Poza kociarate, kocim sumo, warczingiem i karczingiem postanowiliśmy spróbować naszych sił w Kocioliwood. Wystartowaliśmy w eliminacjach do pewnego musicalu ""Singin' in the Rain", na którym to musieliśmy stawić się z parasolką. Koci reżyser zaprosił nas na scenę i poprosił, abyśmy zagrali nasze role, po czym z resztą komisji, miał odpowiedzieć nam, czy nadajemy się, czy odpadamy.
Na początku zaprezentowałem się ja Ursusik.
Zaśpiewałem, zatańczyłem pod parasolką na moich czterech kudłatych łapkach i nawet woda lecąca z nieba,czyli deszcz, nie wystaraszyła mnie....
Następnie wszedł Mufasa...
Zaprezentował skomplikowany pokaz taneczny, łączący w sobie elementy mufoberka z kocim baletem . Jury wyraziło swój podziw gromkimi oklaskami, gratulując nam zakwalifikowania się do dalszego etapu...
W kolejnej części przesłuchań poproszono nas, abyśmy zagrali razem...
A my zamiast skupić się na grze kocioaktorskiej zaczęliśmy się spierać, który z nas otrzyma główną rolę. Doszło do przepychanek, bijatyki i awantury. Nie zaprezentowaliśmy przez to naszego kunsztu i talentu kocioaktorskiego, a jedynie pojedynek kociarate. Nie patrząc i nie zważając na innych zaczęliśmy walczyć ze sobą, bo przyznam, że nerwy obu nas poniosły. Koci reżyser i reszta komisji z niezadowoleniem na pyszczkach wyprosili nas ze sceny i jednogłośnie oświadczyli, że dziękują nam za udział. Dodali, że ze względu na nasze naganne zachowanie nie skorzystają z naszej oferty i skreślili nas z listy chętnych...
Hmm, nie znają się, a my coś szczęścia w Kocioliwood nie mamy...
Na początku zaprezentowałem się ja Ursusik.
Następnie wszedł Mufasa...
W kolejnej części przesłuchań poproszono nas, abyśmy zagrali razem...
Hmm, nie znają się, a my coś szczęścia w Kocioliwood nie mamy...
31 łapek (comments) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz