czwartek, 27 września 2012
496. Mufasa po powrocie Ludzi
czwartek, 20 września 2012
495. Mufasa ponownie
Tu ponownie Mufasa. Jako że nadszedł czas corocznej kontroli stanu mojego zdrowia, wczoraj Ludzie zawieźli mnie do lecznicy dla zwierząt. No cóż, zajmowałem się Pańcią, to teraz chyba w nagrodę i ja wylądowałem na szczepieniu i ogólnym badaniu. Przejażdżkę w tę i z powrotem jakoś przetrwałem, choć nie obyło się bez marudzenia. Jednak tym razem mniej miauczałem i mam na to dwoje człowieczych świadków! Wszystko ze mną w porządku, a Pan weterynarz pochwalił moją nienaganną sylwetkę i trzymanie wagi, bowiem od roku nie przytyłem ani grama. Waga ta sama, czyli 4,46 kg. Jestem przeciwnikiem konsumpcji ponad miarę, uważam, że jeść się powinno tylko tyle, ile potrzebuje nasz organizm, a nie to co wyprawia Olbrzymo!!!
A z innej beczki nasi Ludzie jutro wyjeżdżają i wrócą w poniedziałek, a w czasie ich nieobecności przyjdzie do nas dwóch różnych panów. Jednego już dobrze znamy, bo nawet spędziliśmy u niego kiedyś wakacje. Natomiast drugiego poznaliśmy wczoraj wieczorem i ku radości moich Ludzi on ma w domu dwa Ruski!!!! Takie same jak ja. Nie poznam ich, ale Pańcia już marzy, żeby je zobaczyć, bo to jej ulubiona rasa. Dobrze, że Ursus tego nie słyszy. To pa! Mufi-Mufasa.
A z innej beczki nasi Ludzie jutro wyjeżdżają i wrócą w poniedziałek, a w czasie ich nieobecności przyjdzie do nas dwóch różnych panów. Jednego już dobrze znamy, bo nawet spędziliśmy u niego kiedyś wakacje. Natomiast drugiego poznaliśmy wczoraj wieczorem i ku radości moich Ludzi on ma w domu dwa Ruski!!!! Takie same jak ja. Nie poznam ich, ale Pańcia już marzy, żeby je zobaczyć, bo to jej ulubiona rasa. Dobrze, że Ursus tego nie słyszy. To pa! Mufi-Mufasa.
wtorek, 18 września 2012
494. Mufasa- koci lekarz ;)
Tu Mufasa: Odezwałbym się prędzej i wypowiedział się w kwestii mojego hipotetycznego premierowania, gdyby nie to, że Pańcię dopadła gorączka, ból stawów i nawet gałek ocznych!!! Na dokładkę było jej zimno, miała dreszcze i we trzech, łącznie z Pańciem musieliśmy się nią zająć. Każdy z nas kocha ją na inny sposób, tzn. Pańcio inaczej i my inaczej i choć może od czasu do czasu się panoszy, wymądrza i marudzi, to jednak to nasza Rodzynka.
Trzeba było szybko działać. Jako ordynator Kociego Pogotowia Domowego w ramach pierwszego etapu leczenia, zarządziłem następujące czynności. Do Pańcia obowiązków należało podanie Pańci leków, okrycie jej kołdrami oraz dbanie, aby nie marzły jej plecy podczas snu, Olbrzym miał położyć się na jej stopy, celem ogrzania ich. Ja zaś zająłem miejsce na poduszce przy głowie naszej Właścicielki, po czym po krótkiej chwili zdecydowałem się położyć łapkę na jej czole, aby uśmierzyć ból i odmierzać temperaturę. Bardzo dawno już nie leżałem przy niej nocą, bo zazwyczaj śpię w tzw. nogach, tym razem zrobiłem wyjątek. Rozpalona i kasłająca Pańcia nie mogła zasnąć, musiałem więc czuwać i kontrolować jej stan zdrowia przez cały czas. Jako koci lekarz domowy pilnowałem, czy aby się nie odkryła i czy aby na pewno nastąpił proces pocenia. Drugi etap mojego leczenia stanowiło owinięcie się wokół jej głowy, coś na wzór aureoli u świętego, tzw. auerologia- nowość w kociomedycynie. Dzięki mojej niestandardowej formie leczenia już na drugi dzień czuła się lepiej, ale jeszcze nakazaliśmy jej pozostać w łóżku, przynajmniej na kilka godzin. Najważniejsze, że nasza Rodzynka ma się lepiej, a my za to teraz musimy odespać tę chorobę, a raczej odharować....
😁
Trzeba było szybko działać. Jako ordynator Kociego Pogotowia Domowego w ramach pierwszego etapu leczenia, zarządziłem następujące czynności. Do Pańcia obowiązków należało podanie Pańci leków, okrycie jej kołdrami oraz dbanie, aby nie marzły jej plecy podczas snu, Olbrzym miał położyć się na jej stopy, celem ogrzania ich. Ja zaś zająłem miejsce na poduszce przy głowie naszej Właścicielki, po czym po krótkiej chwili zdecydowałem się położyć łapkę na jej czole, aby uśmierzyć ból i odmierzać temperaturę. Bardzo dawno już nie leżałem przy niej nocą, bo zazwyczaj śpię w tzw. nogach, tym razem zrobiłem wyjątek. Rozpalona i kasłająca Pańcia nie mogła zasnąć, musiałem więc czuwać i kontrolować jej stan zdrowia przez cały czas. Jako koci lekarz domowy pilnowałem, czy aby się nie odkryła i czy aby na pewno nastąpił proces pocenia. Drugi etap mojego leczenia stanowiło owinięcie się wokół jej głowy, coś na wzór aureoli u świętego, tzw. auerologia- nowość w kociomedycynie. Dzięki mojej niestandardowej formie leczenia już na drugi dzień czuła się lepiej, ale jeszcze nakazaliśmy jej pozostać w łóżku, przynajmniej na kilka godzin. Najważniejsze, że nasza Rodzynka ma się lepiej, a my za to teraz musimy odespać tę chorobę, a raczej odharować....
😁
środa, 12 września 2012
493. Gdyby Ursus został prezydentem...
Niestety moja prezydentura musiałaby łączyć się z tym, że tam gdzie ja, tam i Mufasa. Nie byłoby wyjścia i Rusek musiałby zostać premierem. Wiem, że nigdy nie zaakceptowałby mojego sposobu rządzenia i mojej polityki, bo uznałby, że doprowadzę kraj do ruiny. Tak więc z pewnością kontrolowałby mnie i trzymał wszystko w ryzach. A że pewne doświadczenie jako władca absolutny posiada, nie byłoby mowy o moim sprzeciwie i musiałbym się podporządkować. Moi wyborcy nie mogliby konsumować, tak więc dla dobra wszystkich pozostanę w fotelu na miśku.
niedziela, 9 września 2012
492. Imieninowy incydent
Tu ponownie Luna- sąsiadka Ruska i Olbrzyma. Kilka dni temu wydarzył się pewien incydent, który wydawałoby się, że poróżni mnie z Pańcią Mufasy i Ursusa, ale na szczęście tak się nie stało. Można pomruczeć szczęście w nieszczęściu. Otóż, jak to codziennie się dzieje, wpadłam w odwiedziny do tych Ludzi. Moim czarnym nosem wyczułam jakiś imieninowy smakołyk, to też nie mogłam przepuścić okazji na mały poczęstunek. Wskoczyłam więc do nich przez okno, rozłożyłam się na podłodze- jak tu na zdjęciu i czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Pańcia zagadała się z Pańciem na jakiś człowieczy temat, trzymając w ręku tackę z kubkiem i talerzykiem. Tak się zaangażowała w tę rozmowę, że zapomniała, że chodzi się do przodu! I szła wolno tyłem w kierunku kuchni, żeby zanieść brudne naczynia. Ja w tym czasie wygodnie sobie leżałam. Można się więc domyślić, co było potem. Pańcia Kocurów nieświadomie nadepnęła mi na łapkę, ja się przestraszyłam i w odwecie zaatakowałam jej prawą stopę. Wbiłam w nią pazur, dając doniosły głos. Pańcia krzyknęła, uniosła stopę i łzy z bólu napłynęły do jej oczu. Musiała szybko przemyć ranę, mówiąc że nie wiedziała, że jestem tuż za nią. Tak mi wstyd, ale naprawdę nie chciałam. Zgubiło mnie to, że Ludzie nie słyszą czasem naszych kocich kroków i dosłownie wchodzą nam w drogę, tudzież siadają na nas! Pańcia wie też, że nigdy bym jej nie zaatakowała, ale tym razem również ona zawiniła. Pogodziłyśmy się natychmiast, a teraz obie uważamy, jak chodzimy i gdzie leżymy, to znaczy ja leżę :)
piątek, 7 września 2012
491. Co dwa Ursusy to nie jeden ;)
Co to się dzieje! Ludzie chwilowo nie mogą nam wcisnąć przycisku "publikuj", ponieważ brakuje im czasu. A to niedawne imieniny Pańci, a to jakieś zajęcia, czy czynności za pomocą których Ludzie zdobywają pieniądze na nasze puszki i tzw. życie, a które pochłaniają ich energię. Hmm. A nie mogliby się rozdwoić, jak ja? Bo przecież wiadomo że co dwie głowy, to nie jedna, a co cztery pędzelki, to nie dwa...
Subskrybuj:
Posty (Atom)