wtorek, 29 września 2015

763. Hmm...

 
Onet.pl

  Dla większości ludziowatych na świecie to poważna sprawa, ale dla naszych kociobistych i domowych Ludzi, czyli Pańci i Pańcia to niepohamowany śmiech! Mówią, że jeden z tych człowiekowatych, to wypisz wymaluj nasz Niebieściuch, a taki inny zdecydowanie do mnie niepodobny. Jedynie wzrost by się zgadzał. Żeby wszystko było idealne, ten drugi musiałby posiadać odpowiedni gabaryt, czupurka na głowie i przypominać poniekąd puchatego misia! Chyba nie nadążamy za naszymi ludziowatymi, bo znowu używają szyfrów, ale przyjdzie czas, że odgadniemy, co mają na myśli...Hmm, ku chwale rywalizacji!
:-)

niedziela, 27 września 2015

762. Olbrzymo Groźny


Albo sobie syknę, zrobię Sycoona oraz Olbrzyma Groźnego! Niech wszyscy wiedzą, że ze mną nie ma żartów! Ci od siatkówki też! 
Poza tym Pańcia musi pokazać mi zawartość torby! 
:)

środa, 23 września 2015

761. Rozterka na maine coonowe serce

  Ach ta siatkówka...ale będzie dobrze. Te sportowe wydarzenia zawsze przypominają mojej kocioosobie, że ja tak naprawdę kibicuję dwóm krajom. Tym moich Przodków i temu, w którym się urodziłem. Jestem przecież też polskim Kocurro, tak więc po połowie moje maine coonowe serce musi dzielić radość i smutek pomiędzy USA i Polskę. Z jednej strony euforia z wygranej Amerykanów, a z drugiej żal z przegranej Polaków. Nie będę komentował niedorzecznych zasad kwalifikacji olimpijskich, bo musiałbym syknąć! Bo żeby tyle się napracować i nic nie dostać? Moje maine coonowe serce musi przyjąć dwie skrajne emocje i jak tu żyć? Nie jestem też pocieszony z braku, ( może na razie chwilowego), awansu kraju Przodków Niebieściucha, bo choć nie mruczę o tym głośno, to obok pędzlowania misek, regulacji populacji drobiu i gryzoni, rywalizacja z Ruskiem o wszystko i wszędzie to kolejny sens mojego kociego istnienia! hehe Mufasa to mój najlepszy kumpel, to także mój brat- pomimo braku biologicznego pokrewieństwa, a jego panosząca się i przemądrzała kocioosoba wraz z krajem jego Przodków na wszelkich imprezach sportowych i nie tylko, jest mi po prostu potrzebna! To coś w rodzaju wyzwania! Inaczej nic by się nie działo, gdyby nie walki o tron i konkurowanie o zwycięstwa!  Usiądę koło Pańcia i postaram się jakoś nie przejmować.



Olbrzymo miło mnie zaskoczył, ale ja pomruczę to samo, co on. Ja również odczuwam rozterki w moim Ruskowym sercu i także potrzebuję tych naszych przepychanek rosyjsko-amerykańskich. Myślę, że i naszym Ludziom w jakimś sensie, (niespodziewanie 

dla nich), przysparzamy przez nie rozrywkę i codzienną dawkę humoru.

niedziela, 20 września 2015

760. Przed meczem Rosja-USA

  Ludziowate śledzą mecze siatkówki kraju ich Przodków, nagrywają je i potem wieczorami oglądają. My siłą rzeczy również zostaliśmy wciągnięci i  zainteresowaliśmy się tematem, tym bardziej, że tam biorą udział kraje naszych Przodków! Do tej pory jakoś nie dochodziło do spotkania Rosji i USA, ale co uciecze, to się nie odwlecze i jutro zapowiada się ciekawy pojedynek. Pomruczałem Niebieściuchowi, żeby tak się nie nakręcał, bo na pewno wygrają Amerykanie. Zaprzeczył i obdarzył mnie nieprzychylnym kociospojrzeniem. W wirze naszego konfliktu sportowego ( znanego nie od dziś), znowu zapomnieliśmy o naszych Ludziach, a właściwie o tym, komu zamierzają kibicować? No właśnie komu?
:)

Olbrzymie nie wymądrzaj się!

Mufaso, ja tam swoje wiem...
Ursus: wybiorą Stany!
Mufasa: zapomnij Olbrzymie, tylko Rosja!

Olbrzymo się nie zna, a mnie nurtuje, kogo wybiorą Pańcia i Pańcio...

759. Dywanik na dywanie

  Po operacji "mysz" Pańcia przestała marudzić z powodu rzekomego braku zaangażowania z mojej strony w regulację populacji much i komarów. Odpuściła też Mufasie, który zajął się ćmami. Po prostu zabrakło jej argumentów i przyznała, że oceniła nasze kocioosoby niesprawiedliwie. Pokazała, że też czasem się myli. Przeprosiła i poczęstowała nas dodatkowymi smakołykami, wszak mysz w domu to dla niej coś, czego nigdy by się nie spodziewała. A jak sama powiedziała, z takimi specjalistami jak my- nic jej nie grozi. Nie żeby się bała gryzonia, ale po co miała wkładać swoją energię w jego wypędzenie, skoro ja mogłem to zrobić? Teraz jestem domowym bohaterem i jedynie tylko ubolewam, że zaprzestano wzywania mnie na dywanik. Takie życie, że nie można mieć wszystkiego. Postanowiłem jednak sam się wezwać na domowy dywan, stając się niejako drugim mniejszym i futrzastym dywanikem i to w pozycji na tzw. długasa. (To określenia ludziowatych, których nie skomentuję, hmm).
Prawda, że jestem malutkim dywanikiem, hmm tzn. kotkiem? 


"Malutki" futrzasty dywanik na dywanie...

czwartek, 17 września 2015

758. Berek ogródkowy

  Pogoda coraz gorsza, ale póki co jeszcze można zażyć zabawy w tzw. berka ogródkowego. Później będzie coraz trudniej, zważywszy że Niebieściuch spędza chłodniejsze dni pod kołdrą albo w swoim BamboszuJak na razie to ja gonię Ruska, a nie odwrotnie.



Zdj. pt. "Ursus goniący Mufasę".

środa, 16 września 2015

757. Operacja "mysz"



   Nie tak dawno zostałem wezwany przez Pańcię na dywanik, a Mufasa na miśka. Zarzuciła nam brak działania w kwestii regulacji populacj much, muszek owocówek i komarów. Nie wiem, jak Niebieściuch, ale postanowiłem pokazać naszej Właścicielce, że bardzo się myli. Na jej oczach połknąłem tłustą, ogromną muchę, zwaną przez Pańcię helikopterem ( hmm), a kilka dni później sprowadziłem do parteru łapą pewnego trzmiela. Naszej ludziowatej nie spodobało się moje traktowanie tego owada i zanim go obezwładniłem, metodą na plastikowy kubek i kartkę, uratowała go, a potem uwolniła, powtarzając że pszczół, os i trzmieli nie wolno mi atakować. Kto to widział! To niech się zdecyduje- owady to owady. Hmm... Aż w końcu nadszedł ten dzień, dzień mojej kociej dominacji w domku, kiedy w nasze progi nie wiedzieć skąd, wtargnęła mysz. Sądziła, że niepostrzeżenie się prześlizgnie, ale nic z tego. Moja kocioosoba już czekała na posterunku, po czym zrobiła porządek. Operacja "mysz", " mysz polna" albo "szczur" rozegrała się w bardzo krótkim czasie, tak krótkim, że niczego nieświadoma Pańcia nie domyśliła się, co się działo. Uznała, że się bawię i gram w hokeja:) którąś z zabawek, a kiedy podeszła do mnie i zobaczyła pokonanego gryzonia, otworzyła oczy ze zdumienia i unosząc intonację głosu, zapytała mnie, skąd się tu wzięła mysz. A może to szczur? Co by to nie było, udowodniłem, że czuwam i trzymam łapkę na pulsie. Może regulacja owadów to nie moja bajka, bo nuda, ale niech Pańcia nie marudzi, bo regulacja populacji gryzoni i drobiu, to niezwykle wyczerpująca czynność. 
:-)


poniedziałek, 7 września 2015

756. Pomponus pospolitus



   Encyklopedia roślin wyróżnia wiele roślin, ale na pewno nie zna jednej. I nie pozna, bo to nazewnictwo naszych ludziowatych. Pańcio, pod wpływem naszych wspólnym spacerków, przechodząc obok hortensji zapomniał, że hortensja to hortensja i użył na jej cześć zupełnie inną nazwę, czyli pompony. Przypominały mu je i tak oto powiedział.  Pańcię tak rozbawiła ta nazwa, że dopełniła ją jako pomponus pospolitus. Teraz zamiast mówić hortensja, oni mówią pompony, ale tylko między sobą. Nikt poza nami nie wie, o co chodzi, a ogrodnicy i botanicy raczej nie uznaliby takich żartów. Choć za naszymi ludźmi często trudno trafić, to nam pasuje nowe określenie dla hortensji. Ale jak znam życie jej z pewnością nie :)

Hortensja: Oczywiście, że nie! Wypraszam sobie...
Moja kocioosoba dawniej pod Pomponami ;-)

Na imieniny Pańci zaniosę jednego, a co...

A potem Pańciowi na urodziny...


sobota, 5 września 2015

755. Pan Filip


   Okazało się, że nie tylko ja trafiłem na dywanik. Niedawno na odkurzaczową emeryturę przeszedł Pan Elektrolux, który dzielnie służył nam przez ostatnie lata. Zakończył współpracę z dywanami, podłogami i innymi powierzchniami. Poznałem go, jako kociątko i teraz przyszło mi go pożegnać. Czas upłynął, nie pomruczę, Odkurzacz czeka już na wywóz, a że życie toczy się dalej, to w jego miejsce pojawił się jego następca, czyli Pan Filip. Pan Filip z rodziny PhilipsówPidgin emoticon winking   ledwo przybył do domku, a już postanowił zrobić porządek dookoła. Bez żadnych skrupułów,  nie mając sobie nic do zarzucenia rozpanoszył się na dywanie, wprowadzając zamieszanie i hałas. Jego możliwości ssące zaburzyły nasze harówki, ale też zwróciły naszą uwagę. Co więcej Cwaniaczek próbował zapoznać się z moim futerkiem! Chyba uznał, że skoro pozwalałem Panu Eletroluxowi robić sobie masaż szczotką mojego grzbiecika, co można było już wcześniej zobaczyć, (video), to będzie tak samo w jego przypadku. Nic z tego, musi sobie zasłużyć, by zyskać moje zaufanie. Poprzedni Pan Odkurzacz musiał sobie zapracować na moją uwagę, to też w przypadku Pana Filipa nie będzie inaczej. Na razie go obserwujemy i zobaczymy, co będzie dalej. Podejrzewamy, że Pani Pralka rówieśniczka Pana Elektroluxa również za jakiś czas przejdzie na emeryturę, coraz gorzej z nią, ale nasi Ludzie mają już upatrzoną następczynię. Poczekają, aż całkiem przestanie pracować, a nam pozostanie patrzenie, jak będzie wywieziona do miejsca, o którym wie tylko Pan Śmietnik. Póki co nigdzie jeszcze nie odjeżdża, a Niebieściuch może na niej przesiadywać. Tymczasem sprawdzę, co Pan Filip knuje...




Odkurzacz Pan Filip: Co za bezczelne Kocisko! Jeszcze przyjdzie czas, że będzie prosić o masażyk, a póki co zajmę się moją nie za bardzo wdzięczną pracą. Dopiero co zacząłem moją podróż pośród dywanów i podłóg...Moje bycie na dywaniku to zupełnie inna historia, niż tego Olbrzyma...

piątek, 4 września 2015

754. Na dywaniku i...miśku


     Trwa jeszcze lato, owady krążą dookoła, doprawdzając Pańcię do szału. Nie musieliśmy długo czekać i stało się. Zostaliśmy wezwani i wylądowaliśmy kolejno: ja na dywaniku, a Mufasa na miśku (czyli takiej sztucznej skórze owczej)! :) Nasza Właścicielka dała nam wykład, jeśli chodzi o nasze zaangażowanie, a właściwie jego brak, w regulację populacji much, muszek owocówek i komarów. Nie przebierała w słowach i jak co roku powtarzała, jak to możliwe, żeby mając takich specjalistów w domu jak my, musiała zajmować się regulowaniem populacji dokuczliwych owadów. Ile mamy jej tłumaczyć, że muchy i komary nie stanowią dla nas żadnego znaczenia, a jedynym naszym wyzwaniem są ptaki i gryzonie. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż nasza obojętność i pasywna postawa w kwestii polowania na muchy i komary, przyniosły korzyści nieoczekiwanego wyspecjalizowana się naszej Pańci w tej materii, że ho ho :) Pułapka z płynu do mycia naczyń, zmieszanego z octem jabłkowym, technika na kapcia, zwana po prostu na laczka, technika na gazetę, a nawet na mokrą dłoń, łapiącą przez nią muszki owocówki bezpośrednio w locie, to kilka z nietuzinkowych metod naszej ludziowatej, metod, których nie powstydziliby się moi Pradziadziowie w czasach ich świetności. Naszego Pańcia-podobnie jak nas- nie interesują owady i nie przejmuje się nimi, tylko Pańcia się denerwuje. Ale żeby nie pogłębiać z nią konfliktu, przerwaliśmy harówki kanapowo-fotelowo-łóżkowe i rozejrzeliśmy się, czy w pobliżu nie pojawiły się muchy i komary...
Nasłuchałem się na dywaniku...

A ja na miśku...

Niebieściuchu, widzisz jakieś muchy?
Może zróbmy Pańci wykład z nieoczyszczonych z trawy i chwastów płyt chodnikowych. A co!
Olbrzymie, dobry pomysł. 
Pidgin emoticon winking  


Tu może będą muchy albo komary....

Eee, nic nie ma. Udam, że coś wyregulowałem i potem udam się na harówkę na kanapę...luzak

Dołączyłem do Pańcia, który właśnie przycinał tzw. komara...A skoro mowa o komarach, to żeby nie było, ja też co nieco przytnę i żeby Pańcia nie marudziła...hehe