czwartek, 31 stycznia 2019

1016. Wielki Piec Kaflowy i dwa Futrzaste Piecyki

  Gdy którejś z niedawnych nocy Pańcia przyszła jako ostatnia do łóżeczka, okazało się, że nie ma w nim dla niej miejsca. No prawie. Po lewej stronie spał Pańcio, który położył się wcześniej z powodu zmęczenia, po prawej przysypiały towarzyszące mu nasze kociooosoby. Nie byłoby to może nic dziwnego, ale skociompromitowaliśmy się tak bardzo, że jeszcze do teraz wychodzi nam to bokiem. Otóż w ciemnościach nocy zajęliśmy kocyk i kołderkę harując jeden przy drugim! Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że mogliśmy lekko ocierać się futrzastymi ciałkami, w celu ogrzania się. A może nawet chcieliśmy być blisko siebie? Niby osobno, a jednak razem? Taki wstyd!😄 Sądziliśmy, że nikt się o tym nie dowie, ale zapomnieliśmy, że Pańcia posiada telefon, a w nim latarkę i że może nas uwiecznić. No i masz, już po nas.
 Gdy się zorientowaliśmy, że nasza wspólna sekretna harówka została upubliczniona, udaliśmy wzajemną niechęć do siebie, tak by Pańcię  zbić z tropu. Natychmiast zmieniliśmy nasze położenie, a ja przyglądając się Mufasie spod pędzelków, dałem mu znak, iż pojedynek to tylko kwestia sekund, ale ospały Niebieściuch nie myślał o kłótniach ze mną. Pańcio smacznie spał, więc nie wypadało go budzić. Ludziowatej zaś zrobiło się nas żal i ani myślała nas przesuwać z zajętych pozycji. Chwyciliśmy ją za serce i dlatego postanowiła się poświęcić. Musiała coś wykombinować, więc wsunęła się delikatnie pomiędzy naszego Właściciela a nasze kociooosoby. Stłoczona niczym sardynki w puszce, (hmm mniam;)😄,  nie do końca mogła wypocząć, co odbiło się na drugi dzień. Zaletą zaś takiego spanka było niesamowite ciepło. Aż przesadne. Rankiem Pańcia na pytanie Pańcia, skąd u niej ból, dlaczego źle spała i to tylko pod kocem, odpowiedziała, że to dlatego, iż z jednej strony otaczał ją Wielki Piec Kaflowy, a z drugiej dwa Futrzaste Piecyki. 😉Ludziowaty nie od razu odgadł jej szyfry, bo kto by nadążył za jej myślami, ale gdy już zrozumiał, to wybuchł głośnym śmiechem. 

😆

wtorek, 29 stycznia 2019

1015. Po Lunie w lunie;)

Po Lunie w lunie, czyli tajemniczym księżycu, który widzieliśmy tylko my, Pańcia jeszcze przez kilka dni nie mogła dojść do siebie. Luna, nasza była sąsiadka, po całkiem przypadkowym zapoznaniu naszej Właścicielki z losami jej ludzi, postanowiła nadal "męczyć" naszą Ludziowatą jej rodzinnymi historiami. Pańcia nie chciała żadnych nowych opowieści o byłych mężach, żonach, pasierbicach i jeszcze może teściach, wzbraniała się, tłumacząc że to nie jej sprawy i że ją to nie obchodzi, ale Czarnulka wydawała się być głucha na jej prośby. W końcu Kotka zapewniła Ludziowatą, że o jej dalszych ludziach już nie będzie mruczanek, może kiedyś. Zdenerwowana Pańcia poskarżyła się nawet Pańciowi, iż jest atakowana  przez Lunę rodzinnymi perypetiami Właścicielki Umcii. I co usłyszała? Bynajmniej, nie słowa pocieszenia
-"To sprawy między Wami dziewczynami, ja z Mufasiem i Ursusikiem umywamy od tego ręce i łapy". ;)
Phi! Pozostawiona sama sobie Ludziowata nie wierzyła w to, co usłyszała. Tymczasem Czarnulka nie pogrążając jej więcej, postanowiła tylko jej przedstawić pewnego psowatego. 

-Pańciu BUM, spokojnie! Tylko jedna rzecz. To szczekacz byłego męża mojej Pańci! Zobacz, z jaką kociompromitacją przyszło mi się zmierzyć. Pies w rodzinie, co prawda dalszej, ale zawsze. Nie obawiaj się, znam wszystkie jego myśli, o ile on w ogóle potrafi myśleć! hehe;)

 Niech no tylko spotkam tego futrzastego stwora! To prędko nauczy się myśleć!

Phi, Psisko będzie mi tu podskakiwać. No cóż, co że niby rodzina? Ja jej sobie nie wybierałam. Z tym sierściuchem to tylko może dobrze wyszłam na zdjęciu, a i to nie wiadomo. Luna.
;-)

piątek, 25 stycznia 2019

1014.Czerwona Czarna Luna

  Minęło trochę czasu, od kiedy nasze drogi z sąsiadką Luną się rozeszły. Gdy któregoś dnia Pańcia przechodziła koło pewnego budynku, z jednych z jego drzwi wyszła Właścicielka Czarnulki! Zaskoczona pozytywnie Ludziowata- choć nie chciała się wypytywać, co tam u niej słychać, bo to jej żadna koleżanka, to jednak korciło ją, by wywiedzieć się czegokolwiek na temat Czarnulki. Ale w taki sposób, aby nie zdradzić swojej lekko zakręconej kociomanii😊  Zapytała więc, czy może tu mieszka Luna? W odpowiedzi usłyszała, że nie, że tu mieszka jej były mąż. Moją Właścicielkę ogarnęło małe zaćmienie, wszak nie chciała tej Pani wypytywać o jej prywatne sprawy. Zauważyła, że pomimo rozwodu muszą się przyjaźnić, do tego jeszcze rozwiązała się kwestia podobieństwa ich syna. Bo jej drugiego męża, a Pana Luńci, w ogóle nie przypominał.  Pańcię nie interesowało to wszystko, mimo że tamta Pańcia nie robiła z niczego tajemnicy. Jedynie chodziło o to, co tam u Umcii. (Jedno z jej przezwisk wymyślone przez moich Ludzi). Właścicielka Luny przyznała, ze jej Kotka ma się dobrze, jedyne czego jej brakuje, to wychodzenia i łazikowania jak dawniej. Brak ogródka bardzo jej doskwiera. No i okazało się, że dzieli nas jakiś kilometr. Pańcia Luny chciała też wiedzieć, co z Mufasą i ze mną, a gdy usłyszała, że w porządku, to się pożegnały. Zmartwiło ją także Ruskowe zaginięcie ponad rok temu. Od tej pory, gdy gdzieś się spotkają, w biegu pytają się, czy z futrzakami ok! Hmm. Takie mini dialogi. Aktualnie nawet pierwszy mąż tej Pańci wita się z moją Ludziowatą, tak więc sytuacja przybrała. nieoczekiwany obrót. Przypadkowe spotkanie, a tyle odkrytych -również przez przypadek, faktów z życia ludzi Luny. 
A gdy wieczorem pewnego niedawnego dnia, Pańcia przyłożyła głowę do poduszki, usłyszała w śnie pewien głos.

-To nie jest żaden przypadek Pańciu BUM- ja to wszystko zaplanowałam. Chciałam, żebyś wiedziała. A przede wszystkim mruczę Ci, że gdy dziś świat zachwyci się tzw. krwawym księżycem, Ty patrz uważnie! To wszystko w tajemnicy specjalnie dla Ciebie, nikt inny tego nie zobaczy. 
-A mogę powiedzieć Pańciowi i chłopakom?
-Dobrze, Pańcio BUM też to zobaczy. Niebieściuch i Olbrzymo też. Odwrócę uwagę innych, a Wy nie przegapcie! 



Nocą Pańcia wstała i zobaczyła coś, czego nie zapomni. Przecierała oczy ze zdumienia i jeszcze długo nie mogła dojść do siebie......😉
Bo to nie mogła być prawda...

Mruczałam, że nigdy się z Wami nie rozstanę, w snach zawsze Was znajdę. Luna-Czarnulka

czwartek, 17 stycznia 2019

1013.(Domowy) Główny Urząd Miar

  



  W grudniu stanąłem przed poważnym dylematem: centymetr czy inch? Do tego czasu wciąż go nie rozwiązałem i nie wiem, po której stronie stanąć. Co więcej sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej gdyż, do akcji przystąpił Metr Mierniczy, pseudonim Taśma😉 i jeszcze inny, przypominający koło. Dołączyły do Metra Krawieckiego, osaczając moją kocioosobę i siejąc chaos na moich pędzelkach! Nie obeszło się bez człowieczych komentarzy, wskazujących jednocześnie, że reprezentuję i kieruję domowym Głównym Urzędem Miar. Mogłem się obrazić i zbuntować, ale moja kocioosoba to przemyślała i mi przeszło. Wszak w końcu czymś bym zarządzał, a nie tylko ten władczy Niebieściuch z Przodkami z Archangielska. Przyjąłem więc na moje barki i pędzelki ten zaszczytny tytuł, ale szczęście zostało na chwilę zagrożone. Gdy w którymś momencie zjawił się Mufasa, próbując odebrać mi funkcję domowego szefa Głównego Urzędu Miar, postanowiłem się nie poddawać i walczyć z nim jak... hmm lew! No może miniaturowy lewcio😎. Mój Współmieszkaniec posiada władzę absolutną, zarządza mną, Ludziowatymi i wszystkim dookoła i ciągle mu mało. Ale nie tym razem! Domowy Główny Urząd Miar jest mój! 



Po zaciętym pojedynku odpuścił, ale muszę być czujnym, nigdy nie wiadomo kiedy Rusek znowu zaatakuje... hmm 
Oby nigdy!😉

(Kopia:internet)

Dobra robota Ursusie! Ku chwale pędzelkom!
Dziękuję Panie Rysiu😉

wtorek, 15 stycznia 2019

1012. Pożegnanie z choinką





W sobotę pożegnałem choinkę i jej orszak bombkowo-łańcuchowo-ozdóbkwowy. O ile ta pierwsza odjechała na zawsze ogromną śmieciarką, o tyle ci drudzy wrócili do kartonu, by w nim przespać kolejny rok i powrócić w grudniu.  Nie spodziewałem się, że będzie mi brakowało tego zielonego badyla, który graniczył, a nawet wchodził mi do koszyka podczas harówki i spanka. Nie do pomyślenia, ale poczułem pustkę i zatęskniłem do choinki. Kociompromitacja! Muszę szybko oprzytomnieć i wrócić do równowagi, choć doskonale wiem, skąd ta kocia refleksja. To przez nie dające się zapomnieć słowa Pańcia o tym, że drzewko będzie namiastką wolności i pozwoli mi poczuć się, jak ryś w lesie. 



Ursusie, przebywanie w lesie pod drzewem to owszem wolność, ale nie ma tu pełnej miski, którą Ty masz zapewnioną. Coś za coś. 

Drzemka na gałęzi to coś, czego nie doświadczysz, ale nie martw się! My nigdy nie poharujemy w łóżeczku!



Ładne pędzelki! Ciekawe, skąd je masz😉


https://www.pinterest.com/pin/706220785294254512/

piątek, 11 stycznia 2019

1011. Frędzelki i pędzelki


 Moja kocioosoba wkroczyła w nowy 2019 rok bez większych ekscesów. Jedynie fajerwerki sprawiały mi problemy, szczególnie moim uszkom i pędzelkom. Ale było, minęło i o wszystkim zapomniałem. Choć od dawna należę do grupy kocich seniorów, to słuch u mnie działa, tak samo, jak dawniej. Względny spokój od kilkunastu dni nie mógł trwać bez końca, szybko okazało się, że mój Olbrzymowy słuch został wystawiony na kolejną próbę. Zakłóciły je podejrzane cwaniaczki. Po pomponowej historii,  Pańcia postanowiła przerobić pewien kocyk i dorobić mu z pomocą włóczki i szydełka frędzelki! Cóż to za nazwa! Coś przecięła, coś zszyła i gotowe. Od razu spodobał mi się nowy twór Ludziowatej i natychmiast władowałem się na niego. Był długi i pomyślałem, że sporo na nim miejsca do harówki. Frędzelki zaś osaczyły mnie, szepcząc między sobą dziwne rzeczy. Naśmiewały się z moich pędzelków, pytały co to takiego i że rymują się z nimi. Łobuzy nie zdawały sobie sprawy, że dzięki pędzelkom słyszę doskonale! Nawet gdy śpię.
Wszystko słyszę nicponie! Mam was na pędzelkach krętacze!
Phi! Pędzelki Ursusa to dopiero wybryk natury! Ten drugi futrzak jego współmieszkaniec nie posiada tego typu ozdoby ucha. A przecież to też kocisko 😉

😉😆