Po operacji "mysz" Pańcia przestała marudzić z powodu rzekomego braku zaangażowania z mojej strony w regulację populacji much i komarów. Odpuściła też Mufasie, który zajął się ćmami. Po prostu zabrakło jej argumentów i przyznała, że oceniła nasze kocioosoby niesprawiedliwie. Pokazała, że też czasem się myli. Przeprosiła i poczęstowała nas dodatkowymi smakołykami, wszak mysz w domu to dla niej coś, czego nigdy by się nie spodziewała. A jak sama powiedziała, z takimi specjalistami jak my- nic jej nie grozi. Nie żeby się bała gryzonia, ale po co miała wkładać swoją energię w jego wypędzenie, skoro ja mogłem to zrobić? Teraz jestem domowym bohaterem i jedynie tylko ubolewam, że zaprzestano wzywania mnie na dywanik. Takie życie, że nie można mieć wszystkiego. Postanowiłem jednak sam się wezwać na domowy dywan, stając się niejako drugim mniejszym i futrzastym dywanikem i to w pozycji na tzw. długasa. (To określenia ludziowatych, których nie skomentuję, hmm).
Prawda, że jestem malutkim dywanikiem, hmm tzn. kotkiem?
Prawda, że jestem malutkim dywanikiem, hmm tzn. kotkiem?
"Malutki" futrzasty dywanik na dywanie... |
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo słodki widok i chyba świadczy to o tym, że dywan jest naprawdę miękki. Ja również uwielbiam posiadać dywany i jak tylko zaglądam do sklepu https://homecarpets.pl/ to już wiem, że na pewno coś w nim zamówię.
OdpowiedzUsuń