wtorek, 31 grudnia 2019

1066. Na koniec 2019

 Muszę jakoś wytrzymać i przeczekać te okropne fajerwerki. To zmora każdego kończącego się roku. Przez hałas nie wychodzę z domu, nie mogę posiedzieć w ogródku, żeby zaraz coś gdzieś nie strzelało. Nudziłem się, więc postanowiłem podprowadzić ze stolika opaskę Pańci, która lubi się stroić w takie dziwne rzeczy. Gdy zauważyła, że zrzuciłem jej ozdobę na podłogę i gram w nią w hokeja, za karę włożyła mi chwilowo na czoło te cudo. Zdziwiła się, jak mam wielkie uszka i pędzelki i....głowę. No cóż, tyle się znamy, a ona się dziwi. W końcu Olbrzymo to Olbrzymo ;)




niedziela, 29 grudnia 2019

1065.Wszystko się zdarzyć może


 Wszystko się zdarzyć może i niespodziewanie Ludziowate odwiedziły dziś staruszka Kaspra i ich Ludzi. Kaspra z powodu urodzin,  życząc mu 20 lat, ale szczególnie jego chorego Pańcia, który ma jechać do szpitala. Przyjął już sakrament ostatniego namaszczenia, po którym mu się poprawiło- jednak nigdy nic nie wiadomo. Ludzie pożartowali sobie z powodu tajemnego pojedynku na to, który z nich dwóch: człowiek czy kot dłużej pożyje. Pańcio Kaspra uniósł palec wskazujący, który skierował ku sufitowi, dodając że to tylko zależy od Tego na górze. Po czym się roześmiał. Wiedzieliśmy dokładnie o Kogo chodzi. A kocur polubił moich Właścicieli, choć widział ich kilka razy i nawet odrobinę pobrykał. Po posiłku chciał być ganiany i zmykał pod stolik. Żeby w wieku 19 lat wyczyniać takie wybryki? 


Odezwał się ponad 12-letni staruszek rasy Maine Coon. Phi! Sam łobuzuje i się wymądrza. I do tego jego Ludzie widzieli mój paszport! Kociompromitacja! 

piątek, 27 grudnia 2019

1064. 19-latek

  Wczoraj drugiego dnia świąt Pańcio odebrał niesamowitą wiadomość. Okazało się, że nasz starszy kolega Kasper, który już nas tu odwiedzał, obchodzi swoje 19-te urodziny! Ale wiek! Kolega, to może wielkie słowo, ale długość jego kociego życia zrobiła na nas wrażenie. Tabele porównujące wiek kota i człowieka podają, że Kasper miałby od 92 do 95 lat! To abstrakcja na moją maine coonową głowę i pędzelki. Co ciekawe kocur nadal jest w dobrej formie, po posiłkach zajmuje kocyk i obserwuje z niego świat. Za to jego Pańcio ma się coraz gorzej. Myśleliśmy, że umrze w zeszłym tygodniu. Zamiast do kościoła pojechał ambulansem do szpitala. O tym, że było poważnie, świadczyły łzy Pańci Kaspra. Kasper opowiadał, że jego Właściciel przeżył śmierć kliniczną w dzieciństwie, a ja od moich Ludzi wiem, że to już trzeci raz w tym roku, gdy prawie odszedł na zawsze. 
Nie wiem, czy nasz starszy futrzasty kolega czuwa nad jego Pańciem, a może ściga się z nim, kto dłużej pożyje? 
Kasper

Co Ty nie pomruczysz Olbrzymie! 🤔

poniedziałek, 23 grudnia 2019

1063. Kolejna zagadka 

  Widząc moje niekończące się obżartuchowanie, Pańci nagle przyszła do głowy myśl na kolejną zagadkę- kawał z moim udziałem. Jakże ja bywam inspirujący! Tworząc na twarzy charakterystyczną minę i intonację głosu, zapytała Pańcia:
-Wiesz, jaki jest ulubiony gatunek filmowy Ursusika?
  Ludziowaty nie wiedział, ale spojrzał na podstępny wyraz twarzy Pańci, jakby chciał zapytać, co ty tam znowu kombinujesz. Ona doskonale odczytując jego myśli, odpowiedziała;
-Odgrzewany kotlet! 😆😎
Ja kociobiście kotlecikiem nigdy nie pogardzę, choć kawału i aluzji za bardzo nie zrozumiałem. Za to Ludziowate się pośmiali tak samo donośnie, jak wtedy gdy Pańcia wymyśliła, że moim ulubionym pisarzem jest PUSZKIN, a ulubioną pozycją snu „na boczku”. Mufasa twierdzi, że te żarty mają konsumpcyjny kontekst....
Kociompromitacja.😉 

piątek, 20 grudnia 2019

1062 Ona-Choinka


   Przybyła. Ona! Czyli Pani Choinka. Tym razem mniejsza, niż w poprzednich latach.  Jednak gdy stanęła już w pełnej krasie, niewiele jej brakowało do większych kuzynek. Swoim zapachem roztoczyła nietuzinkową atmosferę, wprowadzając do domu namiastkę lasu. Szkoda tylko, że nie z Maine. O ile zeszłoroczna  choinka ładowała mi się gałązkami do koszyka i zabierała miejsce, o tyle tegoroczna dotyka i nieco blokuje schodki do mojej budki i na wyższy poziom naszej półki 2 w 1. Skłamałbym mrucząc, że całkowicie, ponieważ przejść wciąż możemy. Dzięki jej bliskości z półką, utworzyła się mini norka, do której chętnie się wczołgujemy i chowamy, a która jednocześnie wiedzie do naszego tunelu. Trudno narzekać, ale poobserwuję ją z pięterka Mufasy, czyli jego biura i będę miał choinkę na Olbrzymowym oku, gdyby planowała coś niespodziewanego! Nie chciałbym mieć z nią na pieńku!😉 

Zanim została umieszczona  w stojaku i rozpostarła gałązki, nie mogło obejść się bez naszej kontroli. Bardzo się zaangażowaliśmy, szczególnie ja. 😎Obwąchanie  drzewka i zbadanie całej sprawy to poważne kocie przedsięwzięcie. Gdy zatwierdziliśmy, że choinka nie zagraża naszemu bezpieczeństwu i po uzyskaniu naszej zgody, że może u nas zostać, Pańcio rozpakował ją, a Pańcia przyozdobiła.




Choinka- Phi. Ale poniżenie! Kociska mnie obwąchują wbrew mej woli, zastanawiając się, czy mam zostać, czy nie. Wreszcie wielka, kudłata głowa z pędzelkami będzie mi się przyglądać i narzekać, że gdzieś zahaczyłam gałązkami. Gorzej być nie mogło. Dobrze, że chociaż im pachnę…

poniedziałek, 16 grudnia 2019

1061. Syberyjski i jego kumpel o rosyjskości Mufasy



Strach się bać ;) Zdjęcie kiedyś gdzieś znalezione w internecie

-Szefie, to ma być rosyjski kot? 
-Cicho myślę! Coś mi tu nie gra. Przecież cwaniaczek posiada podwójne futro i pochodzi z Archangielska, a tam temperatury rzadko podobne do tych z Kotonolulu na Kocich Hawajach.😉Archangielczyk unika wychodzenia na zewnątrz, gdy jest poniżej 15 st.C! A to dobre!
 
-I do tego robi sensację za skubanie trawki w grudniu. Podejrzana sprawa. Gdyby mógł zobaczyć Twoje groźne spojrzenie, to by może śmigał w mrozie. Trzeba to zgłosić.
-Nicponiu, niczego nie zgłosimy, pilnuj swojego futra, a moje rude otrzep ze śniegu😎Pomyśl, co się stanie, gdy taka informacja poszłaby w świat. Nie dość, że pokryłoby nas białym puchem, to jeszcze Archangielczyk gotów ściągnąć nam na grzbiety tego olbrzymiego Amerykańca! 
-O tak Szefie! My tu nie chcemy żadnych Amerykańców! A Ty w szczególności!
-Moja syberyjska kocioosoba i futrzastość nigdy by mi nie wybaczyła. Już prędzej zdzierżę uniki pogodowo-temperaturowe Archangielczyka i jego ukrywanie się przed zimą w kołdrach i kocach, niż jakikolwiek kontakt z jego włochatym i nienażartym kompanem!
-Ale Szefie, my też lubimy pojeść...
-Nie kociompromituj się gagatku!

;)


czwartek, 12 grudnia 2019

1060. Koniec świata!

  Niebieściuch przyzwyczaił nas do tego, że w okresie od października do marca- najchętniej wybieranym przez niego miejscem była albo kołderka albo kocyk albo podusia. Wyciągnięcie go na krótki spacerek w tym czasie należało do mało realnych. Wyjście na zewnątrz, gdy temperatura znacznie spadała poniżej 15 st.C, zawsze łączyło się z jego niechęcią, w przeciwieństwie do mnie. Dla mnie miesiąc nieistotny, poza przesadnymi upałami. Dotychczas nie wiadomo co musiałoby się wydarzyć, aby Mufasa dobrowolnie wystawił swoją kocioosobę na jesienno- zimowy dwór. Ale w tym roku wszystkich nas zaskoczył, gdy wyszedł przez drzwiczki na koci świat i skierował się ku źdźbłom trawki. Zapragnął skubnąć co nieco i popić wodę z doniczki, tzw. wodopoju😎 Czyżby znudziło mu się grzanie futra w łóżku Ludzi i potrzebował odmiany? Towarzyszyłem mu, ale bez przesady. Pańcia przyglądajac się nam zza szyby, powiedziała do Pańcia: „Koniec świata, Mufasio wyszedł do ogródka w grudniu, nie tylko podczas wiosny i lata!”. No i tradycyjnie roześmiała się, tym bardziej że przypadkiem jej się zrymowało. 



Olbrzymie, nie przesadzaj z tymi osądami, skubnę trawkę, popiję deszczówkę z wodopoju i wracam do harówek leżankowych. A Ty nie musisz tak za mną chodzić- daj mi trochę chwili dla siebie. 


Kociompromitacja! Że niby za nim chodzę? Niebieściuch nigdy nie przestanie się rządzić i panoszyć! Hmm!
😉

środa, 11 grudnia 2019

1059. „Zalot u Ursusa”

  Zbliżająca się zima i chłodne dni w ogóle, to trudny czas dla moich „najlepszych” przyjaciół, czyli ptaszków. Problem żywieniowy, z którym muszą się zetknąć, gdyż aura utrudnia znalezienie im czegokolwiek do skonsumowania, bardzo mnie wzruszają. Kto jak kto, ale głód i brak posiłku to coś, czego nie mogę lekceważyć. Codzienne latanie ptactwa nad człowieczymi domami, w tym naszym, ich rozglądanie się i sprawdzanie, gdzie się ukrywam, to dla mnie rozrywka. Ale dla nich to inna historia. Nie pomruczę, nie zazdroszczę im. Widząc nieciekawie zaistniałą sytuację skrzydlatych, postanowiłem ją ulepszyć. Nakazałem Pańciowi zbudować karmnik. Pierwszy mniejszy i nogi do drugiego zakupił, ale do tego stojącego dorobił budkę według swojego pomysłu. Użył deseczek i z resztek naszej starej słomy ogródkowej z płotu, pokrył jej daszek. Pańcia przyznała, że Ludziowaty nadał karmnikowi styl hawajski i roześmiała się. Hmm! Ptasia karczma otrzymała nazwę „ Zalot u Ursusa”, bo przecież nie zajazd😉 Tylko brak tabliczki, za co moi Właściciele powinni się wstydzić. Ja tu otwieram swe maine coonowe serce przed latającymi, a tu takie coś. Menu czym karmnik bogaty: ziarna, pestki, orzeszki, kulki. Ku mojej radości cwaniaczki zleciały się dość szybko, tyle że przed moim wąsikiem Pańcia zamknęła drzwiczki na koci świat, czym straciłem szansę na małą interakcję ze skrzydlastymi i jak tu się nie sfrustrować? Przyjdzie taki dzień, że z ukrycia powitam ptaki, wszak co to za lokal bez uroczystego dnia otwarcia?






-Kolega słyszy, to co ja? Powstał nowy bar dla nas? Zalot? Co to za nazwa? Czego to nie wymyślą. 
-Słyszę, słyszę- tylko trzeba ci wiedzieć, że te współczujące intencje Kociska to jakaś kpina i podejrzana sprawa.
-Przecież my to wszyscy wiemy, niech kolega nie grucha, że ktokolwiek z nas nie zna jego futrzastej postury ukrytej pod krzesłem ogródkowym albo tego drugiego mniejszego, niebieskiego drapieżnika. 
-A skąd kolega i reszta wiedzą?
-Oj widzę, że kolega nie oblatany w temacie😉 Wszyscy, łącznie ze srokami, wróblami, sikorkami, krukami, wronami, a nawet od czasu do czasu mewami, przekazujemy sobie informacje kto, gdzie i kiedy przesiaduje i czeka, aby podregulować populację ptaków. 
-Co kolega nie pogrucha, rzeczywiście ostatnio to tylko siedzę na płocie, przydałoby się obczaić co i jak. 
-Ja z kolei jestem zalatany😉 i z chęcią zajrzałbym do tej karczmy. Może coś pysznego? Zobaczymy.

środa, 4 grudnia 2019

1058. Zlot kocich Przywódców


Półka 2 w 1, o której już kiedyś wspominałem, a którą Pańcio zrobił z myślą o nas i także Ludziach, przewidywała, że każdy znajdzie tu swoje miejsce. Ja zająłem budkę, Niebieściuch tzw. pięterko. Nasze kocioosoby to różne charaktery, tak więc i nasze przestrzenie się różnią. U mnie króluje futerko na ściankach oraz na podłodze, u Mufasy złożony w lekko nieregularną kostkę kocyk. Z pozoru jego miejscówka nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale gdy postanowiłem przyjrzeć się dokładniej, dostrzegłem, że Rusek zadbał, aby postawić tam sobie biurko i szafki. Niewidoczne dla nikogo z rodzaju człowieczego😁 Pokusa poszperania w jego rzeczach była tak silna, że aż swędziały mnie pędzelki. Na biurku leżała jakaś koperta z napisem: "zaproszenie". Co cwaniaczek mógł tam ukrywać? Gdy walczyłem sam ze sobą, aby niczego nie dotykać, zobaczyłem Mufasi telefon. A niech to puszka!-pomyślałem. I przeczytałem kilka wiadomości: 





Bruno (Misio)-Szef i przywódca domku mojego Brata Klimbera i Siostry Dusi, którzy przeszli na drugą stronę Mostu oraz pozostałej trójki kociej ferajny, nad którą wciąż sprawuje kocią władzę. Niebieściuch Brytyjczyk.

Mufasa, Rusek Niebieściuch- Szef i przywódca mojego domku, którego nie muszę przedstawiać. Hmm. 


  Po tym, co zobaczyłem, zirytowany natychmiast udałem się do mojej budki, aby nie wzbudzać podejrzeń. Ale niesmak pozostał. Bo jak to tak? Zlot kocich Przywódców? Kotonolulu i wyżerka? Nie może być? Nie mogłem uwierzyć, że mnie tam nie było. I w ogóle nie chodzi o to, że nie należę do grona szefów i przywódców. Bo to już nieosiągalne przy Rusku. Ale te uginające się stoły żywności, ta nieograniczona konsumpcja!😉 Gdy powęszyłem w kocim internecie, okazało się, że Kotonolulu zoorganizowało szereg seminariów dla takich kocioosób, jak Niebieściuchy! Zarówno Bruno, jak i Mufasa musieli się czegoś nowego nauczyć i niebawem wdrożą te mądrości w swoich domkach. Czekają mnie i trójkę kociej ferajny trudne dni...Gdyby Klimber mógł coś zrobić....
😓

środa, 27 listopada 2019

1057. Po mruczance z Klimberem

  Ostatnie przeżycia z Klimberem, mruczącym do mnie z Krainy Wiecznej Szczęśliwości, przyniosły mi ulgę i spokój, a w maine coonowe serce wlały nadzieję i otuchę. Obiecałem mojemu zacnemu Bratu, że nie będę już zakłócał jego szczęścia po drugiej stronie Mostu. Przynajmniej w granicach kociego rozsądku. Co prawda poprosiłem Klimbera, aby od czasu do czasu pokazał mi się we śnie i zamruczał kilka słów, ale czy spełni moje życzenie, to się okaże. Przyznał, że z każdym promieniem słońca będzie do mnie puszczał oczko i poruszał pędzelkami. Postanowiłem prędko poszukać blasku z nieba, ale przez tę niesforną zmianę czasu niewiele go teraz. Dzień krótki, a słońce szybko się chowa. Dookoła dywany kolorowych liści- jedyna pociecha. Moja kocioosoba naprawdę nie może się doczekać czasu letniego! Bo i miska napełni się o godzinę wcześniej, a tęsknota za Klimberem się zmniejszy, gdy wiosenno-letni promyk otuli mój pyszczek. 😁



środa, 20 listopada 2019

1056. Most pusty

  Dziś mija pierwsza rocznica od kiedy mój Brat Klimber zakończył ziemski etap kociożycia i przeszedł na drugą stronę Pewnego Mostu. Przez cały dzień próbowałem przywołać go i nawet wykorzystałem pędzelki do namierzenia jakiegokolwiek szelestu z jego strony. Wszystko na nic. Do Mostu nie doszedłbym sam, zbyt duża odległość jak dla mnie, co innego dla Ludzi, dla nich to kilkunastominutowy spacer do parku. Oprócz tego drzewka w ogródku przycięte, a tym samym brak jakiejkolwiek możliwości kociomunikacji. Ale co to? Usłyszałem przypadkowo ćwierkające i gruchające ptactwo, twierdzące że na Moście nikogo nie ma. Most pusty i tyle. Żadnych kocioosób z mojego kociego życia, żadnych Przodków, ani tym bardziej Klimbera! Zasmuciłem się...



Podpytałem nawet Rudego sąsiada o Most, ale cwaniaczek nic nie wiedział i nie słyszał.


Olbrzymie, może liście coś wiedzą, ja jestem zajęty kontrolowaniem i obserwacją mojego rewiru. 


   Moje rozczarowanie i nadchodząca rozpacz przemieniły się w niekończącą się radość, gdy oto podczas mojego leżakowania moim oczom ukazał się Klimber! Przesiadywał na rajskiej gałęzi rajskiego drzewa, któremu nigdy nie będzie potrzebne przycinanie. Spojrzał na mnie swymi żółtymi oczyma i pomruczał:
-Ursusiku, nie możesz mnie tak nawoływać, musisz żyć swoim ziemskim kocim życiem. Masz Twoich Ludzi i Mufasę, to dla nich bądź zawsze sobą i łobuzuj. Zawsze jestem przy Tobie, ale również i przy tęskniącymi za mną moimi Ludźmi oraz resztą mojej kociej ferajny. Ja także za Wami tęsknię, ale tu gdzie jestem, czyli w Krainie Wiecznej Szczęśliwości już dawno zapomniałem, co to ból, choroba i kłopoty w ogóle. Kiedyś się spotkamy, ale póki co rozbawiaj wszystkich domowników i napawaj się otaczającą przyrodą oraz nie zapominaj, że Twój świat to wciąż świat ziemski. Nie pędzluj tylko tyle misek, bo brzucho Ci urośnie ;)
-O mój drogi Klimberku, przepraszam, że tak egoistycznie Cię nawoływałem, zapominając że jeszcze jestem tutaj po tej innej stronie Mostu, ale to trudniejsze, niż sądziłem. My tu Cię wspomniamy i tęsknimy, a szczególnie Twoi Ludzie, którzy nazywają Cię NAJ!
-Ursusiku, łza się kręci w oku, a pędzelki więdną ze wzruszenia. Ale pamiętaj, jestem TU szczęśliwy i kiedyś się z Wami spotkam! My wszyscy, Pradziadzia, nasi Rodzice, Siostra Dusia, nawet Biała Filemoncia. Ale jeszcze nie teraz. Nie żegnam się, mruczę Ci tylko do zobaczenia.

Po tych słowach jego kocioosoba zniknęła, a ja postanowiłem jeszcze posiedzieć w koszyku i pomyśleć...😢


poniedziałek, 18 listopada 2019

1055. Zmiana czasu

   Moja kocioosoba do tej pory nie potrafi zrozumieć jednego. Jakim prawem zmieniono czas na tzw.zimowy, pozbawiając mnie napełnienia miski o stałej porze i oczekiwania na nią całą godzinę? Stanowczo protestuję i mam nadzieję, że ten problem już nigdy się nie powtórzy. Moi Ludzie nie przejęli się zbytnio i spali sobie godzinę dłużej, jak gdyby nigdy nic, podczas gdy ja trwałem w głodzie dodatkowe 60 minut! My kotowate sobie wypraszamy, aby jakaś Brukselka ustalała, kiedy mamy pędzlować miski! Żądamy zaprzestania zmiany czasu! 

  -Nie kociompromituj się Olbrzymie! Po pierwsze  przez całą noc stała pełna miska z karmą i druga z wodą. Po drugie chrapałeś brzuchem do góry przy Pańciu i nawet nie spostrzegłeś, że zmieniono jakiś czas! Obudziłeś się wtedy, kiedy nasi Ludzie. A wtedy odrazu dostaliśmy śniadanie! 
-Śniadanie? Może Ty, dla mnie to był kociaperitif. 😁
-Ursusie, pamiętaj, że zmiana czasu na tzw. letni przyniesie Ci z kolei pełną miskę do pędzlowania o godzinę szybciej! Także wszystko się wyrówna.
-A kiedy to będzie Niebieściuchu? Żądam tego dnia tu i teraz! 
-Jeszcze przyjdzie Ci poczekać!
-Mrucz, kiedy! Inaczej dojdzie do kociego pojedynku. 

-Nie kociompromituj się Olbrzymie! Sam się dowiedz. I złaź ze mnie, bo Cię ugryzę! 😆

czwartek, 14 listopada 2019

1054. Inny

 Gdy podczas niedawnego przebywania na poczekalni u weterynarza, moja kocioosoba zachwycała innych oczekujących, dostrzegłem, że Mufasa nie zwracał na siebie zbytnio żadnej uwagi. Pańcia widząc taki stan rzeczy i nie mając nikomu za złe, schyliła się do Niebieściuchowego ucha i coś mu szeptała. Chciałem za wszelką cenę wiedzieć, co mu mruczy, więc wykorzystałem w tym celu moje niezawodne pędzelki na uszkach. I wtedy usłyszałem te słowa: 
-Nie martw się Miciusiu, najpiękniejsze jest to, czego nie widać. Choć w Twoim przypadku również widać. Ludzie ogólnie wybierają Ursusa i uważają go za piękniejszego- z uwagi na jego widowiskowo nieprzeciętny gabaryt jak na kota, do tego ta futrzastość i ten wszędobylski charakter. O łakomczuchowanu nie wspominając, choć tego nikt poza wtajemniczonymi nie wie. Za to Ty jesteś dla mnie kwintesencją kociej natury, powabu i wdzięku, moim wyborem, zauroczeniem od pierwszego wejrzenia i choć Olbrzymowi nie można odmówić uroku i piękna, to w tym małym pojedynku Ty odrobinę bardziej u mnie wygrywasz. Nie martw się, że większość tego nie dostrzega, pamiętaj, że ja dostrzegam i dostrzegać będę. Nie mrucz nic naszemu Rysiowi, bo nie zrozumie i jeszcze źle to zinterpretuje. 

Och Pańciu! Olbrzymo poza pełną miską świata nie widzi 😊
  Przekonana o Mufasiej cudowności Pańcia,  nie sądziła, że za jakiś czas będzie musiała skonfrontować przed samą sobą i całym światem, czy faktycznie tylko Niebieściuch jest taki jedyny w swoim rodzaju. Nie pomruczę, ale to kociompromitacja dla mnie! Któregoś dnia przechodząc obok pewnych drzwi, ujrzała w oknie kota. Nie dowierzała samej sobie, gdyż okazał się nim inny rosyjski niebieski. Co innego zobaczyć go na zdjęciu, czy internecie, co innego na żywo. Zamiast iść dalej, oniemiała z zachwytu i nie bacząc na konsekwencje zrobiła mu zdjęcia. Niestety tylko telefonem i z daleka przez szybę, przez co nie można było spodziewać się dobrej jakości. Jednak nie to ją zafrasowało. Skoro ma kota tej samej rasy w domu, to czemu urzeka ją także inny Niebieściuch? Nie odpowiedziała sobie. To widocznie ta rasa. Oczarowana zdołała tylko wydusić, że choć kocurek, bo raczej nie kotka, wygląda bardzo podobnie, to jednak jest ciut inny od Mufiego. I dlatego nazwała go Inny.

Inny? A co to za imię? A wszystko mi jedno. Przyjaciele Niebieściuchów są moimi przyjaciółmi. Niech Mufasa wie, że jestem całkiem niedaleko w człowieczym rozumieniu. Ale jestem! Co prawda marne szanse na nasze spotkanie łapka w łapkę, chyba że wirtualnie, ale który z nas objąłby tron, to jeszcze nie jest pewne...😀



wtorek, 22 października 2019

1053. U Pana Weta

 Po kociomotoryzacyjnych prezentacjach mojej kocioosoby w przeróżnych kociorvette wylądowałem z Mufasą w człowieczym pojeździe. Tym razem z prawdziwymi koniami mechanicznymi i paliwem w zbiorniku. Ludzki samochód coś jednak połączyło z moimi super autami, a mianowicie obydwa do uruchomienia potrzebowały człowieka. 😉 
Jako że my to starzy wyjadacze, o przepraszam określenie te opisuje mnie celniej, nie zaskoczyło nas dokąd i po co jechaliśmy. Kierunek gabinet weterynaryjny. Niebieściuch został ulokowany na przednim siedzeniu w transporterku, skąd miał stały podgląd na kierującego Pańcia. Nawet zbytnio nie śpiewał i nie jęczał. Pańcio od czasu do czasu wkładał palce między kratkę drzwi transporterka, co całkowicie uspokajało mojego wyniosłego Współmieszkańca. Ja zaś siedziałem z tyłu z Pańcią. Moje gabaryty i ruchliwy charakter raczej nie nadawały się do drugiego transporterka. Dlatego leżąc na kocyku drogę spędziłem w lekkim napięciu. Nie pomruczę zestresowałem się i w którymś momencie popuściłem kilka kropelek pewnej cieczy, którą potem Ludziowaci musieli wyczyścić. Kociompromitacja to mało pomruczane! 😎
A w gabinecie, który został wyremontowany, powitał nas Pan Weterynarz. Jak zwykle nas przebadał, osłuchał, zważył, zaszczepił. Gdy zaglądał w moje zębiska, syknąłem w jego kierunku, dając do zrozumienia, że sobie nie życzę, na co w ogóle nieprzestraszony zaczął się śmiać i to z moimi Ludźmi. Kolejna kociompromitacja. Szczęśliwie waga pokazała mniejszy ciężar mojego ciała, kamień z serca szczególnie spadł Pańci, gdyż to głównie ona mnie karmi. W zeszłym roku Pan Wet-nie wiedzieć czemu- zwrócił się do niej, aby kontrolować i pilnować mnie, gdy okazało się, że przytyłem. Teraz ważę 8,25kg i w porządku. Niebieściuch w normie 4,14 kg. Podczas gdy Niebieściuch był badany, mogłem swodobnie obwąchać i rozejrzeć się po gabinecie i nie tylko. 
-Do zobaczenia za rok oznajmił Pan Wet, a my pomyśleliśmy: "oby".

A potem wróciliśmy do domku...

środa, 9 października 2019

1052. Kociorvette "niebieska laguna"

  Tej kociorvette o nazwie "niebieska laguna"😃 Niebieściuch już mi nie zajmie, gdyż przeznaczona jest tylko na mój Olbrzymowy gabaryt. Nawet kolor mu nie pomoże! A jeśli nawet udałoby mu się jakoś do niej wcisnąć, to najpierw musiałby na smyczy wyjść z Pańcią. Ten unikatowy model kociorvette nie należy do nas, pewien ludziowaty w wieku maturalnym z sąsiedztwa użyczył nam go na chwilę. Akurat przejeżdżał i się mną zachwycił. Nie pomruczę, czuję jakby ten pojazd był dla mnie stworzony. Choć nie posiada kierownicy ani koni mechanicznych, to w ich miejsce przeznaczono dwunożnego człowieka.:)

wtorek, 8 października 2019

1051. Kociorvette "doniczka"


  Po przyczepce postanowiłem jeszcze obwąchać i przeszukać inny pojazd. To doniczka, którą Pańcio kiedyś zrobił sam i którą opróżnił z ziemi. Pomyślałem, że póki jest pusta, można się do niej władować i sprawdzić, czy aby z niej nie dałoby się zawołać moich zacnych Przodków i Brata Klimbera zza Pewnego Mostu. Przy okazji przejechać się. Doniczka to także kolejny model kociorvette, po dwóch, w których już się tu kiedyś prezentowałem, czyli wózku transportowym i wózku dla zwierząt, wydaje się być także okazałym. 
                     


Zająłem miejsce kierowcy, ale próżno było znaleźć kierownicę. To zapewne nowoczesna wersja bez kierowcy lub wymaga człowieczego szofera ;)

Gdy szybko się zorientowałem, że żadnego kontaktu z Przodkami nie nawiążę, moje uszka i pędzelki usłyszały podejrzany szelest. To Niebieściuch zażądał przejażdżki kociorvettą doniczką.



-Rusku nie będziesz ładował się na gapę! Naszych Przodków zza Pewnego Mostu też tu nie wywęszysz!
-Nie kociompromituj się Olbrzymie!

;-)



wtorek, 1 października 2019

1050. "Cudowna" przyczepka


  Jak Pańcio zapowiedział, tak zrobił. Ściął rozrośnięte gałęzie drzewek, które pokryte listkami zrzucały je regularnie na trawkę. Pozbawił mnie tym samym mojego tajemnego kanału komunikacyjnego pomiędzy światem kotów zza pewnego Mostu a światem kotów ziemskich, czyli nas. Choć robinie akacjowe oburzały się moimi wybrykami, to nie zamierzam się przejmować. Na wiosnę ich gałązki znowu odrosną, utworzą coś na kształt kuli i ponownie stanę pod ich zielonymi listkami. Póki co skorzystam z nieściętego drzewka sąsiadów, choć to już nie to samo. A skoro Pańcio ogołocił drzewka, musiał w coś załadować gałęzie i je wywieść na wysypisko tzw. śmieci „zielonych”. W tym celu pożyczył przyczepkę od Pana kocura seniora Kaspra, który w grudniu skończy 19 lat. Pan Kaspra to też nietuzinkowa postać, która już kilka razy wymknęła się śmierci, a nawet przeżyła kliniczną. Pomyślałem, że skoro doświadczył tego, czego doświadczył i pomimo że kot a człowiek to inna historia, jego przyczepka mogłaby pomóc mi przywołać moich Przodków i brata Klimbera zza pewnego Mostu. Postanowiłem przeszukać i obwąchać przyczepkę, w nadziei, że coś znajdę. Gdyby moi Ludzie dowiedzieli się, czego tak intensywnie szukam i co mi w głowie siedzi, na pewno by mnie zabrali do domu i wyperswadowali niedorzeczne pomysły. Już w wyobraźni usłyszałem słowa Ludzi, kręcącymi głowami, co ma wspólnego przyczepka z pewnym Mostem. Szczęśliwie nikt nie domyślił się, co planuję i niech tak zostanie. 

Może za zapasową oponą coś namierzę...






Żeby zmylić Ludziowatą, przechadzałem się po przyczepce niczym koci model :) W końcu nazwa catwalk nieprzypadkowa.

;)

sobota, 28 września 2019

1049. Trójkolorka i Łaciata Muu

  Na spacerkach oprócz podziwiania i kontrolowania przyrody, można też spotkać przedstawicieli świata zwierząt. Najczęściej po ptakach i zającach to psowate i kotowate. W drodze powrotnej z parczku, w którym zostałem okrakany przez kruki, moim Olbrzymowym oczom pojawiły się dwie kocie panny, tak przynajmniej osądziła Pańcia. Ja znam ich płeć, ale nie pomruczę.😉 Okazało się, że drogi tych dwóch cwaniaczek krzyżowały się wcześniej z moimi Ludźmi. Tyle że nikt nie raczył mnie o tym poinformować. W każdym razie nie dorównają i dorównają Białasce Filemoncii, czy Czarnulce Lunie, aby pretendować do nazywania je kocimi sąsiadkami. Pomruczałbym bardziej, że to kocie łaziki z sąsiedztwa. Gdzieś tam sobie mieszkają, ale nie wiadomo gdzie. Pańcia nie nadała im imion, odróżnia je tylko nazywając Trójkolorką i Łaciatą, które zmieniła na Muu. Hmm! 

Trójkolorka? Oklepane i nudne. Wysil się Ludziowato! Twój kocur wzbudza respekt, więc nie wchodzę mu pod łapy. 





Łaciata? Muu? A co to ja mleko? Bo na pewno nie krowa! Co prawda syknęłam na Ursusa, ale w ogóle się nie przestraszył, tylko napierał w moim kierunku.
Nawet żółta owca mi nie pomoże...;)




Musiałam wiać!!!! 


😉😆