poniedziałek, 22 lipca 2019

1042. Księga zakazana „Kuchnia polska”

  Każdy kotowaty powinien mieć jakąś tajemnicę. A jeśli jej jeszcze nie znalazł, powinien jak najszybciej to zrobić. To powinna być kwestia czasu. Do tej pory wspominam potajemne wyjazdy do Los Mufasos i Kotonolulu, pędzlowanie niezliczonych ilości jedzenia, podprowadzanie łapą zawartości miski Niebieściucha, gdy nie patrzył. Ale zarówno Mufasa jak i ja mamy coś, co nas łączy. W naszym przypadku, do jednych z takich sekretów należy dział ksiąg zakazanych, który skrupulatnie ukrywamy przed Ludźmi w podziemiach tunelu za kanapą lub w koszyku pod podusią. Co prawda Ruska interesuje nierzadko inna tematyka, jak zarządzanie i władza absolutna, ale koło tego działu, o którym za chwilę wspomnę, trudno przejść obojętnym. To kulinaria! Gdy zostaliśmy sami w domu, postanowiliśmy przestudiować pewną książkę pt. „Kuchnia polska”. Pozycja ta szczególnie dla mnie wiele znaczy, porusza me maine coonowe serce, a właściwie żołądek. Tyle przepisów na kocie życie, że pędzelki małe.

-Niebieściuchu, zobacz na ile sposobów można przygotować mięsko, drób, rybkę, spójrz na te przekąski!😆 
-Olbrzymie, pomruczałbym, że się kociompromitujesz tym obżartuchowaniem, ale rzeczywiście futerko staje dęba na widok tych pyszności.
-Mufaso, tak powinieneś mruczeć zawsze. Popatrz na te paszteciki, śledziki, mniam...A ciekawe, czy i gdzie są myszki i inne gryzonie?
Nasze ulubione rozdziały...

Symfonia smaków!



 Gdy zatonęliśmy w jej lekturze, nie przewidzieliśmy, że sytuacja nieco wymknie się spod kontroli. Pańcia, która nie wiadomo kiedy zjawiła się w domku, po cichutku zbliżała się w naszym kierunku. Wtedy zostaliśmy nakryci, a książka skonfiskowana. -A co to za czytanie?- zapytała i sama zaczęła przeglądać. Hmm, bardzo interesująca pozycja futrzaki, Wy to macie gust czytelniczy. Podejrzewam, że to sprawka Ursusiczki, bo kto inny tak wielbi konsumpcję.😆
W efekcie nasza tajemnica przestała nią być, ale mamy inne książki, o których Ludzie nic nie wiedzą i się nie dowiedzą.



środa, 17 lipca 2019

1041. Złoto, srebro i brąz

  Kto by pomyślał, że medale niedawno rozgrywanej ligi narodów w siatkówce mężczyzn, zostaną zdobyte przez kraje Przodków wszystkich nas w domku. Moja kocioosoba bezapelacyjnie ucieszyła się ze złota. Ludziowate z brązu wydawali się również być zadowolonymi, gorzej z Olbrzymem. Ursus nie pogodził się z porażką w finale, czyli „tylko” ze srebra. Nie omieszkał nawet pokazać swej frustracji i zdenerwowania. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli, gdy postanowił wyładować się na mnie. Miałem być celem ataku jego włochatej łapy, zakończonej pazurami, ale stało się inaczej. Pańcia widząc nieładne zachowanie mojego Współmieszkańca, próbowała pohamować jego emocje i mnie wybronić, pomimo że sam bym go ustawił do pionu. Nie wiedziała, że całkiem przypadkiem, to ona zostanie pokrzywdzona. Kudłate łapsko zamachnęło się, kierując się na mój grzbiecik, a pazur-zamiast we mnie-wbił się w lewy palec wskazujący Pańci. A ona? Pisnęła z bólu, a gdy Pańcio widząc jak po obmyciu palca z krwi, Ludziowata wyciera rankę chusteczką higieniczną, zapytał, co się stało. Gdy się dowiedział, pokręcił głową w kierunku Ursusa i wyraził swą dezaprobatę na temat niewłaściwego Olbrzymowego zachowania i jego kocioosoby ogólnie. 😊

-Wstyd Olbrzymie!  Co Ci odbiło? Srebrny medal to też wielki sukces. Żeby Pańcię krzywdzić z tego powodu?


-Kociompromitacja. Nie chciałem jej nic zrobić, jej ręka przypadkiem spotkała się z moją łapą. To Niebieściucha miała trafić...
😉 

wtorek, 9 lipca 2019

1040. PÓŁKOwnik

  Wyrwany dach w czerwcu, przyniósł naszym Ludziom trochę zmartwień. Nowego wciąż nie ma, a w domu zrobił się bałagan, co z kolei bardzo niekorzystnie na nas wpływa. W oczekiwaniu na decyzję i reakcję ubezpieczyciela, Pańcio musial trochę przemeblować strych, opróżnił co nieco i przygotował nowe półki w garażu. Nie pomruczę, zrobiło się trochę przygnębiająco. Ale od czego jesteśmy my? Nasze kocioosoby- poza harówkami spankowymi, dostały odgórnie zadanie, aby rozweselać naszych Ludzi! Dlatego też czym prędzej pobiegliśmy za Pańciem i mu towarzyszyliśmy. Ładowaliśmy się, wskakiwaliśmy to tu, to tam. Musieliśmy tradycyjnie wszystko obwąchać i skontrolować. Nasze zachowanie wywołało uśmiech na twarzach Człowiekowatych, bo i Pańcia się pojawiła, a przecież o to chodziło. Niebieściuch przechodził samego siebie, sprawnie przemieszaczając się z miejsca na miejsce. Skacząc z półki na półkę, przypominał małpę na drzewie, hmm. 
Pańcio widząc jego zachowanie, nazwał Mufasę PÓŁKOwnikiem i nikogo to nie obchodziło, że przez „ó” i ortograficznie się nie zgadzało. Literka „u” jak Ursus chwilowa przysnęła.😀 


Ciekawe, jak Cwaniaczek tam wszedł?
Olbrzymie, ja skaczę, a Ty pędzlujesz miski na czas! Każdy ma coś swojego.
Hmm....


 Gdy moja futrzasta kocioosoba dowiedziała się o garażowych nadaniach, również zapragnąłem się zaprezentować przed Ludźmi,  a wszystko po to, żeby zasłużyć sobie na stopień PÓŁKOwnika. Władowałem się na półki, jednak nie osiągnąłem wszystkich wysokości, które zaliczył Rusek. W efekcie kociompromitacja! Zostałem pocieszony przez Pańcię, która mianowała mnie podPÓŁKOwnikiem. W ostateczności zaakceptowałem taki stan rzeczy, aczkolwiek czułem niedosyt.🤣