wtorek, 22 października 2019

1053. U Pana Weta

 Po kociomotoryzacyjnych prezentacjach mojej kocioosoby w przeróżnych kociorvette wylądowałem z Mufasą w człowieczym pojeździe. Tym razem z prawdziwymi koniami mechanicznymi i paliwem w zbiorniku. Ludzki samochód coś jednak połączyło z moimi super autami, a mianowicie obydwa do uruchomienia potrzebowały człowieka. 😉 
Jako że my to starzy wyjadacze, o przepraszam określenie te opisuje mnie celniej, nie zaskoczyło nas dokąd i po co jechaliśmy. Kierunek gabinet weterynaryjny. Niebieściuch został ulokowany na przednim siedzeniu w transporterku, skąd miał stały podgląd na kierującego Pańcia. Nawet zbytnio nie śpiewał i nie jęczał. Pańcio od czasu do czasu wkładał palce między kratkę drzwi transporterka, co całkowicie uspokajało mojego wyniosłego Współmieszkańca. Ja zaś siedziałem z tyłu z Pańcią. Moje gabaryty i ruchliwy charakter raczej nie nadawały się do drugiego transporterka. Dlatego leżąc na kocyku drogę spędziłem w lekkim napięciu. Nie pomruczę zestresowałem się i w którymś momencie popuściłem kilka kropelek pewnej cieczy, którą potem Ludziowaci musieli wyczyścić. Kociompromitacja to mało pomruczane! 😎
A w gabinecie, który został wyremontowany, powitał nas Pan Weterynarz. Jak zwykle nas przebadał, osłuchał, zważył, zaszczepił. Gdy zaglądał w moje zębiska, syknąłem w jego kierunku, dając do zrozumienia, że sobie nie życzę, na co w ogóle nieprzestraszony zaczął się śmiać i to z moimi Ludźmi. Kolejna kociompromitacja. Szczęśliwie waga pokazała mniejszy ciężar mojego ciała, kamień z serca szczególnie spadł Pańci, gdyż to głównie ona mnie karmi. W zeszłym roku Pan Wet-nie wiedzieć czemu- zwrócił się do niej, aby kontrolować i pilnować mnie, gdy okazało się, że przytyłem. Teraz ważę 8,25kg i w porządku. Niebieściuch w normie 4,14 kg. Podczas gdy Niebieściuch był badany, mogłem swodobnie obwąchać i rozejrzeć się po gabinecie i nie tylko. 
-Do zobaczenia za rok oznajmił Pan Wet, a my pomyśleliśmy: "oby".

A potem wróciliśmy do domku...

środa, 9 października 2019

1052. Kociorvette "niebieska laguna"

  Tej kociorvette o nazwie "niebieska laguna"😃 Niebieściuch już mi nie zajmie, gdyż przeznaczona jest tylko na mój Olbrzymowy gabaryt. Nawet kolor mu nie pomoże! A jeśli nawet udałoby mu się jakoś do niej wcisnąć, to najpierw musiałby na smyczy wyjść z Pańcią. Ten unikatowy model kociorvette nie należy do nas, pewien ludziowaty w wieku maturalnym z sąsiedztwa użyczył nam go na chwilę. Akurat przejeżdżał i się mną zachwycił. Nie pomruczę, czuję jakby ten pojazd był dla mnie stworzony. Choć nie posiada kierownicy ani koni mechanicznych, to w ich miejsce przeznaczono dwunożnego człowieka.:)

wtorek, 8 października 2019

1051. Kociorvette "doniczka"


  Po przyczepce postanowiłem jeszcze obwąchać i przeszukać inny pojazd. To doniczka, którą Pańcio kiedyś zrobił sam i którą opróżnił z ziemi. Pomyślałem, że póki jest pusta, można się do niej władować i sprawdzić, czy aby z niej nie dałoby się zawołać moich zacnych Przodków i Brata Klimbera zza Pewnego Mostu. Przy okazji przejechać się. Doniczka to także kolejny model kociorvette, po dwóch, w których już się tu kiedyś prezentowałem, czyli wózku transportowym i wózku dla zwierząt, wydaje się być także okazałym. 
                     


Zająłem miejsce kierowcy, ale próżno było znaleźć kierownicę. To zapewne nowoczesna wersja bez kierowcy lub wymaga człowieczego szofera ;)

Gdy szybko się zorientowałem, że żadnego kontaktu z Przodkami nie nawiążę, moje uszka i pędzelki usłyszały podejrzany szelest. To Niebieściuch zażądał przejażdżki kociorvettą doniczką.



-Rusku nie będziesz ładował się na gapę! Naszych Przodków zza Pewnego Mostu też tu nie wywęszysz!
-Nie kociompromituj się Olbrzymie!

;-)



wtorek, 1 października 2019

1050. "Cudowna" przyczepka


  Jak Pańcio zapowiedział, tak zrobił. Ściął rozrośnięte gałęzie drzewek, które pokryte listkami zrzucały je regularnie na trawkę. Pozbawił mnie tym samym mojego tajemnego kanału komunikacyjnego pomiędzy światem kotów zza pewnego Mostu a światem kotów ziemskich, czyli nas. Choć robinie akacjowe oburzały się moimi wybrykami, to nie zamierzam się przejmować. Na wiosnę ich gałązki znowu odrosną, utworzą coś na kształt kuli i ponownie stanę pod ich zielonymi listkami. Póki co skorzystam z nieściętego drzewka sąsiadów, choć to już nie to samo. A skoro Pańcio ogołocił drzewka, musiał w coś załadować gałęzie i je wywieść na wysypisko tzw. śmieci „zielonych”. W tym celu pożyczył przyczepkę od Pana kocura seniora Kaspra, który w grudniu skończy 19 lat. Pan Kaspra to też nietuzinkowa postać, która już kilka razy wymknęła się śmierci, a nawet przeżyła kliniczną. Pomyślałem, że skoro doświadczył tego, czego doświadczył i pomimo że kot a człowiek to inna historia, jego przyczepka mogłaby pomóc mi przywołać moich Przodków i brata Klimbera zza pewnego Mostu. Postanowiłem przeszukać i obwąchać przyczepkę, w nadziei, że coś znajdę. Gdyby moi Ludzie dowiedzieli się, czego tak intensywnie szukam i co mi w głowie siedzi, na pewno by mnie zabrali do domu i wyperswadowali niedorzeczne pomysły. Już w wyobraźni usłyszałem słowa Ludzi, kręcącymi głowami, co ma wspólnego przyczepka z pewnym Mostem. Szczęśliwie nikt nie domyślił się, co planuję i niech tak zostanie. 

Może za zapasową oponą coś namierzę...






Żeby zmylić Ludziowatą, przechadzałem się po przyczepce niczym koci model :) W końcu nazwa catwalk nieprzypadkowa.

;)