Robi się coraz cieplej, pomimo prawie codziennych deszczów i zachmurzenia, bywa, że na chwilę wyjrzy słoneczko, a wtedy korzystam z okazji i ustawiam się pod drzwiami wejściowymi. Nie ma, że Ludziom się nie chce- ma być na dwór i koniec! Pańcia zna moje spacerkowe możliwości sięgające już 50-ciu minut, dlatego na wszelki wypadek, kiedy wychodzimy razem i nie tylko- wciąż śmiga w czapce i kożuszku 😉 W płaszczyku mogłaby zmarznąć. Ja nie mam się czym przejmować, zawsze jestem przygotowany na wszelkie temperatury, z uwagi na moje futerko- najprawdziwsze, cieplutkie i miłe w dotyku, żadne tam podróbki 😉 Teraz celem naszych wędrówek stał się mini park- zwany przez Ludziowatą parczkiem. A w parczku największą furorę z wszystkich- obok krzaczków, trawki i drzew- robi ławeczka, przesiadywanie na niej i nasłuchiwanie z niej ptactwa, psowatych, a nawet kotowatych, liczę też na zające i wiewiórki w przyszłości, a co...Spojrzenia i uśmiechy innych człowiekowatych podążające za moją kocioosobą nie stanowią dla mnie problemu. Na szczęście nie ma tych panoszących się koni!
A na ławeczce naprawdę wiele się dzieje...😎
Można przybrać różne pozy od siedzącej po stojącą...
Można się rozjerzeć w prawo...
i w lewo...
Można ustawić uszka na tzw. przez Pańcię wikinga ;)
Można podgrzać futerko w promieniach słońca...
Można nasłuchiwać ptactwo na drzewie bez odwracania głowy ;)
Można też odwrócić głowę, a nasłuchiwać za pomocą radarów, czyli pędzelków...:)
Można wyeksponować grzbiecik i ogon i dać im trochę odpocząć... |
Można też się zamyślić i oddać kociej refleksji..
😆😂