Niedawno wracając z zajęć na Kociarvardzie, dowiedziałem się, że w kociokampusie istnieje Klub kociostudencki o niepozornej nazwie“Zielone Wiadro”. Wcześniej, pogrążony w moich Ursusikowych problemach, dotyczących głównie wzmożonej, zimowej harówki i kociompromitacji przed całym światem w związku z tęsknotą za Niebieściuchem, nie zorientowałem się, że prawie codziennie mijam te miejsce. Poza odpoczynkiem od zajęć, czy spotkaniem się z innymi kocimi studentami, można tam skosztować małe przekąski w postaci much na miękko, napić się wody lub wody z lodem, która szczególnie o tej porze roku jest w tym klubie serwowana. Dla bardziej wymagających kocich podniebień przewidziano koktajle z dżdżownic, pająków i ciem, które można łączyć wedle własnego uznania. Wstąpiłem tam wraz z Mufasą, który czekał na mnie pod Wydziałem Żarłologii Stosowanej, zapewne z tęsknoty, ale nie przyznał się. Ja też bym prawdy nie pomruczał.
Rusek nie zachowywał się zbyt ładnie w "Zielonym Wiadrze", cały czas mnie poganiał, abyśmy wracali do domku, choć nie wiedziałem dlaczego....
Ja z kolei rozgościłem się na całego....
Nie rozumiałem, o co chodzi Mufasie, ale się dowiem...
Rusek nie zachowywał się zbyt ładnie w "Zielonym Wiadrze", cały czas mnie poganiał, abyśmy wracali do domku, choć nie wiedziałem dlaczego....
Ja z kolei rozgościłem się na całego....
Nie rozumiałem, o co chodzi Mufasie, ale się dowiem...
24 łapek (comments) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz