czwartek, 30 czerwca 2022

1255. Śpiochy i przylepy


  Od powrotu od Pradziadzia Dream Dandiego, u którego tyle się wydarzyło, przywieźliśmy ze sobą jedną rzecz. Zmęczenie. Znużenie tak duże, że wymagało ciągłej drzemki. Pozajmowane koszyki, podusie, kocyki, które zajmowaliśmy rotacyjnie, to aktualnie codzienny obrazek w domu. Brak kłótni o miejscówki, a czasem- o dziwo, zgodność we wspólnym spanku, to już coś, co nie mogło umknąć uwadze naszych Ludzi. Oboje niczego nieświadomi zaczęli się z nami czubić, żartobliwie pytając, a co to kotki takie wyczerpane? Po czym to tak się trzeba zregenerować? Hmm, och żebyście Człowiekowaci wiedzieli. Poza tym z tęsknoty za ich osobami, gdyż trochę czasu ich nie widzieliśmy, bardziej niż zwykle postanowiliśmy osaczyć Pańcię i Pańcia, ze szczególnym uwzględnieniem tego drugiego. Takie z nas przylepy i cienie Ludzi, a Mufasa to nawet gorzej! Gdy Pańcio oświadczył, że dopadły go dreszcze i wsunął się pod kocyk, natychmiast już przy nim trwaliśmy. Do odwołania go ogrzewaliśmy, nie bacząc na jego sprzeciw, gdy napomknął o niemożliwości zmienienia pozycji na kanapie, gdy został przez nas unieruchomiony. 






-Olbrzymie, mieliśmy zachować pozory kłótni o miejscówkę! 

-Niebieściuchu, a komu by się chciało?





-Racja. Muszę nazbierać siły, aby ponownie zarządzać Wami wszystkimi.

-Ale Ursusie, nie rozpychaj się tak na Pańciu!





Znalazly się doktory i do tego jakie przemęczone! Buhaha 

😆😄

środa, 29 czerwca 2022

1254. Konfidenci z rodziny liliowatych


  Kiedy wszystko już wróciło do normy, dzięki funkcji przyśpieszenia w pilocie od Pana Telewizora i rzeczywistość Ludzi spotkała się z naszą, uznaliśmy z Niebieściuchem, iż nareszcie nadszedł czas na porządną drzemkę. Czy koszykową, czy kocykową, a może podusiowo-kołderkową? Wszystko jedno. Przyroda zachęcała do odpoczynku nawet na zewnątrz, pośród śpiewu ptaków, kolorowych kwiatów zasadzonych przez naszych Właścicieli, czy porośniętych zielonymi liśćmi drzewkami. Sceneria ta- choć nie mogła równać się z tą u Pradziadzia Dream Dandiego, to jednak przypomniała mi błogość i piękno natury w ogóle. Gdy już pozwoliłem ochłonąć emocjom i na spokojnie zatopiłem się we wspomnieniach ostatnich kilku tygodni i tym wszystkim wydarzeniom, których tam doświadczyłem, uświadomiłem sobie, spoglądając na rośliny, iż w ogrodzie u francuskich Krewnych, jedna sprawa zakłócała mi sielskość tamtego miejsca. Nie wiedziałem jeszcze kto lub co, ale czułem, że to coś podejrzanego. Nie przewidziałem wtedy jeszcze, że ktoś nas śledził i potajemnie obserwował. Wszystko dlatego, że nasza uwaga została całkowicie odwrócona od jakichkolwiek dystraktorów, w końcu tyle rzeczy okazało się dla nas nowych. Jak nie poznanie Pradziadzia, ciotecznej babci, tudzież cioci, kuzynostwa i najmłodszej generacji maine coonów, to uczta kulinarna z uginającymi się stołami. Jak nie zwiedzanie ogromnych połaci ziemskich moich Krewnych, to enigmatyczne lustro i nasi Przodkowie zza drugiej strony TEGO Mostu do nas przemawiający. Nawet tamtejsze szczury i ptaki nie zaciekawiły nas na tyle, na ile by mogły. Tak więc kogo interesowaliby jacyś podejrzani szpiedzy? A jednak. Konfidenci z rodziny liliowatych, czyli podstępne tulipany, co w niedługim czasie  zdemaskowałem, wykorzystały moją Olbrzymową nieuwagę, a radary, czyli moje pędzelki  na uszkach- skrupulatnie zakłóciły, bym nic nie wychwycił z ich rozmów i nie dosłyszał. Kielichowaci szpicle ukryli się najpierw w pojeździe, przypominającym przerośniętą salaterkę i filowali nas podczas podróży, po czym potem z ukrycia węszyli  w ogrodzie Pradziadzia i prawdopodobnie przesyłali wiadomości do swej centrali, czyli Ciemnofioletowej Eminencji. Następczyni lub następcy zeszłorocznej ich władczyni, czy władcy. Na nasze szczęście tulipany pozostały wspomnieniem, gdyż cechuje je krótka żywotność. Ale musiały działać szybko. W przyszłym roku musimy z Mufasą przygotować się, że ich następca na pewno znowu zaatakuje i  spróbuje nas skociompromitować. 











Już możecie drżeć ze strachu Kocury!!! Buhaha 








-Sam się Olbrzymie szybko kończysz! Co za arogancja! Wypraszamy sobie! 





-Jeszcze tu wrócimy!

😁😉😄

wtorek, 28 czerwca 2022

1253. Po długiej nieobecności w domu

   Niebieściuch nie musiał nic mruczeć. Na szczęście dla nas obu, po powrocie do domu, panowała cisza. Stało się dokładanie tak, jak przepowiedział Pradziadzio Pavarotti. Czas został zatrzymany w dniu, w którym w kwietniu, wyruszyliśmy w podróż do moich francuskich Krewnych. Do tego poczuliśmy ulgę, gdyż nikt nie czekał na nas z pretensjami i nie narażał na ewentualny stres, czy dreszcze na grzbiecikach, wynikające z naszej przedłużonej nieobecności. Wraz z przekroczeniem kocich drzwiczek i tym samym progu, poczuliśmy, że nie ma jak na przysłowiowych starych śmieciach. Po kuchni rozlegał się ten sam zapach pieczonych ciasteczek, a w rogu stały nasze miseczki z karmą i wodą. Na ich widok uświadomiłem sobie, jak bardzo zatęskniłem za zwyczajnym, domowym jedzeniem. I ręką Pańci, napełniającej nam miski smakołykami. Pomimo urodzinowej uczty u Pradziadzia Dream-Dandiego, obfitującej w niewyobrażalne potrawy i posiłkiem przed podróżą, obaj poczuliśmy, że głodomorki w brzuchach domagają się czegoś pysznego. Jednogłośnie podjęliśmy decyzję, iż nadszedł czas, aby obudzić Ludziowatych. 

  Przez okno pokoju sypialni, przez nie do końca zasłoniętą zasłonę, wpadały promienie słońca. Nie były one w stanie obudzić Człowiekowatych, nie tylko dlatego, że oboje trwali w łóżku od kwietnia w śnie, ale dlatego, że taka ich natura. Mocno  śpią. Pamiętając o tym fakcie, Mufasa zarządził, abyśmy się rozdzielili. Podczas gdy Niebieściuch skierował się do Pańcia, wskakując na jego poduszkę, mnie nakazał władować się do Pańci. Moje zadanie polegało- w przeciwieństwie do Niebieściucha, który rozpoczął łapkami masaż głowy Ludziastego, okraszaszając go mruczanką, na stopniowym podnoszeniu głosu. W skrócie miałem robić to, co po za łakomczuchowaniem, wychodzi mi najlepiej, czyli gadać i marudzić. Od lekkiego szeptu, po tzw. mocne uderzenie, czyli niekończący się jęk, wskazujący na głód, żądający natychmiastowego podania  jedzenia!  Po takim hałasie, który dopełniłem ocieraniem się pyszczka o Pańci ucho, a potem dłoń, obudzenie Ludzi gwarantowane. Potem poszło już jak z płatka. Nasza Właścicielka otworzyła oczy, widząc mnie proszącego, wstała z łóżka i ponaglana przeze mnie, napełniła nam miski. W moim przypadku chodziło o czteroetapowe śniadanie, do którego zdążyłem ją już przyzwyczaić, zaś dla Mufasy złożone z jednej porcji. Gdy nasyceni konsumpcją, zamierzaliśmy oddalić się na drzemkę, a musieliśmy bezsprzecznie odpocząć po ostatnich przeżyciach, zdążyliśmy nagle zauważyć dziwną rzecz. Ludziowaci wypoczęci jak nigdy, wciąż obchodzili Wielkanoc. Trawka w ogródku jeszcze niezbyt ładnie się prezentująca, brak kwiatów, drzewka bez listków, a właściwie z jednym, co świadczyło, że czekają nas kwietniowe, w dalszym ciągu chłodne dni, przeplatającego się miesiąca z ludową nazwą: plecień. Te dwa miesiące naszej absencji, dały się zauważyć w otaczającej przyrodzie. Gdy wyjeżdżaliśmy od Pradziadzia, drzewa i rośliny rozkwitły na dobre, dni stały się dłuższe i ciepłe, a tymczasem po powrocie ponownie chłód i jakoś tak nadal szaro. Musieliśmy rozwiązać ten problem i zamiast odpoczywać w koszykach, czy kocykach, skontaktowaliśmy się z Pradziadziem Dream-Dandym, za pomocą lustra. Po wysłuchaniu naszego dylematu i prośbie, abyśmy mogli już teraz cieszyć się latem i nie czekać na nie aż dwa miesiące, mój Przodek obiecał, że zapyta Pradziadzia Pavarottiego i zwrócił się do niego o pomoc. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. 

-Prawnusie, włączcie na pilocie od Pana Telewizora funkcję przyśpieszenia, przycisk ten umożliwi Wam, że świat wokół Was znacznie nabierze prędkości, łącznie z Waszymi Właścicielami, a tymczasem Wy pozostaniecie w bezruchu. Kiedy rzeczywistość Ludzi i Wasza się wyrównają i czas dojdzie do końca czerwca, nikt z was nie poczuje zmęczenia, ani nie będzie niczego pamiętał. 

-Pradziadziu, jesteś wielką kociobistością. Bardzo Ci dziękujemy. Bierzemy się do roboty!






😄


czwartek, 23 czerwca 2022

1252. Dwie rozdzielone rozmowy

  Pradziadzio Pavarotti ukazując nam mojego Pradziadzia Radio Gagę oraz Tatkę Mufasy, dobrze wiedział, co robi. Nie dość, że ponownie nie potrafiliśmy nic pomruczeć, to w dodatku dostaliśmy taką dawkę przeplatających się emocji, że jeszcze do teraz nas trzyma. Każda z tych dwóch- jakże dla nas ważnych Kociobistości, pojawiła się w swoim osobnym lustrze. Tak samo świecącym i ozdobionym szlachetnymi kamieniami, a w którym prezentowali się, jak młodzieńcy. Nasi Przodkowie spoglądali na nas z serdecznością i nieśmiale machali do nas łapkami. Wiedzieliśmy, że rozmowa z nimi potrwa krótko. Postanowiliśmy nacieszyć się tą kilkuminutową chwilą i nie narzekać, aczkolwiek zdążyliśmy się zorientować, że odbywała się ona inaczej, niż byśmy się tego spodziewali. Choć w tym samym czasie, to jednak rozdzielona na dwie pary: Mufiego i jego Tatkę oraz Pradziadzia i mnie. Ja nie słyszałem, o czym rozmawia mój Domowy Szef ze swoim Przodkiem, podobnie oni nie słyszeli nas, mimo że staliśmy obok siebie. Wyglądało to tak, jakbyśmy włożyli słuchawki, gdzie każda dwójka posiada swoje osobne połączenie telefoniczne. Nie pytaliśmy dlaczego tak, musieliśmy zwyczajnie zaufać Pradziadziowi Pavarottiemu, który przecież za pozwoleniem Kogoś, przyczynił się do tej niewymownej niespodzianki spotkania naszych Przodków.

  Zanim przywitałem się z Pradziadziem Radio Gagą, zerknąłem na Niebieściucha. Stał cichutko, z charakterystyczną dla niego gracją, na przeciwko lustra swego Tatki. Spoglądali na siebie szmaragdowymi oczami i obaj poruszali pyszczkami i wąsikami, co świadczyło, że rozpoczęli już swoją pogawędkę. Pomyślałem, że przypominało to sytuację, jakby ktoś włączył funkcję „mute” w pilocie od Pana Telewizora. Widziałem ich, ale nie mogłem usłyszeć. Podobnie oni nie słyszeli mnie i Pradziadzia Radio Gagi. 

Mój zacny Przodek- choć z wyglądu znacznie młodszy, odczytawszy moje myśli, szybko do mnie przemówił:

-Prawnusiu, niech sobie Niebieściuchy pomruczą, my mamy nasze maine coonowe sprawy. Te łakomczuchowe też.

-O tak Pradziadziu, jak dobrze, że nie muszę nic Ci tłumaczyć. 

-Przecież nadajemy na tych samych falach. 

-Pradziadziu imię zobowiązuje…Ale nie wiedziałem, że znasz i przyjaźnisz się z Tatką Mufasy…

-Prawnusiu, my tu wszyscy się lubimy, czy to z Niebieściuchami, czy innymi kotowatymi, a nawet pomruczę Ci więcej: nawet z psowatymi! 

-To niesamowite, a zdradzisz coś więcej? 

-Prawnusiu, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Jedynie smutna jest rozłąka z naszymi Ludziowatymi, dlatego bądź grzeczny, nie łobuzuj, słuchaj Pańci i Pańcia i jeszcze jedna porada: pędzluj miski z umiarem :) 

Tymczasem zawsze będę przy Tobie trwał, wraz z innymi Olbrzymami. 

-Z Klimberem też? 

-Oczywiście. On zawsze, jak Ci obiecał, mruga do Ciebie okiem z każdym promieniem słońca. Pędzelkiem także.

-Pradziadziu, a Mama i Tatko? 

-Również. Ale niech reszta pozostanie tajemnicą. A teraz Cię pożegnam, choć nie w dosłownym sensie i pamiętaj: sprawuj się Ursusiku.


Gdy Pradziadzio Radio Gaga pomruczał ostatnie słowo, zdążył jeszcze pomachać do mnie łapką, po czym zniknął wraz ze swoim lustrem. Podobnie Tatko Mufasy. Pradziadzio Pavarotti również powrócił do TAMTEGO świata. Radość przeplatająca się ze smutkiem z powodu tęsknoty za nimi. połączyła wzrok Mufasy i mój.


-Nie martwicie się Garçons, tzn. Chłopaki, przecież żyją oni TAM sobie w szczęściu. I my kiedyś do nich dołączymy, także pędzelki i uszka do góry- zawołał ukontentowany Pradziadzio Dream Dandy. 

-Ja też jestem content tzn. zadowolony Pradziadziu i w ogóle merci beaucoup za wszystko. Teraz gdy wiemy, że nasi Ludzie wciąż śpią, możemy spokojnie wracać. Poza tym na nas już czas i mimo że chcielibyśmy u Ciebie jeszcze zostać, to jednak brakuje nam Ludziowatych i przebywania z nimi na co dzień.

-Ależ ja to rozumiem! Chłopaki wracajcie, mnie uczucie tęsknoty za Człowiekowatymi także nieobce. Będziemy w kontakcie lustrzanym!


Po lekkiej przekąsce przed podróżą, pożegnaliśmy z Mufasą wszystkich moich francuskich Krewnych oraz innych mieszkańców hodowli, żartobliwie afiszując się nowonauczonym słówkami, za co nas pochwalono. Następnie jeszcze tego samego dnia, tym samym pojazdem-przypominającym przerośniętą salaterkę, wyruszyliśmy w drogę do domu. Do naszych Ludziowatych.



-Jakby co, ja będę mówił. Ty się nie odzywaj Olbrzymie.

😉

poniedziałek, 6 czerwca 2022

1251. Niespodzianka zza lustra

 Gdy tak trwaliśmy w zastoju i niemocy, jakby świat rzeczywiście zatrzymał się na miesiąc, trudno było nam wymruczeć jakiekolwiek słowo. Nawet przelatujące ptaki, nie przyciągały naszego wzroku. Pradziadziowie to rozumieli, dlatego pozostawili nas w ciszy. Sami zaś, za pośrednictwem pędzelków na uszkach, subtelnie na siebie zerkając, przeprowadzili małą pogawędkę. Pradziadzio Dream Dandy doskonale wiedział, gdzie jest granica, o co może zapytać, a o co nie, a sądząc po wyrazach pyszczków moich dwóch Mentorów, nie pierwszy raz już się ze sobą komunikowali. Pomyślałem wtedy, że nie bez powodu leżał w pobliżu ten-wcześniej wspomniany kocyk, który zwrócił naszą uwagę, zanim ukazał się nam w zwierciadle Pradziadzio Pavarotti. W końcu- jakby nie patrzeć, mój wiekowy Pradziadzio Dream Dandy, nie mógł stać przez cały czas przy lustrze, a pozycja leżąca pozwoliła mu skupić się na rozmowie z Pradziadziem Pavarottim. 

Pradziadzio Pavarotti zaś wysłuchiwał Pradziadzia Dream Dandiego i doradzał mu to samo, co nam, z tą różnicą, że ten drugi- jako że już u schyłku swego kociego życia, rozumiał więcej, w porównaniu z nami  i zachowywał więcej spokoju. Do tego cechowała go równowaga i harmonia wewnętrzna. Nam-szczególnie mnie, brakowało takiego rodzaju pradziadziowej dojrzałości, wszystko wydawało się takie nieuporządkowane i nieopierzone. 

Kiedy ochłonęliśmy, poczuliśmy, że pożegnanie z Pradziadziem Pavarottim nieuchronnie nadciąga. Nie takie pożegnanie, jakby się mogło wydawać, ale na pewno chwilowe. Na jak długo? Tego nie wiedzieliśmy. My tu pozostaliśmy w ziemskim świecie, on w Kocim Raju, tak więc nasze drogi musiały się rozejść. Na ten moment. 

-Chłopaki, spokojnie, mimo że mnie nie będziecie widzieli, ja będę widział Was. Także będę blisko. Wraz z innymi. 

-Pradziadziu, a z kim jeszcze?- podstępnie, udając niewiniątko, zapytałem- niczym Pańcia, kiedy jako przysłowiowa szyja kręci Pańciem, jako przysłowiowa głową :) 

-Prawnusiu, nie przeciągaj struny. 

Wtedy znów Pradziadzia oświetliło piękne światło, a dźwięk głosu, który usłyszał, odebrał prawym pędzelkiem. Mój Przodek ponownie się pochylił i radośnie zamruczał, dziękując Temu Komuś. 

-Chłopaki, właśnie dostałem pozwolenie, abyście mogli przywitać się z dwiema dla Was ważnymi kocioosobami. 

Na tę wieść, przez grzbieciki przeszedł nam dreszcz, a wąsiki się nastroszyły. Ciekawość wyostrzyła nasze zmysły do tego stopnia, że nawet nie mrugnęliśmy. 

Ku naszej uciesze w lustrze pojawił Tatko Mufasy o imieniu Behave Yourself oraz mój inny Przodek, trochę mniej znany, czyli Pradziadzio Radio Gaga…




Radio Gaga

Ponownie zastygliśmy z wrażenia...

😁

czwartek, 2 czerwca 2022

1250. Pradziadzio po drugiej stronie lustra

  Oblicze Pradziadzia Pavarottiego stojącego po drugiej stronie lustra, zdecydowanie różniło się od tego, jakim je zapamiętałem, zanim mój dawny Mentor opuścił ziemski świat. Od zawsze- w moich oczach, cechowała go-nie tylko mądrość, ale i postępująca starość, a to dlatego, że nie dane mi było poznać go, jako podrostka. W końcu dzieliła nas spora różnica wieku, bo aż cztery pokolenia. Tymczasem gdy wtedy ujrzałem w zwierciadle Pradziadzia, nie przypominał już staruszka, a wręcz przeciwnie- prezentował się znacznie młodziej ode mnie. Jego futro otulała delikatna mgiełka, a łagodnie spoglądające na nas oczy, nabrały wyrazistego koloru. Podobnego do szmaragdowej barwy oczu Mufasy, co nas zdziwiło. Brak zmarszczek, siwiejących wąsików i pędzelków, tudzież kłaczków na grzbieciku, świadczyły o tym, że sędziwy wiek Pradziadzia to przeszłość. Zamknięty rozdział.

 Ale nie tylko pojawienie się kocioosoby mojego Przodka wprawiło nas w osłupienie. Zdecydowanie większe wrażenie wywarła na nas rozmowa z nim. Szczególnie na mnie. Do tej pory Pradziadzio Pavarotti odwiedzał mnie w snach lub wysyłał wiadomości, choćby przez Pradziadzia Dream Dandiego, gdy po zakończeniu swej ziemskiej wędrówki, ten pierwszy mianował go swoim następcą. Czyli moim nowym Doradcą. Pomyślałem wtedy, jakie to szczęście mnie spotkało, że takie poważne kocioosoby zechciały wspomóc mnie radą i pomocą w moim Olbrzymowym życiu. Chciałem o tyle zapytać, korciło mnie, aby wyciągnąć z Pradziadzia Pavarottiego jak najwięcej informacji. Jak tam jest, a co porabia Klimber, Mamusia, Tatko i inne mi bliskie kotowate. 

-Wszystko w swoim czasie Prawnusiu. Teraz zza ziemskiej strony nie możesz wszystkiego zobaczyć, musisz poczekać na swoją kolej. Inaczej jaką miałbyś niespodziankę?- odpowiedział, czytając z moich myśli.

Pradziadzio po drugiej stronie Mostu, mostu, który wtedy przybrał postać lustra, miał nad nami ogromną przewagę. Posiadł w prezencie od Kogoś coś bardzo istotnego. Otrzymał moc czytania naszych myśli i emocji. Wystarczyło, że mój Przodek spojrzał nam w oczy i już wiedział, nad czym tak dumamy. Kiedy próbowaliśmy rozwikłać, w czym bierzemy udział, nagle Pradziadzia okryło śnieżnobiałe światło. Odebrał z góry dźwięk prawym pędzelkiem, gdyż ten sam wielkoduszny Ktoś pozwolił mu uchylić nam rąbka tajemnicy, po czym mój Przodek skinął głową i pochylił przed Tym Kimś przednie łapki, radośnie Mu dziękując. 

-Widzę, że frapuje Was, choćby to dlaczego wyglądam młodziej od Was? Chłopaki, my tu wszyscy jesteśmy młodzi, liczymy ok.33 człowieczych lat. 





  Nasze wyrazy pyszczków zdradzały podziw i ciekawość poznania tamtego świata za Mostem. Nic nie musieliśmy mruczeć. Pradziadzio nie potrzebował nawet nas słyszeć, by wiedzieć, co nas intrygowało. Ale przystopował nas i pouczył, abyśmy żyli szczęśliwie na ile się da, kocim ziemskim życiem i robili to, co umiemy najlepiej: czyli umilać życie Ludziom, mruczeć, harować w koszykach i pędzlować miski. To ostatnie ze szczególnym uwzględnieniem mojej kocioosoby. Dodał, że na wszystko przyjdzie czas. Po czym odpowiedział na moje pytanie. Pytanie dla którego pojawił się w zwierciadle:


-Jeśli chodzi o Wasze rozterki związane z długą nieobecnością w domu i tym, jak się wytłumaczycie Waszym Ludziom, to spokojnie. I o tym pomyślałem. Wasi Ludzie zapadli w sen w dniu, w którym tutaj przybyliście. Czyli jeszcze w Wielkanoc. Trwają od tamtego dnia w śnie, aż do odwołania. Nie wiedzą i nie dowiedzą się, że zatrzymałem czas z pozwolenia życzliwego nam Kogoś, abyście Ursusiku i Mufasiu mogli przybyć na urodziny Dream Dandiego. Gdy wrócicie do domu, Wasi-niczego nieświadomi Właściciele, obudzą się, by jak się domyślam, napełnić Wasze miski. Dla nich czas nie ulegnie zmianie, w przeciwieństwie do Was. Będziecie musieli przeżyć dodatkowy miesiąc w tym roku! Nie obawiajcie się- szybko zleci. Szczególnie podczas drzemek koszykowo-kocykowych. Pozostaliście tu dłużej, niż zamierzaliście z trywialnego powodu. Obok świętowania urodzin Dream Dandiego 16 kwietnia, tak się szczęśliwie złożyło, że 14 maja swoje trzecie imieniny obchodził Mufasio. A właściwie Bonifacy, gdyż to drugie imię Niebieściucha. Dream Dandy poprosił mnie, abym mu pomógł to wszystko zorganizować, więc zrobiłem tyle, na ile mi pozwolono. 


  Stojący obok nas Pradziadzio Dream Dandy mrugnął okiem do Pradziadzia Pavarottiego w lustrze, dając mu do zrozumienia, że dziękuje za wyjaśnienie nam tych wszystkich zawiłych spraw, których on by lepiej nie opowiedział, po czym delikatnie poruszył prawym pędzelkiem, jakby jeszcze chciał, o coś zapytać. My zaś usłyszawszy, że wstrzymano dla nas czas, przypominaliśmy dwa futrzaste słupy soli. Krótko mrucząc, zastygnęliśmy w bezruchu. Potrzebowaliśmy zebrać myśli…

😉