poniedziałek, 30 czerwca 2014

655. Ursusinio, nie-Mufasinio i nie-Luninio ;)

W związku z mundialem w Brazylii Ludziowate przezywają nas: 




Ursusinio, czyli ja Ursusso kibicujący krajowi moich Przodków. Jeszcze wciąż mamy szanse.
Mufasinio lub Miciusinio, czyli ja Mufi-Mufasa, choć mnie niestety już te MŚ nie dotyczą, gdyż Rosja nie wyszła z grupy. Kibicować krajowi Przodków Olbrzyma trochę mi nie wypada. Pańcia pocieszyła mnie mówiąc, żebym się nie przejmował, bo co ona ma powiedzieć....hmm
 i w końcu ja Luna-Umcia-Consuela jako Luninio.
(Dobijałam się do domku tych Ludzi na mecz Meksyku. Wpuścili mnie natychmiast, bo sprawa poważna, ale choć kibicowałam, to nie udało mu się, hmm). 


(Święta Trójca, haha)

środa, 18 czerwca 2014

654. Mufasa po meczu


I doczekałem się meczu kraju moich Przodków. Hmm, remis, ale pocieszam się, że Rosja wygrała Mistrzostwa Świata w hokeju na lodzie. :-D Zresztą jeszcze wiele może się wydarzyć. Olbrzymo zadowolony z występu USA, a ja niby się cieszę, ale czekam na więcej. Czarnulka kibicuje Meksykowi, a dobrze im idzie, a ludziowate też mają swoich faworytów. Choć na dłuższą metę to im trochę obojętne, kto wygra, skoro nie ma ich kraju Przodków.
Pańcia co prawda zdała egzamin przede mną z odśpiewania hymnu Rosji, ale nadal nie douczyła się drugiej zwrotki! Co to ma być? Skomplikowana sprawa te mistrzostwa. Nie sądziłem, że będę się tym wszystkim emocjonował w dobie wymagających harówek tronowo-łóżkowo-fotelowych. A jednak. 

poniedziałek, 16 czerwca 2014

653. Olbrzymo przed meczem




Tu Sąsiadka Luna. Te ludziowate zrobiły ze mnie Meksykankę, ( Consuela), a skoro tak, to kibicuję Meksykowi podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Ku mojej radości wygrali swoje pierwsze spotkanie! Tymczasem Ursusso oczekuje na mecz Stanów Zjednoczonych, kraju jego przodków, który za chwilę. Olbrzymo zaraz wsłucha się w amerykański hymn i wierny swej fladze będzie kibicował. Jeszcze tylko Mufasa nie miał swojego meczu, ale co się odwlecze, to nie uciecze...
:-)

piątek, 13 czerwca 2014

652. Pani Maska


A co to? Czyżby ci Ludzie, Mufasa i ta Czarnulka z sąsiedztwa cierpieli na zaniki pamięci? Uważają, że tylko oni brali udział w uzdrawianiu Olbrzyma? Też mi coś. A niby ja, czyli Pani Maska i Pani Wędka to gdzie? Prawda jest taka, że zabawiałyśmy go, kiedy tylko mogłyśmy. Dodatkowo moja tajemnicza aura i maskoosoba bardzo Ursusa interesuje i intryguje do tego stopnia, że na mój widok, a właściwie moich piór- traci maine coonową głowę i pędzelki. Hmm. 

A tak w ogóle to właściwie nikt w tym domu nie wie, kim jestem...
:-)

czwartek, 12 czerwca 2014

651. Lew pozostaje lwem ;)

Uff, ale się działo. Niedawny Czarny piątek, bo tak nazwali ten dzień moi Ludzie, kiedy nic nie jadłem i nie piłem, do tego osowiały i przygnębiony w fotelu, bardzo ich zasmucił. Na szczęście moje chorowanie skończyło się, ale nie ma łatwo, gdyż 24-godzinny dług żywnościowy, który moi Właściciele mają wobec mnie, wydłużył się o kolejną dobę. Wyraźnie zażądałem napełniania misek na zawołanie i co ciekawe Pańcia i Pańcio z  radości na myśl o pędzlowaniu misek przeze mnie, biegną w tzw. podskokach do kuchni. :-D  Tak bardzo się cieszą, że wróciłem do zdrowia i formy, że są w stanie zrobić dla mnie niemal wszystko. Opłaca się chorować, jak widać. Niebieściuch też jakiś milszy, nawet na kilka dni z powodu mojej niedyspozycji zrezygnował z funkcji Króla domu. Nie łudzę się jednak, bo nie zamierza abdykować! Hmm. Tymczasem rozpoczynają się Mistrzostwa Świata w piłce nożnej i choć będę kibicował USA, to hasłem przewodnim, które szczególnie wpadło mi w moje żółte oczy, a które idealnie do mnie pasuje, jest hasło reprezentacji Kamerunu. A jest nim:
LEW POZOSTAJE LWEM! 

 

I to jest prawda!!!


środa, 11 czerwca 2014

650. Już w porządku!


   Tu Mufi-Mufasa. Olbrzymo od dwóch dni w końcu powrócił do formy i jest taki, jak zawsze. Przynajmniej nic nie wskazuje, żeby miało być coś nie tak. Nie widać już oznak choroby, czy czegokolwiek innego złego. W głowie mu pędzlowanie misek, choć nie na taką skalę jak zimą, może to przez upały? Interesuje go też polowanko, obserwacja ptactwa, motylków, ciem i podgryzanie mojego grzbiecika. Wybaczam mu, bo przecież to mój kudłaty Kompan. Poza tym urządza sobie pogaduszki z ludziowatymi, ociera się o ich łydki, co ich niezmiernie cieszy, bo kiedy przypomną sobie piątek- najgorszy z wszystkich dni- to smutno im.  Nie mogliśmy się na niczym skupić, a ja nawet zawaliłem jedną noc włoskowo-italianistyczną z moją Właścicielką :-D, żeby czuwać przy nim. Pańcia i Pańcio też miewali problemy ze snem. Nie pomruczę, ale wszyscy dogadzaliśmy Ursusowi na wszelkie sposoby. Mimo że to ja jestem domowym Królem, tym razem zrezygnowałem z tej funkcji na rzecz Olbrzyma. A to przynosiliśmy mu różne smakołyki, zabawialiśmy go czym się da, drapaliśmy za uszkiem, głaskaliśmy po głowie, nawet ta Czarnulka Luna z sąsiedztwa przychodziła. Hmm. Nie obeszło się co prawda bez małych spięć między nią a mną, ale to są nasze wewnętrzne porachunki. Najważniejsze, że Ursusso wyzdrowiał, a ja mogę oddać się harówkom tronowo-łóżeczkowym.

:-D 

piątek, 6 czerwca 2014

649. Ursusso "nieaktywny"

  Tu Mufi-Mufasa. Z Olbrzymem coś się stało. Markotny, przygnębiony, jakby w kociej depresji. Oczy ma smutne, jakiś taki nieobecny i nieaktywny. U niego przeżycia emocjonalne to coś nowego, to moja specjalność, jak już. Co więcej prawie nic nie je!!! A to już naprawdę poważna sprawa. Nie bawi się, Pani Wędka nawet go nie cieszy, nie rozmawia z nami, tylko śpi w różnych miejscach. Dziś w nocy zmuszony byłem czuwać przy Ursusie, przez co zaniedbałem włosy i głowę Pańci. Ona jednak się nie gniewa, tylko z Pańciem wyczekuje na poprawę nastroju naszego domowego Kudłacza. Miejmy nadzieję, że mu przejdzie, inaczej wyprawa do weterynarza go czeka.