Pewnego dnia nasza Pańcia była chora. Przyniosła sobie więc kołdrę i narzutę na kanapę, żeby się ogrzać, a kiedy wstała na chwilę, my zajęliśmy jej miejsce. Jako jej domowi lekarze musieliśmy sprawdzić, czy wszystko w porządku i zatroszczyć się, aby nie uciekło dla niej ciepło z pościeli.
Niebieściuch zaskoczył mnie, ponieważ przytulił się do mnie dobrowolnie, a ja umyłem mu głowę. Że też nie mogłem się powstrzymać. Hmm!!!
|
Mufasa: Co ja sobie myślałem? Chyba dopadły mnie wyrzuty sumienia za ten zajęty fotel. |
|
A ja położyłem łapę na Ruskowym grzbieciku, żeby pokazać, jacy z nas kumple... Mufasa: Ale kociompromitacja! |
|
Czekaliśmy na Pańcię.... |
|
i Pańcia też.... |
|
Cały czas siedząc RAZEM...z łapą na Mufim. |
cuuuuuuuuuudnie :)) głaski dla ślicznot :) (elaja)
OdpowiedzUsuńPogłaskam na pewno :) ślicznoty dziękują, ale dawno już razem nie siedziały :)
UsuńPięknie!!!! Wzorowi braciszkowie !!!! Rudi
OdpowiedzUsuńRudi, nie zawsze tak jest, czasem trzeba trochę się pogryżć po grzbiecikach i pouprawiać kociarate :)
Usuń