-Do tych parzystokopytnych wołowatych to Ludziowata przybiegła z wizytą, a tymczasem nas koniowatych ominęła szerokim łukiem. Mieszkamy wręcz po sąsiedzku z owcami, na pastwisku „niedaleko hen”, ale żeby nas odwiedzić trzeba by zrobić jeszcze parę kroków. Nie chciało się jej, a może nie podobają się jej nieparzystokopytne, do których się zaliczamy?
-Ale co ja widzę! Ku naszej radości Człowiekowata pojawiła się przy naszym płocie i to z czymś na głowie, co określiłabym końskim ogonem, tyle że ukrytym pod czapką. Chodzą słuchy, że podpatrzyła kiedyś nasze warkoczyki i zaplotła sobie dwa podobne. Skandal, a może nie wiedziała, co robi? Z kolei ja dziś- w przeciwieństwie do owej Pańci kotowatych, zaprezentowałam się w rozpuszczonym włosiu, a co!
-Z dwojga złego to wolę Ludziastą inspirującą się naszymi końskimi fryzurami, niż gdyby te jej cwaniaczki Kocury próbowały nas naśladować i szpanować uczesaniem.
-Nie ma obawy, przecież oni się nie znają, chyba że ten Olbrzymo na kołtunach i swoich loczkach na brzucholu.
-Wie tyle, co zje! Od owiec wiem, że niby w ich mięsie Kociska nie gustują, w koninie zapewne też, choć nigdy nic nie wiadomo, ale nie wiem, czy Koleżanka wie, ale zachował się pewien dowód, że tacy niewinni to oni nie są.
-Jak to? Saszetki, puszki?
-Właśnie nie. Smakołyki.
-Co Koleżanka rży…Jak to wyjdzie na jaw, to lepiej nie wchodzić w drogę wołowatym.
🤣😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz