sobota, 31 grudnia 2022

1295. Jedyny taki dzień w roku

  31 grudnia to jedyny taki dzień w roku, w którym nie wychodzę do ogródka. Nie przebywam na zewnątrz, aby sprawdzić, co piszczy w przysłowiowej trawie, a wszystko przez fajerwerki. Głośne, straszne, budzące grozę, pomimo że kolorowe. Nic na to nie poradzę, że przez całe moje Olbrzymowe życie nigdy się nie polubiliśmy. Co więcej, nigdy nie zapałamy do siebie sympatią. Przeczekam najgorsze w budce w półce i do Siego Roku! Póki co skuszę się i pooglądam CatTv.



Prawdza Szczurku? 

😄

piątek, 30 grudnia 2022

1294. Odjechali..


  Po jesiennych liściach, które już nas opuściły w listopadzie, nadszedł czas na aksamitki, pelargonie i żeniszek meksykański. Nadejście Pani Zimy spowodowało, że zakończyli swoją ogródkową „karierę”. Gdyby nie niedawne mrozy może jeszcze ta trójka wytrwałaby, ale przyznam, że gaśli w oczach z każdym dniem. Swój wyjazd zapowiedzieli już ponad miesiąc temu, uprzedzając mnie, abym nie był zdziwiony, kiedy któregoś dnia po prostu znikną. Tak się stało i to z pomocą Pańcia, który zapakował ich do zielonego śmietnika. Pocieszyli mnie, że ich następcy już gdzieś za jakiś czas zaczną kiełkować, by na wiosnę nas przywitać. Poza tym podziękowali mi za to, że w końcówce ich kwiecistej egzystencji mogli dla mnie popracować, jako agenci szpiegujący inne kotowate, psowate i inne cwaniaczki. Wzruszyłem się, ale wszystko się kiedyś kończy. Nawet rok :) 


Baju baju Ursusie….

😉

środa, 28 grudnia 2022

1293. Owca i szopka



  To było do przewidzenia! Akurat teraz- w czasie świątecznym, gdy szopka zdobi dom, pojawia się owca i się wymądrza. Ach te wołowate! Ileż to ja się z nimi nadroczyłem. Aktualnie odpuściłem. Nawet się nie irytuję, przecież cwaniaczka nie właduje się do środka, pomimo że jej pomniejszone koleżanki i koledzy już w szopce są. Ale dla pewności, gdyby coś kombinowała, zerknę od czasu do czasu kocim okiem, co, gdzie i jak. Zamierzam obserwować sprawę  z góry, czyli mojej dziupli w półce i kontrolować, czy ktoś niepowołany, np. wełniasty przeżuwacz, czasem się tam nie wkrada. Na wypadek przyśnięcia, uruchomię uszka i pędzelki. Wyręczę Pańcię, którą niespodziewanie dopadło zapalenie środkowego ucha!

😉

czwartek, 22 grudnia 2022

1292. Baranki i łysolki ciąg dalszy

  Pan Wieszcz złapałby się za głowę, gdyby zobaczył, do czego używa się jego słów. Kto to słyszał, żeby porównywać je do odrastającego futerka na brzuchu Kocura! Z tym barankiem to też przesada, bo w czym Olbrzymo, ( no powiedzmy),  miałby nas barany przypominać? A golasek, tudzież łysolek to dopiero kuriozum!




Skopiowane z internetu


Sama jesteś kuriozum Owco! Co Ty wiesz o golaskach na brzuchu i nie tylko!




A żebyś wiedział Kocurze, że wiem!

😆

wtorek, 20 grudnia 2022

1291. Od golaska do baranka

  Ponownie zawitałem w progach lecznicy dla zwierząt. Na szczęście nie z powodu czegoś złego, a kontrolnie. Pan Weterynarz chciał sprawdzić moje zębule, dziąsła i ogólnie, jak się czuję po zabiegu usunięcia zęba sprzed kilku tygodni.  Okazało się, że wszystko było ze mną w porządku, a nawet zostałem pochwalony za piękne dziąsła i zęby. Pan Weterynarz nie wiedział tylko jednego. Aby do niego dotrzeć, musiałem ponownie tam przybyć w „bestii”-czyli moim czarnym i ogromnym transporterku, wcześniej umieszczonym w mechanicznym potworze na czterech kółkach, czyli samochodzie. Początkowo nie rozumiałem, dokąd Ludzie mnie wiozą, stąd trochę marudziłem. A w lecznicy- z powodu późnej godziny, nikogo już nie zastaliśmy. Poza personelem. Żebym chociaż mógł spotkać Czito albo innego kociego, czy psiego cwaniaczka. A tak? Natomiast w gabinecie ponownie naśmiechiwano się z mojej kocioosoby, szczególnie wtedy gdy Pan Weterynarz wspominał golenie mojego brzucha. Do golaska! Kto to widział, żeby moje brzusio stało się obiektem do żartów. Ludziowaci przyznali, że łysolek bardzo im się podobał. Ale że czas leci, to tym samym futerko powoli odrosło. I trochę im żal. Aktualnie określenie „golasek” Pańcia zamieniła na „baranek”, gdyż mojemu brzuchowi w tym momencie bliżej do tego ostatniego, jakby jeden etap się zakończył, a nastąpił drugi. I co? Na dokładkę Ludziowata wciągnęła Pańcia w swoje szalone pomysły, do których się przyłączył. Od teraz stale nucą mi do uszek i pędzelków niezrozumiałe dla mnie słowa, nie ich autorstwa:


A przed nią bieży baranek

A nad nią lata motylek 


Nawet nie zmienili „nią”, na „nim”, skoro to o mnie. Hmm. Ciekawe, co na pożyczanie słów pewien Pan, zwany Wieszczem? 




😉

piątek, 16 grudnia 2022

1290. Ryba

  Wiedziałem, ze Czito to niejedyna kocioosoba,która mnie tak zaskoczy. I choć nasze drogi już raczej nigdy się nie przetną, to nie zapomnę Cętkowanego Cwaniaczka. W końcu spędziliśmy razem pół dnia w lecznicy, do tego pod narkozą w sali przeznaczonej na zabiegi, a potem w zwierzęcym miniszpitalu. Bardziej od Czito zaintrygowała mnie inna kocioosoba. Niezwykle podobna z wyglądu do Mufiego-Mufasy, którego przypadkowo w oknie zobaczyła wzruszona Pańcia. Okazał się nim drugi Rusek, którego już kiedyś zauważyła. Za pierwszym razem uciekł na jej widok, a tym razem, zachowywał się bardzo przyjaźnie i gdyby nie szyba, na pewno pozwoliłby się jej pogłaskać. Dla Człowiekowatej taki Kocurro to nie to samo, co na fotografii, czy w internecie. Na żywo, a nawet przez szklaną przeszkodę, to zupełnie inna historia, nawet jeśli posiada się wręcz identycznego futrzaka na co dzień. Zachwycona Ludziowata tamtym Niebieściuchem ryzykowała, podchodząc zbyt blisko jego drzwi wejściowych. Nie znała, ani nie zna jego właścicieli, więc po szybkim uwiecznieniu jego kociego wizerunku natychmiast, jak sama przyznała: wzięła nogi za pas!  Zanim dała przysłowiowego dyla, zdążyła spostrzec, iż na drzwiach sobowtóra jej ukochanego domowego Ruska, widnieje rybiobrzmiące nazwisko jego właścicieli. Nie zastanawiając się zbytnio, nadała obcemu Ruskowi imię: Ryba. Kociompromitując zapewne jego kocioosobę, ale co na to powie Ryba, którego z Pańcią dzieliła szyba, to nie wiem. :)




Ryba? A co by było, gdyby moi Ludzie nosili nazwisko gryzoniopodobne? Hmm..😆

wtorek, 6 grudnia 2022

1289. Cheetoh, czyli Czito

  Podczas przebywania w poczekalni  lecznicy, w której kilka tygodni temu zostałem z rana umówiony na zabieg usunięcia zęba i wyczyszczenia pozostałych, towarzyszył mi inny koci pacjent. Siedział w swoim transporterku o rozmiarze zbliżonym do Mufasiego i cały czas, mrucząc kociokwialnie- nadawał. Paplał i ględził na tyle, że nawet w porównaniu ze mną- okazał się gadułą co niemiara. Obserwowałem go z mojego pojazdu, czyli „bestii”, szybko dostrzegając, iż to jeszcze młodzik! I to w cętki. Przypomniałem sobie wtedy siebie samego w tym wieku i poczułem więź z tym gawędziarzem. Hmm. Tamto łobuzowanie i wszędobylstwo! Zza swoich kratek w budce przyglądał się, zarówno moim Ludziom, jak i mojej kocioosobie. Widząc zainteresowanie ze strony mojej Pańci i Pańcia jego ciągłym bajdurzeniem, jego Właścicielka powiedziała, że to kot rasy Cheetoh. Pierwsze słyszeli. Dodała, że to stosunkowo nowa rasa, powstała ze skrzyżowania kota bengalskiego z ocikatem. Taka hybryda. I to z USA! A dlaczego cętkowany gaduła został przywieziony i wraz ze mną oddany Panu Weterynarzowi? Okazało się, że czekał na Czito, spolszczając nazwę jego rasy: zabieg kastracji! Ohoho, skąd ja to znałem? 



-Nie mądrkuj się tak Seniorze Olbrzymie Ursusie, bo Ci pędzelki opadną. Przez wzgląd na wspólny kraj Przodków i kilkugodzinny pobyt w zwierzęcym szpitalu, gdy zostaniemy wprowadzeni w narkozę, nie zamierzam się kłócić. Denerwuję 
się, więc trajkoczę. Ale według prognoz-gdy dorosnę- powinienem osiągnąć pokaźny gabaryt. Ok. 40-50 cm wysokości i wagę do nawet 11 kg! Także Twoje Olbrzymowanie może zostać zepchnięte z piedestału na moją korzyść! 



https://allaboutcats.com/cat-breeds/cheetoh


-Kociompromitacja! Zawsze pozostanę Olbrzymem i Żarłoczkiewiczem! Nawet bez tego zęba, który wyrwał mi Pan Weterynarz.!

😆

środa, 30 listopada 2022

1288. Przegrali, a wygrali

  Miałem pisać o czymś innym, ale pomyślałem, że data 30 listopada 2022 roku przejdzie do historii, co warto zapisać. Niby nic, ale...Kiedyś już wspominałem, że przyszło mi żyć w rocznicowych czasach. Jak nie 100-lecie odzyskania Niepodległości Polski, to doczekania się tysięcznego wpisu na blogu, który zdążył już wzrosnąć. Do historycznego wyczynu dodałbym także wyjście z grupy kraju moich Przodków podczas mundialu w Katarze. Co więcej nieprawdopodobnego awansu kraju Przodków moich Ludzi, na który przyszło im czekać 36 lat! Tamtych poprzednich mistrzostw Pańcia wcale nie pamięta, Pańcio trochę bardziej. Jakaż to prehistoria! Ludziowaci byli dziećmi i jeszcze musieli poczekać ileś lat, aby się spotkać. Może dlatego ten awans tak ich emocjonował. Pańcia będzie mogła go pamiętać własnymi oczami, a nie z Telewizji Historia. 

Ale po takiej grze? Bez żadnego stylu? To już gorzej. Niby nic, ale przegrać, żeby wygrać? To takie zawiłe, nawet na moje pędzelki.


-Prawda Mufaso, że to niebywałe? Aż dwa awanse?


-Dobrze, że Olbrzym nie pyta o kraj moich Przodków, bo co mógłbym odpowiedzieć? 😉


-O gol dla USA! Niebieściuchu patrz!

-A na co tu patrzeć? 
😆

wtorek, 29 listopada 2022

1287. Olbrzymowe spojrzenie na mundial

 



 Kiedy możemy, to oglądamy trwający mundial w piłce nożnej w Katarze. Skojarzenie nazwy państwa takie trochę przeziębieniowe, ale co tam. Ja skupiłem się jedynie na meczach reprezantacji kraju moich Przodków, co oczywiście rozbawiło i zaskoczyło  Ludziowatych. Bo niby skąd wiedziałem? Inne mecze mnie nie zainteresowały, nawet te z udziałem Polski przesypiam na kanapie z golaskiem na wierzchu….Naturalnie wywołując śmiech Pańci i Pańcia, a także kusząc ich do gilgotania mojego łysolka


Hmm, to już się robi niesmaczne!  Niesmaczne? Przecież opędzlowałem pyszności w misce.


Proszę nie zasłaniać!!!


😆😄😂

poniedziałek, 28 listopada 2022

1286. „Oglądam golaski w internecie”

  Gdy Ludziowata zapatrzona w ekran jej laptopa, przechodziła ze strony na stronę, co chwilę się podśmiechując, zaintrygowany Pańcio, zapytał ją, co ciekawego czyta. Odpowiedź jaką usłyszał, a była nią:” oglądam golaski w internecie”, mogłaby go wprawić w osłupienie, ale znając Pańcię od wielu lat, od razu wiedział, że nie mogła mieć na myśli nic nieprzyzwoitego. Domyślił się, że to wszystko przez mój wygolony brzusio, który zachęcił ją, do odwiedzenia zdjęć z łysymi kotami. Nowa wiedza, wciąż przetwarzana:), gdyż okazało się, że w kategorii tzw. bezwłosych kotów, poza sfinksami kanadyjskimi, istnieją koty elfi, sfinksy dońskie, nie mające nic wspólnego z tymi pierwszymi oraz peterbaldy, czyli koty petersburskie! Nazwy dwóch ostatnich wskazywałyby na ich rosyjskie pochodzenie. Dla mnie to kluczowa sprawa, gdyż prowadzi do Mufasy! Co więcej koty petersburskie, czyli peterbaldy to krzyżówka sfinksów dońskich z kotami orientalnymi. A tak się składa, że rasa Niebieściucha również „nosi” geny kotów orientalnych! Niewiarygodne- mój niepozornie goły brzuch, zwany golaskiem, sprawił, że Pańcia, nie tylko dowiedziała się nowych rzeczy, ale zaczęła porównywać peterbaldy- nie ze mną, a z Mufim-Mufasą.  Może przez jakieś podobieństwo?  O ile to peterbaldy….










Ja Ci dam golaski Ludziowato! A Ty Olbrzymo fikasz? 


Zdjęcia łysych skopiowane z internetu.

😉😄

środa, 23 listopada 2022

1285. Wyrwany ząbek i golasek

  Podczas ostatniej wizyty kontrolnej w lecznicy dla zwierząt Pan Weterynarz zauważył, iż trzeba wyrwać mi ząbek i przeczyścić pozostałe uzębienie. Do tego moje dziąsła po lewej stronie pyszczka wyglądały brzydko, tak więc Ludzie w ubiegły piątek umówili mnie na zabieg. Obawiali się narkozy w moim wieku, ale przetrwałem! W końcu nazywam się Ursus i dodatkowo Olbrzymo, a takie imię zobowiązuje. Ursus-Niedźwiedź. I do tego silny! Podsłuchałem też, jak moi Właściciele dyskretnie poprosili Pana Weterynarza, czy mógłby jeszcze podczas mojej narkozy wygolić mi brzusio! To przez kołtuny, które trudno usunąć z tamtej części ciała. Poza tym na tzw. żywca nigdy nie pozwolę, gdyż nie zniósłbym dźwięku maszynki. Taka kociompromitacja. Oczywiście zgodził się, a ja nie rozumiałem z czego we trójkę się śmieli. Aktualnie posiadam tzw. golaska, na wzór tego sfinksiego, który rozbawia Ludziastych, a jednocześnie zachęca ich do muskania i gilgotania mojego brzusia, zbliżonego w dotyku do irchy.  Kolejna kociomptomitacja!




A na sam zabieg zostałem przywieziony z rana. Przybyłem tam w „bestii”, czyli transporterku przeznaczonym dla pasażera większego gabarytu, do którego się przecież zaliczam. Czarny pojazd wyłożony kocykiem, zapewniał wygodę moim łapkom. Kółka ułatwiły jego prowadzenie mojemu kociobistemu Woźnicy, w postaci Pańcia. Jazda przypominała prowadzonie walizki na lotnisku albo dworcu kolejowym. Tyle że „bagaż” różnił się zasadniczo od tego człowieczego. Bo byłem nim ja! Najgorsze w całej sytuacji okazało się pozbawienie mnie konsumpcji na ponad 14 godzin! Nie za radą, a wręcz zabroniono mi pędzlować miski po 19-tej poprzedniego dnia, czyli w czwartek. Musiałem pozostać na czczo. Tak zalecił Pan Weterynarz i nikt z Ludzi z nim nie dyskutował. Wiedzieli, że tak ma być. Tylko że z tych 14 godzin zrobiło się prawie 24! Zabieg wykonano ok.10-11-tej, potem po narkozie czekano, aż się wybudzę, Pańcio odebrał mnie po 15-tej z informacją, aby podać mi posiłek dopiero po 18-tej! Lekko osłabiony prosiłem, marudziłem, nie rozumiejąc dlaczego tak się mnie głodzi. Ludziom było mnie żal, uspokajali mnie i głaskali, prosząc o cierpliwość, ale musieli odczekać ten czas, jak zasugerował Pan Weterynarz. Kiedy minęła 18-ta, Pańcia napełniła dla mnie miseczkę, aczkolwiek w mniejszej ilości, niż zwykle. Podczas przekąski bardzo szybko się regenerowałem, co cieszyło Ludzi. Potem mała dokładka i w końcu mogłem  odetchnąć. Najpierw władowałem się na kocyk na kanapie, odsłaniając nieco golaska, następnie przeniosłem się do mniejszego transporterka Mufasy, a kiedy mi się znudziło, zająłem podusię na najwyższym punkcie naszej półki ze schodkami. Na co dzień to punkt obserwacyjny Niebieściucha, a wtedy został zaanektowany przez moją kocioosobę, co o dziwo zostało- po trudnych pertraktacjach-zaakceptowane przez naszego Domowego Króla. Jednak nie na długo, bo tylko na kilka godzin. Ale zawsze coś. 😉😆


Golasek😉

Musiałem odpocząć….

Copy:
 https://allaboutcats.com/cat-breeds/sphynx


-No Olbrzymo, nie przesadzasz z tym golaskiem? A co ja mam pomruczeć? Wybaczam Ci przez wzgląd na zmęczenie po zabiegu i sąsiedztwo, wszak moja rasa pochodzi z Kanady, a Twoja z Maine w USA, a akurat ten stan z nami graniczy. Sfinks.

-Te oczy mi kogoś przypominają Kolego Sfinksie….Ursusso.😁

czwartek, 10 listopada 2022

1284. Jesienne liście odjechały, pomidory się żegnają…

 Listopad to jeden z najtrudniejszych miesięcy w moim kocim życiu. I to nawet nie przez wzgląd na Krainę Garaży, czy konflikty z kotowatymi. Robi się chłodniej, dzień staje się krótszy, noc szybciej nadchodzi, przez co niechętnie spędzam czas w ogródku. Nasze futra gęstnieją, Niebieściuch coraz starszy tylko by spał, szklące się oczy Ludzi, patrzące na nasze przemijanie, pojawiają się coraz częściej, a krajobraz z oknem pustoszeje. Pańcio już jakiś czas temu poobcinał gałęzie z naszych dwóch drzewek, które teraz przypominają dwa pnie zakończone dwiema łysymi kulami. Hmm. Listopad to także czas pożegnań z innymi roślinami. Jesienne liście odjechały w siną dal, przyjechała po nie dziwna maszyna, sterowana przez nieznajomego człowieka, która wchłonęła je do środka i dokądś wywiozła. Ale nasi kolorowi znajomi uprzedzali nas, że niebawem wyruszą w świat. Tylko czekać, aż aksamitki, pelargonie i żeniszek meksykański także wylądują gdzieś daleko. Pożegnały nas także pomidory, na które początkowo patrzyłem krzywym okiem, z czasem jednak je zaakceptowałem, a nawet polubiłem. Miałem je za cwaniaczków, a teraz co? Smutno mi, że nie przypominają już tych z lata. 



-Spokojnie Olbrzymie, nie smuć się tak, to do Ciebie nie pasuje, przecież wiosną wszyscy tu wrócimy. I nowe gałązki z zielonymi listkami na drzewkach, nowe kwiaty i my pomidory! A może jeszcze Twoi Ludzie zasadzą nowych ogródkowych gości? Ta jesienno-zimowa przerwa jest nam potrzebna, abyśmy zebrali siły i abyśmy w przyszłym roku znowu mogli Was zachwycać. To znaczy nasi następcy. Także pędzelki do góry i jak to mówią: aby do wiosny! A poza tym Ursusie nie płacz, kiedy odjadę….


Hmm…

😉

środa, 9 listopada 2022

1283. Król Mufi-Mufasa z krótką wizytą w Krainie Garaży

  Spór w Krainie Garaży rozprzestrzenił się na tyle, że dłużej nie mogliśmy go tolerować. Na wieść o dochodzących do nas pogłoskach, odnośnie narastającego konfliktu Kawowych Dam w kwestii korony i władzy, a także niespodziewanej obecności Żulika, Król Mufi-Mufasa natychmiast przerwał harówkę tronową i udał się kociobiście w sąsiednie strony. Jego Futrzasta Wysokość zdecydował się na kociobistą wizytę, na którą przybył ze swoją świtą. Towarzyszyli mu: Wielki Łowczy Polny, czyli ja we własnej kocioosobie i Pańcia, pełniąca wiele funkcji na dworze Niebieściucha, w zależności od jego humoru, jak choćby prywatnej Służki, Kronikarki, Podmiszczej, czy Podszczotczej. 

  Sama podróż długo nie trwała. Zaraz po  otwarciu drzwi ogródkowych, przeszliśmy się po głównej ścieżce Krainy Garaży.  Ku naszemu zaskoczeniu nie natrafiliśmy na nic szczególnego. Ani na nikogo! Ja swoim gabarytem i wszędobylstwem starałem się zwrócić na siebie uwagę. Próbowałem nawet narobić małego hałasu, aby cwaniaczki się ujawnili. Niestety. Zauważyłem, że Niebieściucha zdziwiła wyjątkowa cisza i brak obecności wszelkich kotowatych. Ostrzegłem go, że wszyscy posiadają tu kryjówki, w których w okamgnieniu się chowają, a kiedy trzeba czają się i potrafią bezszelestnie obserwować nas z dachów garaży. Poza Żulikiem, który węszy z dołu zza płotu. :) Zdezorientowany Król Mufi-Mufasa przyznał, że coś tu nie gra. 


-Ani jednej Kawowej Damy? A może harują w koszykach lub pędzlują miski i zapomniały? Chciałem przyjrzeć się zaognionej sytuacji walki o koronę w Krainie Garaży z bliska, liczyłem, że nawiążę dobre relacje z sąsiadującym z nami terytorium i jego przedstawicielkami, ewentualnie coś poradzę, a tymczasem nic tu się nie dzieje. Czyżby konflikt na wyrost?  Do tego nikt nie wyszedł, aby ze mną pomruczeć- zauważył. Po czym dodał: 

-Skoro nikogo nie ma Olbrzymie i nikt nie zamierza się ze mną spotkać, to możemy spokojnie wracać do naszego Domowego Królestwa.




 Wraz z Pańcią zrobiłem tak, jak nakazał Król Mufi-Mufasa. Nie oponowałem, gdyż zbliżała się pora posiłku. Ja pozostałem Wielkim Łowczym Polnym, zaś Ludziowata zmieniła charakter swej służby dla Niebieściucha. Z Kronikarki stała się Podmiszczą.  Natomiast Podkuweczy, Doradca i Wielki Piec Kaflowy naszego Króla zmierzał do domu z puszkami i saszetkami. Pomyślałem wtedy, że świetnie wyszkoleni Ludzie to podstawa każdego kociego królestwa…



😆😉

czwartek, 3 listopada 2022

1282. Żulik

 Nie zamierzałem stawać na drodze pelargoniom i odmawiać im, skoro tak bardzo pragnęły dla mnie pracować. Nie zostało im niestety za wiele czasu, gdyż pogoda coraz chłodniejsza. Niech więc wraz z aksamitkami i żeniszkiem meksykańskim, a nawet jesiennymi liśćmi, które pełniły funkcję dywanu dla mojej kocioosoby, znajdą sobie zajęcie i coś porobią. Agentki Pelargonie tak bardzo wczuły się w swoją rolę, że rzeczywiście coś wywęszyły. Właściwie nie coś, a raczej kogoś. I to w Krainie Garaży! Okazało się, że w jednym z tamtejszych domostw, gdzieś pośród Kawowych Dam, zwanych Wredotami, mieszka sobie, jak gdyby nigdy nic, Kotowaty, którego miało łączyć coś wspólnego, zarówno ze mną, jak i z Ruskiem. Ze mną ponoć zbliżona prezencja do maine coonowej, a z Niebieściuchem język pochodzenia. Otóż w czterech ścianach owego Kotowatego jego Ludzie porozumiewają się w języku kraju Przodków Niebieściucha! Sam słyszałem. A ta kociomowa mnie-o dziwo,  nie obca, zważywszy skąd pochodzi Mufasa. Niby jej nie używamy, ale zdążyłem nauczyć się kilku słów. To się porobiło….





-Kak tiebia zawut Kot?

-Paszoł won Olbrzymie…

-Phi! Do kogo ta mowa Żuliku! 

-Żuliku? Kociompromitacja!




-Amerykaniec! Gdzje Ty?


😄😆

środa, 2 listopada 2022

1281. Agentki Pelargonie




-Pelargonie: Szanowny Olbrzymie, skoro aksamitki i żeniszek meksykański  zostali  zaproszeni przez  Ciebie do szpiegowania, to może i dla nas pelargonii znalazłaby się jakaś szansa na współpracę?


Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w mniejszości w grządce, ale może właśnie na tym możemy zyskać w Twoich maine coonowych oczach, gdyż z ukrycia więcej wypatrzymy  i nikt nie zwróci na nas uwagi? Żaden kotowaty, psowaty, ptakowaty, czy gryzoniowaty nie przejdzie tu obojętnie. Za to my wszystko i wszystkich prześwietlimy.  Skoro już tak tkwimy w ziemi, pomimo ciepłego października, a nie wiadomo co przyniesie listopad, gdyż zwykle wtedy kończymy „karierę” ogródkową, to może byśmy się do czegoś przydały? Choć na ten krótki czas? :) 


-Ursusik: przemyślę to i dam Wam odpowiedź po drzemce…


-Jesienne liście: Pelargonie, nas w nic nie wciągajcie, za kilka dni wyruszamy w daleką podróż. Tak między nami: na liściastą emeryturę.:) 

A to szkoda, bo jedna z nas jeszcze wytwarza pąki…Może to przekona Ursusa. A jeśli nie, to spróbujemy wybłagać Domowego Króla Mufiego-Mufasę, który zerka na nas ze swojej podusi z parapetu zza okna….


-Jesienne liście: darujcie sobie, Król Mufasa nie interesuje się szpiegowaniem intruzów, ponieważ wie wszystko i nie potrzebuje tajnych agentów w postaci nas roślin. Aby wiedzieć, co się dzieje w jego Domowym Królestwie, czy Krainie Garaży, wystarczy mu jego intuicja i wiedza kociożyciowa. Tego nawet nie wie Olbrzymo!



-Pelargonie: a ciekawe, skąd Wy macie taka wiedzę? 


-Jesienne liście: hmm, zanim spadniemy na ziemię i Wam towarzyszymy,  wcześniej przez około pół roku obserwujemy świat z wysokości drzewa, z którego gałęzi akurat wiele widzimy i słyszymy. Ta wysokość pozwala nam zerkać w okna tych Ludzi i ich Kocurów. Także tego…

😄😆

poniedziałek, 31 października 2022

1280. W ciepłym październiku

  Piękna pogoda tej jesieni i niebywale wysokie temperatury, jak na tę porę roku, przejdą do historii mojego kociego życia. Mufasy także! Dla Ludziowatych to również najcieplejszy październik, jaki pamiętają. I oby to trwało jak najdłużej. Przyjemna aura, słoneczko i kolorowy krajobraz za oknem, w którym główną rolę odgrywają barwne liście, tworzące chodnikowe dywany, idealne pod łapki, zachęcają mnie do spacerków. I Ludzi, do tego lekko ubranych, bo bez kurtek, a nawet w spódnicy bez rajstop w przypadku Pańci, bo przecież nie Pańcia! :) Wyjście na zewnątrz to także okazja, aby sprawdzić, co się dookoła dzieje i co w przysłowiowej trawie piszczy. A piszczy i to sporo! Zarówno u kotowatych, jak i psowatych, o ptactwie, czy gryzoniach nie wspominając. U roślin też. Aby wszystko sprawdzić, skontrolować i obwąchać, musiałbym poświęcić cały dzień, a to nie wchodzi w grę. Na tę stronę domu sam nie wyjdę, mogę ją, co najwyżej, obserwować z okna. Dlatego zawarłem umowę z naszymi aksamitkami, tudzież afrykankami, które jeszcze szczęśliwie nie obumarły, aby informowały mnie o każdym podejrzanym intruzie lub incydencie. Żeniszek meksykański również zgodził się dla mnie szpiegować. Doskonale wiem, że grasuje tu chmara różnej maści zwierząt, a już w szczególności Rudy Luka Bandyta, biało-czarna Muu, co niektóre Kawowe Damy, a i nawet nieznane mi kotowate. O psowatych na smyczach nie zapominając. 



-Pamiętajcie aksamitki: nic nie może umknąć Waszej uwadze, wszystko chcę wiedzieć!

-Tak jest!

-Ty żeniszku meksykański również czuwaj!

-Tak jest!

-Jakby co nikt mnie w tych liściach nie wypatrzy! Hmm😉







-Wszędzie dookoła ktoś absorbuje moją uwagę, jakieś futrzaste kocio-psie cwaniaczki, różne ptasie dźwięki, dochodzące z krzaczków i drzew….jak to wszystko ogarnąć? Czy aksamitki i żeniszek sobie poradzą?


😆😄