piątek, 22 października 2010

360. Na kociostudiach i pierwsza kociolektura


   Kociostudia bardzo pochłaniają moją Ursusikową kocioosobę. Trzy dni w tygodniu, w godzinach nocnych,  stawiam się w Kociarvardzie, a dwa na KAWK. Na szczęście nie muszę nosić ciężkich toreb ze sobą, bo każdy kociostudent posiada szafkę, w której trzyma swoje materiały kociodydaktyczne. Mufasa pomógł mi ułożyć grafik tak, aby nasi Ludzie niczego się nie domyślili. Kiedy wracam nad ranem z zajęć, pierwsze o czym marzę, to wskoczenie do łóżka moich Opiekunów. Kładę się najchętniej pomiędzy Panią i Pana, jednocześnie mrucząc i ogrzewając ich plecy i klatki piersiowe. To bardzo ważne, szczególnie, że ostatnio lekko się przeziębili. Kociomedycyny nie będę studiował, gdyż za dużo by to było na moje pędzelki, ale podstawową wiedzę z zakresu zwalczania pierwszych dolegliwości chorobowych u człowieka już posiadam. luzak Dodam, że chodzi mi o wiedzę bardzo mrucząco-futrzastą.

  O ile na KAWK w większości zajęcia poświęcone są praktycznej stronie, czyli m.in. kociosportowej, tak na Kociarvardzie chwilowo zaczęliśmy od teorii, do której niebawem dojdzie praktyka. Jestem poważną kociobistością i do mojego kociostudiowania podchodzę bardzo serio. Muszę też się przyznać, że na bazie mojego kociobistego doświadczenia i tego, co przekazali mi moi Przodkowie, a szczególnie Pradziadzio Pavarotii, wiele rzeczy już wiedziałem. 

  A tymczasem, z przedmiotu "Podstawy warczingu i syczingu" mam do przeczytania grubą księgę, pt. "Praktyczne zastosowanie warczingu" autorstwa prof. Filemoncii Białej. 


 Zacząłem już ją czytać i zgłębiać. Nawet interesująca pozycja Drodzy Czytelnicy luzak . Białaska co prawda panoszy się, ale wiedza i doświadczenie nie są jej obce, czym bardzo profesjonalnie dzieli się w swojej książce. Na szczęście zajęć z Białą Damą nie mam w tym semestrze, gdyż zapewne czekają ją inne obowiązki, z uwagi na pełniącą przez nią funkcję Kociorektora Kociarvardu. Zajęcia natomiast prowadzi inna kocia profesor, której wcześniej nie znałem, ani która nie zna mnie. Taka sytuacja bardzo mi odpowiada. Inaczej mogłoby się stać tak, że prof. Biała doprowadziłaby do wydalenia mnie z kociouczelni, choćby poprzez ułożenie zbyt trudnych pytań na kocioegzaminie podczas sesji. A wszystko po to, abym nie zdał. Odczuwam ulgę, gdyż nie muszę obawiać się wrogości ze strony tej drugiej profesor, bo przecież nie ma ku temu żadnych powodów. Pradziadzio Pavarotii pocieszył mnie i podniósł na duchu, jednocześnie zapewniając że jeśli będę się uczył, nikt na siłę mnie nie obleje. No, ale chyba nie chodziło mu o Panią Wodę? hehehe 
Kot_Ursus
23 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz