czwartek, 28 lutego 2019

1021. Bazie, kotki i Kocisko

Podczas kolejnego spacerku do parczku moim oczom ukazało się drzewko z podejrzanymi cwaniaczkami na gałęziach. Ich nazwa brzmiała dziwacznie, bo bazie lub kotki. Szczególnie ta druga nazwa mnie zbulwersowała. Bo jak to kotki? To ja nim jestem przecież. 
Kociskiem chyba... kotki są milutkie, jak my, a ten futrzak tutaj takiego nie przypomina:) 
😉

środa, 27 lutego 2019

1020. Ursusik w parczku


  Przez ostatni tydzień Pańcia się rozchorowała i niestety przez to nie zaglądałem do bloga. Wraz z Mufasą musieliśmy i chcieliśmy pomagać jej w harówce łóżeczkowej, doglądać czy zażywa leki i wysłuchiwać jej lamentów na zimowe przeziębienia, których dawniej nie doświadczała. Hmm. Zanim jej stan zdrowia się pogorszył, zdążyła tylko wyjść ze mną na pierwszy w tym roku krótki spacerek, by na drugi dzień zaniemóc. Uśpione choróbsko potrzebowało najwidoczniej kilku dni, aby się „obudzić”, ale to też sprawka Pańcia, który je przyniósł do domu i zachorował jako pierwszy. Na szczęście wszyscy już zdrowi i Pańcia po tygodniowej nieobecności znowu zaczęła ze mną wychodzić na spacerki. A w parczku-no cóż- nie dość, że po zimowej przerwie musiałem wszystko obwąchać i poszukać pierwszych oznak wiosny, to także spotkałem dawno niewidzianego na żywo sąsiada Rudego Bandytę :) 

 Oj już nie mrucz Olbrzymie na mnie tak brzydko. Owszem miałem nieładny epizod w kociożyciu, gdy atakowałem Wasze okno i parapet, ale to już przeszłość. Jestem tylko kilka miesięcy młodszy od Niebieściucha i skakanie po parapetach już mnie tak nie kręci. Wolę trawkę i wylegiwanie się na chodniku brzuchem do góry :) A w ogóle dawno Cię nie widziałem pyszkiem w pyszczek i coś kojarzę, że mieliśmy jakieś zatargi, ale kto by to pamiętał...😉

 Kiedy pozałatwialem moje kociobiznesy z Luką Rudzielcem, udalem się do parczku. Po drodze zauważyłem kamień, którego widok mnie zastanowił. Bo po co on tu? Krzaki nie przypominały tych z późnej wiosny i lata, ale nauczyłem się, że wszystko w swoim czasie. Ptaki na mój widok obsiadły drzewa i komunikowały się ze sobą, wzajemnie ostrzegając przed moją kocioosobą. Dziwne, bo jak niby miałbym je dopaść tam wysoko? Niemniej chyba wyczuły, że teoretyczna regulacja populacji ptactwa może się wydarzyć. Tu i teraz! Kontrolowałem, obwąchiwaniem, oznaczałem każdą napotkaną roślinę. Nawet jeśli nie przypominała tej, w którą się zmieni za kilka miesięcy. Ładowałem się w gałązki, z których niekiedy nie potrafiłem się wyplątać. Słońce ogrzewało i oświetlało moje futerko, a wszechobecne dźwięki przyrody docierały do moich pędzelków. Robiłem minki i odwiedziłem moją ławkę. Pańcia kroczyła za mną, co chwila kierując smyczą, abym nie tracił obranego kierunku. Dodam, że psią smyczą. Co za wstyd. Inni ludzie wodzili wzrokiem za mną, a nawet jeden z panów motocyklistów podczas jazdy jego jednośladem. Hmm. Po tych wszystkich przeżyciach- gdy wróciłem do domu, po przekąsce, natychmiast położyłem się do koszyka i odpoczywałem...
😉😆














Jeden zielony listek w krzaczku to zdecydowanie za mało, aby wiosna już nadeszła.

piątek, 15 lutego 2019

1019. Dzień Mufiego-Mufasy

 Po strasznym czwartku nadszedł piękny piątek. Oto dziś 13-te urodziny Niebieściucha. Jak się cieszymy, biorąc pod uwagę jego perypetie pod koniec 2017 roku. Mufasa niby senior, a jakby nic się nie zmienił. Charakterek ten sam, gabaryt podobnie. Namówiłem go na bal kociokarnawałowy i o dziwo się zgodził. 


A już mi wszystko jedno! No, poza władzą na tronie😉 Olbrzymo trochę nas wystraszył, tak więc pójdę mu na łapkę. Nie wiedziałem tylko, że Ursus zaprezentuje się tak, że prawie spadnę z tronu ;)

Rusku, moja kocioosoba zawsze musi być widowiskowa i nietuzinkowa. 
😆

czwartek, 14 lutego 2019

1018. Krokus i guzek

 Śniegowe atrakcje skończyły się, choć nigdy nic nie wiadomo, a słońce odkryło zieloną trawkę. Skrzydlate stwory rozpoczęły śpiewy, latając i posilając się pokarmem, który regularnie im zostawialiśmy. To bardzo ważne, aby dokarmiać ptaszki zimą, w końcu muszą posiadać spore ciałka, gdy rozpocznę na wiosnę ewentualną regulację populacji skrzydlatych 😄 Wydaje mi się, że Pani Wiosna powoli już do nas zmierza. Wytropiłem nawet jej jednego posłańca: krokusa, który samotnie ni stąd ni zowąd wyrósł na naszej trawie. 

Niech ta futrzasta kula uważa! 😄

Tymczasem muszę iść na wizytę do Pana Weterynarza. Pańcio podczas czesanka wykrył  podejrzany guzek w okolicach mojej lewej łapki. Buu.😟

Dodane: po wizycie w lecznicy okazało się, że to lipoma, czyli tłuszczak. Pan Weterynarz pobrał mi dla pewności trzy próbki z guzka, trzykrotnie kłując mnie igłą. Na szczęście nic nie bolało. Potem pod mikroskopem je obejrzał. Moi Ludzie również zerknęli, a kiedy we trójkę rozmawiali, ja zwiedzałem sobie gabinet.Tłuszczak  jest malutki, dlatego nic z nim nie będziemy robić. Przestraszyłem Pańcię i Pańcia, gdyż mogło być znacznie gorzej.

piątek, 8 lutego 2019

1017. Nam zima niegroźna!

Ale pogoda. Raz deszcz, raz wiatr, innym razem śnieg. A gdzie słońce? Niebieściuch nie chce słyszeć o zimnie, nawet nie wyszedł na zewnątrz choćby na pół minuty. Ja zaś nie boję się białego puchu i kolejny raz z rzędu udowadaniam, że zima mi niegroźna. 



Pocieszające jest to, że nie mogę narzekać na śniegowe osamotnienie. Dołączył do mnie mój brat Vancouver, z którym- no cóż- spotkałem się w tajemnicy przed wszystkimi... na blogu:) Vaniu :) zamieszkał w hodowli gdzieś na północy Włoch i chyba nie spodziewał się zimy. 

To prawda Ursusiku, zgodziłem się tu przyjechać pod warunkiem słonecznej pogody, ale moje żądania nie do końca zostały spełnione. To w końcu północ, a nie południe. Ale po tylu latach- podobnie jak Tobie- zima mi niegroźna. Ty nawet odważyłeś się na wyjście bez sweterka! Nie to co ja. Nie chłodno Ci tylko w futerku?

-Vancouverze, nie martw się, moja kocioosoba nie jedno widziała. Futerko doświadczyło zarówno upałów, jak i deszczy, czy śniegu. Pamiętajmy, skąd pochodzą nasi Przodkowie. Tam to dopiero były zimy! Szkoda tylko, że Klimber i nasz Tatko Consul nie mogą z nami ponarzekać na aurę.

-Tam, gdzie są, nie mają już takich problemów...

:)