poniedziałek, 29 czerwca 2020

1106. Zzipowany


 Jestem kotem zagadką. To słowa Pańci. W ostatnim i nie tylko ostatnim czasie dokonałem czegoś, co trudno jej wyjaśnić. Mianowicie: jak z takiego długasa mogłem stać się zzipowany? 

Jak kocioosoba o moich gabarytach mogła zmieścić się w malutkim kartonie? Hmm. Odpowiedzi nie da się udzielić ot tak, wszak są takie rzeczy na świecie, które raczej nie śniły się filozofom, tudzież fizjologom!😆





😎



sobota, 27 czerwca 2020

1105. Prywatna publiczna kuweta

 Pomysł z płotkiem i siatką, chroniącymi i odgradzającymi rośliny od naszych kocioosób, okazał się strzałem w dziesiątkę. Dla Ludzi ma się rozumieć. Inaczej mrucząc- wygrali z nami, gdyż i Mufasie również zdarzało się pozostawić coś: to tu, to tam:) Od kiedy wdrożyli swój plan w życie, w ogródku nigdzie już nie pojawił się niegrzeczniuch. Rośliny i ziemia co prawda odetchnęły z ulgą, nie wspominając o Człowiekowatych. Brak dostępu do kwiatów z każdej strony, bardzo utrudniło mi zadanie. Ale pokusa pozostała. Sytuację dodatkowo wzmocnił fakt pojawienia się w ogródku drugiej kuwety! Pomysł Pańcia tym razem. Kiedy już nauczyliśmy się korzystać z jednej, bo w przeszłości różnie bywało, ponownie poczułem się skociompromitowany. Druga kuweta, taka bardziej z myślą o mnie, chowana jest do domu tylko na noc i gdy pada deszcz. Do jej zadań należy odwrócenie mojej uwagi od kopania w ziemi. I zdaje ten egzamin. Pierwsza kuweta zwykle stoi w domu, tam gdzie zawsze, czyli w czymś na wzór schowka, który zbudował Pańcio. Ta z kolei bardziej przewidziana z myślą o Niebieściuchu, gdyż spędza on więcej czasu w wewnątrz i Bamboszu. Ale gdy Futrzasta Kreatura wyjdzie na trawkę, często kieruje się do tej ogródkowej, czyli mojej. Nie do końca mi się to podoba i na przekór ładuję się wtedy do tej Ruskowej. Dochodzi między nami do sprzeczek pod kuwetami, o to: kto gdzie i co?😎

O to, czyja jest kocio-prywatna, a czyja kocio-publiczna? A może dwie na raz? 😆😀

Kociompromitacja!


piątek, 26 czerwca 2020

1104. Kot ogródkowy i (nie) domowy

   Pośród dziesiątek, jak nie setek cytatów o kotach, można znaleźć takie, które celnie opisują moją kocioosobę. I tak pewien człowiek powiedział, iż kot jest domowym tylko wtedy, na ile mu to odpowiada. Saki, bo tak się nazywał, nie pomylił się. Bez wątpienia mógłbym podpisać się pod tym zdaniem, wszak w ogródku spędzam połowę mojego czasu. Jak nie więcej. Gdyby nie zróżnicowane warunki atmosferyczne i nakaz Ludzi, abym do godziny 1 w nocy wracał do domu, co zresztą zaprogramowali w drzwiczkach na koci świat, nie wiem, czy przychodziłbym w ogóle. Oczywiście tylko na czyszczenie misek i krótkie mizianko z Pańcią i Pańciem, po czym przesiadywałbym w ogródku ile się da. Niebieściuch ten etap ma już za sobą, mnie wciąż dokądś niesie. Ale do końca kotem nie domowym nigdy nie chciałbym się stać. Potrzebuję domu i domowników, ale i możliwości wyjścia. Nawet mogę poprzebywać w towarzystwie cwaniaczka węża ogrodowego, który nieźle leje wodę...

:)

wtorek, 23 czerwca 2020

1103. "Jesień kociożycia"

 Chwilowo zniknąłem z bloga. Byłem zajęty. Zamyślony odejściem Kolegi Bruna, a jeszcze wcześniej Brata Klimbera, postanowiłem uporządkować moje myśli i refleksje, a potem zapisać je w notatniku. Zainspirowany wejściem w wiek kota seniora, upływającym czasem i przemijaniem, skuszony podszeptami w snach przez moich zacnych Przodków oraz kocich Przyjaciół,  postanowiłem, że podzielę się moimi wywodami, a nie tylko zachowam je dla siebie. Jako poważna kocioosoba uznałem, że wydam moją Olbrzymową książkę. Zatytułowałem ją "Jesień kociożycia". Wydawnictwo BUM mi pomogło, tak więc oddaję ją w ręce kociego świata. Pozycja powstała w ogródkowej atmosferze, którą dodatkowo uatrakcyjniły przelatujące ptaki, bzyczące owady i rozkwitające rośliny. Tak więc moje przesiadywanie na trawce, czy na krześle, to nie tylko odpoczynek, to także ciężka praca...A oto moje dzieło:😎



Wstęp
O jesieni kociożycia……………………………...4

Część 1
Aktywność kociofizyczna podczas jesieni kociożycia……………………..............................6

Rozdział 1
Jak zachować formę, będąc kotem seniorem w domu i w ogródku……….....................................................8
Rozdział 2
Harówki, mizianki, spanko i drapanko. Pozycji harówkowe, leżakowanie na kocykach, poduszkach, kanapie i trawce.....................................…………………..20
Rozdział 3
Spacerki- czyli jak ułożyć sobie ludzi……………………………………..............30 
Rozdział 4
Regulacja populacji ptaków i gryzoni……………………………………..........44
Rozdział 5
Kociarate, ganianki i pojedynki………………….58 
Rozdział 6
Nowy cel, ciekawość i przygoda………………...70

Część 2
Odżywianie  podczas jesieni kociożycia………………………………….........74
Rozdział 1
Saszetki, puszki i smakołyki o każdej porze dnia i nocy…………………..........................................88
Rozdział 2
Podkradanie z misek kocich współdomowników……………………….........100
Rozdział 3
Pędzlowanie misek w tempie torpedy…………………………………...........140

Zakończenie……………………………………………………………..167
O Autorze……………………………………………………………….182  
Bibliografia……………………………………………………………....184

Fragment Wstępu:
 "Zwykle na dźwięk określenia „jesień kociożycia”, my kotowate- reagujemy z lekką nutką melancholii i smutku. Przeplatata się ona dodatkowo z uczuciem utraty czegoś, co już nigdy nie wróci, głównie młodości. Przypomniany sobie jej infantylność, spontaniczność, poznawanie i uczenie się świata, nie tylko na błędach. Każdy etap kociego istnienia-choć zaczyna się i kończy, to zawsze ma znaczenie i po coś jest. Jesień kociożycia zwiastuje również rychlejszy koniec ziemskiej kociej wędrówki i przybliża do Tęczowego Mostu. Czasem przygnębienie potęguje podupadające zdrowie, coraz częstsze wizyty u weterynarza, a także starsze odbicie pyszczka w lustrze, różniące się od tego z czasów dawniejszych. Ale czy zamknięty rozdział kociego życia od razu musi kojarzyć się z katastrofą? Przecież zdobytego doświadczenia, jak choćby przysłowiowego pędzlowania misek w tempie torpedy, czy przeżyć i emocji związanych z relacjami z innymi kotami, czy ludźmi, nikt nam już nie odbierze. Wszystko z nami i po nas zostanie, dając pretekst do późniejszych człowieczych wspomnień. I sentymentów. Spojrzenie na siebie z perspektywy kociożycia, rachunek zysków i strat staje się co prawda codziennością, ale czy warto tracić na nie tyle czasu?  Po co zaśmiecać sobie nimi głowę i pędzelki, szczególnie w tych ostatnich latach? Lepiej wykorzystać go na przyjemne kociemu sercu sprawy. I żołądkowi oczywiście.

  W mojej książce chciałbym udowodnić, że jesieni kociożycia nie wolno kojarzyć się z rezygnacją i przygnębieniem. Wręcz przeciwnie ma być również ekscytująca, pełna wrażeń i przygód. Z pewnością innych, niż w młodości, bo bardziej stonowanych i nie w takich ilościach, ale zawsze. Podobnie jak pora roku- jesień kociego życia powinna być kolorowa, uspokajająca, kojąca, zachwycająca kocie oko, a nie pochmurna, zimna, czy odpychająca…" 
                                          Ursus Ursusso Olbrzymo 

😀

sobota, 13 czerwca 2020

1102. Dla Bruna [*]


  Niedawno wspominałem, że wraz z Mufasą dobiliśmy do poważnego, człowieczego wieku 70 plus, choć według niektórych tabel-do następnych urodzin- mnie to jeszcze nie dotyczy, a tu niespodziewanie dotarła do nas smutna wiadomość. Nasz kolega Bruno, również 70 plus, Szef sześciokocioosobowej kociej ferajny, której częścią był mój Brat Klimber[*] i przyrodnia Siostra Dusia[*], opuścił swoich poddanych, łącznie z Właścicielami i przeszedł przez Tęczowy Most. Tym samym dołączył do mojego zacnego Rodzeństwa. Osierocił zaś pozostałą trójkę trzech kocich dziewczyn, czyli Maine coonice: Rudkę i Ferkę, (moją inną Siostrę przyrodnią) oraz Brytyjkę Muffinkę. W ciągu kilku lat z szóstki ferajny ilość kocioosób skurczyła się do trójki;( Do fenomenu Bruna na pewno należałoby zaliczyć fakt, gdyż jako niewielkiemu gabarytowo Brytyjczykowi, udało się objąć tron i przejąć władzę nad większymi od niego Maine coonami. Czy to czasem nie brzmi podobnie do innej sytuacji u pewnego Olbrzyma? Hmm. Bruno- za pośrednictwem swojego Pańcia i naszej Pańci- nawet komunikował się z Mufasą i spotykał na zlotach kocich przywódców. Ale wraz z jego odejściem na drugą stronę Mostu, skończyło się panowanie w domku Bruna I, zwanego przez jego Ludzi- czasem Buddą albo Misiem. Pozostawił po sobie pustkę, łzy i bezkrólewie. W pożegnalnym wpisie prosił, abyśmy dbali o zdrowie, dzięki czemu doczekamy 80 plus, w przeciwieństwie do niego, a sam jak pomruczał, tak zrobił. Po prostu sobie odszedł. Jego ziemskie kocie życie zakończyło swój bieg 10 czerwca 2020 roku. Z kim teraz Mufasa będzie się wymieniał doświadczeniami szefowania w domku? A kogo ja zapytam o pędzlowanie misek? Nie wiem. Rozmyślając o Brunie, przysnąłem na chwilę, a wtedy zobaczyłem i usłyszałem go w pełnej krasie:



Chłopaki, nie płaczcie po mnie i nie smućcie się! Klimber miał rację, to miejsce po drugiej stronie Mostu jest nie do opisania i nie do zrozumienia dla Was, pozostających w świecie ziemskim. Żadnych chorób, dookoła sheby na drzewach i wiele, wiele innego piękna. Kraina Wiecznej Szczęśliwości! Zrozumiecie o co mi chodzi, gdy kiedyś ten Most przekroczycie. Na razie skupcie się na osiągnięciu 80 plus i bądźcie pociechą dla Waszych Ludzi. Jeśli chodzi o władzę, ona mnie tu już nie interesuje. Z nikim nie zamierzam rywalizować i nikogo pouczać. Tu panuje Taki SZEF, że nikt by nie śmiał, wchodzić w Jego kompetencje i walczyć z Nim o cokolwiek. Ale przyznam, że chętnie bym się otarł o Jego łydkę i połasił na mizianki. Jednak zachowam powagę,  gdyż Stwórca to nie moi Ludzie, których mogłem ciut rolować😀



Gdy się przebudziłem i oczami wyobraźni odszukałem Ten Most, nikogo na nim już nie było. Opustoszał. Posmutniałem, ale jednocześnie ucieszyłem się szczęściem Bruna, Klimbera, Dusi i wielu innych mi znanych Kocioosób. Jak choćby Pradziadzia Pavarottiego. 
Wiem jedno- Ten Most to wielka tajemnica. Choć to tylko moja projekcja. Jak wygląda prawdziwy? Czy jest bardziej kolorowy? Dłuższy, wyższy? Kiedyś się przekonam....