Pojawiła się znikąd i od razu zyskała moją kocią sympatię. Najpierw zaczaiła się do mojego grzbiecika, potem głowy, po czym przechwyciłem ją przednimi i nawet tylnymi łapkami. To Pani Pałeczka, dzięki której utwierdziłem się w przekonaniu, że ludziowatym nadano ręce choćby po to, aby pałeczkami drapali nas kotowate za uszami, pędzelkami w moim przypadku i w ogóle po całym futerku! Gdyby nie człowiecza dłoń, Pani Pałeczka nie mogłaby wykonywać swojej pracy.
Znikąd? Wypraszam sobie. Na mnie nawinięte było sreberko, którego ludzie używali do przechowywania pożywienia i nie tylko! Nie wiedzieli, że kryję w sobie umiejętności masujące kocie futra.
O dziwo Niebieściuch nie próbuje przejąć pałeczki po mnie:), póki co w ogóle go ona nie interesuje, a mnie wręcz przeciwnie.
:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz