środa, 29 sierpnia 2012

490. G3 :)

  Rozwiązanie sporu pomiędzy Dziadkiem a Pradziadkami jeszcze potrwa, choć podejrzewam, że skończy się na tym, że będę do każdego z nich dzwonił w innym dniu tygodnia. I oni będą zadowoleni i ja. 
   

Tymczasem musiałem udać się wraz z Mufasą i Luną do Kotonolulu na Kocich Hawajach, gdzie odbył się koci szczyt G3. To nie to samo, co G8 u ludziowatych, ale jednak bardzo to istotne wydarzenie i mające znaczenie dla Kotowatych. Okazało się, że mam reprezentować Stany Zjednoczone, Mufasa Rosję, a Luna Resztę Świata. Zapowiadało się całkiem dobrze, ale jednak po jakimś czasie sprawy wymknęły się spod kontroli...Hmm...Oto co dziś przeczytałem w kocioprasie : 

  "W Kotonolulu na Kocich Hawajach odbył się koci szczyt G3. Stany Zjednoczone reprezentował Ursus Ursusso Olbrzymo, specjalista-wyjadacz w zakresie zarządzania żywnością, znawca pędzlingu i czyszcingu misek na czas oraz regulacji populacji ptaków i owadów, Rosję Mufi-Mufasa Rusek, specjalista w zakresie regulacji populacji ptasiej i owadziej, szczególnie ciem, a także w zarządzaniu zasobami kocimi oraz Resztę Świata Luna Czarna, wybitna gryzoniarka, regulatorka populacji ptaków, a także specjalistka w zarządzaniu żywnością.  Na razie nie przewiduje się rozszerzenia grupy, choć słychać coraz częściej protesty, że inni też chcieliby dołączyć. Temat szczytu G3 miał dotyczyć wyznaczania nowego kierunku polityki Kociej Organizacji Zarządzania Żywnością, a także regulacji populacji owadów, ptaków oraz gryzoni, jednak zanim doszło do ich omówienia, jeden z członków wyraził niezadowolenie z powodu złej lokalizacji obrad. Początkowo próbowano negocjować, po czym przedstawiciel USA wycofał się. Przedstawicielka Reszty Świata próbowała argumentować, ale i ona wkrótce zrezygnowała. Czyżby następny szczyt G3 miał odbyć się w Archangielsku, stolicy kotów rosyjskich niebieskich? I czy w ogóle odbędzie się jeszcze w innym miejscu? Kiedy zostaną omówione istotne kwestie szczytu G3?Pytania wydają się pozostawać bez odpowiedzi."









piątek, 24 sierpnia 2012

489. Spór Dziadkowo-Pradziadkowy :)


To pojechałeś po bandzie Dream-Dandy za ten wiek, a Ty niby co młodzik? A co to, tylko Ty byś chciał doradzać naszemu Prawnusiowi, a ja jestem gorszy? Pradziadek Countdown.


No właśnie, tu Radio-Gaga i również nie czuję się na tyle stary, aby nie móc wspomagać naszego Olbrzymowego Prawnusia Ursusika!


Tu Ursusso: Sytuacja chyba nabrała rumieńców, bo kto to widział, żeby powstał konflikt pomiędzy Dziadkiem i Pradziadkami o to, który z nich będzie moją ostoją i przewodnikiem w kociożyciu. Nie będę się wtrącał, może moi zacni Przodkowie jakoś się pogodzą i znajdą rozwiązanie tej jakże trudnej sprawy. 




wtorek, 21 sierpnia 2012

488. Dziadek Dream-Dandy- nowym doradcą Ursusa

http://www.chat-mainecoon.com/pages/reproducteurs/dandy2.htm
 -Ursusiku, tu Twój Dziadek Dream-Dandy. Po ostatnich jakże smutnych wydarzeniach, kiedy Twój Pradziadzio Pavarotti i Twoja Mama Emilka przeszli na drugą stronę Tęczowego Mostu, postanowiłem przejąć tzw. pałeczkę i od tej pory być Twoim mentorem, doradcą w sprawach kociożyciowych i Olbrzymim Przyjacielem. Oczywiście jeśli chcesz. Pavarotti był moim Tatą, a Emilka córką, więc sam rozumiesz, że i dla mnie ta sytuacja okazała się ciosem w samo maine coonowe serce. Bo stracić dwie tak drogie kocioosoby, w tak krótkim odstępie czasu, na pewno do przyjemnych nie należy. Pomyślałem,  że nie ma co zawracać pędzelków Twoim Pradziadkom, czyli Radio-Gadze i Countdownowi, czy  Prapradziadkowi Calvinowi ze względu na ich wiek, a z kolei Twój Tata Consul ma tyle pracy przy przekazywaniu maine coonowych genów w hodowli, że nie podołałby czasowo.  Ale od czego ma się Dziadka? Poza harówkami za wiele nie robię, mimo że również zostałem kotem hodowlanym, to mimo to zagospodaruję moją energię dla Ciebie. Co prawda mieszkam we Francji, niedaleko Paryża, ale to nic, od czego mamy kociorvetty, samoloty linii Muf-UR lot oraz telefony kociokomórkowe, skype i inne wynalazki. 
Link do hodowli: http://www.chat-mainecoon.com


U: -Dziadku, bardzo się cieszę z Twoich odwiedzin i Twojej propozycji. Oczywiście, że chcę, abyś był moim nowym mentorem i doradcą, jak niegdyś Pradziadzio Pavarotti. W końcu przestanę się smucić. Mamusia też na pewno by się ucieszyła.

czwartek, 16 sierpnia 2012

487. Super ząb zniknął!

  Podczas przedwczorajszego miziania się z Pańciem okazało się, że w moim pyszczku brakuje nadprogramowego zęba, jakim był mój super kieł lub super siekacz, niedawno oglądany w gabinecie weterynaryjnym. Nie wiadomo jak, ale po prostu zniknął. Kiedy to się stało? Nikt nie wie. Z przykrością oświadczam, że nie jestem już posiadaczem dodatkowego zęba, a i w ogóle dziwna sytuacja wytworzyła się w tej kwestii, bo kto to widział, żeby ponad 5-letni kocurro, jak ja, musiał zmagać się mlecznym kłem, a może siekaczem? Nigdy nic mnie nie bolało, a i przecież pędzluję miski, ile wlezie. Pradziadzio Pavarotti, zanim przeszedł na drugą stronę Tęczowego Mostu zwykł mruczeć, że zęby nie futerko, nie odrosną...Hmm...

I dobrze mruczał. Wszystko się wyjaśniło, Twoi Ludzie już nie będą się martwić tym super zębem, A Ty Ursusie możesz spokojnie czyścić miski, byle nie za dużo. Pan Łapka.

niedziela, 12 sierpnia 2012

486. Pan Łapka

Tydzień temu wybrałem się do weterynarza. Pojechałem tam w transporterku rowerem, który prowadził mój Pańcio. Podobnie jak z Mufasą kiedyś. Jedyną różnicą w podróżowaniu Ruska i moim było to, że ja zachowywałem się grzecznie oraz ciekawiło mnie to, co widziałem zza kratki mojego kociego pudełka do przewozu. Ani razu nie marudziłem, nie okazywałem, że mi źle i się boję. Przeciwnie, bardzo intrygował mnie świat i chciałem zobaczyć więcej. Ludzie pochwalili mnie i nawet zaczęli się zastanawiać, czy nie urządzać mi wycieczek do parku od czasu do czasu. Pańcia nazwała mnie Kotem Podróżnikiem, co bardzo mnie ucieszyło. A u weterynarza zostałem zaszczepiony, zważony (równe 8 kg.), obejrzany, osłuchany i  do tego pani wet. zachwycała się moją kocioosobą, m.in porównując mnie do psa! Kociompromitacja. Co więcej, okazało się, że posiadam dodatkowy kieł lub siekacz, w zależności kto, jak to nazwie. Hmm,  to jakaś zagadka, prawdopodobnie z czasów mlecznych zębów, kiedy albo jeden wyrósł obok drugiego lub miał problem z odpowiednim wyrzynaniem. Nic mi nie dolega, choć moi Ludzie naśmiechują się ze mnie mówiąc, że jestem posiadaczem super kła!!!


Emocje w gabinecie weterynaryjnym podniosła obecność nieznanego mi Kotowatego. Okazał się nim pewien tajemniczy czarno-biały jegomość, zamieszkujący przychodnię. Dziwnie przypomniał mi kogoś, tzn. Lunę. Zły człowiek bardzo go skrzywdził, stracił łapkę, a ci lekarze zwierzęcy uratowali go i przygarnęli. Nasza Pańcia nazwała go sobie  w duchu Panem Łapką. Pan Łapka przyglądał się mojej wizycie, ale nie syczeliśmy ani nie warczeliśmy na siebie. Nawet z Mufasą nie doszło do zgrzytów, to chyba dlatego, że szkoda nam go było i wyczuliśmy, że los go nie oszczędzał. Postanowiliśmy uwiecznić jego kocioosobę w telefonie na pamiątkę.


To prawda, nie mam łapki, konkretnie przedniej lewej , ale jej brak nie przeszkadza mi już tak w życiu, jak dawniej. Szczęśliwie zamieszkałem w miłym miejscu i stanowię maskotkę lecznicy dla zwierząt. Dostałem posłanko, miskę i na co dzień asystuję weterynarzom i pomagam innym chorym zwierzakom moją obecnością. Czuję się ważny i potrzebny.


sobota, 11 sierpnia 2012

485. Opona i Wózek

Wózek: Co tam słychać koleżanko Opono?
Opona: W porządku, tylko trochę szkoda mi lat, kiedy ściśle współpracowałam z rowerem Właścicielki tych Kocurów. Ja i moja Siostra naturalnie. Aż mnie ściska w sercu, kiedy przypomnę sobie moje zakręcone i szybkie życie, pełne wrażeń i emocji, a teraz aż dziwnie, że tak w trwam w bezruchu...
Wózek: Tak to jest, że jedni odchodzą, a drudzy przychodzą. Zastąpiły Was dwie nowe Opony, a na Was cóż przyszedł czas emerytury.
Opona: To prawda, a do tego, nigdy bym nie pomyślała, że zatrudnię się jako kocia strażniczka i odstraszaczka, jednak lepsze to, niż gdybym podzieliła los innych opon na wysypisku śmieci. Przyjęłam więc tę robotę, bo wiesz, jak to jest z pracą...A u Ciebie?
Wózek: U mnie raczej nic się nie dzieje, od czasu do czasu dorywczo pomagam Ludziom Olbrzyma i Ruska podczas przewożenia jakiś cięższych rzeczy....Trochę pracowałem jako projektant w Kociorvette, gdzie rozgłos przyniosła mi limitowana edycja pewnego kociego modelu samochodu. 
Opona: Wiem który i wiele o nim słyszałam. Podobno Ursus i Mufasa oraz ich Pradziadek, który niedawno przeszedł na drugą stronę Tęczowego Mostu, bardzo sobie chwialili te kociomotoryzacyjne cacko. A Szopa- cary :) bardzo rywalizowały ze sobą o to, aby mogły ten model u siebie wystawić.
Wózek: Tak było, a dziś również pracuję jako strażnik i odstraszacz, wraz z Tobą pilnujemy porządku w ogródku, aby Kocury nie wyskoczyły za płot, jak to miało miejsce wcześniej....Tak więc raz na wózku, raz pod wózkiem, można by rzec :)
Opona: Haha, jak najbardziej. I również ścisłe współpracujemy, nie ma co się zamartwiać kolego Wózku, ważne, że mamy co wspominać, a kiedy Kocury i ta Czarna zza płotu idą spać, w ich żargonie harować, możemy każdej nocy rozmawiać we trójkę do woli. Szczęśliwie nocki mamy wolne.
Wózek: Zgadza się...



środa, 8 sierpnia 2012

484. Ach ta siatkówka :)

   Zdaje się, że siatkówka bardzo podzieliła nasz domek. O ile nasi Ludzie lekko przysmuceni pokręcili nosami, podczas gdy ja wąsikiem z racji przegranych krajów naszych przodków, o tyle Niebieściuch wesoło biega sobie po ogródku i nawet nie syczy na Lunę! Kto to widział! Nawet niedawna kłótnia naszych kocich sąsiadek, czyli Czarnulki i Kropki na murku złego człowieka, nie wzbudziła u Mufasy aż takiego zainteresowania. Szkoda, że igrzyska nie przewidują dyscypliny pędzlowania misek na czas, bo z pewnością mógłbym zdobyć złoty medal. Podobnie drużynowo wraz z moimi Braćmi: Klimberem i Vancouverem. No cóż, żyje się dalej, przecież nic się nie stało, bo taki jest sport właśnie, a Pańcio mówi, że gdyby tylko takie problemy były, jak to, kto wygra mecz, to byłoby super na świecie. Chyba ma rację, a tymczasem ja skieruję się na kanapę, gdzie czeka mnie harówka. Mam dziś nocną zmianę i nic na to nie poradzę :)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

483. Ursusik po meczu siatkówki

    Pomimo wspólnego kibicowania z moim olbrzymowym rodzeństwem w Klubie Szafa, przy ćmie po amerykańsku, nie udało się siatkarzom z kraju moich przodków pokonać Rosji. Trzeba przełknąć gorzką pigułkę, niekoniecznie tę na odrobaczanie i pogodzić się z przegraną Stanów Zjednoczonych z krajem przodków Mufasy. Za to trzeba przekąsić coś pysznego! Nasi Ludzie też trochę niezadowoleni z obrotu sprawy Polski, ja również, jedynie Niebieściuch w dobrym humorze.

  Nie załamuję się jednak, bo jeszcze nic straconego. Dobrze, że choć pewna pani w tenisie z USA pokonała inną z kraju przodków Ruska. Na razie omija nas odwieczny konflikt, pt. "Komu kibicować?", bo przecież gdyby doszło do spotkania Polski ze Stanami Zjednoczonymi lub Rosją, wtedy zmienią się nasze oczekiwania. Ale, o ile moi Ludzie chcieliby, abyśmy wspierali ich kraj przodków, o tyle oni unikają odpowiedzi na pytanie, komu bedą kibicować, kiedy do rywalizacji stają USA i Rosja. Nigdy się nie określają, zawsze kierują się niejakim rozumem i szacowaniem. Takie cwaniaczki.

sobota, 4 sierpnia 2012

482. Przed meczem siatkówki USA-Rosja

Drodzy Czytelnicy będzie się działo! Dziś mecz siatkówki mężczyzn pomiędzy USA a Rosją. Szykuję się na wspólne oglądanie tego wydarzenia w Klubie Szafa z moim Rodzeństwem oraz Mufasą. Niebieściuch będzie kibicował krajowi jego przodków, jakoś to przeżyję. Nasi Ludzie zajmą się swoimi sprawami, ewentualnie zastosujemy hipnozę pilotową, po czym będziemy mogli wymknąć się na kilka godzin. Już przygotowałem sobie wygodną miejscówkę wraz z gadżetami, nawiązującymi do kraju moich przodków. A z Kropką policzę się za wyjawianie moich Olbrzymowych tajemnic, dotyczących pewnej panny Ragdoll! 

środa, 1 sierpnia 2012

481. Kropka wita!

Witam, tu Kropka. Co prawda mam inne imię, ale ta Pańcia nazwała mnie tak, a nie inaczej i tak zostało. Ludzie Ursusa i Mufasy nie wiedzą, czy jestem dziewczynką, czy chłopcem, ale wywnioskowali na podstawie mojego pyszczka, że raczej jestem kocią panną. Mieszkam w innym domku niedaleko Niebieściuchów, ale nie stanowią oni dla mnie problemu, jednak ta Czarna Luna już tak! Zawsze kiedy się spotykamy wieczorami, dochodzi do głośnych kocich rozmów i nawet łapkoczynów! Wskakujemy najczęściej na murek pewnego złego czlowieka, który zachowywał się bardzo niegrzecznie w stosunku do Ludzi moich kocich sasiadów. Prawda jest taka, że źli ludzie również mnie nienawidzą i gdyby tylko mogli, to by mnie oblali smarem, jak Czarnulkę. Choć wiem, że nic mi nie grozi ze strony właścicieli Ruska i Olbrzyma, to wolę pozostać z boku. Mieszkam z moją mamą, która gabrytowo prawie dorównuje Ursusowi, a którą jego Ludzie nazywają Królową Matką  lub pieszczotliwie Mamusią :)) Jestem z wyglądu jej kopią, choć zdecydowanie mniejszą i to ona przegania Lunę, kiedy ta napatoczy się jej w drogę. 

    I jeszcze jedna rzecz. Spotkałam ostatnio podczas spaceru kudłatego Rysia Ursusa, kiedy to paradował na sznurku ze swoimi Opiekunami. Nawet klawo to wyglądało :) Pańcio dysponował tylko swoim telefonem, więc zdjęcie mojej kocioosoby do najwyższych jakościowo nie należy, ale co tam. Zauważyłam, że Olbrzym kręcił się wokół pewnego domku, który zamieszkuje pewna Dama Ragdoll i nie wiem, czy czasem nie wpadli sobie w oko, kiedy siedziała w oknie. Oboje kudłaci i włochaci, a co najważniejsze łączy ich ten sam kraj przodków. Ale jakby co, to jak nic nie mruczałam.