poniedziałek, 29 stycznia 2024

1359. Mufotransporter

  

Mufasa obiecał mi, że odezwie się zza drugiej strony Mostu. I dotrzymał słowa, choć wyraźnie zaznaczył, żeby pozostało to tajemnicą między nami. Niby jak miałbym pomruczeć o tym Ludziom? Nie pokazał mi się w lustrze, na razie, gdyż wszystko przed nami, a skomunikował ze mną za pomocą swojego dawnego transporterka. Transporterka, który niedawno zmienił swoją nazwę na Mufotransporter. To on wraz z osobą naszej Pani Weterynarz, przeniósł Niebieściucha do Krainy Wiecznej Szczęśliwości. Bo przecież nie do Krainy Garaży. Gdy od 9 stycznia oficjalnie zostałem jego nowym właścicielem i zacząłem spędzać w nim noce i nie tylko, Mufasa postanowił wykorzystać szczególną moc jego dawnego pojazdu, na skontaktowanie się ze mną. Odpoczywając wewnątrz, usłyszałem znajomo brzmiący ton głosu. A raczej mruczenia. Delikatny, przyjemny i pozytywny szept z kociego pyszczka rozległ się po Mufotransporterze, wymawiając moje imię. Trochę przestraszony, zostałem natychmiast uspokojony. To był on! Mój Współmieszkaniec otoczony mgiełką, z którym spędziłem całe moje kocie życie.   

-Ursusie Ursusso! Jesteś?

-Oczywiście, że tak! Czy to Ty Domowy Królu, z którym stoczyłem niejeden pojedynek kociarate o najlepsze miejscówki?

-Ten sam! Tu Mufi-Mufasa. 

-Narobiłeś ambarasu w życiu naszych Ludzi, tych łez i smutku nikt nie zliczy…nawet ja…

-Wiem Olbrzymie, ale taka kolej życia na ziemi. Za to teraz szczęście niezmierne, nieopisane…

-Czyli Pradziadzio Pavarotti miał rację, gdy mruczał do nas zza lustra?

-Jak najbardziej, ale też miał rację, aby nie mówić nam wszystkiego, gdyż sami się o wszystkim przekonamy w swoim czasie. A mój czas już nadszedł. Ty jeszcze poczekasz.

-Wiem już, że nie powinienem pytać, ale skoro Wam tam tak dobrze, to aż kusi mnie, aby już do Was dołączyć.

-Wiem Olbrzymie, nie obawiaj się, Twój czas również nadejdzie. Na razie bądź z naszymi Ludźmi i nie dopuść, aby płakali. Bardzo mi Was tu brakuje, ale błogostan TEGO miejsca przysłania każdy smutek. 

-Widzę, że i Ty Rusku się zmieniłeś. Stałeś się taki łagodny, ponownie zdrowy i młody oraz przestałeś się rządzić. 

-Bo TU, gdzie jestem nikt się nie rządzi. Tu panuje taki KRÓL, że nikomu nie przyszłoby do głowy strącać GO z tronu.

-To ten sam SZEF, o którym mruczał Klimber. A w ogóle spotkaliście się? 

-O tak, wszystkich spotkałem. I Klimbera i Bruna jego Domowego Szefa, Muffinkę i Dusię z jego kociej ferajny. Twój Olbrzymowy Brat także tęskni za swoimi Ludźmi oraz Ferką i Rudką, ale nie uwierzysz z kim już podałem sobie łapki.

-Coś mi się wydaje, że wiem. Czyżby stara gwardia z czasów naszego kocięcia? Białaska Filemoncia Hrabina, która jako jedyna Cię zdominowała? Bo mnie to wiadomo.

-Zgadłeś. I jeszcze powitała mnie Brunatniaczka oraz Pan Szaraczkiewicz. Jakby nie patrzeć, to ta trójca kocia, która zaszczepiła w naszych Ludziach kociarstwo. Dotąd nieznaną im dziedzinę życia:) Nie wspominam o naszych Mamusiach i Tatkach.

-I jak?

-Cudnie Ursusie. Niestety więcej nie pomruczę na dziś, ale upominam Cię, abyś nie zostawiał niegrzeczniuchów na trawce! Tylko do kuwetki. Nie denerwuj Pańci i Pańcia. 

-Postaram się Mufaso, odezwij się czasem.



Nie uzyskałem odpowiedzi, gdyż Rusek udał się w stronę promieni słonecznych i po chwili jego kocioosoba zniknęła. A i mnie jakoś to wzruszyło. 😪



niedziela, 28 stycznia 2024

1358. Wyciszeni

 Przez dwa dni od odejścia Mufasy w domu zapanowała cisza. Każdy z nas doświadczył żałoby. Ludzie na swój sposób, ja na swój. Nikt nic mówił, nawet ja. Jedynie dostrzegłem wymianę smutnych człowieczych spojrzeń i dźwięk pokątnych łez. Nikt też nic nie nucił, a to coś, co moi Ludzie bardzo lubią i coś do czego nas przez te wszystkie lata przyzwyczaili. Zwykle codziennie mogliśmy usłyszeć jakieś utwory, czy to z muzyki rozrywkowej, czy z klasycznej. Choćby operę Moniuszki „Straszny dwór”, w której imitowali swoimi chóralnymi głosami: sopranem, czy tenorem, zawodowych śpiewaków. Pańcio udający bas i baryton to nic, w porównaniu z Pańcią. 

Ja także wyczułem, że stało się coś przykrego. Nie jęczałem za jedzeniem przy lodówce, a gdy tylko stanąłem obok miski, od razu mi ją napełniano. Po posiłku obwąchiwałem każdy kąt i gdy nigdzie nie znalazłem Niebieściucha, władowałem się do jego transporterka. Transporterka, w którym nasz Domowy Król oddał ostatnie tchnienie. Tam przez dwie pierwsze noce spałem i tam chciałem być. Ludziowaci zaś nie schowali Mufasiego pojazdu, chcieli również, aby stał przy kanapie. I dla nich i dla mnie. 






Zimowy Pałac Domowy świecił pustkami, że i mnie trudno było się tam odnaleźć. Kocyki wyprano i gdy wróciły na swoje miejsce, jeszcze przez kilka dni Pańcia szukała w nich Mufiego. Trudno jej też przychodziło robienie zakupów w dziale z żywnością dla zwierząt. Na półkach przeznaczonych dla kotów, z każdej saszetki Sheby „patrzyły” na nią rosyjskie niebieskie, a widok mleczka, doprowadzał do łez. Pod czapką za okularami ukrywała swoje emocje, tak aby nikt nie zobaczył. Potem sugerowała Pańciowi, aby chwilowo on kupował dla mnie jedzenie, dopóki sama się nie upora. Oczy Pańci od płaczu przypominały dwa spuchnięte bąble. W końcu gdy jakoś wzięła się w garść, za pomocą lodu i innych cudów, jak plasterki ogórków, które przykładała na powieki i pod oczy, zaczęła przypominać człowieka. Pańcio także wyznał, że dwukrotnie zapłakał po Mufasie w samochodzie. Gdzieś się zatrzymał, posiedział w ciszy. Ludzie nie przyznawali się zbytnio przed innymi, jaka pustka, rozpacz  i żal ich dopadły po stracie Ruska, a tłumione emocje rozładowywali we wspólnych rozmowach, w których wspominali Mufasę  i dzielili się tym, co czuli. Ja również słuchałem tych opowieści i na swój sposób wiele rozumiałem. Myślę, że wyczuwałem obecność Niebieściucha, choć nie mogłem nikomu nic powiedzieć. 

🫣

wtorek, 9 stycznia 2024

1357. Za Tęczowym Mostem

 Dziś o 9:25 moja ulubiona Pani Weterynarz, a nie jak wcześniej sądziłem Pan Weterynarz, pomogła przejść Mufasie na drugą stronę Tęczowego Mostu. Potem owinięty białym kocykiem pojechał na zwierzęcy cmentarz, gdzie został zakopany. Ludzie są w rozsypce, do tego załamani i zapłakani. Stres wyżera żołądek Pańci i ma małe problemy z jedzeniem. Nawet Pańcio już nie wytrzymał i zapłakał,  choć trzymał się dzielnie, ale moment uchodzenia życia z Niebieściucha pozostanie w jego człowieczej pamięci na zawsze. Rusek ostrzegał mnie przed dzisiejszym porankiem, wspomniał, że stan psychiczny Ludzi może się pogorszyć, ale nie sądziłem, że będzie z nimi tak źle. Pańci spuchnięte powieki nie mają, kiedy się zregenerować, Pańcio, żeby zagłuszyć ból, oddał się drzemce.Tęsknota i pustka po Mufasie ich dobiła, chyba nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo go kochali, prawie 18 lat wspólnego życia to kawał czasu. Ja z kolei wyciszyłem się i po kilku opędzlowanych miskach odpoczywałem we wszystkich miejscówkach, które podarował mi Domowy Król. 



 Potajemnie zdążyłem odprowadzić mojego Współmieszkańca do granic Mostu, a potem Mufasa nakazał mi wracać do domu. Pomruczał mi na pożegnanie: 

-Opiekuj się Ludźmi Ursusie, rozśmieszaj ich, nie martw się o mnie i pamiętaj, że któregoś dnia do mnie dołączysz. Przygotuję Ci miejscówki! Na razie jeszcze wciąż musisz wypełnić ziemskie obowiązki. Nie łobuzuj zbytnio,  tylko tak umiarkowanie, zachowaj swoją Olbrzymową naturę, a ja obiecuję od czasu do czasu mruczeć do Ciebie za pośrednictwem lustra albo okna. A jak będziesz niegrzeczny, to wraz z Pradziadziem Pavarottim Cię skarcimy…




 Obiecałem mu, że się postaram i gdy się pożegnaliśmy, przed łapkami Niebieściucha pojawił się TEN Most. Jego oszałamiająca jasność i kolory utrudniały mi widzenie. Na jego drugiej stronie z trudem ujrzałem m.in Filemoncię- Białą Damę, od której zaczęła się przygoda moich Ludzi z kotami, mój Brat Klimber, Pradziadzio Pavarotti, mój Tatko Consul, gdzieś dalej Rodzice Mufasy i wiele innych kocioosób. Nic więcej już nie dane było mi zobaczyć, gdyż wraz z przejściem Mufasy na drugą stronę  Most zniknął…

🥺

poniedziałek, 8 stycznia 2024

1356. Most już czeka…


 Jutro z rana Pan Weterynarz w towarzystwie moich Ludzi przeprowadzi mnie na drugą stronę TEGO pięknego Mostu. Od wtorku 9 stycznia 2024 roku moja Mufasia kocioosoba rozpocznie niebiański koci żywot. Wiem już, że jestem oczekiwany przez ogromną ilość kotowatych, zarówno z mojej strony niebieskich rosyjskich, jak i Maine coonową Rodzinę Ursusa. Przodkowie i dawni koci Przyjaciele powitają mnie, a ja pożegnam moich kochanych Ludzi. 

Chciałem wszystkim, których poznałem tu przez te wszystkie lata na blogu, podziękować za odwiedzanie nas, za te żarty, przygody i kocie rozmowy. To nic, że takie trochę ciut przez Pańcię pokolorowane. Moje życie było pełne radości i miłości, ale niestety wszystko kiedyś tu na ziemi się kończy i moje życie też musi zakończyć swój bieg. Tak musi być Pańciu. Ale będę blisko. W lustrze, gdy będziesz czesała, potargane przeze mnie nocą włosy i się malowała.  Pańcio- będę zostawiał niewidzialne ślady na Twojej podusi i spychał Cię na prześcieradło albo spał od czasu do czasu na Twojej klatce piersiowej. Olbrzymie do zobaczenia! Będę Ci podprowadzał jedzonko niewidzialną łapką..



Na zawsze Wasz Domowy Król Mufi -Mufasa Rozważny Stary 


😭