niedziela, 30 czerwca 2019

1039. Wróg Boogie?




Zraszacz Boogie: Zostałem wywołany przez Kocura, gdy wielbił Panią Klimę, jakoby miałbym być jego wrogiem. Być może nawet wrogiem numer 1! Nie zasłużyłem sobie na takie określenie, chociaż Wąż Ogrodowy mnie uprzedzał. Cóż, po przerwie zimowo-jesienno-wiosennej, podobnie jak w zeszłym roku, zostałem zatrudniony na lato przez jego Człowiekowatych, a Ursus powinien wiedzieć, że wykonuję tylko swoją pracę. Wiem, leję wodę, ale nie tak, jak on sądzi. Gdyby nie ja i Pani Woda, ciekawe, jak wyglądałaby ich trawa i rośliny? Niech Kocisko sobie daruje! Potem chciałby przesiadywać lub leżeć brzuchem do góry na zielonym, przytulnym ogródkowym dywanie. Ciekawe, jak go uzyskać bez mojego i koleżanki Wody udziału?      


I nie wiadomo po co mnie obserwuje, przecież go nie ugryzę, ani nie obleję! 
Ten drugi Kocur w ogóle nie interesuje się moją zraszaczoosobą i dobrze! Za to ten Olbrzymi kontroluje mnie i mruczy bzdury na mój temat. 

środa, 26 czerwca 2019

1038. Kasper

-Stare maine coonowe kości? Czy mnie słuch nie myli? Jestem co prawda kocioosobą w zaawansowanym wieku, ale wciąż potrafię używać uszy. Nazywam się Kasper i w grudniu skończę 19 lat! Ludzie Młodzików, bo Ursus i Mufasa to dla mnie jeszcze młodzież, poznali moich Właścicieli jakieś 2 lata temu w kościele. To tylko przelotni znajomi, których dzieli z moimi Ludźmi również różnica wieku, a których połączył temat koci i nie tylko. Gdy mnie zobaczyli 2 lata temu, zaskoczyła ich moja długa żywotność i aktywność. Wtedy jeszcze potrafiłem powywijać pośród roślin w szczuplejszym wydaniu, nie wspominając lat świetności, gdy byłem nieprzeciętnym płotkarzem 😉Aktualnie przesiaduję w fotelu albo w krześle ogrodowym, koniecznie z podwójnym siedziskiem podusiowo-kocykowym, z którego zarządzam dobytkiem i obserwuję, co się dzieje. Stałem się grubaskiem, ale na swoje usprawiedliwienie pomruczę, że trudno mi już zachować skoczność i zrzucić kilka dekagramów w tym wieku. Moi Ludzie zgodnie dali mi w tej kwestii spokój. Dostaję jakieś leki od weterynarza przemycane ze smakołykami, ale moja Pani nie wie, że ja wiem. Wybaczam jej- w końcu starość- nie radość. Mruczę o sobie. I co ja mam powiedzieć, jeśli chodzi o moje kości? Niech sobie Olbrzymo i Rusek darują tę hipochondrię. 

W związku z tym, że moi Ludzie to osoby 70 plus, także nie należą już do najmłodszych i swoje lata świetności powoli mają za sobą. Łatwo zauważyć, że jestem najstarszy z całego towarzystwa, a Właściciele Ursusa i Mufasy fiu fiu kiedy to było? Ale i na nich przyjdzie pora, wszak wszyscy się starzejemy, choć ja już raczej osiągnąłem ten etap! Według przeliczników liczę ok.92 człowieczych lat. Hmm. 
 Uniknąłem kilku pożegnań z moimi Właścicielami i choć mógłbym już przejść przez Tęczowy Most, to dokąd będę się śpieszył? Zdążę. Podobnie mój Pan, który w całkiem przypadkowej rozmowie z Ludźmi Młodzików, wyznał, że gdy miał ok.7 lat, ciężko zachorował. Wówczas lekarz, widząc że stan mojego wówczas młodego Pana się pogorszył, nakazał jego rodzicom, aby chłopiec przyjął Ostatnie Namaszczenie. Mój Pan umarł, czy jak to się mruczy- przeżył śmierć kliniczną. Wtedy pojawił się przy nim Anioł Stróż i zaprowadził go do drzwi Nieba. Tam ujrzał św. Piotra. Jednak św. Piotr przekazał mojemu Pańciowi, wtedy chłopczykowi, że jeszcze mu nie otworzy TYCH drzwi i że musi wrócić na ziemię. Potem Anioł odprowadził mojego Właściciela do jego ciała i gdy Pańcio się obudził, baaardzo płakał. Płakał z tęsknoty za TAMTYM światem. Nie chciał już zostać na tym. Chciał umrzeć. Zdążył doświadczyć nieopisanej inności tamtego życia i choć dziś ma 76 lat, niczego nie zapomniał. Powiedział Ludziowatym Olbrzyma i Mufasy, że TAM jest zupełnie inaczej, niż tu na ziemi...Niewyobrażalnie, o czym każdy przekona się w swoim czasie. Niedawno mój Właściciel wylądował drugi lub trzeci raz w szpitalu na serce, dokąd pojechał karetką- już myślał, że TE drzwi zostaną mu otworzone, ale....wciąż jest z nami. W każdym razie jest przygotowany, Ludziowaci Młodziaków na swój sposób też, a przynajmniej się starają...bo naprawdę nigdy nie wiadomo...Oby trafić pod TE niebiańskie drzwi, a nie te piekielne. My Koty nie musimy martwić się tymi ostatnimi.

  Aktualnie
2 lata temu...
2 lata temu
2 lata temu
Aktualnie

wtorek, 25 czerwca 2019

1037. Wybawicielka

  Lato to czas, kiedy pogoda potrafi złamać nawet moją kocioosobę. O ile zimą radzę sobie ze śniegiem i mrozami,  głównie za przyczyną futra, o tyle na upały nie znalazłem sposobu. Odechciewa się wszystkiego, a w przypadku mojej nietuzinkowej i wszędobylskiej kocioosoby, to naprawdę niecodzienna rzecz. Wszyscy domownicy narzekają na przesadne ciepło, łącznie z Niebieściuchem. Lato to też okres, w którym do gry wchodzą moi odwieczni Wrogowie, czyli Wąż ogrodowy, Zraszacz Boogie i Woda, którzy nie pomruczę, ale potrafią zburzyć moje Olbrzymowe harówki trawkowo-chodnikowe. Ale jest ktoś, kto nas wszystkich ratuje z opresji gorąca i gdyby nie Ona 😄, naprawdę trudno byśmy wszyscy- łącznie z Ludziowatymi- przędli. To nasza Wybawicielka, czyli Pani Klimatyzacja, to jedna z moich najlepszych Przyjaciółek- obok Pani Lodówki, jeśli chodzi o sprzęty domowe. Swoim niepozornym wyglądem potrafi zdziałać cuda i pomimo że nie ociepla atmosfery domowej, to nie mamy jej tego za złe.


Potwierdzam, Ursus nie kłamie....



Pozwoliliśmy jej zająć nasze drzwiczki na koci świat, aby ułatwić jej zadanie. Oby rura jej nie zmiękła.


Ambrozja! Tylko się delektować! 😄
Idealna ochłoda na moje maine coonowe stare kości....i Ruskowe zresztą też...


Pani Klimatyzacja, dla kocich Przyjaciół i nie tylko Klima:
Czy ja dobrze słyszę? Kocury mnie lubią, a nawet uwielbiają? Cieszę się, że mogę pomóc, bo tak szczerze mówiąc, po jesienno-zimowo-wiosennym przebywaniu w garażu, chciałam się trochę przewietrzyć i rozprostować rurę....😄


poniedziałek, 17 czerwca 2019

1036. Na kogo wypadnie, na tego...huk


-Kolega słyszał wieści? 
-Nie, a co się stało? 
-Ponoć w pewnym domu na skutek tornada, czy silnego wiatru zerwało dach. Przez dwie dziury można było oglądać niebo. Wszystko w 3 sekundy! Woda lala się na strych, a właściciele musieli szybko działać. Szczególnie właściciel domu. Nie spodziewali się, bo kto by się spodziewał? Siedzieli na kanapie, pili herbatę i oglądali telewizję, a tu nagle huk. 
-Co kolega nie pogrucha!😉 To straszne. Co pech to pech. I co było dalej? 
-Właściciel wykazał się trzeźwością umysłu, gdyż szybko zabezpieczył rzeczy. Przypomniał sobie o starych foliach, narzucie, ręcznikach. Choć nie dało się wszystkiego uchronić, np. podłogi i komody, to nie jest źle. Straż pożarna nie mogła im pomóc z racji ulewnego deszczu, poza tym nie istniało zagrożenia życia, a mieli inne zgłoszenia.
-Co kolega nie pogrucha! A właścicielka?
-Pomagała i zmagała się sama ze sobą. Wszystkie emocje w sobie zamknęła, wszak nie mogła usiąść w kącie i płakać. Ale brak snu, tylko 2 godziny i nagromadzenie zdecydowanie większego stresu, niż przeciętnie, wywołały w niej pierwszy raz w życiu ból serca- w sensie kardiologicznym. Jeszcze ciężko oddychała i właściciel musiał ją uspokajać. 
-Co kolega nie pogrucha! I jak to się skończyło?
-Podobno oddelegował do niej ich dwa futrzaste kocury i nakazał im pocieszanie jej osoby. A gdy powróciła do równowagi, mógł już zająć się załatwianiem spraw z ubezpieczycielem. Czeka ich remont nowego dachu i strychu, podłoga już została wyrzucona.
-Polatamy i porozglądany się, jak ich sprawy się ułożą. Będziemy wiedzieć więcej. Będziemy na bieżąco.
😓