wtorek, 25 kwietnia 2017

915. Karcerek

 Ludziowate postanowiły w końcu zrobić porządek z kablami. Gdzie to Pańcio nie borował, w samej ścianie domu! A jakim ogromnym wiertłem. Nawet rozkopał ogródek i wyciągnął kilka rządków cegieł, żeby przeciągnąć kabel od anteny satelitarnej. Z racji przeciągnięcia kabli, następnie został zmuszony ( przez siebie samego:)) zajrzeć dosłownie pod spód domu. A właściwie wczołgać się tam! Pańcia oczywiście ani myślała tam wejść, to przecież nasza Księżniczka i nie będzie się brudziła i tarzała :) A my Chłopaki wręcz przeciwnie! Ta nora, nazwana przez nią karcerkiem, szybko stała się dla nas nie lada rozrywką. Najpierw obwąchaliśmy i przyjrzeliśmy się temu miejscu, po czym kolejno wskakiwaliśmy do środka. Nie pomruczę, ale to Niebieściuch zapoczątkował zwiedzanie, a zaskoczony Pańcio serdecznie nas tam powitał. Po powrocie na tzw. powierzchnię Ludziowata czekała na nas z wilgotną szmatką, celem przetarcia naszych futrzastych łap, grzbiecików i w ogóle kocioosób z piachu i kurzu. Potem zażartowała, że jeśli będziemy niegrzeczni, to pójdziemy do karcerka. A może kotcerka??:) Podśmiechiwanie Ludziowatych wydawało się nie mieć końca. Aktualnie karcerek został zamknięty, nie możemy więc sprawdzić, co tam słychać...


poniedziałek, 24 kwietnia 2017

914. Remontowo i brak królika z parczku

  Święta minęły nam pośród kartonów, płyt gipsowo-kartonowych, wiertarki, wkrętarki, ukośnicy, śrub i wielu innych narzędzi, którymi Pańcio po godzinach samotnie remontuje domek. Co prawda Pańcia mu pomaga, na zasadzie "możesz przynieść, zanieść, pozamiatać", ale gdyby nie nasz Właściciel, to mogłaby sobie pomarzyć. Poza pomalowaniem, czy uszyciem poduszek i zasłon, niewiele by zdziałała. Pańcio jest samoukiem, chwalony przez Pańcię za niebywałą perfekcyjność i zmysł wnętrzarski w tzw. głowie, bo Pańcia najpierw musi sobie rozrysować, żeby zobaczyć, o co jej chodzi. Lepszy od wielu tzw. fachowców. Nie wszystkich, ale wielu. 
  Mufi-Mufasa:-Olbrzymie, Pańcio to inżynier, a nawet więcej, więc nie bądź zdziwiony, że coś wie. A Pańcia nauczyła się przy nim nazw różnych narzędzi, zauważ jak mu szybko podaje, kiedy ją o któreś prosi podczas pracy. Niczym asystentka chirurgiczna przy operacji :) Parę miesięcy temu jeszcze by myślała, co to frezarka, wyrzynarka, punktak, a teraz śmiga, że ho ho :) Nawet sama raz użyła wkrętarkę! Kiedy widząc nieznaną rzecz, zadaje mu pytanie: "a co to za cudo?":), Pańcio zawsze odpowiada.

Niebieściuch zawsze wie lepiej. Hmm. A ja również się angażuję i sprawdzam.


  Remont mógłby skłócić naszych Ludzi, gdyż wciąż żyjemy w chaosie, ale oboje jakoś rozumieją, że trzeba działać i są zgodni. My zaś mamy im za złe, że podczas Świąt Wielkanocnych nie było na stole królika z parczku! Jak Ludziowaci tak mogli? Trzy cwaniaczki skikają po trawce, zamiast zdobić stół wielkanocny. Jak już się Człowiekowatym nie chciało zajmować polowaniem, mogli mnie poprosić, a chętnie podregulowałbym populację królików :) 

sobota, 8 kwietnia 2017

913. Spotkanie z Dogiem z Bordeaux

   Na przełomie lutego i marca w parku spotkałem też innego psioosobnika, który na mój widok chyba nie mógł uwierzyć, w to co widzi. Nie dałem się i podnosząc grzbiecik, dałem mu do zrozumienia, że nie ze mną takie numery:) i że się go nie boję. Bardziej zastanowiła mnie nazwa jego rasy. Bo co to nazwa? Jak nie Chow chow spotkany poprzednio, to teraz jakiś Dog, czy Dogue z Bordeaux. Ciekawe, czy w ogóle był w tym Bordeaux?


-Że Moi😉 ? Nie panosz się Kocurze, bo i ja mogę zapytać, a co to za nazwa Maine Coon? Niby gdzie ten szop pracz, po którym rzekomo "odziedziczyłeś" ogon? A i czy Ty widziałeś stan Maine na żywo? Nie- to siedź cicho.

Kociompromitacja, żeby Psisko mnie pouczało :), choć ma rację. Hmm.
Uniosłem jeszcze raz grzbiecik, zawarknąłem i syknąłem, żeby go trochę przestraszyć.
Ja tam się nie boję...ale przyznam, że ma siłę i gabaryt, jak na kota.
Wracaj Futrzaku! Dokąd idziesz?
:)
A czego Psisko i Kocisko chcą od mnie Szopa pracza? Że niby Kocur ma mieć po po mnie ogon? Buhaha Niedoczekanie! 

:-)

piątek, 7 kwietnia 2017

912. A drzewka nadal łyse:(

Mieliśmy kilka, jeśli nie kilkanaście pięknych dni. Aktualnie znowu się pogorszyło w pogodzie. Jednak w ostatnim czasie przyroda budziła się i rozwijała tak, że nie nadążałem jej podziwiać podczas spacerków. A to magnolie, a to jakieś inne drzewka... Tylko nasze, których nazwy jeszcze nie znamy, wciąż łyse, no prawie :) 
Wypraszamy sobie Kocurze! Już nie takie łyse! Wszystko w swoim czasie!
:) 

środa, 5 kwietnia 2017

911. Ursusso w parku spotyka psy

  Wspominaliśmy o Sankt Petersburgu, a tu kilka dni temu takie smutne wydarzenie. Sąsiadka Newa nie pokazuje się od kilkunastu dni- zapewne haruje w domku na kanapie przed telewizorem. Wciąż nie wiemy, gdzie mieszka! Tymczasem ja też nie próżnuję. Przechadzki na psiej smyczy i w psich szelkach ( hmm!) z Pańcią do mini parku, podziwianie budzącej się przyrody, obserwowanie ptactwa, królików, czy spotykanie różnych psowatych... 

Natrafiłem po drodze do parczku na krokusy. Mógłbym podarować je Ludziowatej, ale chyba by nie chciała, abym niszczył czyjś ogródek.
Powiało i wiaterek i potargał moje futerko...
Poza tym tradycyjne skontrolowałem rośliny...
Kiedy dotarliśmy do parczku, spotkaliśmy pewne psowate rodzeństwo. Siostrę i brata. Pańcia zna ich właścicielkę i jej syna- oboje zachwycali się moją kocioosobą. Pamięta też tych szczekaczy, kiedy jako szczenięta panoszyły się na trawniku, ale zapomniała nazwę ich rasy. Być może to leonberger- na pewno nie owczarki kaukaskie, gdyż z tego, co mówiła ich pani, ich rasa pochodzi z Niemiec. Ta mniejsza ( siostra)- gdyby nie jej stanowcza Pańcia- mogłaby mnie zaatakować. Nie bałem się ich, ale czułem do nich respekt. To ciekawe- zważywszy, że w większości ustawiam sobie psy pod siebie. Na niektóre, szczególnie te małe, w ogóle nie zwracam uwagi, denerwując je tym. 
Siostra wyluzuj! Nie widzisz, że to tylko kot? - Ale jakiś taki wyrośnięty! Hmm :)) 
Kiedy psowate sobie poszły, poszukiwałem kolejnych przygód.
Jakiś miniaturowy pinczer chyba, nazywany przez moją Pańcię Sarenką pojawił na mojej drodze. W tym przypadku nie było mowy o jakimkolwiek strachu. Ale Sarenka mnie zaintrygowała swoim gabarytem, który przy moim prezentował się dosyć ubogo. :) 
Piesek- wypraszam sobie! :)
Kiedy roztrzęsiona:) Sarenka się oddaliła, uznałem, że już nikt i nic mnie nie zaskoczy. Aż tu nagle taki oto cwaniaczek! Czyżby wyżeł weimarski? ( też mi nazwa).😏
Wypraszam sobie Kocurze! 
Że też musiał usłyszeć;) Przysiadłem na ławeczce, żeby odpocząć od tych psowatych. 
Moje uszka i pędzelki wychwyciły, że króliki kręciły się w krzaczkach, co słyszała nawet moja Ludziowata. 
Wtem ponownie usłyszałem jakieś psie kroki...
Teraz z pozycji stojącej mogłem dostrzec więcej :) 
Niejaki chow chow stąpał do parczkowej ścieżce, zbliżając się do mojej ławeczki! 
Chow chow? A co to za nazwa?
Maine Coon? A co to za nazwa buhaha 

Okazało się, że jesteśmy sąsiadami, gdyż cwaniaczek mieszka kilka numerów dalej od nas. Pokazałem mu, że mam swoje zdanie i wstępnie go ustawiłem 😄 
- Tak Ci się tylko wydaje mruczaku! 
Po tylu psich przeżyciach najlepszym okazał się na koniec odpoczynek na ławeczce. Pańcia usiadła koło mnie, wspólnie wsłuchaliśmy się w otaczającą przyrodę, po czym wróciliśmy do domku.
😂