Nie było nas kilka dni na blogu, bo tyle się działo, że aż trudno mojej kocioosobie zdecydować od czego zacząć. Zanim pomruczę o pewnym wydarzeniu, jakiego doświadczyłem w niedalekiej przeszłości i którego doświadczam na co dzień, chciałbym pochwalić się, iż w końcu udało mi się zdobyć czarny pas w kropki w kociarate! Jest to najwyższy stopień w tej trudnej sztuce kociowalki. Trochę musiało upłynąć czasu oraz starannych przygotowań z mojej strony, zanim opanowałem wszystkie techniki. Egzamin zdawałem przed międzynarodową komisją mistrzów, w tym przed moim kociobistym, pod którego bacznym okiem i wąsem trenowałem w Szkole kociarate, a sam pojedynek zaprezentowałem z Niebieściuchem. Drodzy Czytelnicy, gdyby moje Ludziowate wiedziały na jakie musiałem wzbić się wyżyny i szczyty, będące dla zwykłego czyściciela misek wręcz nieosiągalnymi, to by nigdy nie uwierzyły... Szczególnie największy aplauz w naszym wykonaniu wywołały: "pyszczako" i "obroto", należące do bardzo skomplikowanych technik kociarate.
A oto ja w czarnym pasie w kropki Teraz żaden Psowaty mi nie podskoczy!
A tutaj fimik, na którym walczę i prezentuję technikę pyszczako (sek.51) oraz z Mufasą obroto(1:03). KLIK
Zawsze wiedziałem, że Mufasę łączyła z naszą Pańcią jakaś niewidzialna nić porozumienia, ponieważ od kiedy pamiętam, stale sobie coś szeptali do ucha, mrużyli do siebie oczami, a miejscówka na jej stopach podczas snu, była zarezerwowana tylko dla Niebieściucha. Od kociątka masował jej głowę, czego zazdrościł jej Pańcio, a pierwsze tygodnie w nowym domku, każdej nocy Mufi układał się w jej włosach i mrucząco zasypiał. Podobno czuł się wtedy bardzo bezpiecznie, jak u swojej Mamy. W końcu kiedy trafiły do nas dwa Miśki, Rusek postanowił zrobić z nich użytek i to na nich nagle urządził sobie relaksujące Kocie Spa, co oczywiście nasi Ludzie przewidzieli. Codziennie po kilka razy obkręcał się na nich, a jego łapki jakby lepiły ciasto. Pańcia, któregoś dnia widząc, jak się sprawy mają, wpadła na pewien pomysł i natychmiast przekazała go Niebieściuchowi podczas krótkiej harówki łóżeczkowej, którą dzielili w jedną z sobót . Nie słyszałem szczegółów, bo wszystko odbywało się po cichu i w tajemnicy, ale szybko okazało się, że postanowiili robić razem interesy i weszli w spółkę! A w kontrakcie zapisali, że gdy Pańcia nałoży na plecy Miśka, Mufasa natychmiast rozpoczyna masaż, chodząc po jej, tu cytat "spiętych mięśniach". W zmian za 15-minutową usługę Pańcia płaci jeden smakołyk o smaku kurczaka, łososia albo wołowiny. Drodzy Czytelnicy, to skandal! A ja? Ja co prawda również dostaję małe co nieco, ale jakby odnoszę wrażenie, że Rusek zjada więcej! Pańcio dowiedział się już, co nasza Właścicielka knuła z Niebieściuchem i zamiast zaprotestować, on również zamierza dołaczyć do tej spółki! Co to się dzieje w domku, sprawy nie wyglądają za ciekawie, dlatego też trzeba działać!
Zauważyłem wczoraj, że Mufasa coś knuje. Często i po cichu rozmawiał przez telefon z Pradziadziem Pavarottim, stale coś omawiał i do tego mniej- niż zwykle, harował w łóżeczku. Postanowiłem dowiedzieć się, o co chodzi, ale Niebieściuch spławił mnie, mrucząc, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie. I tak też się stało. Po kilku godzinach do ogródka, prosto z nietuzinkowego kociego salonu samochodowego Szopa-Car, wjechał nowiutki Kociorvette, za którego kierownicą siedział nasz Mufi! To podobno limitowana edycja Drodzy Czytelnicy. Ależ to była frajda i niesamowite przeżycie, kiedy zobaczyłem jaka niespodzianka na mnie czekała, nigdy nie zapomnę tego dnia. Z powodu nieopisanej euforii moje wąsiki, pędzelki i czupurek na grzbieciku, postawione na baczność ani drgnęły, a brzucho nie pamiętało nawet, że zbliża się czas kolacji! W końcu będę mógł wykorzystać moje niedawno zdane kocie prawo jazdy i na kociouczelnię nie będę musiał chodzić łapkowo. Ale Rusek zapowiedział mi już, że nie wolno mi szpanować naszym autem, ani podnosić sobie samokociooceny za jego sprawą oraz przestrzegać kociokodeksu drogowego! Obiecałem, że nie zawiodę jego, ani Pradziadzia Pavarottiego zaufania...
Ten model jest dwukociosobowy, ale ze względu na mój Olbrzymowy gabaryt raczej skłania się ku jednokocioosobowemu...