piątek, 30 października 2020

1131. Kocykowo

Zdarza mi się, w przerwach od szczurków i ptaszków, pędzlowania misek, czy miziania z Ludźmi, uciec w ustronne miejsca, zarezerwowane tylko dla mnie. Mogę w nich się wyciszyć i zapomnieć o kociej egzystencji, odnaleźć chwilowy spokój, a szczególnie odseparować od Mufasy! Przygnieciony kocimi problemami, nieustanną walką o domowy tron i przejęcie władzy, mimo iż przegrywam na starcie, chaosem panującym na świecie, niepewnością jutra i gonitwą za gryzoniowo- skrzydlatym łupem, zakopuję moje futrzaste ciałko w jednymz takich obszarów, czyli pod kocykiem. Kocykiem, który odgrodzi mnie od wszelkiego zła. Krainą zwaną Kocykowem!


Gdyby tylko nikt mi nie przeszkadzał....




Nie podglądywał...



Nie rozczulał się, jakbym był kociątkiem, hmm...



Nie szpiegował...








A co to? Niebieściuch po mnie powtarza? Nagle mu się zachciało kocyka? Cwaniaczek coś kombinuje, czuję to! To moje Kocykowo! Wracaj do Bambosza!😉

wtorek, 27 października 2020

1130. Ukryta kamera

 Też mi wielki sekret! Dla nas Ptaków to żadna tajemnica, że za Waszym płotem mieszkają dwa szczury. Strasznie inteligentne i przebiegłe, ale ujdą. A Ty Kocurze zamiast stać pod karmnikiem, pobyczyłbyś się na kanapie, opędzlował kilka misek i pozwolił nam wyczyścić karmnik, łącznie z gryzoniami! Ciągle nam przeszkadzasz swoją obecnością. 


Zaraz do kogo ja grucham, przecież tu nikogo nie ma. Szczurze, jesteś? Wyżarliście wszystkie pestki!

Jestem, chyba jesteśmy sami, a słonecznik to raczej Wy wydziobaliście...Nie podoba mi się to coś, przyczepione do karmnika...

Jakby szpiegowało, ale może mi się wydaje...
😆


poniedziałek, 26 października 2020

1129. Zdradzona tajemnica


Pomimo zawirowań na świecie i różnych człowieczych spraw, moja zdecydowanie niższa waga to częsty temat Ludzi. Jednocześnie mi zazdroszczą, gdyż gdyby sami tyle pałaszowali żywności, co ja, z pewnością po roku nie dopinaliby się w swoich ubraniach, a co dopiero jeszcze schudnąć o jedną szóstą masy ciała. Z drugiej strony obserwują, czy czasem naprawdę mi coś nie dolega. Bo tyle jeść i chudnąć? Nawet w intonacji głosu Pana Weterynarza można było usłyszeć, iż pytał z lekką nutą ni to ciekawości, ni to konsternacji. Pańcia widząc minę naszego zwierzęcego lekarza, nie myśląc o konsekwencjach i kociompromitacji, na jaką nas skaże, bez ogródek wyjawiła, że podejrzewa, iż na naszą dobrą formę wagową wpływają korzystnie emocje panujące w domu. I relacja z nimi, czyli Ludźmi, czego chyba nie spodziewałaby się na taką skalę. Jednak od kiedy w płocie pojawiły się dwa szczury, Ursus, czyli ja- stracił dla nich głowę. Zaczął przesiadywać nocą na zewnątrz, stał się kotem nocnym i prawdopodobnie traci wtedy tyle energii, że potrzebuje sporo zjeść. Z kolei Mufasa- od kiedy został znaleziony po dziewięciodniowej tułaczce, a potem uratowany przed śmiercią, chodzi za nimi jak cień. Tylko by się miział i tulił. Dodała, że potrzebuje tylko ich dwoje do szczęścia, z kolei Ursus i inne koty, nawet szczury, go nie obchodzą. Pan Weterynarz kiwnął głową na tak i oznajmił, że jak najbardziej emocje pozytywnie wpływają na zdrowie. Gdy dobra atmosfera w domu, to wszystko inne się układa. Na koniec- po szczurzej historyjce- zapytał z uśmiechem, czy łowiny ptaki. Hmm, bywało, że regulacja populacji ptasiej zajmowała naszą uwagę, a Niebieściuch również mógł pochwalić się łupami. Niemniej aktualnie gryzonie to mój nocny świat. Rusek wybiera Bambosz. Mnie zmartwił fakt, że niestety tajemnica o szczurzej obecności w płocie została ujawniona. To zdrada! Oby Pan Weterynarz nie plotkował na ten temat, inaczej zleci się chmara skrzydlastych do ogródka, by mi je wykraść. A wolałbym uniknąć sporu z nimi, inaczej posypią się pióra...Hmm.




Szczurki, szczurki nocą...Doskonale was słyszę...

😁

środa, 21 października 2020

1128. Szczupły i Chudy

  Nadszedł ten październikowy dzień, w którym zostaliśmy zmuszeni i to znowu niespodziewanie, aby udać się z wizytą do naszej lecznicy. Coroczna kontrola i szczepienie. Niby nic nowego, ale jakże- jak zawsze- emocjonująca i na swój sposób irytująca sprawa. Bo w ogóle nie mieliśmy na to ochoty. Nowością okazało się pojawienie dużego transporterka dla mnie- do wyboru na kółkach lub bez, przypominającym walizkę, a przeznaczonym bardziej dla psów! Kociompromitacja. Zostaliśmy zapakowani do naszych kocich skrzynek, a potem kolejno: ja na tylne siedzenie mechanicznego potwora na czterech kołach, a Niebieściuch na przód na kolana Pańci. Niby tylko 3 km drogi, ale trwało jakby w nieskończoność. Trochę pośpiewaliśmy, ponarzekaliśmy i zanim się obejrzeliśmy, już wysiadaliśmy z samochodu. A w klinice no cóż, nie żebyśmy tak od razu ziali niechęcią do Pana Weterynarza, ale gdyby nie fakt, że zaglądał nam dosłownie wszędzie!, to moglibyśmy lubić go bardziej. A tak sam sobie winien:) Gdy nas ważył, bardzo się zaskoczył. Pańci przeleciały w myślach nad głową te wszystkie napełniane przez nią moje michy, dokładki karmy, smakołyki na żądanie, a świadomość, że Pan Weterynarz zawsze o dziwo kieruje w jej stronę słowa odnośnie naszego karmienia, jakby wiedział, że rzeczywiście tak jest, to w napięciu oczekiwała, co powie. Przygotowywała się na najgorsze, gdy tymczasem oznajmił,  że to niebywałe, gdyż schudłem w ciągu roku prawie pół kilograma. Z 8.52 do 8,07 kg. Mufasa jakieś 150 gram, do 4,02 kg. Pan Weterynarz pochwalił Ludzi, trochę nawet się zdziwił, gdyż mój przypadek sprawił, a wiadomo wszem i wobec o mojej żarłocznej naturze, że aż zapytał, czy coś zmieniono mi w diecie. Bo przecież nie chorowałem. Pańcia zrobiła znaną naszym Ludziom minkę w kierunku naszego Pańcia, z której szybko odczytał, że dieta to ostatnie słowo, jakie by tu użyła, że raczej wręcz przeciwnie. Pomyślała o tych ilościach pędzlowanych misek, z którymi codziennie się pozytywnie zmagam. To jakaś tajemnica, bo jak to możliwe? Wcinam i szczupleję? Pan Weterynarz  uśmiechnął się, pożartował i nakazał zwracać uwagę na każde nasze niewłaściwe zachowanie. Tymczasem ponownie pochwalił, że spotykamy się z nim raz w roku. I oby tak zostało.



Znacznie bardziej wolałem ukryć się w transporterku, wyłożonym kocykiem, niż przebywać w pobliżu podejrzanej szafki, ulokowanej nad biurkiem weterynaryjnym, w której personel kliniki z Panem Weterynarzem na czele , trzyma te okropne strzykawki, szczepionki i inne dziwne rzeczy....


Przed wizytą w lecznicy jeszcze w transporterku bez kółek. Od razu widać który należy do Mufasy, a który do mnie...😁 

A tu po wizycie- trzeba było odpocząć.😎


czwartek, 15 października 2020

1127. Pożegnanie ze słonecznikami


  Samozwańczy słonecznik, a właściwie trzy, postanowiły zakończyć swój żywot i odejść do innego, piękniejszego świata. Kilka dni ulew, silnych wiatrów i stało się. Ich delikatna konstrukcja połamała się. Dały mi wyraźny sygnał, iż swoją misję wykonały, a ja od tej pory trudno sobie z tym radzę. Początkowo boczyłem się i irytowałem, gdy niespodziewanie pojawiły się w ogródku. Doceniłem je dopiero, gdy ich zabrakło i wstyd mi za to przed całym światem. Tymczasem od początku chciały tylko przekazać mi ważną wiadomość, wiadomość dotyczącą moich Ursusikowych imienin 30 września. Abym zawsze pamiętał! Ci żółci posłańcy przez nikogo niezasadzeni na długo pozostaną w moich i wszystkich ogródkowych roślin wspomnieniach. Aksamitki (afrykanki) gęsto otoczyły słoneczniki w nadziei, że może i im wyjawią jakieś tajemnice. Dopóki ich zima nie przegoni, kto wie, co je jeszcze czeka. Trzeba jednak szybko wziąć się garść i zakasać łapki do harówki, wszak ogródek to nie tylko samozwańcze słoneczniki! Nasłuchiwanie szczurków w płocie i obserwacja karmnika z ptasim pokarmem, to coś, czego moja kocioosoba doświadcza każdego dnia i czerpie pełnymi garściami. No prawie i nie tak dosłownie...a szkoda.








To bardzo przykra sprawa...


To prawda, smutno, a Kocur ciągle tu przebywa i rozmyśla.😉

niedziela, 4 października 2020

1126. Kolejne święto i Mufasi smuteczek


  Minął wrzesień wraz ze swoimi domowymi świętami, wspomnieniami Patronek i Patronów i pomimo że rozpoczął się październik, to nie koniec dalszych miłych dni. Choćby 4 października. Dziś to dopiero uroczystość! Dzień Zwierząt, do których my kotowate również się zaliczamy! 4 października wspomniany naszego Patrona św. Franciszka z Asyżu, który mam nadzieję szepnie słówko św. Ursusowi na temat mojej kocioosoby. A od Ludziowatych żądamy dodatkowych smakołyków i mizianek! 


-Olbrzymie, ale chociaż zachowuj się, jak na kociobistość przystało. Nie łobuzuj, wszak Święci patrzą!  A pod koniec miesiąca jeszcze Patron Pańcia być może tu zajrzy. I inny o tym samym imieniu w listopadzie. Hmm, Wam to dobrze. Tylu Patronów, po troje na Ludzi, w sumie sześcioro, a nawet ośmioro, gdyż Ludziom trudno wybrać pomiędzy tą i tym, noszącymi ich pierwsze imiona i jeden dla Ciebie. A ja? 

-Ależ Niebieściuchu, a św. Franciszek z Asyżu- patron zwierząt? Poza tym nasi chętnie się Tobą zaopiekują. 



😇