poniedziałek, 30 lipca 2018

988. impresje ogródkowe :)

  Od kilku tygodni upał i gorąco doskwierają zarówno naszym kocioosobom, jak naszym Ludziowatym. Zabawne, że zimą marzymy o cieple, a kiedy nadchodzi, to troszkę narzekamy. Hmm. No cóż, takie życie- musi być w sam raz, nie za ciepło i nie za zimno. Pani Klimatyzacja swoją pracą przynosi nam ulgę, natomiast kwiatki w ogródku wymagają szczególnej troski. Gdy nie widać deszczu, Ludziaste to jedyni dostarczyciele wody dla roślin. Oczywiście pękają z dumy, że coś im rozkwitło i nie zwiędło. Po naszym czapkowym pozowaniu, Pańcia zaczęła „męczyć” kwiaty jej telefonem. One zaś wydawały się wyrozumiałe i oby ich nazw nie pomyliła...😉
Zawilec wieńcowy ( anemone)

Zawilec po „kąpaniu”😉
A to żeniszek meksykański ( uff, chyba!). Ludzie dostali go w prezencie wiosną i pięknie rozkwitł. 


Żeniszek przybył w komplecie z aksamitkami, czy afrykankami ( te pomarańczowe)...
I pelargoniami...różowymi oraz czerwonymi.



To chyba stokrotki białe...pochodzące jak pelargonie z Afryki Południowej.

A to koleżanka stokrotka fioletowa, chyba że to inna nazwa.


 W każdym razie nasi Ludzie wciąż muszą się douczyć nazw kwiatów, a Pańcia po telefonicznej „sesji”, widząc urok roślin, pobiegła po aparat fotograficzny, żeby zrobić lepszej jakości zdjęcia. Ale że telefonem szybciej, to wstawiamy te z niego, z gorszą jakością. 😁 

czwartek, 26 lipca 2018

987. Niebieściuch w niebieskim i różowym :)

  Tu Mufi-Mufasa. Mnie Pańcia nawet nie próbowała kusić, czy obiecywać smakołyki. Znany się nie od dzis i dobrze wie, że żadne zachęty żywieniowe mnie nie interesują, jak w przypadku Olbrzyma. Jem tyle, ile potrzebuję, także na darmo poszedłby jej wysiłek. Obiecałem, że zapozuję w czapce, ale na moich warunkach! Oczekiwałem kwadransu miziania, głaskania i przytulania! Czy to tak wiele? Trzy czynności w 15 minut! Pańcia zgodziła się i nawet chodziła ze mną po pokoju owiniętym wokół jej szyi, niczym jakieś „ zimowe lisy”. Gdy tak spacerowała ze mną, jednocześnie coś czytała w telefonie! Niebywałe. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę za jej poświęcenie i dlatego jedno zdjęcie w różowej czapce. A tak mrucząc po cichu, to te czapeczki nie takie straszne, jakbym przypuszczał. To świetne norki na zmęczone, tudzież senne kocie oczy i kryjówka przed słońcem 😉





😎😆

wtorek, 24 lipca 2018

986. Zwabiony na czapkę

  Sądziłem, że wraz z moim Olbrzymowym wiekiem stałem się bardziej asertywny. Niestety wciąż błądzę:) Pomyliłem się i kolejny raz uległem Pańci, która wykorzystała moją słabość do żarłoczkiewiczowania i konsumpcji😉 Dałem się omamić jej obietnicom skosztowania trzech rodzajów smakołyków, ale...nie za nic.  Podeszla mnie podstępem i w zamian za dodatkowe kocie rarytasy, miałem zgodzić się na tzw.”sesję w letniej czapce”, gdyż  i tu cytat: „ bo kotek wygląda w niej ślicznie i śmiesznie”. Z pozoru kociomptomitacja, ale po zastanowieniu się nie takie rzeczy już się działy w moim Ursusikowym życiu😎 W czym to ja już się tu nie pokazywałem? A to w berecie, a to czapkach zimowych, chustach, muszkach, a kociomoda w moim seniorskim wieku niekoniecznie musi mi zaszkodzić. Pomyślałem, że jakoś to przeżyję i zwabiony smakołykami- zgodzilem się! A oto efekt naszej współpracy: ( tylko dlaczego Ludziowaci się podśmiechiwali?)








Przy końcu „sesji” śledzący mnie telefon Pańci, zaczął mnie usypiać. Pozowanie do niego to naprawdę ciężka praca. Oczywiście harówka spankowa w koszyku to inna historia, ale co by było, gdyby Pańcia wyjęła aparat? Najważniejsze, że dałem radę, a mój pyszczek mógł delektować się dodatkowymi smakołykami.
😉

poniedziałek, 23 lipca 2018

985. Niby inaczej, ale jakby tak samo :)

  Niedawno Pan Telewizor transmitował pewien szczyt w Helsinkach, w którym uczestniczyli pewni dwaj ponoć ważni Ludzie. Hmm. Pańcia zamiast się skupić na tym, o czym mówią, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że z czymś, a właściwie kimś- kojarzy jej się ta sutuacja😎 Była przekonana, że coś podobnego już gdzieś widziała...







Niby tak samo, a jednak inaczej? Nic z tego nie rozumieliśmy! 

A jak mogły sprawy toczyć się za kulisami? To już tajemnica. Tego Pan Telewizor nigdy by nie pokazał, gdyby mógł 😉




:) 





środa, 18 lipca 2018

984. Ślimak ślimak- nie pokazuj rogów

... i idź spać na zawsze. Wydaje się, że trudy naszych Ludzi odnośnie plag opłaciły się i przyniosły efekt. Spośród trzech- dwie udało się ujarzmić. Trzecią tylko symbolicznie. Mszyce i nagie ślimaki odeszły w zapomnienie, a ćma bukszpanowa, wyjechała wraz ze zniszczonymi bukszpanami. Co więcej nie można było ich po prostu wyrzucić, a raczej wywieźć na specjalne wysypisko do spalenia. Kto by pomyślał? Pańcio nie zastanawiał się zbytnio nad złym wpływem ćmy bukszpanowej, skupił się działaniowo na wykopaniu bukszpanu i pozbyciu się go, natomiast Pańcia rozplotła katastroficzne myśli, co jeszcze może wyrządzić ten szkodnik. Jak np. może zaatakować inne gatunki roślin i z powodu jego obecności w nowym środowisku jeszcze zmutować się! Cała Pańcia, hmm. Nie pomruczę, ale jej wizje wywołały dreszcze przeszywające mój grzbiecik i pędzelki :) Ćma przybyła ponoć z Azji z zakażonymi sadzonkami i gdy tam wyjadał je, czyli po mojemu regulował ich populację pewien szerszeń, tu w Europie nie ma kogoś takiego. Przynajmniej tak wyczytaliśmy. Liczymy na gatunek ludziowatych w ogóle, który na pewno znajdzie sposób na pozbycie się szkodnika. Podobnie jak znaleźli sposób na mszyce i nagie ślimaki. W sklepie moi Ludzie zakupili jakiś specyfik, który zawierał granulki dla ślimaków. Pańcia za radą producenta rozsypała je między roślinami, wszak mięczaki nie żałowały sobie, wyżerając nam młode rośliny. Wychodziły na powierzchnię tylko nocą, delektując się wilgotnym podłożem. A że to obojniaki, to wiele nie potrzebowały by się rozmnażać. Co ja mruczę! Jeden ślimak już wystarczył! Ziarenka te miały zjadać, by potem zakopać się i zasnąć... na zawsze. Ciekawe. To miała być humanitarna regulacja ich populacji. Nasi sceptyczni Ludzie musieli zmienić zdanie, gdy po trzech dobach nie znaleźli już żadnego śluzowatego delikwenta😉. Za to pierwszej nocy sprawy przedstawiały się tak: ( pomijając dwa pudełeczka tych stworzeń wyniesione do parczku przez Pańcia): 

Nie do wiary- nie traciły czasu i już zaczęły się rozmnażać...😖


Mnie te zwalczanie plag trochę zmęczyło, wszak nie mogłem przesiadywać w ogródku tyle, ile chciałem. Teraz gdy jest po sprawie mogę w końcu posiedzieć na trawce i porywalizować z Niebieściuchem o najlepszą miejscówkę i piłeczki 😉😎