poniedziałek, 29 grudnia 2014

700. Pani Zima

 Przyszła do nas Pani Zima, wywracając nasze dotychczasowe kociożycie do góry łapkami , żeby nie pomruczeć pędzelkami. Zasypała białym puchem ogródek, pozbawiając nas wychodzenia na zewnątrz. To że szczególnie Mufasa i Pańcia nie przepadają za mrozami i zimnem, było mi wcześniej wiadome, ale żebym ja tak się zmienił i dał przekabacić na ich stronę? Bo ani nie chcę wychodzić na żadne spacerki, jedynie na chwilę i po minucie wracam, ani nie cieszy mnie chodzenie po śniegu, po którym potem mam mokre łapki. Kociompromitacja, co się ze mną stało? Gdyby usłyszeli o tym, co tu piszę moi Przodkowie z Maine, chyba by nie uwierzyli. Pani Zima na pewno jest piękna, ale za oknem i na zdjęciach. 





wtorek, 23 grudnia 2014

699. Inspektora ciąg dalszy...

Rozkręciłem się! Po tym jak kontrolowałem czynności Pańcia przy Pani Choince, tak kilka dnia potem prowadziłem baczną obserwację podczas naprawiania Pani Lodówki! No może nie naprawiania, ale przykręcania czegoś, hmm. Tak czy siak, musiałem wszystko sprawdzić! Przydarzyła się też nieoczekiwana historia z rurami pod zlewem, kiedy pozwoliły sobie na przeciekanie. Pańcia niestety nie zrobiła zdjęcia- nawet telefonem- i nie mogę się pochwalić, jak asystowałem Pańciowi od początku jego pracy do końca. Nie mogę się pochwalić, jak prawie wsadziłem futrzastą kocioosobę w rury i jak zostałem nazwany Ursussem Hydraulikiem. Nie mogę też pokazać, jak kontrolowałem czyszczenie przez Pańcię Pani Zmywarki i jak również ładowałem się do środka urządzenia. No cóż trzymam łapkę na pulsie i nic nie umknie mojej Olbrzymowej uwadze...Dobrze, że ludziowate chociaż nie marudzą, a cieszą się z mojego towarzystwa. luzak  

środa, 17 grudnia 2014

698. Ursus Inspektor

  Nadszedł czas, że i do nas przybyła Pani Choinka. Pańcio przywiózł ją naszą kociorvettą (skandal!) z niezbyt oddalonego od nas sklepu i od razu zajął się umieszczeniem jej w specjalnym stojaku. Przycinał, potem ją podlał przy pomocy Pani Konewki i wody, a ja przez cały czas asystowałem mojemu ludziowatemu, a właściwie sprawdzałem, czy postępuje zgodnie z moimi wytycznymi.



 Cwaniczka niby leży i nic nie mówi, a ja czuję, że to postęp i zaraz powstanie...

Pańcio, bardziej w prawo! 

Tak jak przyszpuszczałem, stanęła i dalej się nie odzywa...



Pańcia zaś przyniosła jakiegoś kwiata. Na razie się sprawadza, można przy nim odpocząć po ciężkim dniu harówki ;-)

Po kocioinspekcji oznajmiam, że czerwona roślina może zostać w domu!

czwartek, 11 grudnia 2014

697. Ursus dobry na wszystko

Grudniowa pogoda nie przestraszyła mnie jeszcze na tyle, abym nie chciał wychodzić na krótkie spacerki. Wciąż proszę moich Ludzi pod drzwiami, a oni przeważnie godzą się na moje prośby. Któregoś dnia, kiedy przechadzałem się z Pańcią, z jednych z domów wychodziła pewna para ludzi. Jakaś Pani i jakiś Pan. Szybko zorientowaliśmy się, że to rodzice pewnej krzykliwej dziewczynki, która nie lubi, kiedy zostawiają ją z dziadkami. Widząc swoich rodziców wsiadających do samochodu i odjeżdżających, wydobyła z siebie taki krzyk, jakby ją ktoś obdzierał ze skóry!  Darła się tak głośno, że moja Pańcia musiała zatkać jedno ucho, (drugiego nie było jak ze względu na to, że trzymała mnie na smyczy). Nie wspomnę już, jak moje uszy się męczyły, przecież posiadam słuch znacznie lepszy od mojej ludziowatej. Dziewczynka uspokajana przez dziadków stała w oknie i nie mogła przestać krzyczeć i płakać.
-Ursusiku, dajemy nogę i ewakuujemy się stąd, bo nie da tego się wytrzymać. Ta mała będzie drzeć koparę i będzie nas głowa bolała od jej wrzasku- szepnęła Pańcia, po czym zawróciła mnie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Koparka

Drzeć koparę? Wypraszam sobie!!!!
 Poszedłem za radą mojej Właścicielki, po czym nagle zatrzymałem się. Moja kocioosoba wpadła na pewien pomysł. Skoro tak często robię furorę wśród innych człowiekowatych, kiedy mylą mnie z psem i podziwiają moje gabaryty, tak teraz mógłbym wykorzystać moje pozytywne strony i stanąć pod oknem tego krzyczącego dziecka. Dałem Pańci znak i ciągnąłem smycz w przeciwnym kierunku. Na szczęście domyśliła się o co mi chodzi i powiedziała:
-Ursusiku, świetny pomysł. Staniemy pod jej oknem, a ona na Twój widok jak nie przestanie wrzeszczeć, to chociaż się uspokoi.
I tak też się stało. Stanęliśmy pod oknem tamtej rodziny, patrzyłem na dziewczynkę i jej dziadków, którzy pokazywali palcami na mnie, a ona całkiem przestała płakać. Przyglądała mi się, tylko moja Pańcia czuła się dziwnie. No bo stać tak pod czyimś oknem i czekać na nie wiadomo co, a jeszcze kłębiły się w głowie różne myśli, że może ci ludzie nie chcą nas tam....Kiedy mała całkowicie się uciszyła jej babcia i dziadek pomachali mojej Właścicielce, chyba z wdzięczności, że udostępniła im mnie- jej Olbrzymowego Kocurro, abym uspokoił ich wnuczkę. Pańcia odmachała, a potem wracając do domu chwaliła mnie mówiąc:
-Ursusiku, Ty to jesteś dobry na wszystko. Taki włochaty kocioterapeuta. Wszyscy skorzystaliśmy, zarówno dziewczynka, jej dziadkowie, jak i my sąsiedzi. Odetchniemy, bo już nikt nie hałasuje, a wszystko dzięki Tobie!
Nie pomruczę, ale pędzelki i futerko na grzbieciku stanęły mi dęba z dumy, co trwało jeszcze przez długi czas.
luzak  

piątek, 5 grudnia 2014

696. Słownik miaukowo-polski


Tu Mufi-Mufasa. Ja bez trudu zdobyłem słownik miaukowo-polski i mogę sobie przetłumaczyć każde słowo, którego używają moi Ludzie. Zresztą, jakie oni mogą mieć przede mną tajemnice, skoro znam ich tak dobrze? Ursus- no cóż musi się jeszcze sporo nauczyć, choć to inteligentny Futrzak i zapamiętuje bardzo szybko. Moja szkoła!
Mufi-Mufasa

;-)

wtorek, 2 grudnia 2014

695. Tłumaczka


   Nasza Pańcia nie dość, że używa z Pańciem tzw. zakazanych słów, aby nas zmylić i abyśmy nie wiedzieli, o czym rozmawiają, to w ostatnim czasie przeszła chyba samą siebie i wyspecjalizowała się w języku miaukowym! Potrafi niemal wszystko przetłumaczyć na język polski, przynajmniej w wersji Mufasio-Ursusikowej! Z innymi kotowatymi nie byłoby jej już tak łatwo, jak sądzę. Bazując na naszej intonacji i mowie kocioniewerbalnej potrafi idealnie przetłumaczyć, co miauczymy i o co nam chodzi. Nawet Pańcio zainteresował się jej umiejętnością czytania nas i gdy któregoś dnia zapytał mnie miauczącego:
-A co to się dzieje Ursusiku? I nie czekając na moją Olbrzymową odpowiedź, Pańcia odpowiedziała za mnie mówiąc:
- Chce, żebyśmy mu otworzyli dziurę w ścianie...

Hmm, dziura w ścianie? To chyba jedno z zakazanych słów, jak się domyślam. Po dokładnej analizie tegoż określenia, udało mi się w końcu przetłumaczyć je i co się okazało? Że to okno! Kto to widział!

  Gdy innego dnia chodziłem niezadowolony i mówiłem sam do siebie, Pańcio zapytał mnie ponownie, co się stało. Pańcia Tłumaczka natychmiast się wtrąciła hmm i szybko przetłumaczyła mu moje "kociolamenty" mówiąc:
-"Czuje się samotny i chce się pobawić wędką albo sznurkiem".

A kiedy niedawno nawoływałem i unikałem zabawy, Pańcia od razu wiedziała o co mi chodzi: "Ursusik chce jeść".
Innym razem znowu pomiaukiwałem i na pytanie Pańcia, o czym  mruczę, Pańcia Tłumaczka natychmiast przetłumaczyła:
-"Kotek chce się miziać i tulić ze swoim Pańciem!"

Powstaje pytanie jak i skąd Pańcia opanowała tak dobrze język miaukowy w wersji Mufasio-Ursusikowej? Poszperałem w jej rzeczach i oto, co znalazłem! Wszystko się wydało...  



Pozostaje zdobyć jakoś słownik miaukowo-polski albo słownik słów zakazanych hmm


czwartek, 27 listopada 2014

694. "7 rok"


7rok

Nierealna,
niekończąca się,
opowieść kocia, 
Zwariowana tak,
jakby KTOŚ zbzikował
i lekko… zidiociał! 
Słowo do słowa
Zdanie do zdania
i tak oto powstał 
blog do pośmiania.

Z nutką fantazji
szczyptą humoru
a nawet kocią “poezją”
przy okazji!
Pisana dla żartu i śmiechu,
by nadać codzienności koloru.
By Kotom oddać resztki honoru.

I tak powoli
krok po kroku,

dotrwałam do 7 roku!

czwartek, 20 listopada 2014

693. Chrumcia Lady Punk

  Pańcio nadal wspominał Chrumcię i Chrumcia. Szczególnie Chrumcię i jej fryzurę. Twierdził, że robił jej się na głowie punk, a że futerka sporo posiadała, to było z czego. Słuchając jego opowieści, przypomniały mi się nasze wybryki fryzjerskie na głowie naszej Właścicielki nocą. Kiedy Pańcia usłyszała "punk" skojarzyła jej się pewna nazwa i powiedziała do Pańcia: -"czyli taka Chrumcia Lady Punk!" ;) Ludziowate natychmiast wybuchły śmiechem, a my z Mufasą nie rozumiemy do dziś, o co im chodziło. Mimo że ponoć litera się nie zgadzała w słowie punk...

  Inna sprawa, że przypadkiem natrafiliśmy na taką oto książeczkę o tajemniczym tytule, hmm...Pańcio chyba pęknie z dumy, jak się dowie, że istnieją bajki o śwince Chrumcii...

Choć to już całkiem inna świnka, z pewnością nie taka morska, jak jego... 
http://www.taniaksiazka.pl/winka-chrumcia-karton-p-407920.html
hahaha 

poniedziałek, 17 listopada 2014

692. Chrumcia i Chrumcio

  Jako że 2-go listopada szczególnie wspominano ludzi, którzy odeszli na tzw. drugą stronę, chciałem też pomruczeć o  Chrumcii i Chrumciu. Wydawałoby się, że spanko w posłankach, Bamboszu, czy innych kociolubnych zakątkach odetnie nas od wszelakich dźwięków, to nic z tego. Nie da się zaprzeczyć, ale słyszymy wszystko, o czym rozmawiają nasi Ludzie. Chyba posiadamy coś w rodzaju podzielnej kociouwagi ;) 

   Ale wracając do Chrumcii i Chrumcia, to były to dwie świnki morskie, które mieszkały z naszym Pańciem, w czasach, kiedy chodził do szkoły podstawowej i bywa, że wspomina je i to, jak mógł cieszyć się nimi w dzieciństwie. Jak z zamiast wymarzonego chomika, zdecydował się na świnkę morską. Jak przybyła najpierw czarna rozetkowa świnka abisyńska Chrumcia, a potem dla towarzystwa holenderski gładkowłosy Chrumcio. Jak widać nazwał je dość oryginalnie- sam wymyślił hahaha  Opowiada często Pańci o nich, o tym jak lubiły marchewki, ogórki, jabłka, sianko, jak zrywał dla nich mlecz, jak zakopywały się w wiórkach i sianku. Jak organizował te wiórki, bo inne czasy były. Opowiada też, że jak im zbudował domek ze sklejek, jak wycinał drzwiczki itp, jak nie do końca między nimi zaiskrzyło. Jak ostrzyły sobie ząbki, jedząc chlebek. (Zawsze zmiękcza słowa, kiedy je wspomina, kto to widział). A potem jak Chrumcio pierwszy przeszedł za Tęczowy Most, a potem Chrumcia...Wzrusza się wtedy. 
 Domyśliliśmy się z Mufasą, że Pańcia nie zdążyła nigdy Chrumcii i Chrumcia poznać z uwagi na to, że jeszcze wtedy nie znała naszego Pańcia! Prehistoria jednym słowem! A że nie zachowały się żadne zdjęcia jego ukochanych świnek, znaleźliśmy ich sobowtóry w internecie. Szkoda, że nie było dane nam ich poznać kociobiście, hmmm. Niebieściuch i ja to przecież wielcy, aż za wielcy miłośnicy gryzoni luzak  




Zdjęcie skopiowane z: https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBkuOWh2jPdkn9j7Dl5ErcsK1bRjM6cTrhHh0GppabPk3SyTt5Ni18imZb4X8wOVsh_c5xt6zREjPfe3xYAMX-TReL-joGMVFbKodgPPHMOBx8Tro6sQ8WeqpuADLL-5XXJjN8WeOITgZF/s1600/IMG_4942.JPG
Czarna rozetka podobna do Chrumcii.
Zdjęcie skopiowane z: http://www.up.lublin.pl/medialne/?rid=1659
 Holenderska świnka morska podobna do Chrumcia.

 Chrumcia i Chrumcio: hmm....

czwartek, 13 listopada 2014

691. Ursus karmiony z tubki ;)

  I znowu-w ramach zapasów- przyszła do nas duża paczka, którą Pańcia zamówiła w sklepie internetowym. Poza karmą i dwoma rodzajami żwirków, (do dwóch kuwet, bo Niebieściuch ma swoje upodobania), na spodzie kartonu leżała sobie mała tubka. Kiedyś próbowałem inną i nie smakowała mi, ale ta okazała się rewelacją! Pańcia kupiła ją na wypróbowanie i zapowiedziała już, że zamówi kolejną i jeszcze jakąś inną. 

Ludzie sobie żartują, że wyjadłbym pastę od razu. Umiar dla mnie nie istnieje luzak  A Mufasa lekko wybrzydza. Trochę poje i ma już dość. Cały on. Dla mnie to akurat dobrze.



Pasta pozytywnie działa na moje futerko, które stało się jeszcze piękniejsze i milsze w dotyku. Tak mówią moi Ludzie. Sąsiadka Luna też by zjadła wszystko, gdyby mogła.

W kartonie leżał też kocyk, który dostaliśmy gratis. To chyba dlatego, że Pańcia więcej zapłaciła jak na jeden raz...

niedziela, 9 listopada 2014

690. Cmentarna Kotka Wysłanniczką Białej Damy?

Cmentarna Kotka
Pańcia tych Kocurów będąc wciąż pod wrażeniem spotkania mnie na cmentarzu, pozwoliła sobie ostatnio na pewien żart. Zadała Pańciowi śmieszno-dziwne pytanie, czy to możliwe,  że zostałam wysłana na przeszpiegi przez Filemoncię, aby sprawdzić, jak miewają się te ludziowate i czy czasem nic się zmieniło u nich pod względem kotomanii? :-) Potem powtórzyła swoje słowa:
-"Czy to możliwe, że Cmentarna Kotka to Wysłanniczka naszej Białej Damy? Bo taka podobna pod względem puchatości i stopnia zaufania". Pańcio tylko się uśmiechnął, a ja no cóż nie odpowiem, jaka jest prawda. Bo to moja tajemnica. 

piątek, 7 listopada 2014

689. Cmentarna Kotka

   Niedawno obchodzono Wszystkich Świętych, a potem Dzień Zaduszny. Pamiętałem o o mojej Mamie Emilii i Pradziadziu Pavarottim, Prapradziadku Don Juanie, a także i o Pani Kurce, która nas odwiedzała na blogu. Zresztą pamiętamy o nich przez cały rok. Ludziowate pamiętają o jeszcze innych ludziach, nam nieznanych, ale także zastanawiali się, czy Filemoncia- Biała Dama, od której ich przygoda z kotami, się rozpoczęła- jeszcze żyje, czy już przeszła na drugą stronę Tęczowego Mostu. Rozsądek im podpowiadał, że raczej tak, z uwagi na to, że liczyłaby jakieś 19-20 człowieczych lat! Pańcia i Pańcio wybrali się na cmentarz, m.in dlatego że niby jakiś odpust, że niby modlitwa za zmarłych, coś takiego zasłyszałem...i pojechali. Kiedy wrócili do domu, wyczuliśmy wyraźnie obce zapachy na ich dłoniach i spodniach, to też postanowiliśmy wszcząć dochodzenie i dowiedzieć się, co tak naprawdę się zdarzyło. 



Podsłuchaliśmy, że kiedy przemierzali alejkami cmentarza, nagle nie wiedzieć skąd pojawił się on- jak go nazwali: Kot cmentarny, który natychmiast przybiegł do naszych Ludzi!!! Ocierał się o ich łydki, chciał być głaskany i urządził sobie z nimi pogaduszki. Nasi Ludzie lekko oszołomieni nie mieli pojęcia, skąd po pierwsze kot na cmentarzu, a po drugie dlaczego spośród tylu człowiekowatych, on pobiegł właśnie w ich kierunku. Pojawił się niczym z horroru jakiegoś....



Nie przesadzasz Olbrzymie? Ustalmy pewne fakty. Nie kot cmentarny, a kotka cmentarna jak już. Twoi Ludzie sprawdzili;) Po drugie to moja tajemnica co robiłam na cmentarzu i dlaczego wybrałam sobie Twoich Ludzi. Po trzecie nie z żadnego horroru, gdyż ze mnie jest wesoły futrzak. Prawda jest taka, że Twoi Ludzie widząc mnie- zamiast skupić się na wyciszeniu, jakie niesie te miejsce, zaczęli zastanawiać się, czy ja się czasem komuś nie zgubiłam. Przez Ciebie i Ruska stali się tacy przewrażliwieni na punkcie kocich ucieczek! Najpierw rozejrzeli się, czy mogłabym być tu z właścicielem. Pomyśleli, że mało prawdopodobne, gdyż na cmentarzu obowiązuje wstęp wzbroniony dla zwierząt. No przepraszam bardzo, widziałam tylko znak ze skreślonym psem, a jak sam wiesz, my koty to wyższy gatunek, niż jakieś szczekacze ;) Hmm.
Ursusik: Co prawda to prawda...


Kiedy się zorientowali, że jestem tu sama, zaczęli przeszukiwać strony o zaginionych kotach w internecie w swoich telefonach. Nie bardzo wiedzieli, co robić. Jednak nigdzie nie znaleźli, abym była poszukiwana. W trakcie przeglądania, Pańcia powiedziała Pańciowi, że w życiu by nie podejrzewała, że na cmentarzu spotka kota i że będzie sprawdzać w otoczeniu grobów, czy ktoś zgubił futrzaka. Hmm. Życie jak widać niesie różne nieoczekiwane sytuacje...


Jakaś inna Pani zainteresowała się, kiedy zobaczyła tych dwoje Ludzi ze mną siedzącą przy nich. Sądziła, że należę do nich, ale wyjaśnili jej co i jak. Ta druga osoba podpowiedziała im, że tam nieopodal są bloki, a więc z pewnością ktoś mnie wypuścił na przechadzkę. "Bo zbyt zadbana i ufna"- we trójkę orzekli. A tak w ogóle to wyglądam na mieszankę norweskiego, egzotycznego, może ragdolla, choć z żółtymi oczyma albo persa i wg tej Pańci pasowałabym do Ursusa Olbrzyma! 
-"Taka sama wesoła kocioosoba, lubiąca "pogadać" i bardzo towarzyska, a nawet kolor oczu ten sam i ogony noszą podobnie puchate"!- powiedziała. No cóż nigdy się nie dowiem, chociaż??? A potem kiedy się odwrócili dałam nura i zniknęłam, niczym kamfora. Ludziowate do dziś nie wiedzą, co to wszystko miało znaczyć...
Ale jedno wiem na pewno. Najwyraźniej nazwa Cmentarna Kotka, czy Kot nie będzie im się straszno;) kojarzyć.
hahaha 

niedziela, 2 listopada 2014

688. Luna szukająca wejścia;)

Sąsiadka Luna: Chłopaki, ja też chcę wejść do Słomianej Walizki! Nie bądźcie tacy i pomruczcie, jak się dostać do tego klubu? 

Może tu są jakieś drzwi?


A może jest jakieś hasło albo trzeba gdzieś zapukać?

 Czarnulka nie wie, że trzeba nacisnąć nosem górną część walizki...
Niech jeszcze pomyśli, może w końcu sama dojdzie, co i jak...
;-)

czwartek, 30 października 2014

687. Klub "Słomiana Walizka"

   Któregoś dnia Pańcia wybrała się do takiego sklepu, w którym można kupić używane rzeczy. Potrzebowała czegoś w miarę nietuzinkowego na swoje przybory do szycia, a nie chciała chować ich po workach. Wpadły jej w oko pewne dwie walizki, które po przyniesieniu do domu niespodziewanie zajęliśmy. Nie przewidziała, że polubimy je tak bardzo i że tak nam się spodobają. Co ciekawe Niebieściuch wybrał mniejszą, a ja większą. No cóż, to przez nasze gabaryty. Pańcia krzywiła nos i robiła miny, ale nie ustępowaliśmy. Gdyby wiedziała, że te walizki to nie takie zwyczajne walizki, a drzwi do kolejnego kociego klubu o tajemniczej nazwie "Słomiana Walizka", to by nas zrozumiała, a nie się skarżyła Pańciowi.luzak 


Ludzie widzą tylko tyle, a w rzeczywistości to miejsce, w którym można się odprężyć i zapomnieć o całym świecie...

Nawet można spać na siedząco i śnić o czyszczeniu trzech misek naraz

Na pustą miskę, ktoś mnie podgląduje!!!


Wiem Pańciu, że czekasz, aż nam się znudzą, ale przykro mi. Musisz kupić sobie coś innego....