Przyszła do nas Pani Zima, wywracając nasze dotychczasowe kociożycie do góry łapkami , żeby nie pomruczeć pędzelkami. Zasypała białym puchem ogródek, pozbawiając nas wychodzenia na zewnątrz. To że szczególnie Mufasa i Pańcia nie przepadają za mrozami i zimnem, było mi wcześniej wiadome, ale żebym ja tak się zmienił i dał przekabacić na ich stronę? Bo ani nie chcę wychodzić na żadne spacerki, jedynie na chwilę i po minucie wracam, ani nie cieszy mnie chodzenie po śniegu, po którym potem mam mokre łapki. Kociompromitacja, co się ze mną stało? Gdyby usłyszeli o tym, co tu piszę moi Przodkowie z Maine, chyba by nie uwierzyli. Pani Zima na pewno jest piękna, ale za oknem i na zdjęciach.
Ursus delikates się zrobił? :) zdjęcia piękne, ale chyba już po śniegu?? u nas jakieś resztki na trawnikach rano były, teraz już chyba śladu nie ma!
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego w nowym roku życzę :)
Dziekuję i nawzajem. Po śniegu rzeczywiście śladu,a nawet wczoraj wyszłam z Ursuskiem na spacerek. Jakieś niedobitki leżały na chodnikach, czy ulicach, ale skoro chciał wyjść, to taki śnieg nie był mu groźny :) miał sporo do obwąchania haha
OdpowiedzUsuń