wtorek, 25 lutego 2020

1080. Śledzik

 O Tłustym czwartku zdążyłem już usłyszeć, ale o tajemniczym wtorku przed Środą Popielcową jakoś nigdy. Cóż to za słowa ujrzały moje żółte oczy, a które przyśpieszyły bicie mego maine coonowego serca? Okazało się, że i tu cytat, że:
„Ostatki, czy zapusty oznaczają ostatnie dni karnawału zaczynające się w tłusty czwartek, a kończące się zawsze we wtorek, zwany w Polsce „śledzikiem”. 
Jak to śledzikiem? Czy ja dobrze słyszę? Cóż za smaczna i przepyszna nazwa! Fantastyczny dzień, a dla nas kotowatych- w szczególności mnie wielkiego Przyjaciela śledzików, mogłoby być świętem trwającym przynajmniej miesiąc 😉😁 
W końcu gatunkowi ludzkiemu udało się wymyślić coś tak niebanalnego, jak Wtorkowy Śledzik. Poza puszkami i saszetkami ma się rozumieć. ;)
Wielki Przyjaciel? Niech Kocisko sobie daruje i się nie ośmiesza!

piątek, 21 lutego 2020

1079. Nowy Bambosz

 Minęło równo 6 lat od kiedy Mufasa dostał w prezencie swojego poprzedniego Bambosza. Te określenie, które wymyśliła Pańcia, a które nadała z racji skojarzenia z ciepłym kapciem o tej samej nazwie, przyjęło się w domku. Wówczas budka w kolorze różowym zrobiła furorę i mój Współmieszkaniec zapomniał o całym świecie, gdy się w niej zatapiał na drzemkach. Tym razem z braku różowego, Ludzie wybrali inny, czyli szary. No cóż woleliby poprzedni, ale ten w barwach futerka Niebieściucha pasuje do niego. Mufasa, gdy zobaczył swoją ulubioną kryjówkę, zaraz po rozpakowaniu jej z kartonu, od razu władował się do środka. Rozejrzał się jeszcze dookoła, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że dla Olbrzymów i kogokolwiek z kotowatych wstęp wzbroniony, po czym ułożył się wygodnie i przysnął. Ja ze swej Ursusikowej strony dodam, że takie Bambosze to nie mój styl. Preferuję bardziej przestrzenne budki, w których mogę się rozłożyć.  Ale bywały czasy, kiedy ktoś niepostrzeżenie władował się do różowej oazy Niebieściuchowej i to wcale nie o mnie chodzi....



Tym razem nikt mi nie zakłóci kociej harówki. Przepraszam za łysinę nad prawym okiem, to efekt codziennych pojedynków kociarate z Olbrzymem. Hmm....😎



W dawnym Bamboszu.... Dla mnie kolor bez znaczenia.




Żadnych kotowatych w mojej prywatnej budce, a już w szczególności tej Czarnulki Luny!

Oj tam Mufasiu, było, minęło...😆


poniedziałek, 17 lutego 2020

1078. Przebiegły Olbrzymo

 To dziś obchodzimy Dzień Kota, a nie wczoraj, jak sugerował Ursus. Cwaniaczek zrobił to specjalnie, gdyż chciał świętować trzy dni z rzędu. Najpierw dzięki moim urodzinom, a że między moim dniem a wszystkich kotów jest doba różnicy, przebiegła futrzasta bestia wyrolowała wszystkich. Łącznie z Ludźmi. No cóż, życzenia od Pańci i Pańcia już dostaliśmy, smakołyki, mizianki, zabawę w sznurek i ganianki również. A Ursusso udaje, że nic nie rozumie, zaś ja świadomie przy nim siedzę. Tak chciałem! Zatęskniłem za jego towarzystwem. Koniec świata!😐

A wszystkim Kotom, które zarówno nas tu odwiedzają, jak i odwiedzały życzymy pełnych misek, radości z kociego życia i pociechy z Właścicieli ;)

Pańciu! Pamiętałaś o mnie ;) Dawna Sąsiadka Luna.

sobota, 15 lutego 2020

1077. 14 lat!

  Sztorm sprawił, że do naszego ogródka przyleciał czyjś balonik. Nie wiemy skąd i kiedy wylądował na naszej trawce. Do tego w ulubionym kolorze Pańci. Miał na sobie napis w języku kraju moich Przodków, który każdy zna i rozumie.
Ja tylko szepnę, że balonik nie mógł pojawić się u nas w lepszym czasie. Jakby wiedział, dokąd lecieć. A to dlatego, że dziś nasz solenizant Mufi- Mufasa Niebieściuch, mój Współmieszkaniec i domowy Król obchodzi 14-te urodziny!!!!!!

A jutro Dzień Kota i ja też będę obchodził święto. Ale to jutro, wszak dziś to Dzień Mufasy! 

Życzymy Ci Mufasiu wszystkiego najlepszego. Dużo kocyków i kołderek, pełnych miseczek, mizianka z Ludźmi, a ze mną pojedynków i rywalizacji o wszystko, a także zdrowia.
                                          Ursusik i Ludziowaci




czwartek, 13 lutego 2020

1076. Stolik, który się nie nakrył...


  Gdy Panu Telewizorowi zdarzy się transmitować obrady sejmu, nasz Pańcio potrafi wtedy przysnąć w ciągu niespełna minuty! Nie bez powodu Ludziowata nazywa ten program kołysanką albo dobranocką. Czasem cyrkiem.😁 Treści tam przekazywane potrafią niejednego uśpić, ale o ile Pańcio niewiele potrzebuje, by odpłynąć do krainy snów, o tyle pewnego dnia zaskoczyłem się podobną reakcją Pańci na sejmowe “atrakcje”. Przyglądając się i przysłuchując któremuś z wystąpień, nagle popadła w podejrzany stan tzw. zmulenia i ciężkich powiek. Sytuacja zwiastowała jedno,  zaraz zatopi się w drzemce. I tak się stało. Moja kocioosoba postanowiła wtedy wykorzystać moment, aby pobroić, a przede wszystkim zaspokoić nadchodzący głód. Obok kanapy, na której przysypiała Człowiekowata, stał stolik kawowy. Niby tylko stolik, ale pomyślałem, że może gdy zamruczę, aby się nakrył, to staną na nim pełne miski jedzenia? Nic takiego się nie wydarzyło. Przyjrzałem się mu, poza kombinacją kolorów szuflady, które zażyczyła sobie Ludziowata, całość powstała według pomysłu Pańciowego. Niby jak wszystkie, ale jednak szczególny, bo nasz. Wiedziałem jedno. Szuflada kryła w sobie kocie smakołyki, które nie umknęły mojemu węchowi absolutnemu.😋 Skoro cwaniaczek z czterema nogami nie chciał się nakryć, postanowiłem, że zmuszę go do nakrycia. Nie zważając na konsekwencje, wskoczyłem na mebel i nie wiedzieć jak i kiedy, ale doprowadziłem do jego przewrócenia! W wyniku zdarzenia strąciły się przedmioty na nim leżące, w tym futerał z okularami Pańci. Na te ostatnie moja Właścicielka ma wręcz alergię i nikomu futrzastemu nie wolno ich dotykać. Hałas naturalnie obudził ją i przestraszył. Nigdy nie udało mi się wcześniej pchnąć stolika, sam nawet nie wiem, jak to możliwe, że mogłem wpaść na taki pomysł. Dlaczego zdecydowałem się na taki ruch, szczególnie podczas przysłowiowego "ucinania komara" przez Pańcię, nie mam pojęcia. W końcu jestem Ursusem, z łac. niedźwiedziem i nie takie gabaryty już widziałem. Za moje przewinienia zostałem ukarany aresztem budkowym, w którym musiałem siedzieć do odwołania. Kociompromitacja. 



Ale jeszcze tu wrócę i stolik w końcu się nakryje…
-Chciałbyś Olbrzymie!😉

poniedziałek, 10 lutego 2020

1075. Deszcze niespokojne...

   Potargały moje futerko- mógłbym zamruczeć. Tymczasem pogoda bardzo mnie rozzłościła, zmuszając do przesiadywania w budce. Jak nie sztormy, to deszcze, jak nie deszcze, to nawet grad! Hulający wiatr, wydobywający z siebie podejrzany dźwięk, sprawił, że- poza lękiem Ludzi przed ewentualnym, kolejnym, zerwanym dachem, wszystkie okna zostały pozamykane, łącznie z moimi kocimi drzwiczkami. Na nic zdały się moje prośby, aby choć na chwilę wyjść na zewnątrz. Sam nie wiem, dlaczego tak bardzo chciałem poprzebywać w ogródku, jednak narastająca siła wiatru, połączonego z opadami deszczu, zdecydowanie mnie zniechęciły na wychodne. 


I tak obrażony i zirytowany obserwowałem domowników z ukrycia. Mufasa zaś tradycyjnie owinął się w kocyku.😉

środa, 5 lutego 2020

1074. Pelargonie zimowe

  Mimo posiadania ciepłego, odpornego na deszcz futerka, na każdym wychodnym do ogródka, zdążyłem się zorientować, że zimowy styczeń przypominał raczej wczesno-wiosenny. Podobnie Pani Zima jakby zamieniła się ze wczesną Panią Wiosną. Gdyby nie powtarzający się deszcz, nie narzekalibyśmy, szczególnie Pańcia, jednak obawiamy się lata! Bo co będzie, gdy znowu zaatakują nas niewyobrażalne upały, jak w zeszłym roku? Czy nasza przenośna Pani Klimatyzacja sobie poradzi? Najlepiej byłoby zamontować taką na stałe w całym domku, ale wątpię, czy znajdziemy na nią środki. Ludzie ciągle mnie wypytują, czy nie mam jakiś dolarów amerykańskich w kieszonce futerka, a ja odwracam głowę i pędzelki. Bo co im odpowiedzieć? Niech Niebieściuch się dołoży, chyba zaoszczędził przez tyle czasu jakieś wRUBLE😎. 
  Anomalie pogodowe również nas zaskoczyły, jeśli chodzi o pelargonie. Póki co w tym roku, gdyż jeszcze nie wiadomo, co się wydarzy tej zimy, Pańcia nie zdecydowała się ich wyrzucić. Nie zrobiła tego, gdyż one wcale nie przestały kwitnąć. Jak na zimowe warunki- ma się rozumieć. Ucieszyło ją to, ale i zastanowiło. Przecież poprzednim razem każda pelargonia lądowała w śmietniku. Nic z nimi wówczas nie można było już zrobić, wyglądały na wysuszone i uschnięte, a to dlatego że nie przetrwały mrozu. Teraz sprawa wygląda inaczej...



A wspomniany Mufasa wydaje się żyć swoim życiem, czy ciepło, czy zimno, on zawsze w lub na kocyku, kołderce, czy jakkolwiek. 



Zazdrościsz Olbrzymie?😉