Przyznałem kilka wpisów temu, że rzadko wychodzę na zewnątrz, czego powodem miała być Pani Zima i jej świta,ze śniegiem i chłodem włącznie. Po głębszym zastanowieniu się, doszedłem do wniosku, że powinienem nieco sprostować takie wywody. Wszak-jak niby ja Ursusik Olbrzymo, kociobistość żarłoczna i wszędobylska, miałaby się bać białego puchu na trawie? I może jeszcze zamoczenia łapek i futerka? Hmm, mojego wodoopornego futerka? Co prawda chroniącego przed wodą, ale tylko do jakiegoś stopnia, gdyż przygody z napełnioną Panią Wanną, gdy za młodzika nieświadomie do niej wskoczyłem, ścigając Mufasę, nie chciałbym przechodzić drugi raz.
W każdym razie śnieg w ogródku mi niestraszny, a nawet można nieco skubnąć schłodzoną trawkę.
I pomyśleć, że latem tu rosły pomidory. Niebawem wrócą, obiecały przecież. Podobnie rośliny. Spokojnie poczekam.
A co to? A kto to?
Czyżby Niebieściuch? Nie, niemożliwe, nie opuściłby zimą swojej kołderki z własnej woli. A może to szczurki? Nie, też nie…Podejrzana sprawa.
😄
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz