środa, 15 kwietnia 2020

1091. "Pretekst na kotopsa"

 Myślałem już, że się nie doczekam, ale Pańci zrobiło się mnie tak bardzo żal, że postanowiła zabrać moją kocioosobę na krótki spacerek. Uznała, że skoro psowate codziennie przechadzały się pod naszym oknem, to nic by się nie stało, gdybym ja-pomimo panującej sytuacji- mógł choć raz wystawić Olbrzymowy nos i grzbiecik poza próg domu. Wyczekała końca dnia, a gdy słońce już zachodziło i chodniki opustoszały do zera, wyjrzała zza rolety, przybierając pozy niczym szpieg z krainy deszczowców, po czym wyjęła ze schowka- co prawda psie, ale zawsze- szelki i smycz. Na sam ich dźwięk włączyłem mruczankę i natychmiast ustawiłem się pod drzwiami wyjściowymi.  Pod tajemniczym kryptonimem "pretekst na kotopsa"😎, udaliśmy się na krótkie wychodne do oddalonego o 100 metrów parczku. Pańcia uprzedziła mnie, że tylko na kwadransik. Nie protestowałem, aczkolwiek gdy poczułem wolność na zewnątrz, którą jeszcze dopełniła pustka, gdyż nikogo-poza rudym kocim sąsiadem wylegującym się na naszej wycieraczce!, nie spotkaliśmy, trudno było mi tak nagle skrócić spacerek. Tyle czasu minęło od ostatniego wyjścia, że aż nie wiedziałem, od czego zacząć. Mimo że zawsze chodzimy tą samą drogą, to za każdym razem wyczuwam coś nowego. Zawsze nowe gałązki do obwąchania, nowe rośliny do oznaczenia, skontrolowanie trawy, na której zostały ślady różnych zwierzaków, czy wsłuchiwanie się w budzącą się przyrodę. 

Spacerki nigdy mi się nie znudzą.

Zajrzę wszędzie, gdzie się da.


Tyle już widziałem, ale w tym przypadku oniemiałem. Czy to wiosna, czy jesień? 

Następnym razem obwącham płoty. 


Niby tak samo, ale jednak inaczej...




😀

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz