Ciepło nie chce jakoś do mnie przyjść, pada deszcz i pada. Postanowiłem więc podgrzać się sposobem domowym przy pomocy Pani Lampki, zwanej również przez moją Pańcię kocim solarium Przy okazji opalę sobie futerko na grzbieciku, ale z umiarem, ponieważ nie widzi mi się być drugą Luną, tzn. takim czarnym....
Tu sąsiadka Luna. Około tygodnia temu odzyskałam mój dawny koci wygląd i znowu bryluję na płotach i dachach. Moje futerko odrosło i teraz lśni, zadrapań na nosie brak, łysych miejsc na głowie również, a po oleju samochodowym nie ma już śladu. Choć to, co zrobił mi zły człowiek nie zostanie przeze mnie zapomniane, to jednak nie zamierzam żalić się i płakać. Obróciłam nawet sprawę w żart, mrucząc o sobie baronka paliwowa, tak aby Mufasa i Ursus liczyli się ze mną. Bo mimo że się nie znosimy, to jednak we troje lubimy sie spotykać. Nikt z nas nie potrafi tego wytłumaczyć. Postanowiłam nawet iść w ślady moich kocich sąsiadów i będę zdawała na kociostudia po wakacjach. Wybiorę kierunek sportowy, czyli płotkarstwo, ponieważ skoki przez płot i chodzenie po nim to moja ogromna pasja. Ale żeby zdać i dostać się na KAWK, muszę też przygotować się z teorii, którą pod bacznym okiem Niebieściucha i Olbrzyma mam nadzieję opanować. Przychodzę więc codziennie do nich z teczką pełną książek i notatek, a potem w budce od drapaka rozpoczyna się odpytywanie. Nie ma żartów, gdyż Rusek za każdy błąd wysyła mi sygnały w postaci syczingu, warczingu, a i niekiedy nawet łapczingu.
A z nowości to Pańcio kocurów obdarzył mnie nowym przezwiskiem, ktore brzmi LunaTyczka. To niby na cześć mojej nienagannej gracji stąpania po płocie, nie mylić z chodzeniem przez sen. Z kolei drugi Pan, kolega naszych Ludzi nazwał mnie Pumą, z uwagi na moją smukłą sylwetkę i dzikość. Poza LunaTyczką pasuje do mnie też LunaTeczka
Podczas ostatnich zajęć nie udało mi się nic ukryć przed Mufasą
Nieopodal mojej ulubionej nieczłowieczej Pani, czyli Pani Lodówki, zamieszkuje w sąsiedztwie Pani Zmywarka. Tak bardzo fascynuje mnie jej zmywarkoosoba, że nigdy nie przepuszczam okazji, aby zobaczyć, na czym polega sens jej istnienia To chyba przez moje niedawno odkryte zainteresowania kociotechniczne! Z pozoru zamknięta i rzadko odzywająca się, choć przyznam, że co jakiś czas potrafi zaskoczyć dźwiękami wydobywającymi się z jej wnętrza, przy współpracy z Panią Wodą. Martwię się tylko jednym. Za każdym razem przed rozpoczęciem jej pracy dostaje tabletkę i nie jestem pewny, czy Pani Zmywarka czasem na coś nie choruje?😉
Okres świąteczny przerwał na moment moje prace nad dwoma wynalazkami, czyli nad pilotami wpływającymi na podświadomość człowieka oraz nad żółto-czerwonym przyśpieszaczem kocich piłeczek elementarnych, mającym na celu przejęcie kontroli nad czasem. Mimo że wciąż oba nie zostały wprowadzone w kociożycie, bo musi to trochę potrwać, odnoszę wrażenie, że moi Ludzie już odczuwają zmiany wokół nich zachodzące. Podsłuchałem, jak Pańcia zwierzyła się Pańciowi, że jakoś dziwnie się czuje od jakiegoś czasu, ponieważ jej myśli krążą wokół kocich misek i najchętniej chodziłaby do kuchni sprawdzać, czy są napełnione. Dodała, że częściej by spała, a po przebudzeniu choć wypoczęła, wydaje się jej, jakby w śnie czas stanął w miejscu. No cóż, potrzebuję trochę czasu na załatwienie moich wszystkich Ursusikowych spraw i dlatego muszę go wstrzymać na chwilę! Pańcia zaczęła się zastanawiać, czy nie postradała zmysłów, bo w jej opinii to niemożliwe, aby czas się zatrzymał. Pańcio słysząc słowa naszej Właścicielki, przyznał, że i on chętniej by zapadał w sen, a kiedy już się to dzieje, odczuwa to samo, co Pańcia. Poza tym jego myśli nieustannie zaprzątają piłeczki, sznurki, kabelki i piórka, którymi chętnie by się pobawił z kotami.
Cóż, moje przejęcie kontroli nad czasem i moim Ludźmi powoli się zaczyna! To wielki sukces!
Drodzy Czytelnicy, Ludziowate w ostatnim czasie nie mają czasu, aby wcisnąć nam przycisk "publikuj", ale szczęśliwie nie zdołali dowiedzieć się o moim tajnym żółto-czerwonym wynalazku. To znaczy wiedzą o jego istnieniu, ale sądzą, że to tylko zwyczajna kocia zabawka Och, co to by było, gdyby sprawa wyszła na jaw...
Tymczasem w naszym archwium filmikowym odnalazło się dawno temu zagubione nagranie, które zapomniałem opublikować na blogu! "Karczycho", bo tak je nazwaliśmy przedstawia skomplikowaną technikę karczingu na Mufasim grzbieciku, oczywiście w moim wykonaniu. Wszystko zostało filmowane z ukrycia, a ja do dziś nie wiem, kto maczał w tym palce....