czwartek, 30 października 2014

687. Klub "Słomiana Walizka"

   Któregoś dnia Pańcia wybrała się do takiego sklepu, w którym można kupić używane rzeczy. Potrzebowała czegoś w miarę nietuzinkowego na swoje przybory do szycia, a nie chciała chować ich po workach. Wpadły jej w oko pewne dwie walizki, które po przyniesieniu do domu niespodziewanie zajęliśmy. Nie przewidziała, że polubimy je tak bardzo i że tak nam się spodobają. Co ciekawe Niebieściuch wybrał mniejszą, a ja większą. No cóż, to przez nasze gabaryty. Pańcia krzywiła nos i robiła miny, ale nie ustępowaliśmy. Gdyby wiedziała, że te walizki to nie takie zwyczajne walizki, a drzwi do kolejnego kociego klubu o tajemniczej nazwie "Słomiana Walizka", to by nas zrozumiała, a nie się skarżyła Pańciowi.luzak 


Ludzie widzą tylko tyle, a w rzeczywistości to miejsce, w którym można się odprężyć i zapomnieć o całym świecie...

Nawet można spać na siedząco i śnić o czyszczeniu trzech misek naraz

Na pustą miskę, ktoś mnie podgląduje!!!


Wiem Pańciu, że czekasz, aż nam się znudzą, ale przykro mi. Musisz kupić sobie coś innego....


niedziela, 26 października 2014

686. Mufasa o rzekomej zmianie miejsc :)

Co ja czytam? Że niby zostałem wyproszony z poduszki Pańci? Olbrzym naprawdę postradał zmysły. Prawda jest taka, że zawsze robię to, co chcę i nigdy nikt nie może wpłynąć na moją decyzję. Jeśli przykładowo wychodzę z poduszki, to znaczy, że tak chciałem, a nie że ktoś mnie wygonił. Tak więc, kiedy Ursus pojawił się nocą obok mnie zanurzonego we włosach naszej Właścicielki i położył się obok nas, postanowiłem, że tym razem nie mam ochoty, aby zaburzał moje spanko swoim gabarytem i zdecydowałem o przejściu do Bambosza. Tam mogłem w spokoju i samotności kontynuować harówkę spankową. Nie zawsze zmieniam miejsce, czasem lubię towarzystwo Olbrzyma, ale bywa, że wolę iść dokadś indziej. A skoro mowa o harówce spankowej, to dziś stała się tragedia! W związku ze zmianą czasu z letniego na zimowy, zmuszony zostałem do dłuższego spania o całą godzinę. Jestem niebywale zmęczony i nie mam siły ruszyć się z Bambosza....
:-)

sobota, 25 października 2014

685. Bo Mufasa stał się Ursusem...

Codzienne nocne spanko przy głowie Pańci to już Mufasia tradycja! W zależności od jej humoru i tego, czy sobie zasłużyliśmy, czy nie specjalnie dla nas rozpuszcza włosy, innym razem związuje je w koński ogon. Albo w coś innego. Hmm. Moja kocioosoba nie nadąża za trendami włosowymi, gdyż pielęgnacja futra siedzi mi w i na głowie oraz oczywiście na pędzelkach. Podpatrzyłem któregoś razu nocne praktyki Ruska, jak niewinnie owijał się wokół głowy naszej Właścielki i zanurzał łapy w jej włosach. Widząc jak tworzy jej tzw. czupurka, zapragnałęm zrobić tak samo! Problem w tym, że trudno byłoby, abyśmy obaj mogli osaczyć Pańcię, z uwagi na ograniczone miejsce na jej poduszcze. 
I tu pojawia się ścisłe tajna sprawa, gdyż z niewyjaśnionych przyczyn potrafię wyprosić, czy wyeksmitować Niebieściucha, aby zająć dogodną miejscówkę, którą wcześniej zajmował.  Nie wiem, jak mi się to udaje, ale on ustępuje i idzie do Bambosza. A potem dzieją się rzeczy dziwne. Nasza Właścicielka budzi się rano i czując moje łapy na jej szyi i we włosach, hmm, nie może uwierzyć swoim oczom i zastanawia się, skąd ja się tu wziąłem i jak udało mi się pozbyć Ruska. Na pytanie: 
-A jak to się stało, że zasnęłam z Mufasą, a obudziłam z Ursusem, Pańcio odpowiedział:
"Bo Mufasa stał się Ursusem"...
I zaczęli się naśmiechiwać, zastanawiając się, czy jest nas dwóch, a moźe jeden...hmm

:-)

Koński ogon? Serio? Nie dość, że ta ludziowata przeszkodziła mi w jedzeniu trawy, to wydziwia jakieś dziwadla z włosami i raczy je nazywać po końsku! Skandal! 
:)


poniedziałek, 20 października 2014

684. Niedźwiedzie pogaduszki

Niedźwiedź po lewej-Nie uwierzysz, jak coś Ci powiem!
Niedźwiedź po prawej-Mów cicho, żeby gołąb nie słyszał...
Gołąb: Hmm
-Kocisko chce zamienić linię 517 z Niedźwiadka na Kocurka...hahahaha 
-Buhahaha, postradał zmysły to pewne, kto go posłucha? Na szczęście nikt.

(Ponoć nabrał masę o pół kg, zawsze jest szansa, że mógłby wylądować w mojej misce...)


Pomysły tego Kocura przechodzą niedźwiedzie pojęcie ;)
A to niby chwali się siłą niedźwiedzia, a teraz ta linia autobusowa....


czwartek, 16 października 2014

683. Ursus-Kocurek

  Był sobie taki dzień, kiedy Pańcia odwiedziła stolicę Polski, czyli Warszawę. Powiedziała mi w tajemnicy, że poza dzielnicą o tym samym imieniu, co moje, jest jeszcze pewna linia autobusowa nr 517, która w jednym kierunku nosi przepiękną nazwę, bo Ursus-Niedźwiadek ;) Dawniej dla Pańci linia ta należała do jednej z wielu, ale za moją kocioosobą wszystko się zmieniło. Sam napis na autobusie wywołuje u niej uśmiech i jak sama powiedziała, tak zostanie już na zawsze. Dla mnie i dla siebie postanowiła uwiecznić tę cudowną linię na zdjęciu na pamiątkę. Nie patrząc na to, że stoi obok niej około pięćdziesięciu osób na przystanku, po wcześniejszym sprawdzeniu rozkładu, ona wypatrywała, kiedy przyjedzie TEN autobus. Doczekała się i oto przyjechał.
Ja tymczasem doszedłem do wniosku, że nazwę linii 517 powinno się jak najszybciej zamienić na Ursus-Kocurek!luzak
Hmm....a co to niedźwiedzie sobie myślą....



No nie przesadzaj Olbrzymie...Autobus.


środa, 15 października 2014

682. Olbrzymo Uciekinier

  Znowu podpadłem moim Ludziom. No może nie tak do końca, ale postanowiłem zostać Olbrzymem Uciekinierem. Na krótki moment. Wykorzystałem wyłamaną przez sąsiadów deskę w płocie, którą wyważyli podczas niedawnej jakiejś imprezy i pewnej nocy, a właściwie o świcie wybrałem się na małe zwiedzanie. Niestety nad ranem Pańcio zauważył moją nieobecność, po czym natychmiast obudził Pańcię, aby czym prędzej wstawała, bo trzeba mnie szukać. Ją zaś przeszedł dreszcz emocji, gdyż przypomniała sobie słowa złych ludzi, którzy kiedyś nam grozili, mówiąc niepochlebne rzeczy o Mufasie i o mnie. Chcieli nawet zrobić mi krzywdę za chodzenie po ich ogródku. To nie chodzi o sąsiadów od płotu, tylko takich dalszych. Pańcia natychmiast chwyciła smakołyki i saszetkę,  na których dźwięk trudno mi się oprzeć. Wszystko po to, żeby mnie zwabić.  Eee panikarze z tych moich Ludzi! Jak tylko usłyszałem, że wstali i krzątają się po kuchni, otwierając Panią Lodówkę, pędzelkami-radarami namierzyłem sygnał i po kilku minutach przedarłem się po cichu przez dziurę w płocie i jakby nigdy nic przeszedłem próg kocich drzwiczek, aby pomruczeć im "dzień dobry". Gdzie byłem i co robiłem, to moja Ursusikowa tajemnica. luzakA wyłamaną deskę płotu-niestety dla mnie- Pańcio już naprawił, choć powinni to zrobić sąsiedzi. Hmm. Ale zostawił mały otwór, abyśmy z Niebieściuchem mogli obserwować ptactwo po drugiej stronie. Niestety nie ma szans na przejście, więc znowu jesteśmy uwięzieni. Ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie i czy nie przytrafi się kolejna ucieczka.


Nie wiadmo, czy Rusek nie próbował również zakosztowania wolności i stania się na chwilę Mufasą Uciekinierem, bo cwaniaczek był w domu, kiedy Pańcio spostrzegł, że brakuje mojej kocioosoby..Może Niebieściuch już wrócił i udawał śpiącego. Tego się nie dowiem...


poniedziałek, 13 października 2014

681. Olbrzymo Leniucho!

Tu Mufi-Mufasa! Jestem oburzony zachowaniem Ursusa! Otóż nie sprząta po sobie w kuwecie, a czynność porządkująca spada albo na mnie albo na Pańcię. Nasza Właścicielka-jak to mruczą- ochrzaniła Olbrzyma za jego niegodny postępek, a on dał łapę i się schował. Dobrze, że chociaż załatwia się w miejscu do tego przeznaczonym, choć wraz z Pańcią podejrzewamy, źe to kolejny etap przepoczwarzenia się Olbrzyma z kota w psa. Albo w kotopsa. Psowate tak dokładnie po sobie nie sprzątają, jak my Kotowate, więc może Ursusowi coś się pomieszało. W końcu kapcia naszej Właścicielki już obgryzał! 


  Tu Ursusso: to nieprawda! Wszystkiemu zaprzeczam. Zawsze po sobie sprzątam, a ten incydent z kuwetą to przypadek. Po prostu mamy z Niebieściuchem oddzielne miejsca kociej toalety, bo Rusek nie akceptuje nikogo innego poza sobą i musi mieć swoje, a tym razem próbowałem wykorzystać moment nieuwagi moich domowników i dyskretnie udałem się do kuwety Mufasy. Nie chciało mi się iść do mojej i niestety przeliczyłem się, bo zostałem nakryty przez Pańcię. Widząc ją idącą do łazienki, natychmiast wyskoczyłem z kociego wc i w łapki. Hmm. Moje kombinowanie nie opłaciło się, a lenistwo mnie zgubiło, kto to widział! No, ale żeby od razu Kotopies?

:)

czwartek, 9 października 2014

680."Rybi" prezencik


Zapomniałbym, ale przecież my dostaliśmy prezent z okazji Dnia Zwierząt! To miska w kształcie ryby z jedzonkiem w środku. Co więcej podarował nam ją Pan weterynarz w imieniu lecznicy. To się ucieszyliśmy, a Niebieściuch zapomniał już krzywdy, jakie musiał znosić podczas jazdy kociorvette :). Krzywdy oczywiście w jego rozumieniu, bo dla mnie to sama przyjemność. Przygasiło nas nieco szczepienie tamtego dnia i zamiast obejrzeć i skosztować, co też dobrego dostaliśmy, to my przysnęliśmy, tzn. oddaliśmy się harówce łóżkowo-fotelikowej...hmm

środa, 8 października 2014

679. Wizyta u weterynarza

   Zamiast świętować Dzień Zwierząt 4 października, nasi Ludzie podstępem zabrali nas do lecznicy weterynaryjnej. Piękny prezent! Hmm. Że niby wystawili kociorvette i coś w niej sprawdzali, a tymczasem my odziani w szelki- w nadziei na spacerek, zostaliśmy umieszczeni w środku naszego kociego pojazdu. Co prawda mnie przejażdżka nie przeszkadzała, bo traktuję ją jako kolejną przygodę, ale Niebieściuch mógłby sobie darować. Bo ile można słuchać jego śpiewania z cyklu lamenty Mufasy? Na wizytę musieliśmy jednak się stawić. Ten jeden raz w roku Rusek powinien już wiedzieć, że to tylko szczepienie i badanie kontrolne. Szczęśliwie okazało się, że jesteśmy zdrowi, nie ma u mnie żadnych problemów z zębami, jak poprzednio. Wagowo Rusek nic nie przytył i nic nie schudł, całe 4.36 kg, no proszę jak się dobrze trzyma. Waga pode mną pokazała 8.26kg, a to mój rekord! Ludziom ulżyło, bo ten rok należał do trudnych, schodziłem nawet do 7kg, a to ponoć w moim przypadku trochę mało i nazywali mnie Chudym Ursusso. Pan weterynarz zapewnił ich, że nie ma mowy o żadnej nadwadze i niedowadze, a potem w ogóle pochwalił nasze kocioosoby zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru. Dołączyła jeszcze inna Pani asystentka, która nie mogła oderwać od nas oczu, co chwilę głaskała nas po głowach. Eee, znam już te zachwyty, na których dźwięk moje pędzelki stają dęba. Ale bardziej mnie interesowało, co znajduje się w tych wszystkich pomieszczeniach lecznicy i gdyby nie smycz, to pozwiedzałbym sobie.


A potem podróż z powrotem. Nasz Szofer Pańcio ruszył z kopyta ;) A Pańcia tuż za nami, tradycyjnie już naśmiechująca się z nas hmm

 Pańciu i Ty przeciwko mnie? Mufi-Mufasa.