Po przyczepce postanowiłem jeszcze obwąchać i przeszukać inny pojazd. To doniczka, którą Pańcio kiedyś zrobił sam i którą opróżnił z ziemi. Pomyślałem, że póki jest pusta, można się do niej władować i sprawdzić, czy aby z niej nie dałoby się zawołać moich zacnych Przodków i Brata Klimbera zza Pewnego Mostu. Przy okazji przejechać się. Doniczka to także kolejny model kociorvette, po dwóch, w których już się tu kiedyś prezentowałem, czyli wózku transportowym i wózku dla zwierząt, wydaje się być także okazałym.
Zająłem miejsce kierowcy, ale próżno było znaleźć kierownicę. To zapewne nowoczesna wersja bez kierowcy lub wymaga człowieczego szofera ;)
Gdy szybko się zorientowałem, że żadnego kontaktu z Przodkami nie nawiążę, moje uszka i pędzelki usłyszały podejrzany szelest. To Niebieściuch zażądał przejażdżki kociorvettą doniczką.
-Rusku nie będziesz ładował się na gapę! Naszych Przodków zza Pewnego Mostu też tu nie wywęszysz!
-Nie kociompromituj się Olbrzymie!
;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz