W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, czyżbym coś przeoczył, jeśli chodzi o moje cechy charakteru? A gdzie wielki przyjaciel ptaków i gryzoni? Szczególnie szczurków za słomką bambusową? Nikt jak ja ich tak nie wypatruje i nie nasłuchuje. Nikt jak ja nie śledzi ich poczynań i nie dosypia nocą, aby nie stracić ani chwili z ich życia. Ciągle skupiony i skoncentrowany, chronię ich, przed ptakami, gdy przemierzają swoje korytarze w płocie w kierunku karmnika i nie tylko. Tymczasem zrelaksowany szczurek nie wie, jakie ma szczęście.
Ale co to? Niedobrze- sąsiad zza płotu dowiedział się o istnieniu dwójki moich "Przyjaciół" z rodziny myszowatych. Brak słomki z jego strony szybko odsłonił ich obecność. Człowiek ów zapowiedział już, że pozbędzie się gryzoni, a że nie posiada kota, sprawę musi załatwić sam. O ile Ludziom ulżyło, gdyż nie mają- póki co- ochoty, aby regulować populację, w ich rozumieniu, intruzów, o tyle dla mnie to cios prosto w moje maine coonowe serce. Co ja teraz pocznę? Na czym się tak skupię? Nie zostawię tego tak sobie i dlatego postanowiłem poprzeć szczurzy ruch o enigmatycznej nazwie, który w języku kraju moich Przodków brzmi: "Rat Lives Matter", a co! Teraz taka moda na protesty, że i ja postanowiłem się dołączyć. Moi Ludzie nie muszą wszystkiego wiedzieć... A jeśli się dowiedzą, to ich uświadomię, że dla mnie akurat życie szczurze ma znaczenie! I to jak! Jak i dla wielu kotowatych! Hmm....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz