Jakiś czas temu przyszedł do moich Ludzi niezwykły list. Wywołał co prawda u nich śmiech, ale też i niemałe zdziwienie. Ostrzegano w nim przed grasującymi czarnymi szczurami, atakującym ogródki i szopy, podano też kilka rad, jak sobie radzić z gryzoniami i zapraszano na zebranie w sprawie ich zwalczania.
Trzymający list Pańcio powiedział, że to dziwne, bo on tu nigdy nie widział żadnego szczura, tym bardziej czarnego. Wtedy rozbawiona Pańcia odpowiedziała, że to dlatego, że zanim zobaczył te szkodniki, ona już dawno je sprzątnęła. Inaczej ogródek zamieniłby się w cmentarz dla gryzoni. Jednak zanim to uczyniła, najpierw ktoś musiał zadbać o podregulowane nadliczbowej populacji czarnych szczurów i nie tylko w naszym pobliżu. Kogo miała na myśli?
- "Nie musimy stosować żadnych środków, ani pułapek, ponieważ mamy tu trójkę futrzastych specjalistów od regulacji szczurzej populacji, a już w szczególności specjalistkę znającą się w temacie, jak mało kto. Dopóki koty pilnują, żaden gryzoniowaty cwaniaczek nie wejdzie do domu, a jeśli już, to biada mu!"
I cóż poruczeć więcej, nasza Właścicielka powiedziała wszystko.
Ale, żeby bardziej mieć na oku szwendające się myszowate, wraz z innymi kotowatymi z sąsiedztwa założyliśmy tzw. STRAŻ NOCNĄ :), podczas której patrolujemy, a kiedy trzeba czynnie regulujemy nadwyżkę szczurzej populacji. Niestety mój i Mufasy rewir ogranicza się jedynie do naszego małego ogródka, ale odpowiednie uśpienie uwagi ludziowatych może w końcu pozwoli nam na dalsze inspekcje. Póki co inne kocioosobniki obserwują teren i dostarczają nam niezbędne informacje, które odbieram za pomocą moich Olbrzymowych radarów, czyli pędzelków:) Jednym z członków- ochotników:) straży nocnej jest Norweg, którego kiedyś już spotkałem, a któremu jego ludziowate pozwalają na nocne spacerki. Zazdrościmy, u nas to niemożliwe.
Norwegu musisz bardziej uważać, gdyż pewnej nocy w okolicach 4godz. nad ranem, kiedy nasza Pańcia na wpół śpiąca wracała z łazienki, zobaczyła Cię przez okno. Przecierając oczy z niedowierzania, ujrzała kota o wielkim gabarcie i puszysty ogonie, przechadzającym się po ulicy i chodniku. Pomyliła nas dwóch ze sobą. Przeżyła szok, serce zaczęło jej szybciej bić i natychmiast pobiegła mnie szukać! Zapaliła światło i kiedy znalazła mnie śpiącego brzuchem do góry, poczuła ulgę. To Norweg- domyśliła się i poszła do łóżka.
A ja no cóż, gdzie wtedy byłem, czy kontrolowałem teren podczas mojej zmiany, czy harowałem w posłanku, to już pozostanie moją tajemnicą....
:-)
Trzymający list Pańcio powiedział, że to dziwne, bo on tu nigdy nie widział żadnego szczura, tym bardziej czarnego. Wtedy rozbawiona Pańcia odpowiedziała, że to dlatego, że zanim zobaczył te szkodniki, ona już dawno je sprzątnęła. Inaczej ogródek zamieniłby się w cmentarz dla gryzoni. Jednak zanim to uczyniła, najpierw ktoś musiał zadbać o podregulowane nadliczbowej populacji czarnych szczurów i nie tylko w naszym pobliżu. Kogo miała na myśli?
- "Nie musimy stosować żadnych środków, ani pułapek, ponieważ mamy tu trójkę futrzastych specjalistów od regulacji szczurzej populacji, a już w szczególności specjalistkę znającą się w temacie, jak mało kto. Dopóki koty pilnują, żaden gryzoniowaty cwaniaczek nie wejdzie do domu, a jeśli już, to biada mu!"
I cóż poruczeć więcej, nasza Właścicielka powiedziała wszystko.
Ale, żeby bardziej mieć na oku szwendające się myszowate, wraz z innymi kotowatymi z sąsiedztwa założyliśmy tzw. STRAŻ NOCNĄ :), podczas której patrolujemy, a kiedy trzeba czynnie regulujemy nadwyżkę szczurzej populacji. Niestety mój i Mufasy rewir ogranicza się jedynie do naszego małego ogródka, ale odpowiednie uśpienie uwagi ludziowatych może w końcu pozwoli nam na dalsze inspekcje. Póki co inne kocioosobniki obserwują teren i dostarczają nam niezbędne informacje, które odbieram za pomocą moich Olbrzymowych radarów, czyli pędzelków:) Jednym z członków- ochotników:) straży nocnej jest Norweg, którego kiedyś już spotkałem, a któremu jego ludziowate pozwalają na nocne spacerki. Zazdrościmy, u nas to niemożliwe.
A ja no cóż, gdzie wtedy byłem, czy kontrolowałem teren podczas mojej zmiany, czy harowałem w posłanku, to już pozostanie moją tajemnicą....
:-)