wtorek, 31 grudnia 2013

606. Ostatni wpis

Oczywiście w tym roku! Pańcia wstawiła niejakiego murzynka do piekarnika, którego zapach rozchodzi się po domku. Popiecze się jeszcze kilkanaście minut, tak więc ja Ursusso w tym czasie jeszcze coś napiszę. Fajerwerki bardzo nas denerwują, zarówno mnie, jak i Mufasę, to też wyczekujemy, kiedy skończy się już te hałasowanie. Ze względu na moje Olbrzymowe gabaryty nie mogę schować się do tunelu, ale i tak bym tam nie przesiadywał, bo to baza i schron Niebieściucha.

Kapcie Pańci dziś mnie nie interesują, ale i tak pozwoliła mi je szarpać, sama zaś chodzi w jesienno-wiosennych butach na rzep. Ich nie wolno mi gryźć, o czym dobrze wiem. A zaraz Nowy Rok 2014, a w nim wszyscy będziemy starsi o kolejny rok, tyle że najpierw Pańcia za kilka dni, potem Rusek w lutym, a dopiero później ja w maju i Pańcio jesienią. Natomiast ostatni będzie nasz blog! Mufasa wkroczy w wiek kota seniora, czego w ogóle po nim nie widać, ja też do młodzika co prawda już nie należę, ale wszyscy w domku jakoś tak mamy, że wyglądamy młodziej, niż wskazuje nasz wiek 
metrykalny. Ludzie chyba małpują po nas albo my po nich.Tymczasem zajmę fotel, po czym około północy ukryję się w bezpiecznym miejscu.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

605. "Spsiały" Ursusso

   Moi Ludzie śmieją się, że spsiałem. Kociompromitacja! Nie dość, że wczoraj wyszedłem z nimi na psiej smyczy i szelkach na spacerek, który skończył się szybciej ze względu na pierwsze fajerwerki, to potem pod wieczór postanowiłem pogryźć kapcie mojej Pańci! Do tego kopałem je tylnymi łapkami, rozbawiając moimi wybrykami moich Właścicieli. Co ja sobie myślałem? Jedno było pewne- nie mogłem się powstrzymać, bo tak mi się podobało te przygryzanie, że całkiem zapomniałem, kim jestem. Kotem, czy psem. Pańcia pozwoliła mi na kapciowe sprawki, może dlatego, że uznała, że kapcie należy jak najszybciej wymienić, z uwagi na ich zużyty stan. A potem, kiedy gryziołki obuwia domowego mi się znudziły, postanowiłem łapą zrzucić jedną z bombek z Pani Choinki. Po czym pograłem bombką w hokeja, ale towarzyszył mi Pańcio, aby czuwać, gdyby niechcący się rozbiła, choć to raczej niemożliwe, bo wykonana jest dość z kiepskiego materiału.

Z kiepskiego materiału? Wypraszam sobie!!!!

:)

sobota, 28 grudnia 2013

604.Kotlet Mufasy i jeszcze jeden

 Tu Mufasa: A czego ja mam Ci zazdrościć Olbrzymie? Mruczą, że pamięć ludzka jest dobra, ale krótka i oczywiście gdyby nie Pańci telefon, to nigdy by sobie nie przypomniała, że zdarzyły się nam jeszcze inne Kotlety. Poza "amerykańskim" utłukł się zbliżony do rosyjskiego, czyli prawdopodobnie z myślą o mnie, a drugi no cóż- bardzo przypomina Amerykę Południową! Jakość zdjęć nie za dobra, ale nie o to chodzi. Ludziowate się śmieją z tych przypadków, a my cieszymy, bo żeby móc stworzyć kotlet UrsUSA i dla mnie, to nie lada wyzwanie ;) Ciekawe dla kogo jest dedykowany ten południowoamerykański? 






A tak w ogóle to jesteśmy z Panią Justyną!

czwartek, 26 grudnia 2013

603. Kotlet (Urs)USA :)



   Ale przypadek, wręcz nie do wiary! Któregoś dnia Pańci utłukł się kotlet w zbliżonym kształcie do kraju moich Przodków! Wylądował na talerzu Pańcia, a nasza podstępna Właścicielka spoglądała, czy Pańcio się domyślił i od którego stanu rozpoczął konsumowanie. Hmm, gdybym mógł dorwać go w całości! Ludzie nazwali go Kotletem USA, ale że trzy ostatnie litery łączą się z moim Olbrzymowym imieniem, tak więc zmienili na na Kotlet UrsUSA:) , ale co istotne: z trochę innym ustawieniem liter pisanych i drukowanych! Niebieściuch może mi pozazdrościć, hmm
Blog w dziwny sposób pokolorował te zdjęcie, bo w naszym komputerze wygląda normalnie. Ale to nic.

:)

sobota, 21 grudnia 2013

602. Strażniczka


Nie tak dawno Pańcia wspominała, że usługuje nam- czyli jej Szefom- każdego dnia, ale zapomniała przyznać się, że stała się Strażniczką naszych misek! Kto to widział. Zawsze po tym, jak przygotuje nam jedzenie, staje za za nami i obserwuje nas podczas kociej konsumpcji. Wszystko po to, żeby pilnować porządku, na wypadek gdybym postanowił podprowadzić Niebieściuchowi zawartość jego miski, a zdarzało się! Nic na to nie poradzę, to silniejsze ode mnie :) Ludziowata postanowiła najwidoczniej wspomóc Mufasę, bo nie mowy o jakimkolwiek zwędzeniu, ani zakombinowaniu dodatkowego pożywienia, gdyż Ona wszystko widzi!  Ale pozytywne jest to, że mogę pędzlować Ruskowy koci talerzyk dopiero wtedy, kiedy sam od niego odejdzie. Tak zezwoliła Pańcia i nie zamierzam się kłócić...:)

środa, 18 grudnia 2013

601. Prezenty z pierwszego tłuczenia ;)

W tym roku zrobiło się u nas szóstkowo, gdyż: Ja Olbrzymo skończyłem w maju 6 lat, a nasz blog w listopadzie, a także właśnie dobiliśmy do 600-go postu. Poza tym Pańcia z okazji moich urodzin nazwała mnie kotem na szóstkę z plusem! Z tej niecodziennej okazji postanowiliśmy podarować naszym Ludziom niebanalne prezenty. Nie zdradzimy, kto dokładnie zajął się regulacją populacji ptasiej, niech to pozostanie naszą tajemnicą. Dodam, że to świeży drób bez żadnych konserwantów i z pierwszego tłuczenia luzak  Samo zdrowie! A co oni zrobili? Chodzą słuchy, że przy pomocy reklamówki i Pana Śmietnika pozbyli się niespodzianki! Skandal! 

niedziela, 15 grudnia 2013

600. Posłanko

W lipcu Pańcia oszacowała, że nasza karma skończy się w grudniu i nie pomyliła się. Co prawda jeszcze coś zostało, ale już zawczasu zamówiła dla nas kolejne 10 kg. Tym razem dostała gratis posłanko, tyle że bardziej dla Mufasy, bo nie przewidziano moich Ursusikowych gabarytów. Hmm. No, ale nie będę narzekał, niech Niebieściuch się cieszy :)






czwartek, 12 grudnia 2013

599. Szefowie

   Któregoś razu nasza Pańcia naśmiechiwała się z inną Pańcią z naszych kocioosób i co gorsza naszej pracy, zwaną harówką! Skandal na cały świat! Mówiła jej, że oto jej Szefowie w swoim biurze, ten na białym miśku to CEO, a ten obok, czyli ja to jego asystent. To nawet na tytuł Vice-president sobie nie zasłużyłem? Hmm. Na pytanie drugiej Pańci, czym nasi Ludzie zajmują się w tej firmie, odpowiadała, że ona ogólnie usługiwaniem nam (masaże, pieszczochy, czesanie, łapicure) i oczywiście podawaniem posiłków. Nie omieszkała wspomnieć też o harówkach ;) Pańcio zaś objął sekcję sportową, stając się poniekąd naszym trenerem i w przerwach pomiędzy pracą, trenujemy z nim kociofutbol, koci hokej, bieganie, rzucanie piłeczką, czy sznurkiem. Oczywiście do jego obowiązków należy codzienne mizianie się z nami w brodę, najlepiej kiedy pokryta jest kilkudniowym zarostem. Pańcia nie spełnia wymagań odnośnie szorstkiej brody, więc Pańcio został 
wybrany jednogłośnie. Za to wygrała na włosy, w które możemy zanurzać łapki, "lepić z nich ciasto" oraz im pomrukiwać. A kiedy ta druga Pani zapytała naszą, czy można teraz umówić się na spotkanie lub połączyć się telefonicznie z jej ( naszej Pańci) Szefami, tudzież Bossami, w odpowiedzi usłyszała, że to niemożliwe. A to dlaczego? Bo cały czas intensywnie pracujemy i jesteśmy bardzo zajęci! I tak codziennie, niezmiennie i wyczerpująco, roztargnięci...

 Mufasa: Olbrzymie, nie ma mnie teraz dla nikogo, no może dla białego miśka, z którym mam niecierpiące zwłoki sprawy...;) A Ty wypatruj, czy ludziowate się zachowują, jak należy.
Ktoś idzie Niebieściuchu! Udawaj zapracowanego!

środa, 11 grudnia 2013

598. Koszyk

    Idą święta, ludziowate niebawem zakupią Panią Choinkę, którą znowu przyozdobią światełkami, ozdobami i bombkami. Na te ostatnie szczególnie czekają moje Olbrzymowe łapy. Można będzie na nie czasem zapolować, a że się nie tłuką, to nasi Właściciele pozwalają nam nimi grać. Tymczasem Pańcia przypomniała sobie o koszyku, ale zanim go czymś zapełni, postanowiłem go sobie przywłaszczyć. Nie udało się, bo jakaś Futrzasta kocioosoba zajęła mi miejsce. Hmm 


Hmm, kto to widział Niebieściuch zajął sobie miescówkę i ani myślał ustąpić. 

Nagle kogoś usłyszał. Hmm, to byłem ja Ursusso!

Postanowiłem przerwać zabawę w niebieski kabelek, aby natychmiast sprawdzić, czy czasem Mufasa nie przywłaszczył sobie koszyka! 



poniedziałek, 9 grudnia 2013

597. A gdyby tak...

 A gdyby tak podprowadzić Pańci śniadanko? Wtedy 24-godzinny dług żywnościowy, który Ludzie są mi winni, szybciej by się spłacił. Hmm. Ale jeśli zostałaby bez posiłku, to nie miałaby sił na napełnianie moich misek i co gorsza nie mogłaby liczyć na tzw. puszkowe pieniądze, bo jak zarabiać, kiedy jest się głodnym? Z Pańciem to samo. No nic, chociaż jej kubek wyczyszczę...:)


niedziela, 8 grudnia 2013

596. Kartonowy Ursusso



Niedawno prezententowałem się jako "malutki kotek, którego prawie nie widać"- a dziś jako kartonowy kocurro. My kotowate tak mamy, że dopasujemy się do każdego pudełka i jak trzeba, to i się pomniejszymy optycznie. hehe 



środa, 4 grudnia 2013

595. 24-godzinny dług żywnościowy ;)


Żarłoczkiewiczowanie i obżartuchowanie to cel mojego Ursusikowego życia. Można pomruczeć, że moim kocim mottem, którym kieruję się w życiu jest: "jem, więc jestem". luzak Gdy nie odstępuję kroku od miski, oznacza to, że jestem zdrowy i szczęśliwy. Zdarzają się jednak czasem sytuacje, kiedy z przyczyn ode mnie niezależnych, jak choroba, odmawiam pożywienia. Bywa też i tak, że Ludzie świadomie- z polecenia weterynarza- nie napełniają mojej miski, nawet wtedy kiedy się dopominam, nawołując przy Pani Lodówce. Takie zdarzenie miało miejsce wtedy, kiedy musiałem iść na zabieg wyrwania zęba. Mój zabieg i niedawne zatrucie spowodowało, że ludziowate mają u mnie 24-godziny dług żywnościowy, (18 godzin za zabieg w lecznicy, kiedy musiałem być na czczo przed i po oraz 6 godzin z uwagi na moją niedyspozycję przez zatrucie). Oznacza to, że teraz muszą na każde moje żądanie natychmiast kierować się do Pani Lodówki, w celu napełnienia miski lub dzielić się ze mną różnej maści smakołykami, które sami konsumują, (ser, szyneczka i inne). Ich dług wobec mnie jest niemożliwy do spłaty, ale przynajmniej nie pogłębi się do kolejnych godzin ;) Nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek luki w pędzlowaniu misek, a gdyby moi Ludzie nie posłuchali się wtedy weterynarza, mieliby tylko 6-godzinny dług, tymczasem jest jak jest....



poniedziałek, 2 grudnia 2013

594. 6 lat

Znowu całkiem zapomnieliśmy, ale prawie 2 tygodnie temu (19 listopada) minęło 6 lat, od kiedy ja Ursusso-Olbrzymo oraz Mufasa Rusek z pomocą Pańci ;) zaczęliśmy pisać tego bloga. Może nie tego dokładnie, bo zaczynaliśmy na onecie, ale wiadomo, o co chodzi. O nas i treść, a więc te wszystkie niewiarygodne;) kocie opowieści. Zleciało, nie ma co. Blog jest ode mnie starszy o jakieś pół roku i opisuje po części prawie całe moje Olbrzymowe życie. Może dlatego tak trudno byłoby nam go zakończyć. Pańcia z sentymentu go dalej trzyma i o dziwo w ogóle nie znudziło jej się publikowanie naszych postów;). Choć często nie pamiętamy już, o czym pisaliśmy na początku i czasem robimy sobie przerwy, to mimo wszystko wciąż chcemy tu wracać. Bo i rozrywka i oderwanie od rzeczywistości- tak jakoś dziwnie Pańcia ten blog określa.
Pozdrawiamy tych wszystkich Ludzi, którzy kiedykolwiek "przewinęli się" przez te miejsce i mogli pośmiać razem z nami...

czwartek, 28 listopada 2013

593. Jaki Dziadzio, taki Wnusio ;)

   Niedawno mój Dziadzio Dream-Dandy prezentował swoją olbrzymowatość, a dziś ja postanowiłem pochwalić się moją Ursusikową! Jak dobrze, że Pańci przypomniało się, że kiedyś zrobiła mi podobne zdjęcie i specjalnie dla mnie odszukała je. Choć jestem trochę krótszy od mojego szacownego Przodka, to dla moich Ludzi nie ma to znaczenia. Dla mnie zresztą też nie. Wdałem się zapewne w drugiego Dziadka i Mamusię, ale jak mruczy Mufasa jestem jedyny kot Olbrzym w swoim rodzaju.

Zdjęcie pt." Jestem malutkim kotkiem" :)



Ursusiku, jestem pod wrażeniem Twojej kocioosoby i myślę, że mogłeś odziedziczyć niektóre cechy mojej córki Emilii.
Dziadek Dream-Dandy.

fot. 



środa, 27 listopada 2013

592. ....

   Podsłuchaliśmy, jak któregoś dnia Pańcia opowiedziała Pańciowi pewną historię. Dotyczyła ona dziwnego zachowania właścicieli Rudzielca-Grubaska, sprzed kilku postów.Według niej musieli zauważyć przez okno, kiedy ocierał się o jej łydkę, kiedy okazywał jej sympatię, a ona jemu, kiedy wreszcie go pogłaskała i pstryknęła zdjęcie telefonem. Uznała, że nie zrobiła nic złego i nie zamierzała się z niczego tłumaczyć. Jeśli ktoś nie chce, aby jego kot poznawał innych ludzi, niech go trzyma w domu. Proste. Choć cwaniaczek włamał się do bloga, to jednak postanowiłem się nie gniewać. Kilka dni temu Rudzielec ponownie spotkał Pańcię i podobnie jak za pierwszym razem biegł do niej na pieszczochy, a przecież są sobie obcy. Kiedy za trzecim razem znowu ich drogi się zeszły, tym razem nie za bardzo zadowoleni właściciele natychmiast go zawołali i schowali w domu, obdarowując Pańcię niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Hmm. Ona tylko zmrużyła oczy. Jedno było pewne, ona nie zagrażała Rudzielcowi, nie w głowie jej przecież robienie mu krzywdy, to też wywnioskowała, źe jego ludzie poczuli się może zazdrośni??? albo urażeni tym, że ich futrzak moźe lubić też innych ludziowatych. Albo może nawet bardziej od nich samych? Nie zdzwiłbym się. My kotowate już tak mamy, kiedy kogoś polubimy, to na zawsze i to my wybieramy sobie ludzi. Przynajmniej Rusek i ja Olbrzymo.
Przy okazji wydało się też, że Rudzielec nie jest współlokatorem Ruskówny-Rusinki, a jedynie jej sąsiadem. Ulga.

wtorek, 26 listopada 2013

591. BiałKo ;)

 

Mnie ta Pańcia też spotkała przypadkowo na swojej drodze i niniejszym zakończyły się odwiedziny Rudzielców na blogu. Hmm, przynajmniej na razie, aż napotka następnego. Pod pretekstem poprawiania buta, pstryknęła mi zdjęcie telefonem. Co ona by bez niego zrobiła? Z tego co wiem, rzadko kiedy nosi się przy sobie aparat w damskiej torebce. Zbyt ryzykowne i ciężka sprawa ;) 
Dziwna też wydaje się sytuacja, jeśli chodzi o imię, czy przezwisko jakie mi na szybko nadała ta ludziowata. To BiałKo, hmm, że niby biały kot tylko bez ostatnich liter. No cóż, nie takie rzeczy się działy na świecie, więc jakoś to przeżyję...

;)

niedziela, 24 listopada 2013

590. Rudy Dziadzio :)

  Tu Ursusik-Ursusso. Kogo ja widzę? Podczas gdy trochę mi się pochorowało i zaniedbałem blog, powkradały się tu jakieś podejrzane futrzaste cwaniaczki. Jedna Niebieska, a reszta Rudzielce. No cóż wybaczam im, bo miałem sprawy na pędzelkach :) Hmm.  


Ursusiku, tu Dziadzio Dream-Dandy. Ja też należę do grupy Rudzielców, a tutaj prezentuję Ci moje umaszczenie :)



piątek, 22 listopada 2013

589. Rudaski

Dobrze, że w końcu ta ludziowata;) zrzuciła zdjęcia z telefonu do komputera, inaczej nigdy nie moglibyśmy się pochwalić naszymi wspólnymi- oczywiście przypadkowymi spotkaniami. Naturalnie w różnych odstępach czasu, jak i miejscach. Zmyliliśmy ją, bo początkowo sądziła, że my to jeden kotowaty. Jednak po dogłębnym przyjrzeniu się nam doszła do wniosku, że jest nas dwóch lub dwoje, hmm. 
-Oszukaliście mnie Futrzaki ;) Nie mam pojęcia, jak Was nazwać, chyba Rudy1 i Rudy 2. Skąd Wy Rudaski bierzecie się na mojej drodze, skoro w domu mam Niebieściuchy?- zapytała.
Kto to może wiedzieć. My zaś z małą rezerwą- w przeciwieństwie do Rudzielca-Grubaska, spoglądaliśmy tylko na nią, dając jej do zrozumienia, że są na tym świecie rzeczy, czasem bardzo rude, które się ludziom nie śniły...;)



czwartek, 21 listopada 2013

588. Rudzielec- Grubasek :)


Kogo ja widzę? Ruskównę? A cóż to za imię? Tak się składa, że i ja spotkałem tę Pańcię po drodze, a tzw. Rusinka sprzed dwóch postów to moja współlokatorka! ( najprawdopodobniej). Podobnie do niej ja również biegałem za tą ludziowatą, mruczałem i ocieralem się o jej łydkę. A co! Ponoć oboje ją zaciekawiliśmy naszym otwartym i ufnym zachowaniem. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie imię jakie mi nadała, czyli Rudzielec- Grubasek. Rudzielec jeszcze przeżyję, ale żeby Grubasek, to sobie wypraszam....
:)

środa, 20 listopada 2013

587. Profesor Mufasa pomocny

   Och co to był za ciężki dzień. Przedwczoraj nagle złapał Pańcię silny ból głowy. Tak silny, że utrudnił jej wykonywanie zwykłych czynności. Jak później się okazało, to atak migreny :( Prawie zemdlała i wystąpiły nudności. Zdążyła zawołać Pańcia o pomoc i doczłapała się na czworaka do pokoju. Widząc co się dzieje, wziąłem sprawy w swoje łapki. Zangażowałem się do tego stopnia, że trwałem przy niej cały czas, harówki w tunelu lub na fotelu musiały poczekać. Natychmiast nakazałem jej- jako jej domowy lekarz pierwszego kontaktu- pozostać na kanapie, po czym okryć się kocem. Pańcio miał najszybciej- jak tylko może- podać jej lek przeciwbólowy, następnie wyłączyć światło i wszelkie urządzenia głośnomówiące, a następnie pozostawić Pańcię w ciszy przy lampce nocnej. Następnie ja ułożyłem się przy Pańci, mrucząc jej do ucha i ogrzewając ją moim futerkiem. Wręcz czułem, jak pulsuje jej czoło. Początkowo usadowiłem się na jej brzuchu, po czym obtoczyłem jej głowę. Mieliśmy kontakt wzrokowy, to też od czasu do czasu mówiła do mnie. 
- Profesorze Mufasiu, jak długo powinnam tu tak leżeć?- zapytała. Czytała z moich zielonych oczu, że to nie taka prosta sprawa. Żądała, aby ból już sobie poszedł, a on ani myślał odejść. 
- Profesorze, ja nie mam czasu chorować, skąd u mnie ta migrena
No cóż tamtego dnia bardzo spadło ciśnienie, więc może dlatego? 
Kiedy ból minął całkowicie po 3 godzinach, postanowiłem, że w wezmę nocny dyżur  i będę czuwał przy Pańci głowie. Wzruszona bardzo mi dziękowała.
Olbrzym doszedł do siebie, ale na wszelki wypadek migreną u naszej Właścicielki postanowiłem zająć się sam. Cóż, jak nie on, to Pańcia. Oby Pańcio trwał w zdrowiu.



sobota, 16 listopada 2013

586. Ruskówna Rusinka ;)

   Poza Kremem ta Pańcia spotkała jeszcze mnie! Może nie wywijałam przed nią na grzbiecie po chodniku, ale nagminne ocieranko o jej łydki i dłonie okazały się wielką frajdą. Do tego pogadałam sobie z nią, a ona w nagrodę nazwała mnie Ruskówną! Hmm, a do dlatego, że niby w oczach tej ludziowatej jestem skrzyżowaniem rosyjskiego niebieskiego z kotką domową albo odwrotnie. Powiedziała, że mogłabym być córką niejakiego Mufasy, bo kolor futerka i zielone oczy to cały on. Jednak wykluczyła taką możliwość, z uwagi na niejaki zabieg kastracji owego Niebieściucha. Pańcio tego całego Ruska widząc mnie w telefonie tej Pańci nazwał mnie z kolei Rusinką oraz zgodził się ze spostrzeżeniami swej Kółkowej Towarzyszki Życia luzak hehe  Tak na marginesie to ja żadnych kółek poza obróżką nie uznaję. 
Może i dziwne te człowiekowate, ale nawet klawe. Z racji, że nie potrafiłam ustać w miejscu, nie udało się mi pstryknąć ostrego zdjęcia. Telefon sobie nie poradził, a Pańcia nie miała nic innego przy sobie. Ale co tam i tak jestem fajowa i niepowtarzalna- może następnym razem się uda  hehe  







czwartek, 14 listopada 2013

585. Krem

   Niedawno poznałem tę Pańcię. Kiedy spotkaliśmy się przypadkowo pierwszy raz, postanowiłem ją sprawdzić, obwąchując jej dłonie. Hmm, z ludziowatymi nigdy nic nie wiadomo, więc trzeba trzymać łapki na pulsie. Pomimo, że wyczułem u niej zapach podejrzanych dwóch kocurros:), uznałem, że nie będę się obrażać. Szybko przekonałem się do jej osoby, po czym podczas drugiego spotkania wywijałem przed nią na chodniku, lekko się kociompromitując. Jednocześnie mruczałem donośnie oraz domagałem się głaskania. Ona zaś nazwała mnie Kremem, hmm że niby na cześć mojego koloru futerka.  Nie chciało jej się wymyślać imienia bardziej ambitnego, no cóż, jakoś to przeżyję :)




poniedziałek, 11 listopada 2013

584. Olbrzymowa niedyspozycja

 Tu Mufi-Mufasa. Olbrzymo dziś poczuł się gorzej. Nikt nie wiedział, co mu się stało, bo wymiotować cztery razy i odmawiać jedzenia i picia to nie w jego stylu. Ludzie martwili się, ale wierzyli gdzieś tam po cichu, źe Ursusso posiada zdolności regeneracyjne i szybko wyzdrowieje. Nie pomyli się, ale zanim doszło po poprawy jego zdrowia, Pańcia nakazała mi działać i przerwać harówkę łóżeczkową, mówiąc: 
- Profesorze Mufasiu, jesteś przecież kocim lekarzem, po prestiżowym Uniwersytecie Kociarchangielskim, moim osobistym lekarzem pierwszego kontaktu z samymi sukcesami leczniczymi, dlaczego więc nie przyjmiesz drugiego pacjenta, czyli Ursusika?

   Hmm, spojrzeniem moich oczu dałem jej do zrozumienia, że Olbrzymo ostatnio zrobił postępy, jeśli chodzi o kwestie kociomedyczne, gdyż przeszedł kurs pod moim zielonym okiem. Potrafi sam się leczyć i w związku z tym, nie potrzebuje już mojej pomocy, jak to bywało niegdyś. Poza tym zastanowiło mnie, skąd Pańcia wie, gdzie i co studiowałem, skoro wszystko miało być tajne?!!! Archangielsk i ja to moje kociobiste sprawy!
Jak widać nie wszystko da się przed nią ukryć, a co więcej Pańcio też już się dowiedział. No cóż, co mi pozostało? Sprawdziłem, co się dzieje z Ursusem, najpierw powąchałem jego głowę i uszy, po czym umyłem mu czoło, a kiedy juź miałem stuprocentową pewność, że czuje się dobrze, zainicjowałem mały pojedynek kociarate. A wszystko na oczach Ludzi! 

niedziela, 3 listopada 2013

583. Pamiętamy

W ostatnich dniach szczególnie wspominałem moją Mamę-Emilię i Pradziadzia Pavarottiego, którzy przeszli już przez drugą stronę Tęczowego Mostu. Właściwie to pamiętam i myślę o nich każdego dnia.
Emilia




Pamiętamy też o Pani Kurce...



czwartek, 31 października 2013

582. Mufasa jesienny o smyczy

   O ile Olbrzymo wychodzi na spacerki na smyczy, o tyle ja postanowiłem się przeciwstawić. Dla mnie ten kawałek sznurka zakończony blokadą godzi w mój Mufaskowy honor i obraża moją kocioosobę! Odbiera mi godność i niezależność, a także sprowadza do roli poddanego!!! Smyczom, czy to pism, czy kocim mruczę stanowcze: NIE. Dobrze, że chociaż nie każe mi się zakładać kagańca na pyszczek, bo to dopiero byłby zamach na moją wolność! Dałem wyraźnie do zrozumienia moim Ludziom, że nie życzę sobie żadnych uwięzi na futerku- poza obróżką-  i kiedy tylko trzymali w ręku smycz, natychmiast wycofywałem się. Albo spacerek bez smyczy albo nigdzie nie wychodzimy. Oboje należą podobno do istot rozumnych i potrafią myśleć, więc się domyślili, o co mi chodziło. Nie mieli wyjścia, to też zgodzili się na moje warunki. Ursus spacerował jak psowaty, natomiast ja elegancko stąpałem w nagrodę przy łydkach Pańci i Pańcia. I tak ma być!!! 

Sprawdziłem jeszcze, jak się ma Pani Jesień.