Od kiedy nie ma z nami już Mufiego-Mufasy każde święto, szczególnie kocie- wydaje się całkiem inne. Już nie tak samo pogodne, jak niegdyś. Świadomość, że tak pozostanie i że trzeba się pogodzić z nową rzeczywistością bez Ruska, nie przynosi nam wciąż ulgi. Przeciwnie- pociąga za sobą wiele smutku i bólu.
Ale oto właśnie 17 lutego w Dniu Kota, dwa dni po niedoszłych 18-tych urodzinach Niebieściucha, gdy z rana Pańcia otworzyła drzwi ogródkowe, dostrzegła na trawie wczesne krokusy. Wyrosły sobie w liczbie sześciu sztuk, jakby przez noc, przyglądając się nam, szczególnie mnie.
-Czyżby to prezent od naszego Domowego Króla zza drugiej strony Mostu? -zapytałem sam siebie.
Ludziowata odebrała moje myśli i odpowiedziała mi, że krokusy to po prostu pierwsze oznaki wiosny.
-Może jeszcze Pani Wiośnie poprzeszkadza Pani Zima, ale wątpię, żeby kochany Mufasio za tym stał….-szepnęła.
-Oj Pańciu, co Ty możesz wiedzieć….
-Właśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz