Nasza Właścicielka drążyła sprawę nieobecności Kudłacza nadal, nawet nie pomagały moje ocieranka o jej łydkę. Chciałem w ten sposób odwrócić jej uwagę, ale mi się nie udało. Kiedy zobaczyła Ursusika w pudełku po Panu Odkurzaczu zapytała go, dlaczego tu siedzi, skoro ma koszyk, fotelik i łóżeczko do dyspozycji. Smutne Ursusikowe żółte oczka spojrzały na Panią, a ona natychmiast go pogłaskała po główce i pyszczku. Wyjęła następnie olbrzymie ciałko Kudłacza z pudełka i zaniosła na kanapę, sygnalizując naszemu Właścicielowi, że coś jest nie tak. Pan dotknął łapki mojego Współmieszkańca, ale nie były złamane, ani zwichnięte. Ursusik mruczał i chciał się bawić, a co najważniejsze apetyt mu dopisywał, tylko nie przychodził do miski. Ludzie nie wiedzieli co robić, ale pomyśleli, żeby na razie Włochacza położyć do koszyka i zobaczyć, czy dalej będzie lekko kulał.
Teraz jest dużo lepiej, choć Ludzie bacznie obserwują stąpające Ursusikowe łapki. Dziś też zaliczyliśmy karczing i kocie zapasy, zostałem też okradziony przez olbrzymią łapę z rybki w miseczce, co tak naprawdę mnie ucieszyło. Zdradzę Wam, że brak apetytu u Ursusa to tragedia dla całego naszego domku! Zawsze oznacza, że Olbrzym choruje albo jest smutny. Na szczęście teraz wcina za dwóch albo i trzech Rusków
Ja też nie próżnowałem. Kocie sanatorium w koszyku, gdzie ja to koci ordynator, a Ursus to pacjent.
Trzeba też wymyć pacjenta, a więc pracowałem też jako pielęgniarz...
Z kociego sanatorium pacjent przeniósł się do łóżeczka Ludzi...
Ale nawet w łóżeczku Ludzi stałem na straży zdrowia Olbrzyma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz