Urlop się skończył, ale dla Pańcia trwa dalej. Tym razem nie żaden wypoczynkowy. Pańcio był w szpitalu i teraz dochodzi do siebie w łóżeczku. Pomagamy mu, ile możemy. Osłabł na tyle, że trudno uwierzyć. Nigdy go takim nie widzieliśmy, łącznie z Ludziowatą. Miał operowany nosio, oddycha przez usta, trudno mu się połyka płyny, więc Pańcia kroi mu jabłka w kosteczki. Zauważyłem, że ostatnio bardzo zdrabnia słowa, kiedy mówi do gorączkującego Człowiekowatego. W ogóle nasza Właścicielka nie może się skupić i nie zagląda do bloga, a przecież w naszym kocim życiu zawsze coś dzieje. Brzuch ją boli ze stresu, po nocach-na ile może- czuwa na Pańciem, czasem nawet popłakuje ze wzruszenia, chodzi niewyspana, a przecież musi wychodzić z domku. Powtarza nam przed każdym wyjściem, byśmy się opiekowali Ludziowatym. My widząc całą domową sytuację, bierzemy sprawy we własne łapki i poprawiamy humory naszym Ludziom poprzez mruczanki i tulonko. Ja pozwalam sobie na małe łobuzowanie :)
Sprawdza, jak się ma również ręka Pańcia po wenflonie, nawiasem mrucząc często głaszcząca nasze futrzaste grzbieciki!
:)
szybkiego powrotu do zdrowia Pańciowi życzę mam nadzieję, że taka opieka przyspieszy zdrowienie! pozdrawiam serdecznie całą rodzinkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ja też mam nadzieję, bo strasznie smutno się zrobiło. Czekamy, aż Pańcio odzyska siły i pogodę ducha.
Usuńi jak Pańcio? mam nadzieję, że już wyzdrowiał??
OdpowiedzUsuńPańcio zdrowieje, ale nie jest jeszcze w pełni sił. Codzienne gorączkował, nawet raz prawie zemdlał, szybko się męczył, ale mam nadzieję, że za tydzień albo dwa będzie już z nim całkowicie w porządku. Koty do niego przychodzą :))
Usuń