Podobnie jak rok temu zostaliśmy wrobieni i kierując się słowami: nie znacie dnia ani godziny, Ludziowaci wykorzystali naszą nieuwagę i zabrali nas do lecznicy. Wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś nastąpi, ale nie wiedzieliśmy kiedy i to nas zgubiło. Ponownie pojechaliśmy tam samochodem, na koci wózek zwany kociorvette nie wystarczyłoby już czasu. Pańcia na tylnym siedzeniu zabawiała nas i uspokajała, powtarzając że to tylko 3 km i że za jakieś 45 minut- czas dojazdu, czekania na poczekalni i powrót- będziemy w domu. Dodała, że to tylko jeden raz w roku i żebyśmy po tylu latach dali już spokój z tą paniką. No cóż- musieliśmy ustąpić. Potem tradycyjnie Pańcio wziął mnie na ręce, a Pańcia Niebieściucha. Okazało się, że nie ma naszego Pana Weterynarza, a przywitała nas pewna Pani Weterynarz, ta sama która kiedyś zdiagnozowała Mufasie zespół Hornera. Zbadała nas, zaszczepiła, zajrzała tu i tam, ( kociompromitacja), posłuchała serc, a kiedy dotykała naszych ciał, zażartowała, że urosły nam brzuszki! Po zważeniu okazało się jednak, że z Ruskiem sytuacja wygląda lepiej- waga 4.06 kg to jego taka norma. U mnie zaś waga wskazała 8.8 kg i wszyscy się zaśmiali, a Pańcia złapała za głowę, że podtuczyła mnie o niecałe 600 gram! Tym razem nie zanotowałem tego samego ciężaru, co rok temu. Dla Pańci oznaczało to porażkę😉 Zostałem okrzyknięty brzuchaczem, ale przez to, że w człowieczej opinii, ze mnie nie jest pospolity kocur, to musiałem przyjąć nowe przezwisko, czyli: brzuchacz niepospolity.Po powrocie do domu oddaliłem się do półki pod Panem Telewizorem i ani myślałem z kimkolwiek mruczeć!
Ursusiczku, przecież Pani Weterynarz żartowała z nami, waga 8.8 kg to dla maine coona jeszcze nie tragedia:)
Daremny trud- z nikim nie mruczę..,
Oj tam oj tam brzuchaczu włochaty, zobaczymy, jak usłyszysz Panią Lodówkę😎😊
😆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz