oznacza, że od zawsze z uwagi, że wtedy byłem dopiero w planach, towarzyszą mu jej włosy. Począwszy od podróży, kiedy nasze ludziowate odebrały Niebieścucha z hodowli. Zamiast spędzić ją w transporterku- w przeciwieństwie do mnie- on musiał przesiedzieć na Pańci ramieniu i wtopić się w jej włosy, mrucząc jej do ucha. Gdyby wtedy nasi Opiekunowie wiedzieli, że to początek wielkiej historii z życia Mufasy, nie uwierzyliby. Gdy Pańcia cofnęła się do pewnych rozmów, telefonów i powiązała fakty, od razu  wiedziała, że wszystko miało swój początek w tym, jak traktowała Niebieściucha jego pierwsza Pani, czyli Pani Hodowczyni! No cóż, jak też nie mogę narzekać na moich pierwszych Ludzi! 
  Dalsze włosowe losy przeplatały się ( hmm przeplatały?) z różną intensywnością. W zależności od nastroju Ruska Pańcia nie mając nic do gadania, musiała godzić się na zajmowanie połowy jej głowy przez małe, mruczące, niebieskie kocie ciałko. W nocy i dzień! Nawet kiedy oglądała telewizję, czy kiedy czytała. Bywało też tak, że nastąpiła kilkumiesięczna przerwa od włosów z racji, że pojawiłem się ja i obrażony Niebieściuch nie potrafił wybaczyć naszym Ludziom. Kiedy jednak pogodził się z sytuacją i wszystko wróciło do normy, "zaatakował" jeszcze bardziej. Do wtapiania łapek we włosy doszedł masaż i głośniejsze mruczenie.
Pańcia starała się związywać włosy do snu, bo to co wyprawiał Mufasa na jej głowie od razu kwalifikowało się do dłuższego rozczesania. Po kilku latach i ja spróbowałem wziąć przykład z Ruska, choć nie na taką skalę. Aktualnie, jako że wszyscy jesteśmy starsi i bardziej doświadczeni i żadne włosowe sytuacje nie są nam obce, Pańcia bardzo się wycwaniła. Kiedy jej podpadniemy, od razu nam mówi: "Dziś związuję włosy za karę! Nie będzie masowanka, ani zanurzania łapek i możecie sobie iść do Pańcia!"
A Pańcio ma krótkie i co tam masować? Najgorzej, że jest konsekwentna i obok kucyka, (hmm, a to dwie klacze by się uśmiały ), czy koczka, które jakoś udaje się Mufasie okiełznać, potrafi zapleść warkocz francuski i wtedy bądź tu mądry Kocie! 
Bo jak się do tego czegoś dobrać? Innym razem przed snem potrafi na widok nadchodzącego Niebieściucha ukryć się pod kołdrą, szepcząc że zbliża się Italianista- studiujący WŁOSKI!!! (Studiujący od ośmiu lat i końca nie widać, hmm).
Pańcio zaś i trochę zazdrości Pańci i naśmiechuje się z jej wybryków. Niech tak nie narzeka, bo kto chodzi po jego plecach, przycina z nim komara po obiedzie i ogrzewa mu klatkę piersiowąw nocy? Oczywiście, że ja Ursusso Olbrzymo! 

 

środa, 23 kwietnia 2014

637. Bonusy

Pańcia za każdym razem, kiedy robi zakupy w sklepie internetowym, dostaje tzw. punkty bonusowe. Nadszedł czas, że musiała coś dla nas wybrać, bo inaczej by jej przepadły. Przybyły dwa tunele, za którymi- ku rozczarowaniu Ludzi- średnio przepadamy, może dlatego, że z nas są dwa koty seniory, (choć nie widać tego za bardzo), i nie w głowie nam już polowanka i ganianka po norkach. Hmm, chociaż? To raczej zależy od naszego humoru i ochoty do zabawy danego dnia. Bambosz Niebieściucha robi furorę, zaś w moim przypadku kocia wędka. Jak do tej pory nie do przebicia!




Pomruczałbym, że nie przewidziano tunelów dla mojego Olbrzymowego gabarytu, aczkolwiek kiedy potrzeba potrafię się zzpiować  i metodą na płaszczkę prześlizgnąć się z jednego końca na drugi....


Koń by uśmiał, jak to ma być dla mnie...hmm 



Dla Mufasy to żaden wyczyn prześlizgnąć się przez tunele...





 

wtorek, 15 kwietnia 2014

636. Dwie Klacze

Na drodze naszej Pańci stawały już Koty, Psy, czy Ptaki, nawet jedna Małpa tu była, ale nigdy Konie! A raczej dwie Panie Klacze! Ludziowata to ma szczęście, nawet Pańcio takiego nie ma :) 


Gdyby ktoś mi powiedział, że zawitamy do świata mruczących Futrzaków, gdzie jeden to jakaś krzyżówka kota i psa, tzw. Kotopies, to chyba uśmiałabym się jak....koń??? Hmm... Podkowy nie urywa :)



Co my rżymy? ;)

sobota, 12 kwietnia 2014

635. Ruskun


Ja może nie mogę pochwalić się takim gabarytem jak Norweg, ale choć nie widać na zdjęciach- jestem również spory. I to w dodatku Pańcia Olbrzyma widząc mnie, stwierdziła, że wyglądam jakby na połączenie kotów: maine coona i rosyjskiego niebieskiego. Natychmiast nazwała mnie RusCoonem albo Ruskunem. Nieistotne, że kiedyś już gościła tu niejaka Ruskówna. Może i ją kiedyś poznam. Wpadliśmy na siebie z tą ludziowatą przypadkiem i raczej szanse są niewielkie na nasze kolejne spotkanie. Mimo to powywijałem przed nią, a ona nie zwracając uwagi na innych pstryknęła mi kilka zdjęć telefonem ;) Dobrze, że istnieją takie cuda technologiczne, inaczej nie mógłbym się tu zaprezentować.



czwartek, 10 kwietnia 2014

634. Norweg

Ludzie obgadali mnie od pędzelków po pazurki na tylnych łapkach, że aż trudno cokolwiek skomentować. Nie będę rozstrząsał tej sprawy, nie mam na to czasu. Pomruczę tylko, że wybaczam im, a to głównie dlatego, że zabierają mnie na codzienne małe spacerki. Jak prawie psa, hmm. Wycieczki kocim pojazdem, zwanym kociorvette chwilowo zostały odłożone i czekają na cieplejsze dni. Przechadzki w psim zestawie (niestety:)) zaś zwracają uwagę innych człowiekowatych, psowatych i nawet kotowatych! I tak oto wczoraj naszym oczom ukazał się pewien futrzasty Jegomość należący w ocenie naszej Pańci do rasy norweskiej leśnej. Nazwała go, bo uznała, że to on, Norwegiem. Najszybsze skojarzenie. Pomimo że odznaczał się ponadprzeciętną wielkością budowy ciała, to jednak przegrywał ze mną w pojedynku na gabaryt, czyniąc mnie prawdziwym osiedlowym Olbrzymem w kocim rozumieniu. Mnie co prawda budowa ciała Norwega nie interesowała, bardziej intrygowała mnie jego kocioosoba.
 - Przepiękne, niezwykłe kocisko- podsumował Pańcio, a ja-no cóż-zgodziłem się. Norweg wędrował sobie bez smyczy, szelek, ani niczego kociego, czy psiego w przeciwieństwie do mnie. Zainteresował się nami i gdyby nie jakiś szczekacz, który go wystraszył, moglibyśmy zapoznać się bliżej. A tak zniknął w zaroślach i prawdopodobnie z uwagi na jego wygląd i przyjazny charakter raczej nie zobaczymy go tak prędko. Jego ludziowate muszą go chronić przed złymi ludźmi. 


Nawet przyjaźnie nastawiony ten Olbrzym Amerykanin! Rzadko spotykam Kotowatego, który nie reaguje na mnie bez warczingu i syczingu. Mógłbym z nim trochę pomruczeć, w przeciwieństwie do jego współmieszkańca Ruska, ale na razie zostanę z boku. Jego ludziowate też jakieś takie pogodne....hmm a może to jacyś dziwacy albo kosmici? 



:)