Karmnik, w którym otworzyłem Zalot u Ursusa, okazał się pomysłem trafionym w dziesiątkę. Nie ma dnia, aby jakiś ptaszek do nas nie przyleciał. Do nas to dużo pomruczane, gdyż cwaniaczki doskonale znają nasze kocioosoby i nasze intencje, dlatego zanim rozgoszczą się w karmnikach, najpierw musi dokonać się tzw. strategia. Brzmi enigmatycznie, ale to nic innego jak rodzaj gry, podczas której skrzydlate dokonują obserwacji i zbadania terenu, głównie w celu zlokalizowania nas kotowatych. Kociompromitacja! One naprawdę nie są pozbawione inteligencji! Wśród stałych gości zauważyliśmy już sroczki, wróble, sikorki, kruki i wrony, a także gołębie. Szczególnie dwóch takich, z których jeden dostał imię. Pańcia nazwała go Klaudiuszem, gdyż ptak kuleje, a kulawy z łaciny to claudus.
-Claudus to również niepewny, a mnie niepewności nie można przypisywać. Od lat walczę z przeciwnościami losu, więc niech Kocisko sobie daruje.
Gdy latające buszują w karmnikach, ja na wszystko patrzę przez okno. Ściska mnie wtedy w pędzelkach i na grzbieciku! Hmm😡😉
-Claudus to również niepewny, a mnie niepewności nie można przypisywać. Od lat walczę z przeciwnościami losu, więc niech Kocisko sobie daruje.
Gdy latające buszują w karmnikach, ja na wszystko patrzę przez okno. Ściska mnie wtedy w pędzelkach i na grzbieciku! Hmm😡😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz